Ślepa kiszka Europy

Ślepa kiszka Europy

Ilekroć szukałem roboty, sprawdzałem najpierw, czy nie będę musiał się wstydzić za nowego szefa. Chodziło o to, żeby był odważny i mądrzejszy ode mnie albo przynajmniej nie mówił bez przerwy, że ciągle się uczy, a postępów nie było widać. Żeby się upewnić, trzeba było pytać naokoło, bo nie było jeszcze Twittera, najlepszego dzisiaj lusterka zawartości mózgu osoby publicznej. Nie było też dostępu do ruchadeł leśnych, a prezydenci USA nazywali się poważniej.

Wpadłem właściwie tylko raz. Mój ówczesny nowy przełożony zwykł witać każdy nowy projekt z następującą troską: a blacha na dupę?! Jak dobrze wiadomo, w dziennikarstwie można zarobić kopa za myślenie i za niedostatek myślenia o skutkach wystąpienia publicznego. Dlatego tak ważna jest blacha na właściwym miejscu u wszystkich szefów, którym odwagi wystarcza ledwie na nieustanne myślenie: „żeby mnie tylko prezes nie sczyścił”.

Weźmy TVPiS, tam tę blachę chirurgicznie przesunięto głębiej, ale bez ukrywania, gdzie ona się znajduje. Fanatycznie żartobliwy program „W tyle wizji” jest anatomicznie najdojrzalszym przykładem użycia tej taktyki w pozorowaniu dziennikarstwa. W wojsku jasno się mówi o zabezpieczeniu tyłów i wycofaniu na z góry upatrzone pozycje. Na każdym froncie najważniejsza jest kwestia: dokąd wiać w razie czego.

Łatwo zauważyć, że jest już u nas grupka osób żywotnie zainteresowanych odpowiedzią na to strategiczne pytanie. Cała grupa trzymająca władzę chciałaby wiedzieć, czy ma dokąd uciekać.

Jeżeli wypali manewr z Brukselą i aktywiści PiS, którym na państwowych posadach w Warszawie nie udało się wypisać Polski z Unii Europejskiej, dostaną po wyborach w maju 2019 r. szansę robienia tego samego za lepsze pieniądze w Brukseli, będzie to oznaczać, że ucieczka się udała. Kto nie liczy na przepustkę na zachód, powinien niezwłocznie rozważyć opcję węgierską, czyli drogę na południe. Najpierw jest trochę pod górkę, ale zaraz potem wyłania się Panonia i jest bardzo równo.

Azyl na Węgrzech otrzymał były premier Macedonii Nikoła Gruewski. Opuścił rodaków nie dlatego, że się domagali od niego 500+. Chcieli tylko, żeby posiedział dwa lata w więzieniu i oddał 600 tys. euro za kuloodpornego mercedesa kupionego za publiczne pieniądze.

Węgry odmówiły ekstradycji do USA dwóch handlarzy bronią: Włodzimierza Lubiszyna i jego syna, też Włodzimierza, którzy od prawie 20 lat mieszkali w Budapeszcie i żyli z handlu, nielegalnego w oczach Amerykanów. Odesłano ich do Rosji.

Węgry są dobrą destynacją, że tak nowocześnie się wyrażę, dla wszystkich stron i jednocześnie wyjściem na wszystkie strony. Były premier Chorwacji Zoran Milanović nazwał je po dobrosąsiedzku ślepą kiszką Europy, ale nie dlatego przestał być premierem.

Viktor Orbán kieruje węgierskim rządem już po raz czwarty. Mimo że jest tylko premierem, daje radę jako gospodarz kraju. Jego przyjaciółmi są wszyscy ludzie władzy na Węgrzech oraz wszyscy prezydenci i premierzy na świecie, łącznie z AKK, panią Annegret Kramp-Karrenbauer, która właśnie została szefową partii i jeszcze nie jest kanclerką Niemiec.

Przyjaźni się z władzami Chorwacji, choć one ścigają międzynarodowym listem gończym jego przyjaciela (innych nie ma na posadach) Zsolta Hernádiego, szefa koncernu naftowego MOL, który za łapówkę (10 mln euro) dla byłego premiera Chorwacji Ivo Sanadera (siedzi) przejął pakiet kontrolny chorwackiego koncernu INA. Ostatnio w Zagrzebiu (4 grudnia) powitał Orbána napis na transparencie: Smrdi na fašizam, co po chorwacku znaczy to samo, co po polsku.

W minionym tygodniu Hernádi celebrował wręczenie nagrody Petöfiego (pieniądze MOL) byłemu premierowi i byłemu prezydentowi Czech Václavowi Klausowi. W zeszłym roku wyróżniono tą nagrodą kard. Stanisława Dziwisza. Kiedy dostała ją Anne Applebaum (2010), Węgrzy mówili, że Orbánowi chodzi tylko o to, aby zasłonić tym nazwiskiem drakońską ustawę przeciw wolności słowa na Węgrzech. Nazwiskiem Klausa nie da się niczego zasłonić, choć właśnie wszystko: radio, prasa i telewizja znalazły się w rękach kolejnego przyjaciela Orbána.

Węgry to naprawdę bezpieczny adres.

Fot. Demotywatory.pl

Wydanie: 2018, 51/2018

Kategorie: SZOŁKEJS

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy