Sprzątanie po PiS

Sprzątanie po PiS

Wybory pokazały przede wszystkim, jak bardzo Polacy są podzieleni. Tydzień temu napisaliśmy na okładce „Po wyborach… przed wyborami. Wojna dopiero się zaczyna”. Tak to widzę. Niestety. Sprzątanie po PiS odbywać się będzie przy nieustających atakach partii, która przegrała, ale która ma ciągle silne poparcie społeczne. Szacuje się, że aż kilkadziesiąt tysięcy ludzi trafiło na rozmaite stanowiska i funkcje dzięki protekcji PiS. Zwolnieniu każdego, nawet najgłupszego i nieuczciwego miglanca, towarzyszyć będzie wielki opór. I fala demagogicznych lamentów i kłamstw. Partie rządzące mogą ulec pokusie, by dla świętego spokoju zostawić tę armię nieudolnych psujów i próbować z nią współpracować. PiS przypomni sobie teraz o służbie cywilnej i potrzebie ciągłości pracy urzędników. Przypomni sobie o tej samej służbie cywilnej, którą bezpardonowo zniszczyło. Warto przypomnieć, jak urząd po urzędzie eliminowano dobrych, sprawnych i uczciwych urzędników tylko dlatego, że potrzebne były posady dla swoich. I to nie tylko protegowani Samoobrony i LPR byli wśród tych najgorszych. Najwięcej przychodziło ich z poręki PiS. I co? Podatnicy mają dalej łożyć na tych ludzi? Mają mieć szacunek do państwa, które ma takie kadry? Iluż takich np. Lipców trafiło do władz w czasie rządów Jarosława Kaczyńskiego? Aresztowany dopiero po wyborach (!) to już kolejny z najbardziej zaufanych ludzi premiera, o którym media przez długi czas pisały, że jest uczciwy i rozumny inaczej. W państwie prawa, ale oczywiście nie w karykaturze słownej prawa i sprawiedliwości, ktoś taki jak Lipiec nigdy by się nie wdrapał nie tylko na ministerialne stanowisko, ale nawet na posadę kierownika basenu. Braciom Kaczyńskim jednak jego wpadki sportowe, obyczajowe i w końcu kryminalne jakoś nie przeszkadzały. Pracował przecież z byłym prezydentem Warszawy. Jeśli oczywiście pracą nazywać nieustanne polowanie na okazje do zrobienia geszeftu, by użyć ulubionego słowa jego pryncypała. Tak oceniam samego Lipca. A jego politykę kadrową? Przecież ten człowiek rozwalił w dosłownym tego słowa znaczeniu większość instytucji, które mu podlegały. Powołał na stanowiska w sporcie ludzie tak kuriozalnych, że nawet Orwell by nie uwierzył, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Ekipa Kaczyńskiego z małymi wyjątkami składała się z takich właśnie Lipców, którzy masowo produkowali kadry na obraz i podobieństwo swoje.
Tak jak Lipiec jest symbolem PiS-owskiego ministra, tak Jacek Sasin, wojewoda mazowiecki, jest symbolem PiS-owskiego urzędnika państwowego, którego jedynym celem było paraliżowanie poczynań prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Destrukcja za wszelką cenę i przy użyciu najpodlejszych metod, a że ze szkodą dla Warszawy… Takich ludzi jak Sasin głowa z tego powodu jakoś nie bolała. A kadry PiS-owskie w spółkach skarbu państwa? Choćby w takim KGHM, gdzie prezes Skóra, hojny sponsor PiS-owskich imprez, chciał dać większą dywidendę, niż miał. Ale umiejętności liczenia od niego nie wymagano. On był i jest od dawania i wspierania. Na telefon, jakże inaczej, z PiS. Takich przykładów są tysiące. I wszędzie trzeba posprzątać! Jeśli tej prostej prawdy nie pojmą PO i PSL, to karuzela znowu się obróci. I to szybciej, niż teraz w euforii wygranych wyborów mogą myśleć.

Wydanie: 2007, 44/2007

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy