Średniowieczne zoo

Średniowieczne zoo

Zamknięte ogrody ze zwierzętami były tak popularne, że zaczęły pojawiać się przy pałacach jak inne elementy architektury

Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, jaki jest główny cel istnienia ogrodów zoologicznych? (…) Celem ich istnienia nie jest rozrywka ani turystyka. Nie chodzi tu nawet o naukę i edukację. Głównym celem powstawania zoo jest ochrona gatunkowa. Istnienie ogrodów zoologicznych jest więc podyktowane dobrem zwierząt, a nie ludzi. Kiedyś na ziemi istniało wiele gatunków, które nie przetrwały niestety do naszych czasów. Już nigdy nie zobaczymy mamuta, tarpana czy ptaka dodo, ale może dzięki naszym działaniom przyszłe pokolenia będą mogły jeszcze oglądać żywego nosorożca i inne zwierzaki. Mam taką nadzieję! W zoo zwierzęta są zabezpieczone przed działalnością drapieżników i myśliwych, a ponadto, mimo nowych dla nich warunków środowiskowych, rozmnażają się, dzięki czemu zapewniana jest ciągłość gatunkowa. Ogrody zoologiczne pełnią też oczywiście funkcję edukacyjną i uświadamiają nam, które gatunki są zagrożone wymarciem, a także mówią wiele o funkcjonowaniu zwierząt, ich zachowaniach i środowisku, w którym żyją. Jeśli teraz z tą wiedzą o funkcjonowaniu zoo spojrzymy na średniowieczne ogrody zoologiczne, zobaczymy, że wiele się zmieniło.

Co prawda, w dawnych czasach kwestia edukacji była niekiedy brana pod uwagę przy okazji tworzenia zwierzyńców, ale ochroną zwierząt średniowiecze niestety nie za bardzo może się poszczycić. Co ciekawe, Biblia, która była przecież tak ważna dla średniowiecznego społeczeństwa i kształtowania jego poglądów, traktuje niejako o ochronie gatunkowej. Mam na myśli opis historii arki Noego. Noe wziął ze sobą po parze zwierząt każdego gatunku i uratował je przed potopem. Wszystko było dokładnie przemyślane, nie było miejsca na żadne „ratuj się, kto może!”. Jedna para z każdego gatunku i koniec, reszta zwierząt musiała zginąć. Trochę smutna to historia, ale dzięki temu każdy gatunek mógł się po potopie rozmnożyć i cała fauna została odtworzona. (…)

Raj i arka Noego wydają się niestety ostatnimi azylami dla zwierząt w świecie zdominowanym przez człowieka. W średniowieczu podejście do zwierząt było w znacznej mierze oparte na tekście Starego Testamentu, który głosi, że człowiek może nad innymi stworzeniami panować i używać ich do swoich celów, do czego oczywiście ochoczo się zabrano. Zwierzęta były eksploatowane na przeróżne sposoby. Wykorzystywano faunę ze względu na pożywienie, ubranie i siłę roboczą. Wszystko to było jednak przyzwolone przez świętą księgę chrześcijan, więc nikt nie widział w tym nic zdrożnego. Nie wydaje się, aby ludzie w średniowieczu zauważali jakąś konieczność ochrony zwierząt. Wszystko, co istniało na świecie, Bóg stworzył dla człowieka, więc po co niby zajmować się dobrem innych stworzeń? Ogrody zoologiczne, które pojawiały się w średniowieczu, miały więc zupełnie inne cele niż te znane nam dzisiaj, ale jako koncept stworzenia osobnej, ogrodzonej przestrzeni, w której trzyma się zwierzęta, jak najbardziej zoo w tamtych czasach istniały. (…)

Średniowieczne ogrody zoologiczne można w zasadzie podzielić na dwie kategorie – zwierzyńce możnowładców i zwierzyńce przykościelne lub przyklasztorne. Zamknięte ogrody ze zwierzętami były tak popularne, że zaczęły pojawiać się przy średniowiecznych pałacach podobnie jak inne stałe elementy architektury – ogrody czy biblioteki. Zwierzyniec posiadał każdy, kto mógł sobie pozwolić na sprowadzenie, a później utrzymanie dzikich, często egzotycznych zwierząt. W końcu z takiej hodowli nie było nic w zamian, więc jej kosztów nie dało się odpracować. Egzotycznych gatunków nie trzymano na pokarm, nie robiono odzieży z ich skór, nie zaprzęgano ich też do pracy. Trzeba było natomiast je karmić, zapewnić odpowiednie środowisko, a na początku jeszcze je kupić i przetransportować w odpowiednich warunkach. Człowiek miał z tej inwestycji głównie jedno – prestiż.

Ogrody dla zwierząt możnowładców bywały dwojakiego rodzaju – miały postać zwierzyńców łowieckich albo reprezentacyjnych i dekoracyjnych ogrodów zoologicznych zwanych menażeriami. W tych pierwszych pojawiała się fauna, na którą można było polować, a więc przeważnie lokalna dzika zwierzyna, natomiast w tych drugich można było spotkać najróżniejsze zwierzęta z całego świata. (…)

Menażerie możnowładców

Przypałacowe menażerie pełniły głównie funkcję reprezentacyjno-dekoracyjną. Możnowładcy sprowadzali z najdalszych zakątków świata przeróżne gatunki, które nie występowały naturalnie w najbliższym otoczeniu pałacu. Zazwyczaj władcy nie mieli jednak jednej rezydencji, ale kilka w różnych miastach. W takim przypadku przy każdej z nich pojawiały się oddzielnie wyposażone menażerie. Karol Wielki miał np. cztery pałace i przy każdym z nich trzymał zwierzęta. Menażeria była w średniowieczu i późniejszych epokach jednym z przejawów zamiłowania możnych do kolekcjonowania – zwierzęta zbierano jak inne przedmioty dużej wartości. Im więcej gatunków, tym lepiej, im więcej różnorodności, tym ciekawiej. Menażeria była więc jak muzeum – stworzona po to, aby oczarować publiczność i pochwalić się swoimi zbiorami, a co za tym idzie, swoim bogactwem, które nie miało granic. Oczywiście publiczność była bardzo wąska, ponieważ do królewskich i książęcych zwierzyńców mogli zaglądać jedynie zaproszeni goście i ważne ówcześnie persony, np. Albert Wielki, który oglądał żyrafę w menażerii Fryderyka II. Oprócz wystawiania bogactwa na pokaz kolekcje zwierząt umożliwiały również rozrywkę w postaci obcowania z tym, co egzotyczne, nowe i dziwne. Czasem menażerie miały też charakter edukacyjny, bo badacze mogli w warunkach kontrolowanych przyjrzeć się zwierzętom nie tylko europejskim.

A jakie zwierzęta najchętniej trzymano w średniowiecznych menażeriach? Najbardziej rozchwytywane w ówczesnej Europie stały się lwy. Nic dziwnego, to wielkie, egzotyczne i charyzmatyczne zwierzę kojarzy się od zawsze z majestatem i królestwem. Nie ma lepszego symbolu władzy, więc możnowładcy bardzo chętnie tworzyli hodowle lwów, które miały odzwierciedlać królewski charakter ich właścicieli. W przeciwieństwie do np. słoni lwy bardzo dobrze radziły sobie w europejskim klimacie i licznie się tu rozmnażały, stale powiększając kolekcje. Pierwsza znana lwiarnia w Europie powstała prawdopodobnie w XII w. w Anglii na dworze Henryka I.

Oprócz lwów w swojej menażerii w Woodstock angielski król trzymał również rysie, lamparty, niedźwiedzie i wielbłądy.

Te dwa ostatnie gatunki razem z lwami tworzyły całkiem popularny zestaw zwierząt trzymanych w średniowiecznych europejskich ogrodach możnowładców. Pogłoski o największej ówczesnej lwiarni pochodzą z kolei z Francji, gdzie jeszcze w XVI w. trzymano 26 lwów. Zwróciłam wcześniej uwagę na koszty utrzymania egzotycznych zwierząt. Wyobraźcie sobie hodowlę tylu lwów, z których każdy dostawał dziennie ok. 6 kg baraniny. Wspomnę, że w średniowieczu tylko najbogatsi ludzie mogli w ogóle pozwolić sobie na menu zawierające mięso. Lwy można było też zobaczyć na paryskim dworze w Luwrze, w fosie na Kapitolu w Rzymie, a nawet w angielskiej Tower of London. W zasadzie bezpieczne jest stwierdzenie, że pojawiały się wszędzie tam, gdzie kogoś było na nie stać. Karol Wielki w swoich wspomnianych już przeze mnie czterech rezydencjach miał, oprócz lwów, niedźwiedzie, wielbłądy, jelenie, daniele, a także ptaki – pawie i bażanty. Ze średniowiecznych podań wynika jednak, że najwspanialszą i najbardziej zróżnicowaną menażerią mógł się pochwalić cesarz Fryderyk II. Miał w końcu żyrafę, która w dodatku była przedmiotem wymiany. Fryderyk dostał żyrafę od sułtana Egiptu w zamian za białego, a więc prawdopodobnie polarnego, niedźwiedzia. Cesarz zgromadził znacznie szerszą od standardowej dla ówczesnych bogaczy kolekcję egzotycznych zwierząt – lwy, pantery, gepardy, hieny, niedźwiedzie, gazele, wielbłądy, a także małpy i słonia. Ale właśnie zbiór ptactwa był jego największą chlubą. Przy swojej sycylijskiej rezydencji miał on budynek wiwarium i wolierę, a ogród jego pałacu otaczały stawy i mokradła, które sprzyjały hodowli ptaków. Z tych bardziej niesamowitych Fryderyk II szczycił się posiadaniem kakadu oraz strusia. Zwierzęta były ciągle obecne w jego życiu, towarzyszyły mu nawet podczas ważnych podróży. Ponoć na swój własny ślub, który odbył się w Wormacji, wziął ze sobą muły, małpy, wielbłądy, a nawet gepardy. A my się dziwimy, że niektórzy nie chcą się rozstać ze swoim pupilkiem i noszą go w torebce! Pokazywanie się ze swoją ogromną menażerią było bardzo popularne w dawnych czasach, ponieważ wzmacniało prestiż władcy. Kiedy książęta, cesarze czy królowie jechali do innych miast lub krajów, oprócz dworu ciągnął za nimi orszak zwierzęcy. Współcześnie nazwalibyśmy to pewnie lansem. Ale skoro możny wydał już na te zwierzęta tyle pieniędzy, to dlaczego miałby się nimi nie pochwalić?

Jeśli chodzi o inne zwierzęta egzotyczne w średniowiecznej Europie, na dworze w Neapolu pojawiła się w XV w. nawet zebra. Był to dar księcia Bagdadu. Z kolei w IX w. statkiem przybył do Italii słoń indyjski – dar wielkiego kalifa Bagdadu, Haruna ar-Raszida, dla Karola Wielkiego. W średniowiecznych menażeriach trzymano też zwierzęta trudniejsze w hodowli, bo wymagające zbiorników wodnych. W majątku Karola V w Paryżu były aż dwa baseny, w których mieszkały foki. W Dijon w XIV w. pojawił się za to morświn. Był to prezent Filipa Śmiałego dla jego żony, księżnej Małgorzaty. Ten to miał gest! (…) Morświn księżnej Małgorzaty żył ponoć w pałacowym basenie, ale od utrzymania bardziej kłopotliwa wydaje się kwestia jego transportu, skądkolwiek go wzięto, do Dijon, miasta, które leży jednak wewnątrz kontynentu. Czy morświn przypłynął rzeką jakąś wielką łodzią, a może za łodzią, przyczepiony do niej linami jak ponton? Czy był położony na jakiejś przyczepce przymocowanej do konnego powozu, wyłożonej specjalnym materiałem, i całą podróż polewano go wodą i karmiono rybkami? Nie wiadomo. (…)

Zwierzęta jako prezenty polityczne

Menażerie zapełniały się nie tylko za sprawą zakupów, ale także dzięki darom i wymianom. (…) Zwierzęta były bardzo często prezentami politycznymi, którymi wymieniali bądź obdarowywali się władcy, czasem nawet bez okazji. Oprócz tego, że takie dyplomatyczne dary wzmacniały więzi między obdarowującym i obdarowanym, to jeszcze wskazywały na bogactwo i ekstrawagancję tego pierwszego. Niestety, takie stworzenia nie zawsze kończyły dobrze, bo nie były przyzwyczajone do klimatu czy środowiska, które zastawały w nowym miejscu. Swoją drogą ta tradycja, mimo wielu głosów sprzeciwów i walk aktywistów i aktywistek, przetrwała jednak niestety do naszych czasów, a jej głównym reprezentantem zdają się być Chińczycy obdarowujący inne kraje zagrożonymi wyginięciem pandami.

Prezenty polityczne były tak popularne i częste, że zrodziła się z nich m.in. prawie cała menażeria w Tower of London. Wszystko zaczęło się w 1235 r., kiedy Franciszek II, słynny kolekcjoner zwierząt, podarował Henrykowi III trzy lwy. Władca postanowił wtedy wyznaczyć specjalny teren, w którym będzie trzymał egzotyczne zwierzęta, i dobrze, że zdecydował się na ten ruch, ponieważ jeszcze w XIII w. do lwów dołączył słoń afrykański i prawdziwy rarytas w średniowiecznej Europie – niedźwiedź polarny. Oba dotarły do Tower jako prezenty. Było im tam wygodnie, miały nową, specjalnie dla nich zaprojektowaną architekturę, a niedźwiedź mógł ponoć nurkować i łowić ryby w Tamizie (choć wydaje mi się, że łatwiej byłoby mu tam wtedy złowić szczura). Niestety, słoń przeżył w surowym angielskim klimacie tylko dwa lata.

A czy nasza Rzeczpospolita uczestniczyła w tej międzynarodowej wymianie zwierząt? Oczywiście, że tak! Pod koniec X w. Mieszko I posłał Ottonowi II wielbłąda! Niektórzy twierdzą, że zarys jednego z pomieszczeń widocznych w fundamentach pałacu pierwszych władców Polski na Ostrowie Lednickim niedaleko Gniezna jest tak wąski, że jedyna funkcja, jaką mogło pełnić, to miejsce dla wielbłąda. Były to zwierzęta, które w średniowiecznej Europie cieszyły się wyjątkową popularnością. Dobrze radziły sobie w nowym klimacie, rozmnażały się i chyba w końcu poczuły się tu jak w domu. Były obiektem handlu jako zwierzęta juczne, ale także jako wytrzymała siła robocza. Według średniowiecznych źródeł wielbłądy pracowały m.in. przy budowie świątyni w Akwizgranie. Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Polski. Zachował się list z 1406 r. do Władysława Jagiełły, który informuje o darze dla niego w postaci pary lwów, które w końcu zamieszkały na jakiś czas na Zamku Królewskim na Wawelu.

Przykościelne ogrody zoologiczne

A kto jeszcze oprócz książąt i królów lubił gromadzić bogactwo oraz głośno się nim chwalić? Oczywiście władza kościelna! Stąd, zaraz po menażeriach możnowładców, największymi kolekcjami żywego inwentarza mogły się poszczycić instytucje kościelne. Wielka lwiarnia istniała np. przy pałacu papieskim w Awinionie. Po ogrodzie katedry Notre-Dame w Paryżu w XIII w. przechadzały się jelenie, niedźwiedzie i małpy. Przykłady można by mnożyć przez liczbę ważnych ośrodków kościelnych, a jak wiadomo, tych w średniowieczu było wiele. (…)

W wypadku klasztorów nie wszystkie zwierzyńce powstawały jednak dla samego kolekcjonerstwa czy na pokaz. Wydaje się, że niektóre z nich mogły pełnić funkcje dydaktyczne. Klasztor benedyktynów w Sankt Gallen, olbrzymi średniowieczny kompleks architektoniczny, miał mały zwierzyniec w obrębie murów. Jest to przykład bardzo ciekawy, ponieważ ten ogród zoologiczny był poświęcony wyłącznie faunie alpejskiej. Znajdowały się tam niedźwiedzie, borsuki, świstaki i koziorożce, a także liczne ptactwo. (…)

Zwierzyńce mieli też Krzyżacy w Malborku i Sztumie. Trzymali jelenie, łosie, niedźwiedzie, tarpany, które niestety nie występują już naturalnie, a nawet żubry! Pięć żubrów Krzyżacy otrzymali w darze od wielkiego księcia litewskiego Witolda. Na początku XV w. w krzyżackim zwierzyńcu pojawiły się też małpy oraz lew. Klasztory i kościoły także wymieniały się między sobą podarunkami w postaci zwierząt, przez co mogły zaprezentować jeszcze szerszy wybór gatunków. (…)

Fragmenty książki Mai Iwaszkiewicz Świnia na sądzie ostatecznym. Jak postrzegano zwierzęta w średniowieczu, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2021

Fot. East News

Wydanie: 2021, 33/2021

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy