Sportowcy na federalnych sterydach

Sportowcy na federalnych sterydach

Także w Niemczech Zachodnich finansowany przez państwo doping był zjawiskiem powszechnym

„Doping w Niemczech Zachodnich był jeszcze gorszy niż na Wschodzie”, oskarża Franz-Josef Kemper, były reprezentant Republiki Federalnej Niemiec, mistrz Europy w biegu na 800 m. Jego zdaniem, zwłaszcza podczas igrzysk olimpijskich w latach 1976, 1980 i 1984, zawodnicy z RFN walczyli o medale wspomagani niedozwolonymi środkami.
Od czasu zjednoczenia Niemiec dobrze znana jest sprawa dopingu stosowanego na szeroką skalę w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Obszerne informacje na ten temat znalazły się w aktach państwowej służby bezpieczeństwa NRD, osławionej Stasi. Po 1990 r. winni tego procederu funkcjonariusze, trenerzy i lekarze zostali napiętnowani z imienia i nazwiska i usunięci ze świata sportu.
Obecnie wiadomo jednak, że także w zachodnioniemieckim sporcie na szeroką skalę stosowano praktyki niezgodne z prawem. Na uniwersytetach we Fryburgu, w Kolonii i Saarbrücken prowadzono badania nad preparatami dopingowymi, finansowane przez podlegający federalnemu Ministerstwu Spraw Wewnętrznych Federalny Instytut Nauk Sportowych (Bundes­institut für Sportwissenschaft, BISp) oraz przez inne instytucje. Według historyków z berlińskiego Uniwersytetu Humboldta, tylko BISp wydawał na te badania 10 mln marek rocznie.

Pływakom urosły szczęki

Zawodnikom podawano sterydy anaboliczne, testosteron, estrogen, hormony wzrostu, których na początku lat 70. nie potrafiono jeszcze produkować syntetycznie, uzyskiwano je więc z ludzkich zwłok. Testowano też hormon erytropoetynę (EPO) pobudzający produkcję czerwonych ciałek krwi. W wyniku tych praktyk wielu sportowców zapadło na ciężkie choroby, niektórzy zmarli w młodym wieku.
W sierpniu został opublikowany raport „Doping w Niemczech od 1950 r. do dziś”, przygotowany przez naukowców z uniwersytetów Humboldta oraz münsterskiego. Jego sporządzenie zlecił w 2008 r. BISp. Dokument ten ukazuje wielki zakres manipulacji, przemilczeń i oszustw w zachodnioniemieckim sporcie, choć informacje zawarte w przedstawionej teraz analizie właściwie nie są nowe. Już w 1977 r. były zachodnioniemiecki sprinter Manfred Ommer przyznał się do stosowania niedozwolonych środków. W sierpniu tego roku opowiedział jeszcze raz: „Podczas mistrzostw Europy w Helsinkach siedzieliśmy na trybunie i dosłownie nie mogliśmy słuchać tego zasr… hymnu, hymnu państwowego NRD. Po czymś takim człowiek szedł do lekarza i pytał: »Dlaczego my nie mamy takich tabletek?« (…) Do centrum medycyny sportowej we Fryburgu ciągnęły prawdziwe pielgrzymki. W poczekalni można było zobaczyć wszystkich, którzy wtedy coś znaczyli, ze wszystkich dyscyplin sportu. I każdy dobrze wiedział, po co przyszedł”.
W 2000 r. o machinacjach w zachodnioniemieckim sporcie pisali naukowcy z Heidelbergu, Gerhard Treutlein i Andreas Singler. 11 lat później obszerny artykuł na temat dopingu i innych machinacji w świecie sportu opublikował magazyn „Der Spiegel”. Ale dopiero ostatni raport wywołał wstrząs nad Renem. Przyczyniły się do tego także okoliczności, w których ujrzał on światło dzienne. Dokument został ukończony w marcu br., ale jakieś potężne siły opóźniały jego publikację.

Genscher zachęcał?

Zdaniem komentatorów, skandale z przeszłości próbuje zatuszować sojusz złożony z urzędu kanclerskiego, federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz wpływowych funkcjonariuszy organizacji sportowych. Raport sugeruje, że praktyki dopingowe co najmniej tolerowali trzej ministrowie spraw wewnętrznych: Hans-Dietrich Genscher, późniejszy szef dyplomacji, Manfred Kanther oraz Wolfgang Schäuble, obecnie minister finansów w rządzie Angeli Merkel. Pewien były pracownik BISp relacjonował autorom: „W 1971 r. minister Genscher powiedział do mnie: »Od pana jako lekarza sportowego oczekuję tylko jednego: medali (na igrzyskach) w Monachium«. Odparłem: »Panie ministrze! Do igrzysk został już tylko rok. W jaki sposób mamy jeszcze zdobyć medale?«. »Wszystko mi jedno« – padła odpowiedź”.
Wiele wskazuje na to, że władze instytutu postanowiły spełnić żądanie ministra poprzez podawanie olimpijczykom preparatów dopingowych. Była sprinterka Claudia Lepping opowiada, że zachodnioniemieccy pływacy po „kuracji wspomagającej” nagle musieli kupować sobie buty numer 50, nosili też aparaty na zęby, ponieważ na skutek przyjmowania hormonów mocno urosły im szczęki. Natomiast biegaczki wyglądem i głosem coraz bardziej przypominały mężczyzn. Lepping opowiada, że w świecie sportu panowała zmowa milczenia. „Jeśli coś bierzesz, trzymasz język za zębami. Jeśli chorujesz z tego powodu – tak samo. Każdy, kto coś powiedział, był załatwiony”, twierdzi Claudia Lepping. Inni zawodnicy i działacze sportowi zrywali z takim „zdrajcą” wszelkie kontakty.
Ostatecznie raport został opublikowany dopiero 3 sierpnia br. Dokument miał 117 stron. Ale dziennikarze monachijskiej „Süddeutsche Zeitung” otrzymali go wcześniej. Liczył on wtedy aż 800 stron. To, co udostępniono opinii publicznej, zostało w drastyczny sposób skrócone. W końcu BISp przedstawił także dłuższą wersję, z której jednak usunięto nazwiska świadków i domniemanych sprawców oraz nazwy miast, m.in. ze względu na ochronę danych osobowych. Wywołało to irytację socjaldemokratki Dagmar Freitag, przewodniczącej parlamentarnej komisji ds. sportu. Freitag zwraca uwagę, że podczas analizy akt Stasi nikt nie miał takich skrupułów i tożsamość winowajców została ujawniona. Państwo prawa powinno mierzyć wszystkich jedną miarą.
Z raportu wynika, że podczas gdy doping w NRD został zorganizowany hierarchicznie i biurokratycznie, w Niemczech Zachodnich prowadzony był w sposób bardziej regionalny, a można powiedzieć, federalny. Systematyczny doping w republice bońskiej rozpoczął się w październiku 1970 r. wraz z powstaniem instytutu BIPs, który przeprowadził co najmniej 516 testów z różnymi preparatami. Te, które zwiększały sprawność i wytrzymałość fizyczną, podawano następnie zawodnikom, którzy nie byli informowani o ewentualnych skutkach ubocznych. Proceder ten zakończono dopiero w 1993 r. Eksperymenty prowadzono nawet na nieletnich uczniach klas sportowych. Miały wykazać, jak działanie środków dopingujących zmienia się wraz z wiekiem zawodnika. Pewien świadek opowiadał, jak juniorzy wymieniali między sobą w szatni środki dopingujące: „Jakie tabletki dał ci mistrz? Białe czy czerwone? Które są lepsze? Od których mam zacząć?”. Jak wynika z raportu, w latach 80. zachodnioniemieccy kolarze i hokeiści otrzymywali produkowany z krwi cielęcej specyfik dopingujący actovegin.
Istnieją podejrzenia, że reprezentacja RFN w piłce nożnej była pod wpływem niedozwolonych preparatów podczas trzech mistrzostw świata, a zwłaszcza w 1966 r., kiedy we krwi trzech futbolistów wykryto jakoby efedrynę. Zapytany o to niedawno były piłkarz Franz Beckenbauer stanowczo zaprzeczył i zapewnił, że w tamtych czasach nikt w ogóle nie znał słowa doping. Dociekliwi dziennikarze przypomnieli jednak słynnemu „Cesarzowi” jego wypowiedź z 1977 r. dla magazynu „Stern”. Beckenbauer powiedział wówczas: „Pod względem medycznym w Bundeslidze obecnie jest jeszcze dozwolone wszystko, co zwiększa sprawność i wytrwałość zawodników. (…) Nie wszystko, co robi się w piłce nożnej, jest nieszkodliwe”. Dawny gwiazdor Bayernu Monachium przyznał wtedy, że lekarze robili zawodnikom „zastrzyki witaminowe”, których skład był mu nieznany.

Śmierć zawodniczki

Najbardziej znaną ofiarą dopingu w Niemczech Zachodnich jest zawodniczka siedmioboju Birgit Dressel, która 10 kwietnia 1987 r. zmarła w klinice uniwersyteckiej w Moguncji. Miała tylko 26 lat. 24 lekarzy nadaremnie usiłowało ocalić jej życie. W potwornych bólach konała przez trzy dni. Sekcja wykazała, że Dressel przyjmowała aż 100 różnych preparatów i lekarstw. Spowodowały one takie spustoszenia w organizmie, że młoda kobieta nie mogła przeżyć. Nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności w tej sprawie. Uznano, że ponieważ lekarstw było aż tyle, nie wiadomo, co spowodowało śmierć. Lekarz Birgit Dressel, Armin Klümper, który opiekował się także zawodnikami piłkarskiego klubu VfB Stuttgart, wyemigrował do RPA.
Ale świadkowie opowiadają także o innych zgonach sportowców, którzy mieli za wszelką cenę zdobywać medale dla RFN. W marcu 2013 r. w wieku zaledwie 49 lat zmarła Helga Arendt, która po biegu na 400 m podczas halowych mistrzostw świata w Budapeszcie w 1989 r. stanęła na najwyższym podium. W młodości uwikłana była w aferę dopingową, sterydy przyjmowała od 22. roku życia.
2 września sprawą dopingu ma się zająć parlamentarna komisja ds. sportu. Komentatorzy domagają się, aby rząd federalny wprowadził wreszcie surową ustawę antydopingową, przewidującą także sankcje karne, wymierzane przez zwykłe sądy. Obecnie występki związane z dopingiem podlegają ustawie dotyczącej lekarstw, zajmują się nimi sądy sportowe, przy czym procedura trwa zazwyczaj bardzo długo. Do tej pory przyjęciu ustawy antydopingowej przeciwni byli funkcjonariusze sportowi oraz przeważająca większość polityków.

Wydanie: 2013, 35/2013

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy