Śmiej się pan z tego
Nad gabinetem Jerzego Buzka zbierają się chmury. Co prawda nie od dzisiaj, ale tym razem znawcy tematu zapowiadają gradobicie. Tylko nieliczni wierzą że rokosz w szeregach AWS zakończy się przysłowiową burzą w szklance wody.
Wrzenie w szeregach koalicji rządzącej musi niepokoić. Nikogo nie powinna cieszyć postępująca atrofia władzy państwowej. Nikomu nie wolno też ulec złudzeniu, że w wyniku zapowiadanej rekonstrukcji rządu wszystko może się zmienić wyłącznie na lepsze. Bez przesady. Zmiany na gorszę są zawsze łatwiejsze i liderzy koalicji AWS-UW powinni się zastanowić, czy nie stoją wobec konieczności wyboru mniejszego zła. Zapewne wielu obywateli grozą przepełnia myśl, że na czele rządu mógłby stanąć na przykład Marian Krzaklewski. Już widzę oczyma wyobraźni, jak dobrze układałaby się wówczas współpraca z wicepremierem Leszkiem Balcerowiczem i jak by na takiej reinkarnacji zyskała wartość złotówki. No, a poza tym, z kim miałby wówczas rywalizować Aleksander Kwaśniewski o fotel prezydencki? Z własną żoną?
Dziwię się więc rebeliantom z szeregów AWS, że nie potrafią docenić niezwykłych umiejętności obecnego premiera, że gorączkowo poszukują następcy, a przy okazji coś przebąkują o jakiejś alternatywie programowej. Chyba nie odróżniają oni własnej indolencji i zagubienia od skuteczności działania prof. Jerzego Buzka, który urokiem osobistym maskuje każdą porażkę koalicyjnego gabinetu i uśmierza każdy rodzaj bólu. Jego bioenergoterapeutyczne zdolności, na miarę talentu Kaszpirowskiego, wprawiają wręcz w osłupienie. Doszło do tego, że gdyby nawet pan premier z uśmiechem deklamował rymowankę ”ene, due, rabe”, to i tak notowania rządu w sondażach opinii publicznej nie uległyby już pogorszeniu. Magiczna siła nonsensu działa na ludzką wyobraźnię nie gorzej niż siła spokoju, a hasło „śmiej się pan z tego” zaspokaja potrzebę niczym nie zmąconej pogody ducha najszerszych kręgów elektoratu AWS. Nauka dobrze już rozpoznała ten rodzaj trwałego uzależnienia od regularnie stosowanych bodźców zewnętrznych – opisali je m.in. Pawłow i Skinner.
Niedorzecznością wydaje się w tej sytuacji przypuszczenie, że programy i faktyczna działalność partii politycznych mają większe znaczenie niż uśmiechy liderów. Fizjologia wyższych czynności nerwowych odrzuca takie dogmaty. Bodaj już tylko zatęchła opozycja twierdzi, że Polska jest źle rządzona, skoro maleje tempo rozwoju kraju, spada eksport, rośnie bezrobocie, przybywa ludzi biednych i bezdomnych itp., itp. Ale opozycja – jak wiadomo – dzieli się na komunistów i warchołów, więc racji mieć nie może. Prawda o naszych czasach jest zgoła odmienna i bardziej brutalna: skoro ludziom coraz trudniej wiązać koniec z końcem, to właśnie znaczy, że polskie sprawy mają się ku lepszemu. Trzeba przecież patrzeć na nasze problemy globalnie i po europejsku, z perspektywy Davos, a nie Zbąszynka.
Dlatego śmiej się pan z tego, panie premierze, i pamiętaj, że najlepszym lekarstwem na wszelkie dolegliwości jest uśmiech lidera i lustracja. A pański uśmiech jest bez zarzutu – ciepły i serdeczny. Dopóki pana kontrkandydaci nie posiądą umiejętności zjednywania sobie sympatyków przy pomocy odpowiedniego grymasu twarzy i gestu – a to wielka sztuka – dopóty może pan spać spokojnie. Nie wolno tylko wyjść z wprawy i zaprzestać publicznych seansów. Przecież dla coraz większej liczby Polaków jedynym źródłem nadziei jest wiara w cuda. W skupieniu, powtarzajmy zatem: adin, dwa, tri…
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy