Śpiewnik Polaka

Spośród wszystkich esejów, rozpraw i dyskusji, jakie na temat charakteru, świadomości i obyczajów Polaków zamieściła kiedykolwiek „Gazeta Wyborcza” – a było tego sporo, niekiedy całkiem niegłupich – ukazał się oto, z okazji Święta Niepodległości 11 listopada, utwór najwybitniejszy. Nazywa się on „Śpiewnik Polaka, czyli co każdy znać i śpiewać powinien”. „Śpiewnik” ten stanowił dodatek do świątecznego wydania „Gazety”.
„Śpiewnik”, jak zapewniają jego autorzy, jest dziełem zbiorowym i powstał na podstawie zgłoszeń nadsyłanych zarówno przez czytelników „Gazety”, jak i widzów Programu 2 TVP. Jakiś udział mają w tym także harcerze z ZHP. Po prostu wszystkie te środowiska nadsyłały tytuły pieśni i piosenek, które „każdy znać i śpiewać powinien”.
Pani Nina Terentiew, dyrektor Programu 2 TVP, twierdzi, że stworzono w ten sposób po prostu „kanon najbliższych sercu Polaków pieśni i piosenek”, pan Piotr Pacewicz natomiast, zastępca redaktora „Gazety Wyborczej”, ma plany ambitniejsze i zastanawia się, że „może uda nam się przy okazji śpiewnika coś przemycić moim synalkom? Może odezwie się w nich jakaś nuta? Wzbogaci ich jakiś powiew, jakiś dym po czasach, których już dawno nie ma?”.
Otóż czasy te są, i to jak najbardziej. Przyglądając się pieśniom, zgromadzonym w „Śpiewniku”, odnaleźć w nich można wszystkie niemal aktualne problemy podnoszone przez prasę, wręcz nagłówki z gazet. Otwiera go hymn „Boże coś Polskę”, w którym czytamy (śpiewamy?), że Polska „powstała z grobu na Twe władne słowo” i jest „chorążym wolności narodów”, co można współcześnie odnieść choćby do Białorusinów, Ukraińców czy Litwinów.
Bóg jednak, jak głosi pieśń, „w nieszczęściach samych pomnażał jej sławę”, stąd też w następnych pieśniach, uznanych przez Polaków za ulubione najczęstszym motywem jest oczywiście umieranie i ginięcie. „Ale w grobowcach my jeszcze żołdacy / I hufiec Boży”, głosi „Pieśń Konfederatów Barskich”, zapewniając, że „nawet grobowce nas same / Bogu oddadzą”. W „Czerwonych makach” widać „rząd białych krzyży”, których „im dalej pójdziesz, im wyżej / Tym więcej ich znajdziesz u stóp”, w mniej zaś patetycznej piosence „Rozkwitały pęki białych róż” Jasieńkowi „Tam, pod jarem, gdzie w wojence padł / Wyrósł na mogile białej róży kwiat”. Krzew bzu, a nie róże, rośnie też na grobie wojaka w „O mój rozmarynie”, przy czym podmiot liryczny tej piosenki spodziewa się także, że jeśli nawet nie polegnie, lecz przyniosą go ukochanej „z raną w boku / Wtedy pożałujesz, wtedy pożałujesz / Z łezką w oku”, ponieważ, jak wynika ze „Śpiewnika”, mężczyzna nie podziurawiony militarnie przedstawia niewielką wartość jako ukochany.
Znamienne, że nieco pogodniejsze tony można odnaleźć jedynie w pieśniach i piosenkach dawnych lub bardzo dawnych, których nikt już tak naprawdę nie śpiewa ani nie pamięta i które nadesłane zostały zapewne przez nauczycieli polonistów lub historyków. W „Bogurodzicy” więc (XII w.) prosi się po prostu o „na świecie zbożny pobyt / Po żywocie rajski przebyt”, czyli o znośną jakość życia, a w piosence „Laura i Filon” (XVIII w.) Laura obiecuje sobie, że razem z Filonem będą jedli maliny z koszyka, mimo że Filon jest całkiem żywy i nawet nie ranny.
Osobliwie według „Śpiewnika” przedstawia się położenie geograficzne Polski. Wśród wszystkich pieśni i piosenek zebranych w tym zbiorze nie ma wzmianki o żadnym mieście lub miejscu, leżącym na zachodzie lub choćby w centrum kraju, a więc powiedzmy o Krakowie lub Warszawie. Polska naszych śpiewów leży gdzieś daleko na wschodzie, a więc praktycznie już jej nie ma, składa się wyłącznie z nostalgii. „Gdybym miał kiedyś urodzić się znów – Tylko we Lwowie!”, to samo też dotyczy umierania: „A jak umrę, pochowajcie / Na zielonej Ukrainie / Przy kochanej mej dziewczynie”. Słodką melodią dla ucha jest „szum Prutu, Czeremoszu”, słodkim widokiem jest Czarna Góra oraz „step połonin”, z trawami do pasa, gdzie „żaden pan ich nie kosi”. Drużynowy opowiada harcerzom „o rycerstwie spod kresowych stanic”, a ginąć też należy na wschodzie, nawet gdy „Dadzą mi szkaplerzyk z Matką Boską / Żeby mnie broniła, żeby mnie broniła / Tam pod Moskwą”.
Postronnego obserwatora zdziwić może, że nasz silnie trunkowy naród nie wprowadził do swego „Śpiewnika” żadnej pieśni pijackiej ani hulaszczej, wiadomo jednak, że do zbiorowego picia służy bądź to „Góralu, czy ci nie żal”, bądź też pieśni żołnierskie i patriotyczne. Jako „piosenkę biesiadną” redaktorzy „Śpiewnika” prezentują także piosenkę „Szła dzieweczka”, z którą mają jednak pewien kłopot. Otóż piszą o niej niejasno, że pochodzi ze Śląska, a może z Czech, że zanim stała się biesiadną, była miłosną albo myśliwską, a w środek tej piosenki wstawiają całkiem dziwnie fragment o zupełnie innym rytmie i innej treści, który brzmi:” Gdzie jest ta ulica / Gdzie jest ten dom / Gdzie jest ta dziewczyna/ Co kocham ją?”.
Nigdy nie słyszałem w „Szła dzieweczka” tego fragmentu, chociaż uczestniczyłem w niejednej biesiadzie. Może więc chodzi tu po prostu o „Gdie eta ulica / Gdie etot dom?/ Gdie eta diewuszka / Szto ja wljublion…”, którą ktoś przemycił w ten sposób. Bo przy biesiadach, owszem, pasują pieśni rosyjskie.
Ech, łza się w oku kręci…
Pytanie, jakie wypadnie więc zadać sobie na końcu, polega na tym , czy „Śpiewnik Polaka” jest rzeczywiście zapisem naszej podświadomości narodowej, naszych najgłębszych uczuć i ukochań. Czy też jest on raczej sentymentalnym zielnikiem, zbiorem rzewnych pamiątek, które odkurza się czasami, aby z powrotem włożyć do szuflady, sympatyczną zabawą literacką?
Myślę, że jedno i drugie naraz. Nigdy nie słyszałem, aby ktoś śpiewał na serio „Pieśń Konfederatów Barskich”, chociaż pan Pacewicz we wstępie do „Śpiewnika” zapewnia, że tę właśnie pieśń „wyliśmy w studenckich czasach dla politycznego buntu”, a także i dzisiaj używa jej „do oceny świata i moich własnych czynów”. „Bogurodzicę” śpiewaną słyszałem tylko raz, w filmie „Krzyżacy” Aleksandra Forda. „Rotę” śpiewają dzisiaj najchętniej anty-Europejczycy, używa jej najczęściej Samoobrona, czasem PSL. „Czerwone maki” grano w knajpach po wojnie, ale nie wolno było ich tańczyć, ze względów patriotycznych. „Serce w plecaku” nucili zapewne na swoim niedawnym zjeździe weterani powstania, chociaż ja wolę „Marsz Mokotowa” ze względu na Andrzeja Markowskiego, który go skomponował. „Upływa szybko życie” czasami zanucą może na koleżeńskim spotkaniu ludzie, którym już ono praktycznie upłynęło.
W normalnych, przeciętnych domach za piosenki do śpiewania służą Osiecka, Młynarski, ostatnio Cygan i Kazik Staszewski. Po czym zmienia się ich na muzykę mechaniczną, przeważnie amerykańską. Pytanie jednak polega na tym, czy i na ile, bez śpiewania nawet, obraz świata zawarty w „Śpiewniku” rzeczywiście drzemie w naszej podświadomości.
Wyznaczałoby to nasz dystans do nowoczesnej Europy XXI w

Wydanie: 2004, 48/2004

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy