Student w łóżku i w kościele

Student w łóżku i w kościele

Rady rodziców i księży są dla nich przestarzałe. Mają swój dekalog i własny przepis na życie

„Panna z dzieckiem to wstyd na wsi, ale nie wśród studentów. Wstydzić trzeba się biedy, bo to oznaka bezradności!”. Takie poglądy jeszcze kilka lat temu uznano by za margines. Dziś, jak mówią sami studenci, to normalka.
Instytut Statystyki i Demografii SGH oraz Uniwersytet Jagielloński przeprowadziły badania studentów z całej Polski. Przepytano osoby od pierwszego do czwartego roku studiów. – Nie byłam zaskoczona wynikami, bo od wielu lat obserwuje się takie zmiany wśród studentów na Zachodzie. Wyłamywanie się z tabu to jedna z nich – mówi dr Wiktoria Wróblewska, współautorka badań. Reporterzy „Przeglądu” udali się do akademików, aby się przekonać, co studenci sądzą na temat wyników badań, Kościoła, seksu i tego, co w ich życiu najważniejsze.
Do początku lat 90. przemiany zachodzące wśród młodzieży miały charakter ewolucyjny. Dziś są coraz gwałtowniejsze. Efekt jest taki, że pokolenie obecnych studentów bardzo się różni od pokolenia swoich rodziców. I bardziej niż reszta młodzieży akcentuje te różnice. Jak bardzo, trudno powiedzieć, bo brakuje badań porównujących studentów i niestudentów. – Większość skupia się na studentach, bo to grupa łatwo dostępna – mówi dr Krystyna Doroszewicz ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Studenci nie chcą dziedziczyć postaw ani zachowań swoich rodziców: obyczajowości seksualnej, podejścia do religii i zakładania rodziny. Chcą czegoś więcej niż weekendów w supermarketach i wieczorów przed telewizorem. A gdy zdarzy się awaria prądu, nie odwracają się do ściany. Wolą rozmawiać lub kochać się do białego rana.

Czy słuchasz nauk Kościoła?

– Dekalog nie ma na mnie większego wpływu. Mam wyrzuty sumienia, gdy jestem nieuczciwa względem kogoś, okłamuję i nie szanuję drugiego człowieka. Kiedyś zdarzyło mi się ściągać i nie miałam wyrzutów sumienia, bo to był olbrzymi stres – mówi Monika Bujan, studentka V roku Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji.
Przekonanie, że 95% młodzieży wyznaje wiarę katolicką, już dawno się przedawniło. Coraz więcej studentów podchodzi do sprawy obojętnie i bez przekonania. Bardziej religijne są studentki (prawie co druga) niż studenci (co trzeci). Co czwarta studentka i co piąty student określili się jako „letni”. Dla jednej trzeciej studentów (42% mężczyzn i 26% kobiet) wiara nie odgrywa większej roli, brakuje też osób chodzących do kościoła, „bo wypada”. – Jestem osobą wierzącą i praktykującą. Studenci często mówią, że są niewierzący lub wierzący niepraktykujący – mówi z kolei Ania Mikołajewska z Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. – Nie zauważyłam wśród znajomych zakłamania w stylu niewierzący praktykujący.
Osoby bardziej wierzące częściej można spotkać wśród studentów pochodzących z małych miejscowości i tych, którzy mieszkają w akademikach. Dla ponad połowy studentów z miejscowości do 10 tys. mieszkańców (55%) religia ma duże znaczenie, dla mieszkańców miast powyżej 100 tys. to tylko 31%. – Większość moich znajomych ma bardzo luźne podejście do Kościoła i wiary – uważa Kasia Bednarz studiująca na drugim roku pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego. – Nie wydaje mi się, żeby wiara miała wpływ na ludzką tolerancję, no może u jakichś fanatyków religijnych.
Innego zdania jest Julita Grzycka, studentka piątego roku Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Warszawie. – Osoby co niedziela chodzące do kościoła, biorą sobie do serca słowa proboszcza, który na przykład bardzo ostro potępia homoseksualizm. Ale dla mnie wiara nie ma tak wielkiego znaczenia – tłumaczy.

Seks? Fachowo i bez wpadki

Maturzysta przekraczający dziś próg uczelni to zwykle mężczyzna z przeszłością albo kobieta po przejściach. – Studenci są bardziej świadomi niż reszta społeczeństwa. Lepiej się orientują w zagrożeniach, HIV, AIDS, niechcianych ciążach, choć za rzadko tę wiedzę wykorzystują – mówi dr Wiktoria Wróblewska z SGH.
Osoby religijne na ogół nie akceptują znajomości na jedną noc, wczesnego podejmowania współżycia czy związków homoseksualnych. Tym osobom łatwiej zaakceptować nauki Kościoła, łącznie z zasadą wstrzemięźliwości aż do ślubu. Jednak dekalog nie dotyczy wszystkich sfer życia. Może hamować decyzję o rozpoczęciu współżycia, ale jeśli już wierzący pójdzie do łóżka, to o antykoncepcję troszczy się tak samo jak niewierzący. Bo od końca lat 90. bardzo popularny stał się pogląd, że związek uczuciowy daje dostateczne przyzwolenie na podjęcie życia płciowego. Czy dzisiejszy student katolik spowiadałby się z tego, że sypia ze swoją dziewczyną i używa prezerwatywy? Wątpliwe.
Prawie 90% ma za sobą pierwsze doświadczenie seksualne. Bez względu na płeć najcenniejszym źródłem wszelkich informacji o seksie są znajomi. Często na ten temat dyskutują zarówno panowie (36% robi to nagminnie), jak i panie (34%). Panowie studenci są też amatorami pisemek „tylko dla dorosłych”. Do oglądania „czasami” przyznaje się ponad 57% pytanych. Panie nie podzielają tej fascynacji i aż 74% twierdzi, że nigdy do nich nie zaglądała. To samo dotyczy „fachowych” stron www. Zagląda na nie regularnie 59% panów, ale aż 86% studentek mówi: „W życiu bym na nie nie weszła”.
Może dlatego, że studenckie pisma w poszukiwaniu czytelników same sięgają do pieprznej tematyki. Jedno z nich, „Obserwacje”, zamieściło porno fotostory z akademika nocą. Drugie, „Dlaczego”, drukuje porady erotyczne.
Studenci mają też niezłą wiedzę na temat antykoncepcji. – Zaczęło się od rozmów z koleżankami, a potem wiedzę zdobywałam na własną rękę – wspomina Julita. – Pani od biologii przedstawiła te sprawy niczym katecheta. Dlatego żeby coś wiedzieć, musiałam sama zacząć pytać ginekologa. Miałam jakieś 18 lat.
95% studentów stosowało przynajmniej jedną metodę zapobiegania ciąży. Najpopularniejsza jest prezerwatywa (56-68%), natomiast tzw. naturalne metody antykoncepcji studenci omijają szerokim łukiem (najwyżej 2-6%). Coraz więcej osób, które mają stałego partnera, decyduje się na pigułki (31-44%). Dziewczyny są lepiej przygotowane do tematu. Bo aż 19% z nich rozmawiało na „te tematy” z rodzicami szczerze i bez zahamowań (8,7% mężczyzn). Jednak większość studentów to samouki. Aż 59% młodych mężczyzn nigdy nie rozmawiało na ten temat z rodzicami (i prawie 50% studentek). Tylko 10% wyniosło z domu wystarczającą wiedzę. Znowu lepiej radzą sobie kobiety, bo już 15% uważa się za przygotowane do tematu.

Z kwiatka na kwiatek?

Pierwsza strzała Amora trafia młodzieńcze serca koło 17. roku życia. I zwykle nie jest to przelotny romansik: 80% młodych ludzi było już przynajmniej raz zaangażowanych w stały związek emocjonalny. A spośród nich prawie co piąty mieszkał przez dłuższy czas ze swoim partnerem. Częściej robiły to kobiety (od 14 do 32% zależnie od poziomu religijności) niż mężczyźni (od 11 do 19%). Czekanie do ślubu ze wspólnym życiem to rzadkość, a z szaleństwami w łóżku to narażenie się na kpiny kolegów.
– Oczywiście, że akceptuję znajomość na jedną noc, każdemu zdrowemu facetowi to się przydarzyło – mówi Tomek Rybicki, student piątego roku w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji na Uniwersytecie Warszawskim. Jego koleżanka, Monika Bujon, nie jest taka pewna: – Dla mnie to różnica, kto zdecydowałby się na taką jednorazową akcję. Ktoś obcy, w sobotę na imprezie, proszę bardzo. Ale gdyby zrobiła to moja przyjaciółka, zaraz zaczęłabym się zastanawiać: a z kim, a dlaczego i co z tego wyniknie? Nie chciałabym, żeby moja przyjaciółka w ten sposób się zabawiała.
Dla osób, które uznają się za niewierzące, nie ma czynników jednoznacznie wpływających na decyzję o podjęciu współżycia, choć do inicjacji zachęcają: alkohol, pochodzenie z dużej miejscowości oraz z rodziny, gdzie matka miała wyższe wykształcenie (sic!). Jeśli osoby wierzące lądują w łóżku, to zwykle przez alkohol i świerszczyki. Albo tłumaczą to swoją dużą aktywnością fizyczną. Studentom, dla których religia nie ma większego znaczenia, łatwiej zaakceptować seks bez zobowiązań. Choć tylko 14% studentów jest w stanie zrozumieć jednorazową przygodę dziewczyny, która już ma stałego partnera, to aż 59% akceptuje skok w bok, gdy seks uprawiają tylko kobiety!
– Na pewno związane jest to z naszym wychowaniem i religią – przekonuje Kasia Bednarz z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Studentom łatwiej zaakceptować dwie dziewczyny jako parę niż dwóch chłopaków. Jeżeli chodzi o znajomość na jedną noc, nie akceptuję takich zachowań, ale też nie oceniam.
Jednak przygodny seks to dla płci brzydkiej ciągle powód do dumy, a zachowujące się w ten sam sposób kobiety uznawane są za „łatwe”. Ale jak wynika z badań, do „łatwych” przyszłość należy.

Równouprawnienie na maksa?

– Studentki są bardziej śmiałe niż studenci. To ich cecha charakterystyczna – mówi Tomek Rybicki o swoich coraz liczniejszych koleżankach, które biorą sprawy w swoje ręce i same wychodzą z inicjatywą, podrywają, biorą numer telefonu upatrzonych chłopaków, a nawet dobierają się do nich na imprezach.
– Zmiana jest widoczna. Chyba przejmują role facetów – dodaje Monika Bujan. – Ja jestem z tych nieśmiałych, ale nie będę umierała za kimś, kto nie jest łaskaw do mnie podejść.
– Studentki nie będą teraz czekały latami, jak ich babki, aż ktoś łaskawie na nie spojrzy albo się oświadczy. Wolą działać – ucina Julita.
Nie wszystkim takie równouprawnienie się podoba. – Często dziewczyny bez żadnych skrupułów podrywają chłopaków. Jednak takie związki szybko się kończą, bo jak facet nie musi się starać o dziewczynę, to po prostu jej nie szanuje – podkreśla Kasia Bednarz. A Monika dorzuca, że faceci już się skarżą na zbyt odważne studentki.
Jak wynika z najnowszych doniesień naukowych, polskie studentki nie tylko stały się odważne, ale też bardziej agresywne! Według badań przeprowadzonych przez Krystynę Doroszewicz z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej i Gordona Forbesa z Millkin University w USA, polskie studentki częściej niż studenci przyznają się do zachowań uznawanych za przejaw typowo męskiej agresji: – Dziewczęta częściej nalegają na partnera, wzrasta liczba gwałtów, których sprawcami są kobiety. Studentki coraz bardziej zdecydowanie wyrażają swoje potrzeby seksualne – mówi autorka badań, dr Doroszewicz. Kiedy porównano wyniki z badaniami przeprowadzonymi w szkołach wyższych z 33 państw całego świata, okazało się, że gdyby za stosowanie przemocy psychicznej i fizycznej wobec partnerów, do której przyznają się studentki, rozdawano medale, Polki na pewno załapałyby się na podium. Dr Doroszewicz: – Studentki, tak jak w innych dziedzinach życia, zaczynają stosować męskie wzorce zachowań, uważając je za skuteczniejsze.
Inne wytłumaczenie ma Gordon Forbes: – Może to frustracje przeniesione z innych dziedzin życia. Kobietom ze Europy Wschodniej rozbudzono apetyty, a teraz recesja uderza w nie bardziej niż w mężczyzn. To rodzi bunt.
Wśród studentek wyczuwa się lęk i frustrację. – Kiedyś dla młodej dziewczyny po studiach sukcesem było znalezienie zamożnego męża. Teraz kobiety zarabiają same na siebie, szukają dobrze płatnej pracy. Więcej oczekują od życia – mówi Ania Mikołajewska. Podane właśnie wyniki wywołały burzę podczas zeszłotygodniowej konferencji „Budowanie kultur wolnych od przemocy wobec kobiet”. – Może sytuacja nie jest aż tak drastyczna, a badania są zbyt świeże, zbyt ogólne i nie uwzględniają różnic kulturowych na tyle, aby je publikować bez weryfikacji – zgadza się Krystyna Doroszewicz. – Jednak agresja na uczelniach narasta.

Egzamin na kacu

Lata 90. zburzyły granice ludzkiej intymności i zmieniły uznawane wzorce. Studenci przyznają, że choć nasłuchali się rad od rodziców, to rzadko się do nich stosują. A rodzicom coraz trudniej zaakceptować nieskrępowane zachowania seksualne. – Moja mama jest dla mnie wzorem, jeżeli chodzi o jej podejście do ludzi, wszyscy ją lubią. Też chciałabym taka być. Ale jeżeli chodzi o seksualność moich rodziców, to chyba byli spokojniejsi ode mnie – mówi Kasia Bednarz.
Z badań CBOS wynika, że wśród młodzieży jest coraz więcej postaw hedonistycznych. Alkohol to jedna z ulubionych studenckich rozrywek. – Życie studenckie jest związane z alkoholem, głównie z piwem. Więcej piją faceci, ale to wynika z tego, że są mniej odpowiedzialni, luzacko podchodzą do życia. Dziewczyny są rozsądniejsze i nie pójdą na egzamin na kacu – mówi Kasia Bednarz.
Według badań, w piciu panuje równouprawnienie: 60% studentów płci brzydkiej upija się, jak jest okazja. Tak samo postępuje 47,8% pań. Spora różnica jest tylko między ilością spożywanego trunku. Nigdy się nie upiło 23% panów i 47% pań. – Kobiety czy mężczyźni tak samo chleją piwsko. Na imprezach, spotkaniach i między wykładami. Przeważnie w granicach rozsądku, choć nie zawsze – wylicza Tomek Rybicki. A Julita Grzycka dodaje: – Alkohol jest na wszystkich studenckich imprezach. Niby faceci mogą więcej wypić, ale dziewczyny też za kołnierz nie wylewają. Od czasu do czasu pojawia się trawa, nikogo to nie zaskakuje. Co do reszty chemii – nie w moim towarzystwie.

Rodzina? Tak, ale po co własna?

– Na pierwszym roku mężczyźni mówią o wolnych związkach, nie chcą się żenić. Pod koniec studiów nagle zmieniają zdanie – śmieje się Kasia Bednarz. – Natomiast dziewczynom nadal zależy na klasycznym rozwiązaniu, czyli najpierw ślub, potem dziecko. Jest presja rodziny, otoczenia, szczególnie w małych miejscowościach.
Choć rodzina i udane życie małżeńskie ciągle znajdują się w czołówce cenionych wartości, jednak coraz rzadziej są postrzegane jako obowiązkowy element własnej biografii. Zdaniem studentek, kobieta nie musi legalizować związku z partnerem (tak uważa 63%), ale według większości, konieczny jest jego udział w wychowaniu dziecka. – Rodzina to ludzie, nie papierek. Jeżeli będę miała dziecko, chciałabym, żeby wychowywało się w pełnej rodzinie, gdzie są mamusia, tatuś i domek do mieszkania – uważa Monika. – Z papierkiem łatwiej się rozliczać, kupić mieszkanie, jednak do komfortu psychicznego nie jest potrzebny. Nie byłabym na siłę z facetem tylko dlatego, żeby dziecko miało ojca. Gdyby był draniem, nie chciałabym mieć z nim nic wspólnego.
Choć przyszli magistrowie nie chcą naśladować rodziców, widać po ich życiorysach, że rodzina ma duży wpływ na to, co się w życiu robi. Prawie 94% studentów pochodzi z pełnych rodzin, w których młodzi ludzie czują się dobrze i są akceptowani. Zarówno studenci, jak i studentki mogą pochwalić się dobrymi relacjami z matką (90% mężczyzn i 87% kobiet) i z ojcem (67% mężczyzn i 64% kobiet). Jednak przytulny dom wcale nie oznacza, że młodzi sami chcieliby taki stworzyć. Bo w studenckim życiu coraz bardziej czuć feminizm i trudno dziś zarzucić studentkom, że idą na studia po to, żeby złapać męża. -Teraz dla młodych ludzi sukces to przede wszystkim kariera zawodowa – mówi Kasia Bednarz. – Mama opowiadała, że kiedyś za sukces uważano znalezienie męża, najlepiej z grubym portfelem.

A kiedy dzieci?

– Planuję, ale później. Nie przekonują mnie lekarze, którzy mówią, że przed trzydziestką jest najlepszy czas na rodzenie. Muszę do tego dojrzeć – wyjaśnia Julita. Monika dodaje: – Nie wykluczam posiadania dzieci, kiedy odezwie się mój instynkt macierzyński, gdy będę w stanie utrzymać dziecko i znajdę kandydata na ojca.
Ten sposób myślenia to ogólnoeuropejski trend. – We Włoszech na statystyczną studentkę nie przypada żadne dziecko. Jej rówieśnica ma już w tym czasie jedną pociechę. Kilka lat później, gdy na absolwentkę uniwersytetu przypada ledwie 0,1 dziecka, jej gorzej wykształcona koleżanka zachodzi w kolejną ciążę – mówi demograf Frank Heins z Instituto di Ricerche sulla Popolazione we Włoszech.
Dr Maria Letizia Tanturri z Departamentu Statystyki we Florencji badała, jak kobiety z UE łączą karierę z posiadaniem dzieci: – To właśnie studiowanie hamuje kobiety przed zajściem w ciążę.
Tak samo uważa Livia Olah, demograf z Uniwersytetu Sztokholmskiego: -Od lat 60. na Węgrzech, w Polsce i Szwecji najszybciej rodzą gospodynie domowe z niskim wykształceniem, najpóźniej studentki.
W Polsce 96% studentek chciałoby mieć dzieci. Najchętniej dwoje (ponad 40%) lub troje (prawie 25%). Ale aż 75% dodaje: nie teraz. Najpierw trzeba skończyć studia, lub zwyczajnie – poczuć powołanie. Co ciekawe, aż 10% studentek nie wiąże swoich planów macierzyńskich z posiadaniem męża! Dziecko pozamałżeńskie nie jest już dla kobiety wstydem, a ponad 90% badanych przyznaje, że samotna matka potrafi stworzyć warunki sprzyjające prawidłowemu rozwojowi dziecka. – Panna z dzieckiem to nic wstydliwego. Co kogo obchodzi, z kim je ma? – mówi Julita. – Jedna noc nie może zadecydować o całym jej życiu. Bardziej wstydliwa sprawa to bijący mąż.
Ta rewolucyjna przemiana wiąże się z tym, że zmienił się też ideał mężczyzny. Oprócz tradycyjnych wymagań: kochający (81%), odpowiedzialny (81,3%), uczciwy (59,8%), rycerz na białym koniu nie może już być macho. Dziś liczy się taki, co to „rozumie kobietę”. Młode kobiety chcą się czuć pewnie, niezależne od swojego partnera. Ich zdaniem, to niezależność finansowa daje kobiecie poczucie bezpieczeństwa. Dlatego praca zawodowa nie jest traktowana jako coś sprzecznego z powołaniem do rodzenia i wychowywania dzieci. Zdecydowana większość (67%) nie widzi nic złego w tym, że ludzie najpierw decydują się na karierę, a dopiero potem na dzieci. Choć pogodzić jedno z drugim nie jest łatwo. – Dziewczyny mają problemy ze znalezieniem pracy. Pracodawca woli zatrudnić kobietę bez rodziny i dziecka. Taką, która nie będzie brała urlopu macierzyńskiego czy chorobowego – narzeka Julita.
– Ale sytuacja studentów na rynku pracy i tak jest bez porównania lepsza niż reszty młodzieży. Są nie tylko przygotowani merytorycznie, ale też potrafią lepiej się sprzedać. Kiedy student intensywnie poszukuje pracy, reszta młodzieży siedzi z założonymi rękami w przekonaniu, że zaraz pójdzie na gotowe – mówi psycholog Andrzej Tucholski.
Jednak dla większości studentek sama praca to stanowczo za mało, żeby mówić o szczęśliwym życiu. – Najważniejsze jest zdrowie. Potem komfort psychiczny, poczucie, że jestem osadzona w jakimś miejscu. Żyć z ludźmi w zgodzie, mieć z czego żyć, rozwijać się. I to wystarczy! – uważa Monika.
– Najważniejsza jest rodzina i miłość. Na drugim miejscu – spełnienie siebie – przekonuje Julita. – Dobra praca, dobry układ z szefem, to, że mnie ktoś pochwali, jeśli zasłużę. Potem pieniądze.
Tomek wymienia w podobnej kolejności: – Zdrowie, potem praca. Ale taka, żebym ją naprawdę lubił, nie musi być superpłatna. Na trzecim – rodzina i przyjemności, ale żeby to ze sobą nie kolidowało.

Inni, ale wciąż tacy sami

Nie ma co załamywać rąk nad przyszłością polskiej inteligencji zainteresowanej alkoholem, seksem i karierą, niezważającej na nauki Kościoła i ślub. To, co w życiu najważniejsze, pozostało. Według badań, w studenckiej hierarchii wartości najwyżej stoją dojrzała miłość (82,4%) i bezpieczeństwo rodziny (75%). Studenci najbardziej chcieliby osiągnąć: szczęście (41,2%), mądrość (38,2%) i poczucie własnej godności (35,3%). Wartości, które nadają życiu sens, to wciąż: uczucie (71,6%), znalezienie swojego miejsca wśród ludzi (58,8%) i szczęście rodzinne (prawie 55%). Dostatnie życie znajduje się na końcu (24,5%).
– Studenci mają jeszcze plany i marzenia. Na razie są w lepszej sytuacji, choć dyplom uczelni nie zawsze jest gwarancją pracy. Mam nadzieję, że nie poddadzą się zbyt łatwo trudnej atmosferze – dodaje dr Wróblewska.
A jaka jest ich definicja sukcesu? – Rodzina i przyjaciele. Poczucie, że są blisko mnie i mogę na nich liczyć – mówi z przekonaniem Kasia Bednarz. – Na pewno liczy się też bezpieczeństwo finansowe, ale to nie jest najważniejsze. Monika dodaje: – Rodzina to dobra rzecz, samą pracą człowiek nie żyje. Sukcesem jest wszystko razem: rodzina, praca, miłość, znajomi, pieniądze – mówi, po czym dorzuca przytomnie: – I jeszcze żeby znaleźć czas na aerobik.
Współpraca Anna Woźniak


Czego najbardziej boją się studenci?
* Monika Bujan, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, piąty rok 23 lata: – Sesji, egzaminów, kilku profesorów. Teraz nie boję się bezrobocia, nędzy czy głodu, nie myślę o tym.
* Tomasz Rybicki, piąty rok, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji: – Ja jednak trochę się boję, że skończę studia i nie znajdę pracy. I że będę siedział rok i czekał, aż ktoś ze znajomych mi pomoże.
* Julita Grzycka, Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Warszawie, piąty rok, 24 lata: – Pracę już mam od jakiegoś czasu. Myślę, że sobie poradzę. Sesja też mnie nie przeraża. Boje się tylko, że moje plany życiowe i rodzinne się nie spełnią i że zaczną mi padać kłody pod nogi.
* Paweł Gryzio, Wydział Inżynierii Budowlanej i Sanitarnej, Politechnika Lubelska, trzeci rok: – Boję się przyszłości. Co będzie po studiach, jak ułoży się życie. Czuję się bezpieczny, kiedy wszystko się układa. Nauka, praca, życie towarzyskie i uczuciowe. Jak jeden z trybików szwankuje, moje poczucie bezpieczeństwa zaczyna się chwiać.
* Anna Mikołajewska, Akademia Ekonomiczna w Poznaniu II rok: – Studenci boją się, czy wybrali dobry kierunek studiów, a w okresie sesji, że nie skończą studiów. Ponadto kiedy się studiuje poza rodzinnym miastem, ważne jest to, z kim się mieszka, spotyka, przyjaźni i studiuje. Trzeba z dala od domu stworzyć małą stabilizację. Ona daje poczucie bezpieczeństwa.


W kim zakochałby się student, w kim zakochałaby się studentka?
* Monika: – W wysokim brunecie. Gdybym wiedziała, kto to, poszłabym sobie do agencji modeli i coś tam wybrała. Żeby się w kimś zakochać, musisz najpierw zawiesić na nim oko. Nie może wyglądać jak dzwonnik z Notre Dame. Imponuje mi, gdy traktuje mnie jak kobietę, np. przepuszcza w drzwiach. Bardzo ważne, żeby facet był optymistą, żeby można było z nim porozmawiać, pośmiać się z bzdur. I mieć do człowieka zaufanie: coś obieca, to słowa dotrzyma.
* Paweł: – Faceci przede wszystkim zwracają uwagę na urodę – nie da się tego zanegować, ale to nie wszystko. Liczą się inteligencja, poczucie humoru, to „coś”.
* Julita: – To, że facet jest przystojny, jest na pewno miłe. Ale na przyszłość? Facet nie będzie piękny za 40 lat. Ja też nie. Pieniądze rzecz względna: dziś są, jutro nie ma. A mieć z kim porozmawiać, mieć kogoś, kto wypełni mi życie, to podstawa.
* Tomek: – Nie będę ściemniał, że wygląd zewnętrzny się nie liczy. Dziewczyna musi być ładna, mądra i żeby zaakceptowała mnie ze wszystkimi moimi przywarami. Nie musi być seksbombą. Powinna za to być taka normalna, tylko ładna i posiadać mądrość życiową. Jestem za równouprawnieniem. Nie ma, że ja ciężko pracuję, a kobitka w domu od czasu do czasu odkurzy czy zrobi obiad.
* Kasia:- Szukam partnera. Jednak widzę, że moi koledzy szukają reprezentacyjnych panienek, niekoniecznie mądrych. Ja szukam kogoś na moim poziomie, z kim bym się nie nudziła.


Ilu studentów? (w tys.)

Ogółem 1990/91 2000/01 2001/02 2002/03
403,8 1584,8 1718,7 1800,5

uniwersytety 141,1 443,3 510,1 527,2

wyższe szkoły 84,0 318,4 334,5 344,3
techniczne

wyższe szkoły 36,4 85,6 91,3 98,1
rolnicze

Wyższe Szkoły 24,0 369,5 386,6 389,5
Ekonomiczne

wyższe szkoły 47,6 148, 3 134,1 138,9
pedagogiczne

akademie 38,7 29,5 32,8 37,7
medyczne

(Źródło: dane GUS)

 

Wydanie: 2003, 40/2003

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy