Spółdzielcy na Wiejskiej

W tych wyborach kilku przedstawicieli ruchu spółdzielczego zdobyło mandaty do Sejmu i Senatu. Czy to coś zmieni?

Spory sukces w ostatnich wyborach do parlamentu odniósł prezes Kasy Krajowej SKOK Grzegorz Bierecki, zdobywając 31.716 głosów i mandat senatora w okręgu wyborczym nr 17 w Białej Podlaskiej. Kilka tygodni temu na łamach „Przeglądu” opublikowaliśmy wywiad, w którym opowiadał o swoich planach związanych z działalnością publiczną. W Lublinie mandat senatora uzyskał prof. dr hab. Henryk Cioch, kierownik I Katedry Prawa Cywilnego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wybitny znawca prawa spółdzielczego, autor licznych publikacji naukowych poświęconych tej tematyce. Obaj senatorowie kandydowali z list PiS, choć nie są członkami tej formacji politycznej.

Siła Łaciatego
Także na listach PSL nie mogło zabraknąć spółdzielców. Co prawda nie wszystkim udało się wywalczyć mandaty, jednak sylwetki dwóch posłów elektów z tej partii wydają się godne uwagi.
Edmund Borawski, prezes Spółdzielni Mleczarskiej „Mlekpol” z Grajewa, zdobył mandat poselski w okręgu nr 24 w Białymstoku, natomiast w okręgu nr 10 w Piotrkowie Trybunalskim po mandat sięgnęła Krystyna Ozga, działaczka społeczna i była posłanka, obecnie członkini Prezydium Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP.
Borawski ma już doświadczenie jako poseł; uważany jest też za twórcę potęgi Mlekpolu, spółdzielni, która korzysta dziś z usług 14 tys. dostawców mleka najwyższej jakości. Tych 14 tys. dostawców to tyle  samo gospodarstw rolnych i rodzin, często wielodzietnych. Mlekpol de facto daje więc pracę i utrzymanie kilkudziesięciu tysiącom osób.
Mlekpol jest dziś największą w Polsce spółdzielnią mleczarską, przetwarzającą 12% krajowej produkcji mleka. Firma znana jest z produkcji mleka Łaciate, choć jej atutem są najnowocześniejsza w Europie linia technologiczna do produkcji twarogów w Zambrowie oraz najnowocześniejsza w Polsce linia produkcji serów w Mrągowie.
Mlekpol dużo inwestuje w nowoczesne technologie, dzięki czemu z powodzeniem konkuruje z najbardziej renomowanymi firmami zachodnimi. Grajewianie oferują swoje wyroby w wielu krajach europejskich. Obroty Mlekpolu wyniosły w ubiegłym roku 2,3 mld zł, w tym mogą zbliżyć się do 3 mld zł.

Potrzebny Departament Spółdzielczości
Krystyna Ozga w trakcie kampanii z dumą podkreślała, że wywodzi się z ruchu spółdzielczego. Pracę po studiach zaczynała w wiejskiej spółdzielni Samopomoc Chłopska w Gałkowie. Ruch spółdzielczy uważa za szczególnie ważny ze względu na funkcje społeczne. Spółdzielnie to oferta dla tych, którzy nie mogą liczyć na stałe zatrudnienie w wielkich miastach. – Jestem pewna, że w trudnych czasach kryzysu ruch spółdzielczy ma ważną rolę do odegrania, zwłaszcza gdy mowa o tworzeniu nowych miejsc pracy – mówiła Krystyna Ozga.
Jej zdaniem państwo powinno wspierać spółdzielnie, między innymi dlatego, że oferują one stabilniejsze warunki zatrudnienia niż spółki prywatne.
– Uważam, że w Ministerstwie Gospodarki powinien powstać Departament Spółdzielczości, który wspierałby nasz ruch. Na wsiach i w małych miasteczkach nie trzeba nikogo przekonywać do spółdzielni. Mają tam one ponadstuletnią tradycję i mocno wierzę, że przyszłość należy do nich – zaznaczała.

Wspierać, a nie likwidować
Zarówno Krystyna Ozga, jak i Grzegorz Bierecki podkreślają, że bardzo potrzebne jest podjęcie prac nad nową Ustawą o spółdzielczości. Taki też jest postulat środowisk tworzących polski ruch spółdzielczy, poczynając od członków spółdzielni mleczarskich, na bankach spółdzielczych i Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych kończąc.
Być może w tej kadencji Sejmu uda się to zrealizować. Czas pokaże, czy znajdzie się na Wiejskiej większość gotowa wesprzeć taką inicjatywę. Łatwo nie będzie. W poprzedniej kadencji Sejmu posłowie PO forsowali pomysły, których celem było utrudnienie prowadzenia działalności spółdzielczej lub nawet – jak w przypadku spółdzielni mieszkaniowych – ich likwidacja.
Dziś sytuacja jest inna. Rząd ostrzega przed kolejną falą kryzysu, która może uderzyć w nasz kraj. Walka z bezrobociem staje się priorytetem, a każdy przynoszący efekty sposób tworzenia nowych miejsc pracy jest godny uwagi.
W krajach zachodnich od dawna istnieją rządowe programy wspierające, często znacznymi środkami, rozwój spółdzielczości, zwłaszcza finansowej. Tworzy się tam specjalne regulacje prawne i przyznaje ulgi podatkowe. Pod tym względem jest w Polsce bardzo wiele do zrobienia.
Nasza opinia publiczna nic nie wie o sukcesach spółdzielni mleczarskich, które w ostatnich latach bardzo unowocześniły swoje zakłady i dziś z powodzeniem konkurują z zachodnimi producentami żywności. Bardzo trudno też wskazać wypowiedzi polityków popierające postulaty przedstawicieli ruchu  spółdzielczego.
Inna sprawa, że sami członkowie spółdzielni zbytnio nie interesują się tym, co dzieje się wokół nich. Posłanka Krystyna Ozga zwraca uwagę, że w Polsce od lat mamy strukturalne bezrobocie na poziomie 10-11% i dotychczasowe wysiłki rządu pozwalają jedynie je kontrolować. Potrzebny jest przełom. Spadek bezrobocia o kilka punktów procentowych pozwoliłby odetchnąć ministrowi finansów. Dlaczego? Ponieważ osoby zatrudnione płacą podatki.
Grzegorz Bierecki od dawna podkreśla, że reforma finansów publicznych jest ważna i potrzebna, lecz równie ważna jest walka z bezrobociem i wykluczeniem społecznym. Jego zdaniem, niezbędne jest otwarcie rządu i wspierających go partii politycznych na postulaty przedstawicieli ruchu spółdzielczego, którzy wskazując takie przykłady, jak Wielka Brytania, Francja czy kraje skandynawskie, mówią o wymiernych korzyściach społecznych związanych z promowaniem spółdzielni.

Bardziej odporne na kryzys
Polskie doświadczenia ostatnich lat, zwłaszcza gdy chodzi o banki spółdzielcze, Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe czy spółdzielnie mleczarskie, wskazują, że w zasadzie bez pomocy państwa, wyłącznie własnymi siłami, udało się wiele osiągnąć. Kryzys nie tylko ich nie dotknął, lecz nawet pozwolił im się rozwinąć.
O kłopotach banków komercyjnych i o setkach miliardów dolarów pomocy udzielanej im przez rządy krajów lepiej od nas rozwiniętych można codziennie przeczytać w prasie. O problemach banków spółdzielczych czy Kas Oszczędnościowo-Kredytowych nie pisze nikt, bo takich problemów nie ma.
W przypadku spółdzielni związanych z rolnictwem jest podobnie. W ostatnich latach żywność drożała, więc siłą rzeczy spółdzielnie te miały pełne ręce roboty. I sporo gotówki na rachunkach. Warto policzyć, ile w tym czasie powstało tam nowych miejsc pracy. A ile miejsc pracy ubyło?
Z niezrozumiałych dla wielu powodów rząd premiera Donalda Tuska nie dostrzegał tych procesów. I nie wspierał działań spółdzielców w takim stopniu, na jaki zasługiwali. Miejmy nadzieję, że w tej kadencji to się zmieni za sprawą przedstawicieli ruchu spółdzielczego, którzy zasiądą w ławach Sejmu i Senatu.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy