Sorry, Duchamp

Sorry, Duchamp

To była jedna z tych zim, w jakie trudno dzisiaj uwierzyć. Miasto nierealne ze szczęścia iskrzyło się i skrzypiało. Włócząc się wieczorami, oddychaliśmy przez szaliki. Ci, którzy palili, musieli radzić sobie w rękawiczkach. Po wejściu do knajpy okulary parowały i człowiek stawał pod ścianą, czekając, aż się pokaże świat. – Zimno, że członek odpadnie – rozsądnie zauważył kolega, a potem wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę „czegoś cieplejszego”. Wylądowaliśmy w wąskiej bocznej uliczce przy wrocławskim Rynku. Ulica Rzeźnicza, wysokie zielone drzwi. Domofon z dziesięcioma przyciskami. Przy jednym z nich napis: Entropia.

Kolega zadzwonił, ktoś po drugiej stronie wpuścił nas do środka na wysoką klatkę schodową, a potem do pokoju na parterze. Zanim oczy przyzwyczaiły się do mroku – wdepnęłam w coś miękkiego, nogi zaplątały się i musiałam kucnąć. W ciemnej sali w różnych punktach jarzyły się lampki w abażurach. Przy każdej leżała staroświecka skrzynka jak z baśni o złotym kluczyku, czarodziejskim jajku czy magicznej Żabce Podajłapce. Całe pomieszczenie było wyścielone kołdrami, wśród których siedzieli ludzie zgromadzeni przy lampkach. Nalewali sobie do filiżanek herbatę z rumem i rozmawiali przyciszonymi głosami. Dosiedliśmy się do jednej z takich grup. Ktoś nalał nam herbaty, otworzyłam skrzynkę i zobaczyłam w środku stare zdjęcia, koraliki, czyjś kościany grzebyk, stary notes, pióro. Byliśmy we wrocławskiej galerii Entropia. A te kołdry, skrzynki, czajniki z herbatą składały się na wystawę, którą otwarto kilka dni wcześniej.

Oczywiście od tamtej pory wracałam tam wielokrotnie. Zaskoczona, olśniona, rozbawiona kolejnymi genialnymi wystawami. Szczęśliwa, że mam taką galerię w swoim mieście. Do tej pory trzeba WIEDZIEĆ, gdzie jest Entropia. I wykonać ten gest: odnaleźć domofon, nacisnąć przycisk. Trochę to ukryte, trochę krępujące. W środku Alicja z rozwichrzoną fryzurą i wielkimi oczami gotowa do każdego rodzaju filozoficznej rozmowy o sztuce i nie tylko. Maleńkie biuro na tyłach, a tam melancholijny Mariusz i tajemniczy malarz Andrzej. Ot i cała święta trójca: prowodyrzy najpiękniejszych czarów.

Innym razem trafiliśmy na wernisaż. Na progu przed zielonymi drzwiami siedziała dziewczyna w srebrnych, neonowych spodniach, obok łysy facet z kolczykiem, gość w trenczowym płaszczu i olbrzymi brodacz z gęstymi, srogimi brwiami. W tamtych czasach dałabym wszystko, żeby być jedną z nich. Natychmiast zaczęłam palić papierosy i okupować schodki przed Entropią. Wkrótce się zaprzyjaźniliśmy i zostałam zaproszona do wspólnej wystawy, gdzie wykonałam potworny performance z jakimiś mokrymi gazetami, z którymi miotałam się po podłodze.

Szybko się okazało, że ekipa sprzed Entropii to crème de la crème wrocławskiego undergroundu. Członkowie legendarnej grupy Luxus plus orbitujące wokół nich osobowości – a każda z nich paliła się jasno jak poparzona: Magda Migacz, Mira Boczniowicz, Marcin Harlender, Andrzej Jarodzki, Anna Płotnicka, cudowne dzieci, które potrafią wystawić w złotej witrynie swój kamień nerkowy, miniaturowe woreczki pełne krwi, deskę klozetową z najpiękniejszym obrazem świata, tryskający bidet z adnotacją „Sorry, Duchamp”. Konstrukcje z telewizorów, gabinety luster, rzeźby z lodu i kwiatów, labirynty i projekcje, a nawet miniwystawy w galeryjnym kibelku – wszystko to pomagało przeżyć w tym mieście smogu i szczurów podkradających ze śródmiejskich śmietników olbrzymie kawałki pizzy. Czasami trudno mi uwierzyć, że Entropia to w zasadzie jeden pokój na parterze. W mojej głowie rozrasta się do niekończących się korytarzy, sal projekcyjnych.

Dzisiaj galeria Entropia kończy 30 lat i jest taka jak na początku: skora do eksperymentów, progresywna, otwarta. Przez te dziesięciolecia widziałam tam więcej światów, niż byliby sobie w stanie wyobrazić pan Kleks, Herbert Wells i Thomas Pynchon razem wzięci. I jeśli chcą państwo spotkać Żabkę Podajłapkę, dać się olśnić, zdezintegrować, poprowadzić – to tylko na Rzeźniczej 4. Wystarczy nacisnąć domofon i…

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy