Ślady Zygmunta Baumana

Ślady Zygmunta Baumana

Tajemnicą nieprawdopodobnej popularności jego pism jest wielki głód mądrości

9 stycznia 2017 r. zmarł Zygmunt Bauman. Wraz z jego odejściem współczesna humanistyka światowa utraciła jednego z najwybitniejszych twórców.

Przypisanie Baumanowi wysokiej rangi wśród humanistów wywołuje nieuchronne kontrowersje. Mają one zazwyczaj związek z niejednoznaczną oceną jego prac i ich jakości. Nie jest to jednak przypadłość wyłącznie Baumana, każdy humanista budzi sprzeczne opinie – im większy, tym bardziej niejednoznaczne. Spory wokół Baumana i jego dzieła potęguje fakt, że przez całe życie, do samego końca, nie był postacią obojętną. Jego minione zaangażowanie w stalinowski model państwa, który początkowo wdrażał (czego nie ukrywał), a który później krytykował i podważał, za co odpokutował dożywotnim wygnaniem, jest obecnie w Polsce wykorzystywane przez środowiska radykalnie nacjonalistyczne do dezawuowania jego dzieła naukowego. Nie jest moim celem zmiana zdania tych, którzy w Baumanie dostrzegają wyłącznie ucieleśnione zło minionej władzy. Chciałbym jedynie uzmysłowić, jak ważnym, popularnym i wpływowym myślicielem był Bauman w oczach intelektualistów i zwykłych czytelników w Polsce i na świecie.

Wielki nieobecny

Od pewnego czasu świat nauki polskiej podlega procedurom tzw. parametryzacji. Władze chcą w ten sposób zmierzyć wartość prac naukowych i w zależności od niej kierować (niezbyt szeroki) strumień finansowego wsparcia. Według tych procedur główną miarą wpływu uczonego jest liczba jego publikacji oraz przytoczeń przez innych uczonych. Niedawno opublikowany ranking uczonych według liczby ich cytowań wymienia zaledwie 2601 osób. Listę tę w przytłaczającej większości wypełniają przedstawiciele nauk ścisłych i przyrodniczych. Nie ma na niej Baumana, ponieważ nie był on pracownikiem polskiej uczelni. W dodatku większość najpopularniejszych prac ogłosił po zakończeniu pracy na University of Leeds, gdzie wykładał do przejścia na emeryturę; jego twórczość rozpostarła skrzydła dopiero po uwolnieniu się od biurokratycznych więzów akademickich.

To pierwsza trudność w sparametryzowaniu Baumana. Druga jest poważniejsza. Do pomiaru „naukowości” służy m.in. program o adekwatnej nazwie Publish or Perish (Publikuj albo giń). Pozwala on policzyć wpływ prac danego autora, pod warunkiem wszakże, że przytaczanych prac jest mniej niż tysiąc. W przypadku Baumana narzędzie to całkowicie zawodzi. Choć oficjalnie opublikował on 57 książek, ponad sto artykułów oraz mnóstwo tekstów publicystycznych i wykładów, Publish or Perish szybko osiąga granicę tysiąca publikacji i odmawia dalszej pracy, ponieważ liczba faktycznych publikacji Baumana znacznie przekracza ten limit. Mimo tego ograniczenia liczba cytatów z jego prac wynosi 167 675. Częściowym wyjaśnieniem imponujących, choć mocno niedoszacowanych kalkulacji jest fakt, że Publish or Perish liczy cytaty publikacji ogłaszanych we wszystkich językach. Na ile języków przełożono dzieła Baumana, trudno określić, lecz z pewnością na wiele, w tym na chiński i japoński. Fakt ten świadczy o niezwykle szerokim zasięgu oddziaływania jego prac, od Brazylii po Indie, od Finlandii po Australię.

Prawda jest na zewnątrz

Baumana spotkałem wiele lat temu. Znajomość zaczęliśmy od mojej wizyty w jego domu w Leeds. Poznał mnie ze swoimi najbliższymi, pokazał mi Leeds i objaśniał jego metamorfozy; spacerowaliśmy po parku, po którym przechadzał się kiedyś kompozytor Edward Elgar, odpoczywaliśmy przy posiłku w Bingley Arms, znajdującym się w połowie drogi między Nottingham a Newcastle (to jeden z kilkunastu pubów, które uważają się za najstarszą gospodę na Wyspach), a przede wszystkim rozmawialiśmy.

Prawdziwa rozmowa jednak rozpoczęła się wówczas, gdy przeczytał mój tekst poświęcony jego filozofii moralnej. Najpopularniejszą jego książką była wówczas „Etyka ponowoczesna”. Pisząc z punktu widzenia etyki komunitarnej Alasdaira MacIntyre’a, surowo osądzałem indywidualizm Baumana oraz ideę odrzucenia etyki jako prerogatywy prawodawców kaznodziejów, na rzecz moralności rzekomo niepotrzebującej wsparcia w formalnych i racjonalnych normach etycznych. Miałem również zastrzeżenia do braku precyzji jego sformułowań; filozofia moralności jest dostatecznie trudna, by unikać jej komplikowania za pomocą sformułowań nieścisłych i zbyt ogólnych.
Z biegiem czasu jednak zacząłem doceniać i zadanie, jakie sobie stawiał, i metody jego realizacji. Krytykowany przez uczestników słynnego kilkudniowego seminarium w Puszczykowie pod Poznaniem, którzy mieli trudności z usytuowaniem go w znanych nam perspektywach filozoficzno-etycznych, bronił się, mówiąc, że jest zarówno ichtiologiem, jak i rybą – podmiotem badającym przemiany moralności, a jednocześnie przedmiotem tegoż badania. Przyświecała mu zwłaszcza idea unikania błędu mentorstwa, kaznodziejstwa i moralizatorstwa, jaki przypisywał postaci moralisty, prawodawcy, legislatora. Pragnął pozostawać tłumaczem i interpretatorem nowoczesności. Zarazem, co jest drugą stroną tego medalu, podkreślał własne uwikłanie w badane okoliczności. Nie rościł sobie pretensji ani do nauczania ex cathedra, ani do izolowania się od przedmiotu dociekań (kiedy się przyznałem, że nie mam w domu telewizora, spojrzał na mnie krytycznie i zapytał: „Jak chcesz być krytykiem współczesności, nie mając telewizora?”). Wierzył, podobnie jak duchowo mu bliski krytyk kultury Slavoj Žižek, że prawda jest tam, na zewnątrz, tyle że owa zewnętrzność w coraz większym stopniu prezentuje się nam w stanie przetworzonym w wirtualną rzeczywistość za pomocą telewizji i mediów społecznościowych.

Inną kwestią był sposób formułowania przezeń myśli. Nie unikał skomplikowanej terminologii i sam chętnie ją tworzył. Posługiwał się np. terminem adiaforyzacja, który oznaczał u niego zobojętnienie; hybrydowość opisywała niejednolitość; ambiwalencja symbolizowała wieloznaczność, scjentyfikacja zaś unaukowianie itd. Zarazem usilnie dążył do przemawiania językiem, który daje szansę jak najszerszego zrozumienia. Starał się być przystępny i docierać do możliwie wielu ludzi. Nie po to, aby pouczać, ale raczej by prowokować do samodzielnych poszukiwań i krytyki zastanej rzeczywistości. W ten sposób realizował ideał pobudzania indywidualnej sprawczości i samorefleksji, mając świadomość, że zadanie to wymaga swoistego języka. Prowokował zaś głównie po to, aby móc się uczyć od swoich rozmówców. Choć jako myśliciel i autorytet był wynoszony na piedestały i honorowany licznymi nagrodami, to owe wyrazy uznania raczej go krępowały. Najlepiej się czuł, gdy rozmówca nawiązywał z nim partnerski dialog.

Był czytany przez miliony ludzi na całym świecie, pod tym względem odniósł niekwestionowany sukces. Ale też bardzo poważnie traktowali go wiodący uczeni z różnych krajów i środowisk kulturowych. Tylko po angielsku napisano o nim 18 monografii naukowych. Przełomową w jego karierze książką okazała się „Nowoczesność i Zagłada”. Zakwestionował w niej dogodny mit, że Holokaust był czymś sprzecznym z duchem europejskiej nowoczesności i oświecenia, czymś obcym. Jako Żyd doświadczył w dzieciństwie ataków fizycznych ze strony katolickich kolegów, widział upokorzenia własnego ojca. Jako człowiek dojrzały stał się piewcą wielokulturowości i tolerancji, zyskując szeroki oddźwięk w czasach ponowoczesnego pomieszania tożsamości, a zarazem odradzania się hydry nacjonalizmu i religijnej alienacji. Jego prace o wychowaniu i kwestiach urbanistycznych nadały mu rangę międzynarodowego autorytetu, szczególnie popularnego we Włoszech i w Hiszpanii. Dzieła Baumana były inspiracją dla jednej z najpopularniejszych prac znanego politologa amerykańskiego Benjamina Barbera „Dżihad kontra McŚwiat”. Jego idea płynnej nowoczesności stała się skutecznym narzędziem, które pozwalało efektywnie przenosić się na rozmaite obszary badań, także na sferę miłości, i znajdowała perswazyjne wsparcie w niezliczonych wnikliwych obserwacjach i zaskakujących tezach, jakie formułował i uzasadniał.

Kłopotliwy socjolog

Do końca życia pozostawał zaangażowany na rzecz ideałów równości i sprawiedliwości. Mówił o sobie, że był lewicowcem, jest lewicowcem i umrze jako człowiek lewicy. Jego zaangażowanie polityczne było zrównoważone i pozbawione owej młodzieńczej „moralnej cukrzycy”, której później się wystrzegał.

Baumanowi przydarzyło się również coś, co, jak się zdaje, nie zdarzyło się żadnemu innemu socjologowi – stał się mianowicie, wbrew własnej woli, problemem społecznym. Doszło do tego w Polsce wskutek działalności Instytutu Pamięci Narodowej, który włożył wiele wysiłku w ujawnienie młodzieńczego zaangażowania Baumana w budowanie realnego socjalizmu. Informacje te zostały wykorzystane przez ugrupowania nacjonalistyczne i ksenofobiczne. Kulminacją nagonki stał się wykład, do wygłoszenia którego Bauman został zaproszony z okazji 150. rocznicy powstania Powszechnego Niemieckiego Związku Robotników, pierwszej partii socjaldemokratycznej, założonej przez Ferdinanda Lassalle’a. Obecna SPD jest kontynuatorką tradycji zapoczątkowanej przez ów związek w 1863 r. Wykład odbywający się 23 lipca 2013 r. na Uniwersytecie Wrocławskim (na którym studiował Lassalle) został zakłócony przez zorganizowaną grupę neofaszystów. Wydarzenie to stało się przedmiotem uwagi na całym świecie, jego echa zaś pobrzmiewają w wielu nekrologach Baumana.

Miara człowieka

Jak pokazałem na początku, biurokratyczne miary naukowości są w przypadku Baumana kompromitująco nieadekwatne. Tajemnicą nieprawdopodobnej i niemierzalnej popularności pism Baumana jest wielki społeczny głód mądrości. Bauman wypracował jedyną w swoim rodzaju umiejętność przeobrażania wiedzy w mądrość, mądrość zaś jest niemierzalna. Nie ma też obiektywnej miary wielkości człowieka ani jego grzechów. O braku tych miar wspominam dlatego, że nie da się zmierzyć ani wpływu prac naukowych Baumana, ani oddziaływania jego popularnych wypowiedzi. Mimo tej niemierzalności, czy raczej wskutek niej, jako uczony i pisarz zostawił głębokie ślady w kulturze polskiej i wielu kulturach na całym świecie, a także w umysłach milionów czytelników. Nie da się bowiem zignorować idei, jakie kształtował, obserwacji, jakie pracowicie rejestrował, ani krytyki, jaką formułował w odniesieniu do nieuchwytnej, płynnej nowoczesności. Do końca imponował nowatorstwem, wnikliwością i młodzieńczą świeżością myśli.

Nie można również zmierzyć emocji wzbudzanych przez spotkanie z innym. Kto miał szczęście spotkać Baumana osobiście lub, jak ja, mieć go za przyjaciela, na zawsze będzie nosił jego ślad w swoim sercu.

Autor jest profesorem filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim, działaczem społecznym i publicystą politycznym. Napisał obszerne studium na temat filozofii moralnej Zygmunta Baumana

Wydanie: 03/2017, 2017

Kategorie: Sylwetki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy