Słońcem w raka

Co czwarty przypadek raka piersi w Europie może być spowodowany niedostateczną ilością promieni UV

Już w latach 80. dowodzono, że kontakt ze światłem słonecznym obniża ryzyko zachorowania na raka piersi. Według najnowszych badań co czwarty przypadek raka piersi w Europie może być spowodowany niedostateczną ilością promieni UV. Medycyna jednak nie potrafi do końca wyjaśnić, dlaczego.

Słońce na raka i rak na słońcu

Pozytywne działanie słońca na nasz organizm to przede wszystkim jego aktywny udział w syntezie witaminy D. Co ważne, jej syntetyczna odmiana nie wykazuje tak wielu dobroczynnych właściwości jak ta naturalnego pochodzenia, wytwarzana pod wpływem promieniowania ultrafioletowego. Tak przynajmniej wskazują niektóre obserwacje. W świetle słonecznym powstaje nieaktywna forma witaminy D, która uaktywnia się dopiero w narządach wewnętrznych: nerkach, wątrobie, jelicie grubym, prostacie, piersiach, i ulega chemicznej przemianie w formę znaną jako calcitriol. Jest to hormon steroidowy, który odznacza się wyjątkowo wysoką aktywnością w stosunku do wielu komórek i tkanek ludzkiego organizmu. Można go znaleźć w komórkach jąder, prostaty i sutka, a także w komórkach nowotworowych, gdzie m.in. kontroluje cykl przebiegu rozrostu komórek, przyczynia się do spadku proliferacji (nadmiernego mnożenia) komórek nowotworowych, ogranicza zdolność ich różnicowania, a tym samym wpływa na ewentualność tworzenia przerzutów. Obok powstającej w tkance skórnej witaminy D3 (cholekalcyferol) istnieją jeszcze dwie postacie witaminy D: D1 (kalcyferol), występująca w tranie i D2 (ergokalcyferol), którą można znaleźć w roślinach. Metabolizm witamin D2 i D3 w organizmie ludzkim jest podobny, jednak każda z nich związana jest z różnymi białkami osocza i stąd wynikają różnice w trwałości i efektywności ich działania. Wyprodukowana przez organizm witamina D jest trwalsza i kilkukrotnie skuteczniejsza.
Wpływ nasłonecznienia na spadek ryzyka zachorowania na raka sutka ocenia się nawet na 50%. Słoneczna terapia przynosi najwięcej pożądanych efektów kobietom w wieku pomenopauzalnym, kiedy system odpornościowy ulega osłabieniu, a naturalnie syntetyzowana energia z promieni UV jest w stanie w pewnym stopniu ten proces zatrzymać. Właściwa ekspozycja skóry na działanie światła słonecznego oddala niebezpieczeństwo pojawienia się także choroby nowotworowej prostaty i jelita grubego.

Ciągle ta witamina D

Paradoksalnie jednak okazuje się, że w krajach, które na brak słońca nie narzekają, zachorowalność na raka piersi jest wyższa, niż można byłoby tego oczekiwać. Taka sytuacja ma związek z religią. W krajach muzułmańskich o surowym i ortodoksyjnym podejściu do tradycji, jak w Arabii Saudyjskiej czy Iranie, zgodnie ze zwyczajem (hidżab) kobiety zmuszone są zasłaniać większą część ciała, włącznie z twarzą. W efekcie notuje się tam więcej przypadków raka piersi niż w wielu krajach europejskich. Badania porównawcze potwierdziły związek pomiędzy powierzchnią ciała poddaną nasłonecznieniu a produkcją witaminy D w określonym przedziale czasu. W Brazylii, gdzie opalanie topless już dawno stało się obyczajową normą, zachorowania na raka piersi są stosunkowo rzadsze niż w Australii czy Egipcie. W naszym klimacie intensywny proces syntezy witaminy D ogranicza się właściwie do najbardziej nasłonecznionych godzin letnich dni czerwca, lipca i sierpnia. Kolejnym istotnym czynnikiem jest wiek i biologia skóry. Jasna karnacja zapewnia szybszą syntezę witaminy D, podczas gdy osoby o zabarwieniu ciemniejszym do wytworzenia tej samej ilości witaminy D potrzebują czasami nawet kilkukrotnie dłuższego nasłonecznienia.

Słońce nie takie znów groźne

Z wiekiem zdolność organizmu do wykorzystania pożytku z promieniowania UV spada. Ludzie starsi produkują dwa razy mniej słonecznej witaminy niż osoby młodsze, co wcale nie oznacza, że mogą bez konsekwencji nadużywać kąpieli słonecznych. Średnio po 30 minutach ekspozycji na słońce proces syntezy witaminy D w skórze ulega zahamowaniu, przede wszystkim poprzez wzmożoną produkcję melaniny, pigmentu chroniącego skórę przed szkodliwym działaniem promieniowania ultrafioletowego. Dzienne zapotrzebowanie na witaminę D dla wszystkich grup wiekowych określane jest na poziomie 10 ľg (1 mikrogram, czyli 1/1000000 grama). Tę dawkę zapewnia 15-minutowe nasłonecznienie i jedno żółtko kurzego jajka.
Medycyna nie oceniła ostatecznie wpływu promieniowania UV na zdrowie człowieka i nie rozpoznała wszystkich mechanizmów jego działania. Wciąż pojawiają się nowe hipotezy i badania, które potwierdzają dotychczasowe poglądy lub zaprzeczają im. Każdego roku w Europie rejestruje się ok. 450 tys. nowych przypadków raka piersi wśród kobiet i mężczyzn, w Polsce ok. 14 tys., ale wśród kobiet stanowi on najpoważniejszą przyczynę zgonów – prawie 13%. Leczenie raka piersi ze względu na jego skłonność do przerzutów jest skomplikowane, wieloetapowe i bardzo uciążliwe. Niektóre odmiany raka piersi są bardziej niż inne odporne na chemioterapię, a walka z nimi zaczyna się odbywać na poziomie molekularnym. Tak jest w przypadku nowotworów z tzw. nadekspresją receptorów HER2, czyli białek znajdujących się na powierzchni komórki, odpowiedzialnych za przekazywanie sygnałów ważnych dla jej funkcjonowania, m.in. sygnału powodującego wzrost i namnażanie komórek. Zbyt duża ilość receptora HER2 jest przyczyną niekontrolowanego zwiększenia się ilości komórek, co w konsekwencji prowadzi do dynamicznego rozwoju tkanki nowotworowej. Nowoczesne leki, takie jak lapatynib, mają za zadanie zapobiec procesowi mutacji i namnażania komórek poprzez kontrolę na poziomie cząsteczkowym podziału komórkowego. Lek stosuje się w tzw. terapii celowanej, w której indywidualne rozpoznanie i oznaczenie choroby pozwala zastosować najskuteczniejszy sposób leczenia. Tymczasem warto wykorzystać letnie słońce z pożytkiem dla zdrowia, zwłaszcza że liczba naukowych teorii o korzystnym wpływie jego promieni jako najskuteczniejszej profilaktyki nowotworowej stale wzrasta.

Daleko do przełomu

Dr n. med. Maria Górnaś, Poradnia Onkologiczna w SPZZLO (w Samodzielnym Publicznym Zespole Zakładów Lecznictwa Otwartego) Warszawa-Żoliborz, Przychodnia Szajnochy.

– W Wielkiej Brytanii w 2007 r. na 45.972 tys. rozpoznanych przypadków raka piersi 45.695 dotyczyło kobiet, a tylko 277 mężczyzn. W Polsce w 2007 r. odnotowano 14.482 nowych zachorowań, w tym 87 u mężczyzn. Zgonów wywołanych chorobą było 5255 wśród kobiet i 45 wśród mężczyzn. Podobnie w innych krajach. Skąd biorą się takie różnice?
– Nie ma na to dotychczas jednoznacznej odpowiedzi, ale bardzo prawdopodobny jest efekt działania hormonów. Większość raków piersi jest hormonozależna, czyli ich rozrost odbywa się pod wpływem hormonów. W komórkach raka znajdują się tzw. receptory dla estrogenów i/lub progesteronu, a tych hormonów jest znacznie więcej w organizmie kobiety niż mężczyzny.

– Czy najnowsze osiągnięcia medycyny i farmacji w leczeniu raka piersi biorą pod uwagę obie płcie? Czy mężczyzn i kobiety można leczyć tak samo?
– Zgodnie z dzisiejszym stanem wiedzy mężczyzn leczy się według tych samych zasad. Przyjmuje się, że również leczenie hormonalne ma sens i przynosi korzyść kliniczną.

– A inne czynniki, np. wiek pacjenta? W jaki sposób wpływają na jakość i skuteczność leczenia? Jak to wygląda u osób starszych, ze znacznie słabszym układem odpornościowym?
– Gdy planuje się tzw. leczenie uzupełniające (po leczeniu miejscowym, czyli po operacji), na jakość wybranego leczenia wpływają przede wszystkim cechy biologiczne nowotworu i za podstawowe kryterium przyjmuje się szansę uzyskania odpowiedzi na leczenie hormonalne. Mierzy się ją poziomem zawartości tzw. receptorów hormonalnych. Następnym kryterium jest występowanie nadekspresji receptora HER2, stopień zróżnicowania nowotworu, a także stopień zaawansowania choroby mierzony obecnością zmian przerzutowych w węzłach chłonnych pachowych (za wskazanie do wkroczenia z intensywnym leczeniem uznaje się dziś zajęcie czterech i więcej węzłów chłonnych). Co do kryterium wieku, to zachorowanie przed 35. rokiem życia uważa się za niekorzystny czynnik rokowniczy. Wówczas leczenie powinno być bardziej agresywne niż u kobiet starszych i najczęściej powinno zawierać chemioterapię. U kobiet po menopauzie chorych na hormonozależnego raka piersi dominującą rolę może odgrywać terapia hormonalna, chociaż bywają sytuacje kliniczne, w których konieczne może być podanie chemioterapii.

– Rak piersi charakteryzuje się dużą skłonnością do przerzutów. Dlaczego? Gdzie najczęściej występują?
– Są takie postacie raka piersi, które mają istotnie dużą skłonność do dawania odległych przerzutów. Wiemy, że w dużym stopniu zależy to od tzw. podpisu genowego (inaczej profilu molekularnego, dzięki któremu określa się rokowanie i pozwala zindywidualizować strategię leczenia – przyp. A.Z.), ale jeszcze nie wiemy, jaką dokładnie metodą należy się posłużyć, żeby ów podpis zidentyfikować. Na rynku medycznym pojawiają się kolejne testy, ale żaden jeszcze nie ma pełnej akceptacji i nie jest rekomendowany w Europie. Przerzuty powstają najczęściej w układzie kostnym, płucach, wątrobie i ośrodkowym układzie nerwowym.

– Jak medycyna radzi sobie z tym „znakiem szczególnym” raka piersi?
– Medycyna na razie sobie z tym nie umie poradzić. Statystycznie w ciągu dwóch lat od stwierdzenia przerzutów dochodzi do śmierci. Statystycznie, bo zdarzają się dramatycznie przebiegające przypadki progresji choroby i znamy takie, w których od rozpoznania pierwszych zmian w układzie kostnym do zgonu może minąć kilka lub kilkanaście lat. I nie umiemy na razie zidentyfikować przyczyn tych różnic. Pojawiają się wprawdzie coraz lepsze i coraz droższe leki, statystycznie wydaje się, że jest lepiej, bo chorzy żyją dłużej, ale mimo wszystko rozsianego raka piersi wyleczyć nie umiemy.

– Rak piersi to wciąż najpoważniejsza przyczyna zgonów, na pewno wśród kobiet w Europie. Czy nauka ma coś nowego do zaproponowania? Jakieś światełko w tunelu?
– Prawdziwym przełomem będzie sytuacja, w której naprawdę będzie można indywidualnie dopasować sposób leczenia do konkretnej sytuacji klinicznej, czyli do nowotworu w organizmie konkretnego gospodarza. Dziś wiemy, że w przypadku części chorych leczenie jest nadmiernie agresywne, ponieważ z grupy osób, u których rozpoznano raka jeszcze przed pojawieniem się przerzutów w węzłach chłonnych lub kiedy przerzutów tych jest mało, nie umiemy wybrać tych rzeczywiście wymagających chemioterapii. A ponieważ na ogół wszyscy onkolodzy obawiają się grzechu zaniechania, leczymy prawdopodobnie więcej chorych, niż wymaga tego biologia nowotworu.

Wydanie: 2010, 33/2010

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy