Sojuszniczy cios nożem w plecy

Sojuszniczy cios nożem w plecy

Polityka Francji i Wielkiej Brytanii zmierzała do odsunięcia agresji hitlerowskiej od Europy Zachodniej

Współczesna polska publicystyka historyczna wykreowała określenie „cios nożem w plecy” wobec agresji ZSRR z 17 września 1939 r. Tych ciosów nożem w plecy Polska otrzymała jednak we wrześniu 1939 r. więcej. 1 września 1939 r. taki cios zadała Rzeczypospolitej Słowacja, umożliwiając wojskom hitlerowskim zaatakowanie Polski ze swojego terytorium oraz biorąc udział w tej agresji. 12 września 1939 r. cios nożem w plecy zadali natomiast nacjonaliści ukraińscy, wszczynając w porozumieniu z Berlinem działania, które przeszły do historii pod nazwą dywersji OUN na Kresach Wschodnich.

Na miano ciosu nożem w plecy zasługuje także postawa sojuszników Polski, czyli niewywiązanie się przez Francję i Wielką Brytanię ze zobowiązań sojuszniczych. Ten cios nożem w plecy był chronologicznie pierwszy i stanowił ogromny szok dla Polaków, których ówczesna propaganda państwowa utwierdzała w wierze w trwałość i niezawodność sojuszy. Przypominam o nim nie po to, żeby deprecjonować znaczenie innych przyczyn klęski wrześniowej – w tym działań podjętych przez ZSRR – ale dlatego, że postawa Francji i Wielkiej Brytanii wobec samotnie walczącej z najazdem niemieckim Polski zasługuje na uwagę również w kontekście współczesnej polskiej polityki prozachodniej.

Odsunąć agresję niemiecką od Zachodu

II Rzeczpospolita od początku lat 20. XX w. była związana sojuszem polityczno-wojskowym z Francją – najsilniejszym wówczas militarnie mocarstwem Europy Zachodniej. Polsko-francuska umowa sojusznicza została podpisana 19 lutego 1921 r. w Paryżu. Dopiero 19 maja 1939 r. – w sytuacji jawnego już zagrożenia napaścią Niemiec hitlerowskich na Polskę – Francja zgodziła się na odnowienie i uściślenie konwencji wojskowej do umowy sojuszniczej. Nadający tej konwencji klauzulę ważności protokół polityczny dyplomacja francuska podpisała pod naciskiem Wielkiej Brytanii 4 września 1939 r. Najważniejszym zobowiązaniem, jakie przyjęła na siebie Francja, było rozpoczęcie ofensywy przeciw Niemcom w 15. dniu po ogłoszeniu mobilizacji powszechnej.

Drugim sojusznikiem II RP w 1939 r. stała się Wielka Brytania, która w reakcji na całkowitą likwidację Czechosłowacji przez Niemcy (14-15 marca 1939 r.) udzieliła Polsce 31 marca jednostronnej gwarancji niepodległości (ale nie integralności terytorialnej), obiecując pomoc wojskową w wypadku zagrożenia. Następstwem tego kroku było podpisanie 6 kwietnia 1939 r. w Londynie przez ministrów spraw zagranicznych Józefa Becka i lorda Halifaksa układu o dwustronnych gwarancjach polsko-brytyjskich, który stał się podstawą rokowań w sprawie zawarcia formalnego układu sojuszniczego między Polską a Wielką Brytanią. Na sfinalizowanie go Londyn zdecydował się dopiero 25 sierpnia 1939 r., obawiając się, że po podpisaniu w Moskwie 23 sierpnia paktu Ribbentrop-Mołotow Polska może pójść na ustępstwa wobec Niemiec.

Układy Polski z Wielką Brytanią spowodowały wypowiedzenie przez Hitlera 28 kwietnia 1939 r. polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy z 26 stycznia 1934 r. Droga do wojny została otwarta, ale do wojny ze wschodnim sąsiadem Niemiec. Do tego właśnie zmierzała polityka francuska i brytyjska – do odsunięcia agresji hitlerowskiej od Europy Zachodniej.

Celem gwarancji sojuszniczych udzielonych Polsce przez Paryż i Londyn w 1939 r. nie była jej obrona przed Niemcami. W sytuacji załamania się polityki monachijskiej Francja i Wielka Brytania nie chciały jedynie dopuścić do tego, by Polska poszła na polityczne ustępstwa wobec Niemiec, co spowodowałoby skierowanie agresji niemieckiej na Zachód.

Od euforii do ewakuacji

O tym, że gwarancje francuskie i brytyjskie są niepewne, polskie społeczeństwo nie wiedziało. Ówczesna elita władzy chciała wierzyć w niezawodność tych sojuszy mimo niechęci Paryża i Londynu do przyjęcia konkretnych zobowiązań natury wojskowej na wypadek wybuchu wojny. Wiarę tę krzewiła wszelkimi środkami w społeczeństwie, przygotowując je psychologicznie do wielkiego zwycięstwa razem z mocarstwami zachodnimi nad III Rzeszą.

29 sierpnia 1939 r. na łamach „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” można było przeczytać artykuły o następujących tytułach: „Nadzwyczajne posiedzenie parlamentu angielskiego”, „Francja pod znakiem mobilizacji”, „Anglia gotowa do starcia – tłumy modlą się w świątyniach”, „Nie oddamy niczego – walczymy o wolność ludzkości!”, „Ani rząd, ani naród brytyjski nie zgodzi się na rozwiązanie po linii Monachium”, „Berlin w nastroju ciężkiej depresji”, „Mocna decyzja i nieugiętość cechują Francję”, „Szwecja i Dania sympatyzują z Polską”1. O rzekomym ogłoszeniu mobilizacji przez Francję pisała też 28 sierpnia 1939 r. prosanacyjna „Gazeta Polska”2.

Dzisiaj powiedzielibyśmy, że były to fake newsy. Francja i Wielka Brytania nie tylko nie ogłosiły mobilizacji, ale jeszcze zmusiły władze polskie do odwołania 30 sierpnia ogłoszonej dzień wcześniej mobilizacji powszechnej. Stało się tak dlatego, że wbrew temu, co twierdził „IKC”, Paryż i Londyn do końca grały z Niemcami, licząc na powrót do polityki monachijskiej. Polska ponownie ogłosiła mobilizację wieczorem 31 sierpnia. Opóźnienie mobilizacji spowodowało trudny do opanowania chaos. 1 września polskie jednostki liniowe osiągnęły 70% gotowości bojowej, a wiele oddziałów nie dotarło do miejsc zgrupowań z powodu ataków lotnictwa niemieckiego na linie kolejowe.
30 sierpnia 1939 r. „IKC” pisał m.in. o „katastrofalnej pozycji wyjściowej Niemiec w razie wywołania pożogi wojennej” oraz cytował list premiera Francji Édouarda Daladiera do Hitlera, w którym napisał on, że „Francja wiernie wypełni swoje zobowiązania” wobec Polski. W centrum uwagi „IKC” znalazł się też gen. Maurice Gamelin – szef sztabu francuskiego, który kilka miesięcy później będzie odpowiedzialny za klęskę Francji w 1940 r. Wedle charakterystyki „IKC” był to „spokojny, pełen rozwagi oficer arystokrata (…) i jeden z najbardziej utalentowanych wychowanków światowej sławy Akademii Wojskowej w Saint-Cyr”3.

31 sierpnia „IKC” opatrzył pierwszą stronę krzyczącym tytułem: „Chamberlain oświadcza: Nie ustąpimy ani na krok!”. Zamieścił też zdjęcie imponującego działa polskiej artylerii zmotoryzowanej (sic!) z podpisem: „Lawiną żelaza przyjmiemy wroga”. A na ósmej stronie dał najbardziej krzepiące tytuły: „Niemiecki żołnierz nie chce się bić z Polską i ucieka przez granicę” oraz „Pierwsza godzina wojny będzie hasłem do rewolucji w III Rzeszy”4.

Szczytem polskiej euforii był 3 września 1939 r., chociaż tego dnia wojska niemieckie zajęły już Górny Śląsk i Pomorze oraz przerwały front na południowym zachodzie i północy, a Luftwaffe od trzech dni dosłownie pustoszyła kraj. Ale właśnie 3 września Francja i Wielka Brytania wypowiedziały wojnę Niemcom. Nikt się nie zastanawiał nad tym, dlaczego dopiero tego dnia. Manifestacja radości przed ambasadami Francji i Wielkiej Brytanii „wystrzeliła z serca, z wolnej woli Warszawy (…). Od skrzyżowania z Alejami Jerozolimskimi po przecięcie z ul. Chmielną kolebał się potężny tłum. Nie policzyć ile tysięcy”, donosił „Kurier Poranny”. Wedle relacji tej gazety parkan otaczający budynek ambasady brytyjskiej przy ul. Smolnej został oblepiony ludźmi. Nie było końca owacjom, gdy na balkonie ambasady pojawili się ambasador brytyjski Howard W. Kennard i minister Beck, który stwierdził: „Anglia nie zawiedzie się na Polsce, tak jak i Polska nie zawiedzie się na Anglii. Jeśli ktoś będzie miał rozczarowanie, to na pewno nie my”. Równie spontaniczna manifestacja odbyła się pod ambasadą Francji, która została zasypana kwiatami. Francuski ambasador Léon Noël oświadczył: „Nie jesteście już osamotnieni, lecz macie za sobą Francję oraz Imperium Brytyjskie wraz z ich niewyczerpanymi zasobami ludzkimi i materialnymi oraz całą ich potęgą”5.

Tego też dnia płk Zygmunt Wenda, szef sztabu sanacyjnego Obozu Zjednoczenia Narodowego, przyjął przedstawicieli opozycji, którzy w obliczu wojny zaproponowali poszerzenie bazy politycznej rządu. Pogardliwie oświadczył im, że nikt nie będzie się dzielił zwycięstwem nad Niemcami.

Jednak następnego dnia – 4 września – kiedy szczyt euforii warszawskiej ulicy jeszcze nie opadł, rozpoczęła się ewakuacja ze stolicy prezydenta Ignacego Mościckiego i rządu gen. Felicjana Sławoja-Składkowskiego, a 6 września naczelnego wodza marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego. 8 września do przedmieść Warszawy dotarł niemiecki XVI Korpus Pancerny.

Ulotki zamiast bomb

5 września 1939 r. popołudniówka „Czas-7 Wieczór” pisała o 30 polskich samolotach, które rzekomo zbombardowały Berlin. Przy czym „wszyscy lotnicy powrócili do swoich baz”6. Tego samego 5 września „Express Poranny” pisał o rzekomym zbombardowaniu portów niemieckich przez lotnictwo brytyjskie oraz o wkroczeniu polskiej kawalerii do Prus Wschodnich7. 6 września „Goniec Warszawski” na pierwszej stronie dał tytuł: „Francuzi przeszli linię Zygfryda. Westerplatte, Gdynia, Hel – bronią się! Największy pancernik niemiecki zatopiony”. A na kolejnej stronie entuzjazmował się: „Przygnębienie w Berlinie” i „Niemcy w potrzasku”8. 13 września – a więc w dniu, w którym wojska niemieckie zamknęły pierścień okrążenia wokół Warszawy – „Express Poranny” informował o załamaniu się ofensywy niemieckiej na Polskę, powstaniach w zajętych przez Niemców miastach i zwycięskich atakach sprzymierzonych na froncie zachodnim9.

Niestety, rzeczywistość była inna. Zamiast bomb brytyjskie samoloty zrzucały na Hamburg ulotki, z których Niemcy mogli się dowiedzieć, że „każda niemiecka ambicja może być spełniona w drodze przyjaznej negocjacji (…). Wy, naród niemiecki, jeżeli tylko chcecie, możecie nalegać na pokój w każdym czasie. My również pragniemy pokoju i jesteśmy gotowi do jego zawarcia z każdym miłującym pokój rządem niemieckim”10. Z zacytowanej treści otwarcie wyziera duch polityki monachijskiej. Mimo wypowiedzenia Niemcom wojny Londyn i Paryż wciąż miały nadzieję na udobruchanie Hitlera nowym Monachium. Tym razem z Polską w roli dania głównego. Dlatego właśnie RAF we wrześniu 1939 r. bombardował Niemcy ulotkami.

9 września gen. Tadeusz Kutrzeba na czele Armii „Poznań” i części Armii „Pomorze” rozpoczął kontrofensywę pod Łodzią, która przeszła do historii pod nazwą bitwy nad Bzurą. Polska kontrofensywa miałaby szanse powodzenia, gdyby w tym czasie Francja podjęła działania odciążające. Taka częściowa ofensywa była przewidziana przez polsko-francuską konwencję wojskową jeszcze przed ofensywą generalną, którą armia francuska miała rozpocząć 15 dni po rozpoczęciu mobilizacji. Zamiast częściowej ofensywy trzy armie francuskie rozpoczęły 7 września działania pozorowane na przedpolu linii Zygfryda. Na froncie długości ok. 30 km weszły one na terytorium niemieckie na głębokość 1-8 km, zajmując ok. 20 miejscowości. 12 września – w kluczowym momencie bitwy nad Bzurą – gen. Gamelin polecił wstrzymać offensive pour la Pologne, która kosztowała armię francuską 1575 zabitych i rannych, przy stratach niemieckich wynoszących 196 zabitych, 356 rannych i 144 zaginionych11. Tego samego dnia Międzysojusznicza Najwyższa Rada Wojenna z udziałem premierów Chamberlaina i Daladiera podjęła w Abbeville decyzję o zaprzestaniu wszelkich działań ofensywnych na froncie zachodnim. Oznaczało to złamanie zobowiązań sojuszniczych wobec Polski.

„Ofensywa na rzecz Polski – zauważył prof. Marian Zgórniak – od początku była traktowana jako działanie pozorne, wynikające z czysto formalnego obowiązku uczynienia jakiegoś gestu wobec i tak skazanego na zagładę sprzymierzeńca”12.

Dopiero mając pewność, że nie dojdzie do generalnej ofensywy francuskiej, 17 września 1939 r. Stalin zdecydował się na zrealizowanie zobowiązań wynikających z tajnego protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow. Do tego czasu nie chciał bowiem ryzykować ewentualnej wojny z mocarstwami zachodnimi. Warto przypomnieć, że treść tego tajnego protokołu była znana rządowi USA już 24 sierpnia 1939 r.13. Natychmiast powiadomił on o niej rząd brytyjski, a ten z kolei francuski. Oba te rządy nie poinformowały jednak o tym polskiego sojusznika.

4 maja – wyrok na Polskę

Los Polski został przesądzony znacznie wcześniej. 4 maja 1939 r. zakończyły się trwające miesiąc brytyjsko-francuskie rozmowy sztabowe. W ich trakcie sztabowcy brytyjscy wykluczyli możliwość udzielenia Polsce pomocy wojskowej, cynicznie zakładając, że pomocy takiej udzielą jej wojska radzieckie. Cynizm i perfidia takiego rozumowania polegały na tym, że zarówno w Londynie, jak i w Warszawie z góry wykluczano możliwość politycznego zbliżenia pomiędzy Polską i ZSRR. Sztaby mocarstw zachodnich jednomyślnie zgodziły się również, że sojusz Francji i Wielkiej Brytanii z Polską i Rumunią przedstawia małą wartość strategiczną ze względu na niewielkie potencjały wojskowe tych sojuszników. W końcowym stanowisku konferencji sztabów sprzymierzonych stwierdzono, że „los Polski zależeć będzie od ostatecznego wyniku wojny, a ten, na odwrót, zależeć będzie od naszej zdolności zadania ewentualnej klęski Niemcom, a nie od naszej zdolności zmniejszenia nacisku na Polskę na początku”. Alianci zachodni zakładali unikanie wczesnej, totalnej konfrontacji z Niemcami, aby zyskać czas na rozbudowę własnych sił zbrojnych. Decyzja podjęta 4 maja 1939 r. przez sztaby generalne Francji i Wielkiej Brytanii o nieudzieleniu Polsce pomocy wojskowej podczas wojny z Niemcami miała klauzulę tajności14.

Konsekwencją tej tajnej decyzji była postawa gen. Gamelina podczas rokowań z misją wojskową gen. Tadeusza Kasprzyckiego w Paryżu (14-19 maja 1939 r.) oraz brytyjskiej misji wojskowej podczas rokowań z polskim Sztabem Głównym w Warszawie (20-30 maja 1939 r.). Obaj alianci unikali przyjmowania konkretnych zobowiązań co do zaangażowania rodzajów i ilości swoich wojsk po stronie Polski na wypadek wybuchu wojny z Niemcami. Przyjmowane ustalenia w sprawie pomocy wojskowej miały charakter ogólnikowy. W martwym punkcie utknęły też starania Polski o uzyskanie we Francji i w Wielkiej Brytanii znaczących pożyczek na zakup uzbrojenia.

Jednocześnie zachodni alianci nie szczędzili Polsce gołosłownych zapewnień i słów otuchy. Prawdziwy festiwal takich obietnic odegrał przed prezydentem Mościckim, marszałkiem Rydzem-Śmigłym oraz ministrem Beckiem gen. Edmund Ironside – szef sztabu brytyjskiego – podczas wizyty w Warszawie w dniach 17-21 lipca 1939 r. W rozmowie z ministrem Beckiem roztaczał on m.in. fantastyczne wizje skierowania na front polski wojsk brytyjskich z Egiptu. Bajecznie brzmiące zapewnienie Ironside’a o tym, że „przyjdziemy do was przez Morze Czarne”, minister Beck uznał za poważne, co jest o tyle zdumiewające, że sam był wojskowym (pułkownikiem dyplomowanym artylerii)15. Składając te i inne zapewnienia, Ironside wiedział, że są fałszywe. W swoim dzienniku zanotował bowiem: „Francuzi okłamują Polaków, mówiąc, że zamierzają przystąpić do ataku. Taka koncepcja w ogóle nie istnieje”16.

Po powrocie Ironside’a do Londynu obradujący pod jego przewodnictwem brytyjski komitet szefów sztabów stanowczo wypowiedział się przeciw udzielaniu Polsce pomocy przez siły lądowe i morskie. Półtora miesiąca później ten sam gen. Ironside informował ambasadora Edwarda Raczyńskiego, że Wielka Brytania nie podejmie działań zbrojnych na rzecz Polski, i razem z gen. Gamelinem stał się czołowym strategiem tzw. dziwnej wojny na froncie zachodnim (1939-1940).

W czasie kiedy gen. Ironside bajał w Warszawie o desancie z Egiptu przez Morze Czarne, rząd brytyjski toczył tajne rozmowy z Niemcami na temat powrotu do polityki monachijskiej. Ze strony niemieckiej prowadził je Helmuth Wohlthat – bliski współpracownik Hermanna Göringa, a ze strony brytyjskiej doradca premiera Chamberlaina – Horace Wilson17. Tzw. misja Wohlthata przekonała Hitlera, że Wielka Brytania i Francja nie udzielą Polsce pomocy. Dlatego skierowanie 80% sił Wehrmachtu przeciw Polsce wcale nie było ze strony Hitlera przejawem hazardu.

Nie było alternatywy

Mimo krytyki, jakiej poddawana jest polityka zagraniczna obozu sanacyjnego w przededniu wojny, należy stwierdzić, że w 1939 r. nie było dla Polski innej alternatywy niż pisany palcem na wodzie sojusz z Francją i Wielką Brytanią lub sojusz z ZSRR oznaczający de facto przyjęcie w 1939 r. politycznego status quo z 1945 r. Popularyzowane przez niektórych prawicowych publicystów (Rafał A. Ziemkiewicz, Piotr Zychowicz) wizje spełnienia przez Polskę żądań niemieckich odnośnie do Gdańska i korytarza oraz zawarcia sojuszu z Niemcami hitlerowskimi należy uznać za niepoważne. Gdyby Polska w 1939 r. rozpoczęła II wojnę światową jako satelita III Rzeszy, to w 1945 r. nie miałaby nie tylko ziem wschodnich, ale i zachodnich, a może nawet nie byłoby jej wcale.

Sojusz z mocarstwami zachodnimi nie był rozwiązaniem złym, pod warunkiem że wypełniłyby one swoje zobowiązania wobec Polski. Polska była przygotowana na wsparcie ofensywy francuskiej. W Wielkopolsce przygotowano całą sieć lotnisk, gdzie wahadłowo miały lądować bombowce francuskie, bombardujące Niemcy.

Niemiecki generał Alfred Jodl podczas procesu norymberskiego oświadczył, że alianci mogli w 1939 r. odnieść szybkie zwycięstwo nad szczupłymi siłami niemieckimi na froncie zachodnim. „W roku 1939 byliśmy oczywiście w stanie zniszczyć samotną Polskę, ale nigdy nie było w naszych możliwościach (…) odparcie koncentrycznego ataku sojuszników. I jeżeli nie przegraliśmy już w 1939 r., to tylko dlatego, że w czasie kampanii polskiej mniej więcej 110 francuskich i brytyjskich dywizji zachowało się kompletnie biernie, mając za przeciwnika jedynie 23 niemieckie dywizje”18.

Późniejszy marszałek Alphonse Juin tak scharakteryzował postawę Francji: „Można było wejść jak w masło w pozycje niemieckie, można było rozstrzygnąć wojnę w 1939 r. Trochę zdecydowania i charakteru. (…) Co za hańba, co za wstyd, co za głupota zarazem. To idealna sytuacja, wręcz modelowa, w której można było pobić przeciwnika, wychodząc na jego odsłonięte tyły. Przy tym zdrada wiernego przyjaciela”19.

Niestety, charakteru zabrakło wówczas politykom zachodnim, tkwiącym nadal w bagnie polityki monachijskiej.

1 „Ilustrowany Kurier Codzienny” nr 238, Kraków, 29.08.1939.
2 Stan mobilizacji we Francji, „Gazeta Polska” nr 239, Warszawa, 28.08.1939.
3 „Ilustrowany Kurier Codzienny” nr 239, Kraków, 30.08.1939.
4 „Ilustrowany Kurier Codzienny” nr 240, Kraków, 31.08.1939.
5 J. Drużycki, Anglia i Francja wypowiedziały wojnę [Warszawa od ka do jot], www.salon24, 4.09.2009.
6 30 samolotów polskich zbombardowało Berlin. Wszyscy lotnicy powrócili do swych baz, „Czas-7 Wieczór”, 5.09.1939.
7 Niemcy wzięci w dwa ognie. Porty niemieckie zbombardowane przez lotników angielskich. Kawaleria polska wkroczyła do Prus Wschodnich. Wojska francuskie rozpoczęły akcje na lądzie, morzu i powietrzu, „Express Poranny” nr 245, 5.09.1939.
8 „Goniec Warszawski” nr 248, 6.09.1939.
9 Ofensywa niemiecka na Polskę – załamana. Powstania w okupowanych miastach Polski. Zwycięskie ataki sprzymierzonych na froncie zachodnim; Wspólny atak przeciwniemiecki na obu frontach, „Express Poranny” nr 253, 13.09.1939.
10 T. Osuch, II wojna światowa. Alianci bronili Polski… ulotkami, www.wiadomosci24.pl, 1.09.2010.
11 M. Zgórniak, Europa w przededniu wojny. Sytuacja militarna w latach 1938-1939, Kraków 1993, s. 482.
12 Tamże, s. 466.
13 Hans von Herwarth, Między Hitlerem a Stalinem. Wspomnienia dyplomaty i oficera niemieckiego 1931-1945, Warszawa 1992, s. 260.
14 J. Karski, Wielkie mocarstwa wobec Polski 1919-1945. Od Wersalu do Jałty, Warszawa 1992, s. 281; L. Wyszczelski, O czym nie wiedzieli Beck i Rydz-Śmigły, Warszawa 1989, s. 78-81.
15 L. Wyszczelski, O czym nie wiedzieli…, s. 122-131.
16 J. Karski, Wielkie mocarstwa wobec Polski…, s. 281.
17 H. Batowski, Między dwiema wojnami 1919-1939. Zarys historii dyplomatycznej, Kraków 2001, s. 360-361; L. Wyszczelski, O czym nie wiedzieli…, s. 118-119.
18 Cyt. za: 12 września 1939 r. Tajna konferencja w Abbeville, www.nowahistoria.interia.pl, 12.09.2015.
19 Dz.cyt.

Wydanie: 2017, 36/2017

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. Realista
    Realista 11 października, 2017, 12:34

    cyt ,,Gdyby Polska w 1939 r. rozpoczęła II wojnę światową jako satelita III Rzeszy, to w 1945 r. nie miałaby nie tylko ziem wschodnich, ale i zachodnich, a może nawet nie byłoby jej wcale”. Na jakiej podstawie taka wiedza? Zachód by się nie upomniał o Polskę po roku 1945?. Zachód po Teheranie nie widzi w Polsce i Polskim rządzi już sojusznika a jedynie balast. Gdyby Stalin się uparł to zrobił by z Polski SRR i ani UK czy USA by mu nie przeszkodziły bo nie widziały w tym żadnego zysku. Co do ziem zachodnich przecież Stalin nam tego nie podarował to nie był prezent tylko szantaż aby skłócić nas z Niemcami na lata. Wiedział, że jedynym gwarantem istnienia Polski będzie wówczas ZSRR. Ale tak abstrahując od wszystkiego gdybyśmy zawarli sojusz z III Rzeszą to Niemcy pierwszy cios zadaliby Francji i skąd można przypuszczać żyjąc w roku 1939, że Niemcy pobiją wielką Francję w 6 tygodni mając w pamięci I wojnę Światową???. Każda decyzja układu z Hitlerem była dla Polski dużo lepsza niż wojna.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Toczyski Jerzy
      Toczyski Jerzy 30 października, 2017, 07:07

      Moim zdaniem nie ma znaczenia po czyjej stronie Polska by się opowiedziała, gdyż wszystko i tak z góry było ustalone. Gdybyśmy poparli III Rzeszę, i tak istnielibyśmy jako satelita ZSRR. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której Niemcy graniczyliby ze Związkiem Radzieckim (ani jedni ani drudzy tego nie chcieli). Poza tym konferencje w Teheranie, a potem w Jałcie udowodniły, że polscy dyplomaci nie mieli wpływu na decyzje podejmowane w sprawie swojej ojczyzny. Z drugiej strony Stalin nie ukrywał, że jego intencją jest posiadanie Polski. Dał to jawnie do zrozumienia podpisując w sierpniu 1939 r. traktat Ribbentrop-Mołotow. Gdyby nasz kraj był w sojuszu z Niemcami, Hitler postawił mu zadanie obrony przed ZSRR, a sam wysłałby swoje wojska do Europy Zachodniej. Pytanie tylko, czy Polska by się oparła Związkowi Radzieckiemu. Moim zdaniem nie. Może w początkowej fazie wojny wojska Rzeczypospolitej by odnosiły jakieś sukcesy, ale w ogólnym rozrachunku ponieślibyśmy wraz z Niemcami klęskę. Polska nie była w stanie zmienić biegu historii ani w tę stroną, ani w przeciwną.

      Odpowiedz na ten komentarz
  2. Waldek
    Waldek 20 października, 2017, 12:24

    Największy cios zadali nam nasi rodzimi politycy i wodzowie i tutaj należy sie doszukiwać przyczyn klęski wrześniowej a już na pewno tak szybkiej i tragicznej klęski. Francja i Anglia udzieliła nam gwarancji to prawda ale nie musieliśmy ich przyjąć a przynajmniej nie musieliśmy przyjąć gwarancji bezwarunkowo podobnie jak uczyniła to Rumunia która również dostała propozycję gwarancji równocześnie z polską ,ale skoro je przyjęliśmy to dlaczego odrzuciliśmy propozycje zawarcia sojuszu również z Rumunią { Bek powiedział Halifaksowi że Rumuni muszą sobie radzić sami} . Mamy pretensje do sojuszników że czegoś tam nie zrobili lub zrobili za pużno , że nie chcieli umierać za Gdańsk . Ale Polska na propozycje pomocy Czechosłowacji odpowiedzieliśmy ultimatum i koncentracją armii na Śląsku cieszyńskim. Czy ktoś policzył o ile byłby słabszy wermacht gdyby nie 600-700 doskonałych czołgów czeskich T35 i T38, ile mniej zmotoryzowanych dywizji mógłby wystawić wermacht gdyby nie przejął paru tysięcy samochodów. jak wyglądało by zaopatrzenie armii niemieckiej gdyby nie przejęta czeska amunicja w ilości dwu- trzykrotnie przewyższające Polskie zapasy . W jakim stopniu na siłę przebojową wermachtu wpłynęło przejęcie paru tysięcy dział .Około 700 myśliwców Awia mogło walczyć przeciwko , myśliwców luftwaffe które podobnie jak Polskie PZL p24 dorównywały lub przewyższały osiągami i uzbrojeniem niemieckie Meserszmity 109 serii A,B i C , dopiero meserszmity{ bf serii D-Dora} górowały nad tymi samolotami ale we wrześniu 1939 r Niemcy mieli ich w służbie tylko 100, to nie zbyt dużo. Przy okazji mielibyśmy granicę południową o 700 km krótszą , należy pamiętać że znaczną część jednostek mobilizowanych musieliśmy odesłać do armii Karpaty w celu osłony granicy ze Słowacją np. 10 BK zmotoryzowanej, lub 22 DP. jakże by te jednostki przydały by się w armii lodź na łuku warty gdzie walczyła wołyńska brygada kawalerii , jaki byłby wynik bitwy pod Mokrą gdyby WBK wsparł chociaż jeden pułk piechoty np z 22 DP. A Słowacy nas zaatakowali wspólnie z Niemcami w sile bodajże 5 Dp, ale pamiętajmy że to my najpierw na nich napadliśmy i zajęliśmy kilka marnych wiosek p jaką cholere to nam było ? cyba tylko po to żeby z przyjaźnie nastawionych Słowaków uczynić sobie wrogów. Jeszcze tylko wspomnę co do samej kampanii wrześniowej że to nasze nieudolne dowodzenie i idiotyczny plan obrony był główną choć może nie jedyną przyczyną katastrofy. To my Polacy eksportowaliśmy sprzęt samoloty , działa zwłaszcza przeciwlotnicze a kupowaliśmy cholernie drogie okręty które i owszem walczyły z Niemcami tyle tylko że w obronie Anglii. To nasz rząd nie kupował dla polskiej armii sprzętu twierdząc że nie ma pieniędzy ale ponad 100 ton złota przydało się niezmiernie Francuzom i Brytyjczykom . To nasi wspaniali władczy zdecydowali o przerwaniu produkcji czołgu 7TP, czekali na lepszą konstrukcje zapominając że ,,Lepsze jest Wrogiem Dobrego”, ale jak już zdecydowali sie na wznowienie produkcji 7TP , to okazało się że pierwszeństwo ma eksport płyt pancernych do …. Niemiec że nasza armia musi poczekać do zakończenia kontraktu z niemieckimi firmami. Na temat przyczyn naszej katastrofy narodowej można by rozmawiać tygodniami ale trzeba spojrzeć krytycznie na siebie wtedy można wyciągnąć właściwe wnioski ,bez tego cała dyskusja nie ma sensu.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Tadeusz
      Tadeusz 31 października, 2017, 18:37

      Całkowicie akceptuje komentarz Waldka.Od siebie dodałbym jeszcze,co robił polski wywiad kontrwywiad w sprawie przygotowania się do wojny z sowietami i Niemcami skoro na pewno
      wiedział jakie uzbrojenie obydwu napastnikow będzie uzyte na wypadek wojny.Nalezalo nawet zapozyczyc się u obywateli własnego kraju i w krajach przyjaznych Polsce i kupic wystarczającą ilość broni przeciwlotniczej i przeciwczołgowej,aby w pierwszej fazie wojny
      zniszczyć napastnikom lotnictwo szturmowe i czołgi wraz z ciągnionymi ciężkimi armatami i
      działami dalekiego zasięgu.Czytając relacje niektórych frontowych wojskowych ,to oni relacjonują ,że było w wojsku na samej gorze dużo zdrajcow na korzyść obydwu najezdzcow,a rząd i naczelne dowództwo zwinęło się już 6-7 września z Warszawy na wschodnio-południowe
      KRESY Polski ,a po 10-15 września do Rumunii ,gdzie zostali internowani przez swoją głupotę
      przez rumuńskie władze wojskowe.

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy