Studia Czegokolwiek

Studia Czegokolwiek

Internetowa dyskusja wokół „Wyższej szkoły niczego” („P” nr 44) pokazała, że młodzież nie wierzy w możliwość uczciwego skontrolowania prywatnych uczelni wyższych

Młodzi świetnie znają szkolny rynek: „Wiele uczelni prywatnych daje magistra za kasę”, tak otwiera dyskusję Demon. Inne wyraziste głosy: „Te szkółki generują zysk, nie edukację. Wiedza potaniała, choć jej zdobywanie byle jak i byle gdzie jest opłacane”, „Najgorsze szkoły kreują wizerunek szkolnictwa wyższego”, „Wystarczyłoby 25 wyższych uczelni z prawdziwego zdarzenia, gdzie dla profesora etat byłby jego jedynym etatem, odpowiednio wynagradzanym”.
ABZ postuluje: „Jeśli ktoś ma kaprys, niech tworzy Wyższe Studia Czegokolwiek. Niech płaci podatki i koniec. Najwyżej ktoś będzie miał tytuł „licencjata czegokolwiek” dla własnej satysfakcji, bo pracy i tak nie znajdzie”.
W wypowiedziach jest wiele obaw. Marcin: „Niech działają tylko państwowe uczelnie? To już było”. Wojtek: „Ile roczników pójdzie na łatwiznę, zmarnuje się i trafi na bezrobocie? I kto ich potem będzie utrzymywał?”.
Powtarza się obrona uczelni państwowych: „Jako absolwent politechniki nie miałem żadnego problemu z nostryfikacją dyplomu w USA”, zapewnia jeden z internautów.
Inny ciekawy wątek to dość powszechna niewiara w Komisję Akredytacyjną. Wszyscy rozmówcy chcieliby uporządkowania szkolnictwa wyższego, jednak silne jest przekonanie, że nie zrobią tego „urzędnicy”, bo tak określani są profesorowie, członkowie komisji.
Internetowi dyskutanci zauważyli także, że obniża się poziom nauczania w szkołach średnich. „Nie trzeba się starać, bo zawsze można pójść na prywatne studia. Dobrze, że przynajmniej nie ma prywatnych uczelni medycznych”. W tej sytuacji pojawiają się postulaty, by zrezygnować z matury i wzmocnić egzamin na studia.
Osobna grupa to ci, którzy akceptują prywatne uczelnie i naukę na odległość. Oto charakterystyczne głosy: „Wolę sytuację, gdy jestem traktowany jak klient – na uczelni prywatnej płacę i wymagam, jest konkurencja, mogę wybierać, na państwowej obowiązuje zasada: podporządkuj się albo wynocha. W przyszłości na pewno skorzystam z Internetu – nie będę tracił czasu na dojazdy”, „Mówienie, że Internet nic nie daje, to bzdura. A co to za relacja mistrz-uczeń na państwowej uczelni, kiedy ten mistrz nigdy nie ma czasu albo wyżywa się na studencie”, „Sześć lat temu dostałam się na SGH, ale zrezygnowałam, bo musiałam sama się utrzymywać. Potem pracowałam dwa lata, założyłam swoją firmę i od trzech lat studiuję prywatnie zarządzanie. W Warszawie, jeśli nie pracujesz podczas studiów, nie masz szans na dobrą pracę”.
Odezwali się także studenci krakowskiej Profesjonalnej Szkoły Biznesu. Będą walczyć, by ich dyplomy były ważne, dzwonili studenci, którzy widzą przekręty na swoich uczelniach, dzwonili rektorzy prywatnych uczelni, zapraszając, bo u nich jest świetnie.
„Ile warta jest moja wiedza? Nie wiem, ale płacę za nią 6 tys. rocznie”, to najlepsze podsumowanie studenta internauty.
Oprac. IKA

 

Wydanie: 2002, 45/2002

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy