Sprzątanie po POPiS-ie

Sprzątanie po POPiS-ie

Przeciwnikom rządów PiS, a jest ich – wbrew sondażom – coraz więcej, pozostaje nadzieja, że ta partia ma niezwykłą umiejętność przewracania się o własne nogi. I taki scenariusz jest bardziej prawdopodobny od tego, który zakłada błyskotliwe akcje opozycji. Dwa lata po wyborach, które bardzo szczęśliwie dla PiS skończyły się wyeliminowaniem lewicy i prawicy Korwin-Mikkego, władza ma dość komfortową sytuację. Jeszcze ma. Bo sądzę, że obserwujemy szczyt możliwości sprawczych tej formacji. To, co obiecano, a co było najważniejsze dla wyborców, zostało zrealizowane. Program 500+ zaskoczył efektami nawet samych autorów. A obniżanie wieku emerytalnego, choć samobójcze z punktu widzenia tendencji światowych, jest bardzo mocno popierane przez Polaków. Beneficjenci tych decyzji to bardzo liczny elektorat. Długotrwała wdzięczność wobec każdej władzy, a więc i PiS, nie jest jednak zakodowana w genach Polaków. Na razie procentuje mu konsekwentne sprzątanie po PO. Błędów i zaniechań minionych rządów jest tyle, że robiąc cokolwiek, można zyskiwać poparcie kolejnych grup społecznych, które nie mogły się doczekać dość oczywistych decyzji. Myślę tu zarówno o pakiecie spraw bytowych i socjalnych, jak i o wielu decyzjach okołogospodarczych, które trzeba zapisać rządowi na plus. Niepoważne są opinie, że wszystko, co się stało od jesieni 2015 r., jest bez sensu. A tak przecież myślą i mówią środowiska bardzo blisko związane z PO. Przecież gdyby w realu rządy PO-PSL były takie jak pomniki, które im się buduje, PiS z pewnością nie miałoby teraz władzy totalnej.

Nie mam tak wielkiej wyobraźni, by zobaczyć ministrów i dygnitarzy z rządu Tuska wracających na białych koniach do władzy. Ten etap jest już definitywnie zamknięty. I jeśli będzie w przyszłości oceniany, to bardziej pod kątem błędów niż sukcesów.

Gdyby pisać jakiś scenariusz na przyszłość, może on być taki: teraz PiS sprząta po PO, a za dwa lata przyjdzie czas na sprzątanie po PiS. Ta władza musi zapłacić za kłamstwa nazywane polityką historyczną, za bezczelne plucie milionom Polaków w ich życiorysy. Za politykę kadrową, która jest jak nalot szarańczy eliminującej tysiące sprawnych pracowników, bo trzeba zatrudniać ludzi powiązanych z PiS. Za kpiny z państwa prawa i instytucji zagrabianych jedna po drugiej, od Trybunału Konstytucyjnego po media publiczne. A wojny kadrowe przybliżają końcówkę nieszczęsnych dla Polaków rządów PO i PiS.

Wydanie: 2017, 44/2017

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański
Tagi: PiS, PO

Komentarze

  1. Ja
    Ja 30 października, 2017, 09:23

    tak, tak towarzyszu

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy