Stocznie i gaz

Wielokrotnie, także na blogu, pisałem, że Rosja pozostaje dla nas i nie tylko dla nas krajem niebezpiecznym, bo w odróżnieniu od innych dawnych imperiów nie uznała upadku swojego. Nie rozliczyła się też przed samą sobą z napastniczych czynów, w tym ze współodpowiedzialności za wybuch II wojny światowej. Wszelako nieufność nie powinna prowadzić do antyrosyjskiej alergii umysłowej. A tak się, moim zdaniem, dzieje np. w kwestii zaopatrzenia Polski w gaz. Alergia, czy wręcz histeria zaczęła się za rządu Jerzego Buzka, w którego kancelarii była grupa takich alergików, dziś częściowo w Kancelarii Prezydenta. Obiektem ich zabiegów była budowa „rury norweskiej”, pomysł wyrastający nie tylko z lęku przed przykręceniem kurka rosyjskiego, ale także z nieufności do Unii Europejskiej, której premier, z drugiej strony, był wielkim zwolennikiem. Dywersyfikację rozumiano jako bezpośrednie wetknięcie rury w złoże poza rosyjską kontrolą, z drugim końcem w Polsce. To można by rozumieć, gdyby sprawa była realna, ale nie była. Do tej pory nic z niej nie wyszło i nie wyjdzie. Gadanie, że to rząd Millera zaprzepaścił już prawie dopięty pomysł, jest bajką. Polska jest zupełnie marginalnym odbiorcą gazu na rynku europejskim i ten surowiec jest nam potrzebny bardziej dla przemysłu chemicznego niż dla energetyki. Tu jesteśmy gazowo prawie samowystarczalni.
Piszę o tym w związku ze sprawą stoczni i tajemniczego inwestora katarskiego. Uważam, że zakup stoczni i kontrakt na dostawy gazu skroplonego to transakcja wiązana, i nie przekonują mnie zaprzeczenia kręgów rządowych. Najpewniej było tak, że władze Kataru skłoniły miejscowy biznes do zaangażowania się w tę sprawę, a potem dały się przekonać, że zrobiłyby mu tym dużą szkodę. Być może same dla dobra kontraktu kupią masę upadłościową, jaką są stocznie, i zapłacą za nią, przy ich portfelu, grosze, ale nie sądzę, by powróciło tam budowanie statków w pełnym tego słowa znaczeniu. Polski przemysł stoczniowy był tworem sztucznym, powstałym na potrzeby rynku sztucznego, jakim była RWPG. Gadanie, że to przemysł strategiczny, jest śmieszne. Co to w ogóle znaczy w ekonomii przemysł strategiczny? Zresztą podobnie było z wieloma innymi gałęziami i w ogóle z powojenną industrializacją. Cała ta postkomunistyczna materia ekonomiczna, przez wiele lat budowana bardziej pod potrzeby wojny rusko-europejskiej niż ludzi, miała 20 lat na przebudowanie się, zwykle bolesne, i dostosowanie do prawdziwego rynku. Wielu się to udało, nawet dobrze. Stoczniom z różnych względów to nie wyszło, wcale nie jestem pewien, czy gdańska jest już bezpieczna. Za długo były kolebkami, hołubiąc głównie rozpasane związki zawodowe, które wykańczały z udziałem polityków także zarządy, próbujące znaleźć miejsce na rynkach. Polskie wielkie stocznie to przeszłość, z wyjątkiem perełek – stoczni jachtowych.
Czy przyszłością jest to, co się dzieje z gazem? Może, ale czy najlepszą? Nie będzie rury z Norwegii wprost do Polski ani gazociągu Odessa-Brody. Będzie za to Gazociąg Północny, być może też Nabucco, jak się Unia spręży. I być może będzie gazoport. W stosunku do szajb gazowych z czasów rządu AWS (bardzo się im przeciwstawiałem, także na Radzie Ministrów) jest duży postęp, przejście od norweskich fantazji do realniejszego gazoportu, który także osiem lat temu przedstawiałem premierowi jako rozwiązanie prawdopodobnie lepsze od „Ukochanej Rury”, bo realne. Ale czy najbardziej ekonomiczne? Tego nie wiem i dziś. Podejrzewam, że ciągle, również w rządzie Tuska, trwa coś ze sposobu myślenia alergików z czasów AWS, a mianowicie, że dywersyfikacja wymaga polskiego dzioba bezpośrednio w złożu poza zasięgiem Putina. Nie mam nic przeciwko temu. Trzeba wszelako pamiętać, że gazoport musi pracować i musi zwracać zainwestowane w niego niemałe pieniądze, a także utrzymać siebie. A gaz z Kataru powinien spełniać wymogi konkurencyjności. Nie wiem, czy zrobiono odpowiednie kalkulacje, czy też bez jakichkolwiek kalkulacji, jak przy rurze z Norwegii (a to wiem, bo wtedy pytałem), uznano teraz, że to jest rozwiązanie idealne, które nie wymaga rachunku. Np. rozpatrzenia dywersyfikacji pośredniej, poprzez system kojarzący polskie gazociągi z systemem gazociągowym Unii Europejskiej, tak by polskie bezpieczeństwo w tym wymiarze było takie jak bezpieczeństwo unijne. Dla Kataru klient nawet niezbyt wielki, na 20 lat, to zapewne dobry interes, ale czy i dla nas?

21 sierpnia 2009 r.

LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało już tylko 430 dni.

Wydanie: 2009, 34/2009

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy