Sojusz(nicy) Oleksego

Sojusz(nicy) Oleksego

SLD po Kongresie: nowe władze, nowe problemy
Trzeba było dwóch tur głosowania, by ponad 900 delegatów wybrało nowego przewodniczącego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ostatecznie przewagą 92 głosów nowym szefem SLD został Józef Oleksy. Tymczasem jeszcze kilka dni przed kongresem wszystko wskazywało na to, że partią dalej będzie kierował Krzysztof Janik. Co zatem zadecydowało o ostatecznym zwycięstwie Oleksego?

Sondaże z Mazowsza

Bez wątpienia największy udział w wygranej Oleksego miał mazowiecki baron SLD, Jacek Zdrojewski. Marszałek dokonał szybkiej kalkulacji i wyszło mu, że mając za sobą poparcie Mazowsza, najliczniejszego województwa (123 delegatów), może się zmierzyć z Janikiem. Oleksy miał też zapewnienie baronów śląskiego – Zbyszka Zaborowskiego i łódzkiego – Krzysztofa Makowskiego, że przynajmniej połowa delegatów z ich województw odda głos na niego. Z takim kapitałem przystąpił do ofensywy. Na dzień przed kongresem przekonywał (jak się okazało, przynajmniej w połowie skutecznie) delegatów z Wielkopolski. W ostatecznym głosowaniu opowiedziały się za nim również Podkarpacie (42 delegatów) oraz znaczna część delegatów z Lubelszczyzny. Poparcie tych regionów okazało się kluczem do zwycięstwa. Już na kongresie Oleksy ostentacyjnie witając się z Leszkiem Millerem, zdobył sympatię jego ludzi. Jak się dowiedzieliśmy, podobno sam Miller oddał głos na Janika. Paradoksalnie – gdyż nie kto inny, tylko… Miller namawiał Oleksego do wzięcia udziału w drugiej turze głosowania. (Podobno marszałek był gotów się wycofać).
Za Oleksym opowiedziała się również kilkuosobowa grupa młodzieży z Mazowsza. Tuż przed decydującym głosowaniem rozdawali ulotki przedstawiające sondaże poparcia społecznego dla Oleksego (40%) i Janika (3%) z podpisem: „Delegacie, przemyśl to”. – To był skandal – denerwuje się Grzegorz Pietruczuk, przewodniczący Federacji Młodych Socjaldemokratów. Jego zdaniem, większość członków młodzieżówki, w tym także ścisłe kierownictwo, poparła Krzysztofa Janika.
Za Janikiem opowiedziała się również większość delegatów z Małopolski. Pozostałe regiony podzieliły się. Gdzie przebiegała linia podziału?
Podczas kongresu SLD starły się ze sobą dwie koncepcje przyszłości partii. Krzysztof Janik głosił koncepcję otwarcia Sojuszu na inne środowiska lewicowe – SdPl, Unię Lewicy oraz bliską współpracę z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim i premierem Markiem Belką – co w perspektywie musiało oznaczać uszczuplenie wpływów aparatu SLD. A także „dzielenie się” przy sporządzaniu list wyborczych. To najbardziej nie podobało się stronnikom Oleksego, którzy przeciwstawili Janikowi bezpieczną dla aparatu koncepcję zamknięcia. Zgodnie z nią, partia, przynajmniej na razie, powinna budować swoją przyszłość samodzielnie, zachowując dystans do rządu i prezydenta. Zdaniem Krystyny Łybackiej, szefowej wielkopolskiego SLD, duża część członków partii nosi ciągle zadrę w sercu po rozłamie i potrzebuje czasu. – Oliwy do ognia dolał arogancki list Marka Borowskiego. Sala była zirytowana i szybkiemu zjednoczeniu powiedziała nie – podkreśla Łybacka.
Delegatów podzieliła też ocena ciążącego nad Oleksym wyroku Sądu Lustracyjnego. – Na spotkaniu wojewódzkim Wacław Martyniuk wprost stwierdził, że ze względu na sprawę lustracji nie powinniśmy popierać Oleksego. A z jego głosem liczy się wielu członków naszego regionu – mówi jeden ze śląskich delegatów.
Podobnie rzecz argumentowało wielu delegatów z innych regionów.
Oleksy natomiast bez wątpienia znakomicie rozegrał kongres socjotechnicznie.
– Miał dużo lepsze przemówienie, obszedł wokół salę, ze wszystkimi się przywitał. Atmosfera przypominała fiestę i takie zachowanie na wielu delegatach zrobiło wrażenie – mówi nasz rozmówca.
Zgodnie z przewidywaniami, w rozgrywce nie liczył się Krzysztof Martens. W pierwszej turze uzyskał jedynie 88 głosów. Ale to one okazały się języczkiem u wagi. Ostatecznie bowiem Martens scedował swoje poparcie na Oleksego.
– Między mną a Józiem jest chemia – przyznał bez ogródek. Podkarpacki baron liczył, że ostatecznie Oleksy zarekomenduje go na stanowisko wiceprzewodniczącego. Przeliczył się.

Misterny plan

W drugim rozdaniu wszystko było już jasne. Janik – 393 głosy, Olesy – 485. Ponad 40 delegatów skreśliło oba nazwiska. Zbyszek Zaborowski, lider śląskiego SLD, jeden z głównych animatorów sukcesu Oleksego, nie krył zadowolenia. – Nowy lider to nowe nadzieje, szanse, ale i wyzwania. Oleksy ma umiejętność pozyskiwania zwolenników nie tylko wewnątrz partii. Jest medialny. Potrafi interesująco formułować poglądy i zdobywać rzesze zwolenników.
– Mam nadzieję, że Oleksy przełoży swoją popularność na popularność partii. Jest dobrym negocjatorem i wierzę, że wykorzysta te umiejętności dla dobra Sojuszu – wtóruje mu Krzysztof Makowski, szef łódzkiego Sojuszu.
Koncepcja obozu Oleksego zakładała całkowite przejęcie władzy w partii: Oleksy szefem, Zdrojewski sekretarzem generalnym, Zaborowski i Makowski w ścisłym kierownictwie. – Nieoficjalnie mówi się, że Zdrojewski, Zaborowski, Makowski i Martens założyli sobie, że partii obecnie już nic nie pomoże. Pogodzili się, że SLD będzie balansować na granicy 5% poparcia. A namaścili Oleksego, on bowiem dopuści ich do rozdzielania kart w czasie przygotowywania list wyborczych. Tymczasem Janik mało tego, że mówi o reformowaniu partii, to jeszcze każe się dzielić z innymi (SdPl, UL) – mówi nasz rozmówca.
Powodzeniem zakończyła się tylko pierwsza część ich planu. Ostatecznie Zdrojewski przegrał z Markiem Dyduchem walkę o fotel sekretarza generalnego. Wycofał się też z kandydowania na stanowisko wiceprzewodniczącego partii. Wśród zastępców Oleksego zabrakło również Zaborowskiego i Makowskiego.
– Zaborowskiemu zabrakło około 40 głosów… śląskich delegatów. Nasz lider nie cieszy się w województwie zbyt wielkim autorytetem. Prawdopodobnie gdyby w wyborach wojewódzkich miał silnego kontrkandydata, przepadłby z kretesem – mówi jeden z członków śląskiego Sojuszu.
Ostatecznie wiceprzewodniczącymi SLD zostali Katarzyna Piekarska, Jerzy Szmajdziński, Grzegorz Napieralski oraz Wiesław Szczepański.

Krok w tył

Zdaniem wielu delegatów, kongres nie wpłynął na zmianę oblicza Sojuszu. – Wygrał układ, który żyje w przekonaniu: jacy my w tym SLD wszyscy piękni jesteśmy. Górę wzięły spółdzielnie zawiązane przez niektórych baronów. I myślenie nie o formacji, lecz o prywacie – komentuje Tomasz Garbowski, lider opolskiego SLD.
Zwolennicy koncepcji Janika zawiązali nową wewnątrzpartyjną platformę o nazwie Socjaldemokratyczna Przyszłość. Jej sygnatariuszami zostali m.in. Bronisław Cieślak, Małgorzata Ostrowska, Grzegorz Napieralski, Andrzej Jaeschke, Wacław Martyniuk, Witold Gintowt-Dziewałtowski, Alicja Murynowicz, Lech Nikolski, Jerzy Czepułkowski, Grzegorz Pietruczuk oraz Joanna Brzozowska. Ich zdaniem, powstanie platformy jest „wyrazem zaniepokojenia kierunkiem, w którym podąża Sojusz”. Janik zaprzeczył, jakoby platforma miała być zaczynem pod powstanie nowego ugrupowania na lewicy.
Zdaniem Marka Dyducha, tylko wspólny blok daje lewicy szansę: – Każdy inny pomysł jest nierealny. Nie sądzę, by Oleksy blokował myślenie o zjednoczeniu na lewicy. Wziąłby na siebie zbyt duże ryzyko i w razie niepowodzenia poniósłby polityczną śmierć. Jeśli zaś w najbliższym czasie będą się pojawiały w SLD „niepotrzebne improwizacje”, będziemy je zwalczać.

 

Wydanie: 01/2005, 2005

Kategorie: Kraj
Tagi: Tomasz Sygut

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy