Solidarność u władzy

Solidarność u władzy

W drugim tomie „Dziennika” Waldemar Kuczyński smakowicie relacjonuje tzw. wojny na górze

Publicystykę Waldemara Kuczyńskiego czytelnicy „Przeglądu” doskonale znają. Błyskotliwa, przenikliwa, zawsze w niej o coś chodzi. Przede wszystkim o normalną Polskę. Europejską, nowoczesną gospodarczo i intelektualnie. Pozbawioną wiecznie naburmuszonego lub nawet wściekłego oblicza.
Teraz Kuczyński proponuje nam do przeczytania książkę „Solidarność u władzy. Dziennik 1989-1993”. To już drugi tom jego zapisków. W pierwszym – „Zwierzenia zausznika” – opisał szczegółowo pierwsze dwa lata transformacji. W kolejnym również opisuje ten czas, ale relacjonuje też i ocenia okres tzw. wojny na górze, czyli przede wszystkim walki Lecha Wałęsy z rządem Tadeusza Mazowieckiego, pierwsze wybory prezydenckie, pracę gabinetów Bieleckiego, Olszewskiego i Suchockiej. Zapiski są niezwykle drobiazgowe. Dowiadujemy się z nich np., jak demokrację rozumiał Lech Wałęsa, który początkowo chciał być jednocześnie prezydentem i premierem, i o tym, czyje kandydatury rozważano na wysokie stanowiska państwowe. Czasami bywało nawet śmiesznie, bo np. Stefan Kisielewski był proponowany na przewodniczącego… Komisji Likwidacyjnej RSW Prasa Książka Ruch. O stanowisko ambasadora na Węgrzech zabiegał natomiast w tamtym czasie obecny aktywista Radia Maryja, prof. Jerzy Robert Nowak, wówczas przyjaciel autora, teraz człowiek najwyższego zaufania ojca Rydzyka.
Na kartach książki bardzo często pojawia się postać Jarosława Kaczyńskiego. Najpierw walczy o prezydenturę dla Wałęsy, potem go zwalcza. Gra pierwsze skrzypce przy tworzeniu gabinetu Olszewskiego. Zmienia front – jak to u Kaczyńskiego zwykle bywa – gdy traci wpływ na „premiera tysiąclecia”, i wraca do niego, gdy jego ekipa, skonfliktowana ze wszystkimi, kończy żywot. Jak się okazuje, przede wszystkim nie z powodu lustracyjnej zadymy Macierewicza, ale dlatego, że właściwie nigdy nie miała większościowego poparcia w parlamencie. Miała natomiast kilku egzotycznych ministrów. Wystarczy wspomnieć, że obok Macierewicza w rządowych ławach zasiadał najśmieszniejszy chyba w minionym 20-leciu szef MON, Jan Parys.
Najnowszy tom „Dzienników” Kuczyńskiego kończy – w międzyczasie autor przypomina, kto o tym jeszcze pamięta, rządowe próby Bronisława Geremka i Waldemara Pawlaka – historia rządu Hanny Suchockiej. Był ostatnim gabinetem powołanym przez obóz wielkiej „Solidarności”.
Atrakcją książki są też charakterystyki głównych bohaterów sceny politycznej: Mazowieckiego, Wałęsy, Balcerowicza, ówczesnych ministrów, prezesów, marszałków, szefów partii. Często bardzo ostre, ale nigdy nieprzekraczające granicy dobrego smaku. Nie ma się zresztą czemu dziwić, bo taki w całej swej publicystyce, ale i w życiu jest Kuczyński.
Najwięcej życzliwości okazuje oczywiście Tadeuszowi Mazowieckiemu. Potrafi jednak wykpić jego słabości i wady oraz przypomnieć, że chciał być wicepremierem u Jana Olszewskiego.
Książka Kuczyńskiego jest ważnym, uczciwym i atrakcyjnym świadectwem pionierskich lat odrodzonej Polski. Warto po nią sięgnąć. Warto wiedzieć, co myślał i myśli jej autor.

Waldemar Kuczyński, Solidarność u władzy. Dziennik 1989-1993, Europejskie Centrum Solidarności, Gdańsk 2010

Wydanie: 2010, 34/2010

Kategorie: Książki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy