Supertankowiec na Bałtyku

Supertankowiec na Bałtyku

Nowy rosyjski kolos może pomieścić w ładowni nawet milion baryłek ropy

Nazwano go „Władimir Tichonow”. Ma pokład długi na ponad 280 m i szeroki na 50 m. Rozmiarami przypomina połączone wzdłuż dwa boiska piłkarskie i połowę trzeciego. Jednorazowo może przetransportować milion baryłek ropy. Podobnym kolosem rosyjska flota dotąd jeszcze nie dysponowała. Zresztą tankowców o zbliżonych gabarytach nie spotyka się często, na Bałtyku prawie nigdy. Nowy nabytek Sovkomflotu będzie tu jedyny.
Zbudowano go w południowokoreańskiej stoczni (Daewoo Shipbuilding Marine Engineering), będącej własnością koncernu Daewoo. Tam też jednostka wyposażona została we wszelkiego rodzaju nowinki techniczne – wydajny główny silnik o mocy 29,5 tys. KM, zamkniętą obudowę mostków umożliwiającą ludziom pracę w skrajnie złych warunkach meteorologicznych itd. Zdaniem producentów i armatora statek spełnia wszelkie normy bezpieczeństwa, nawet te najbardziej wyśrubowane. Konstrukcja kadłuba przypomina strukturą popularną rosyjską matrioszkę, gdzie jeden korpus mieści się wewnątrz drugiego. W przypadku awarii ropa nie wycieka do morza, lecz wypełnia wolną przestrzeń między podwójnymi burtami.
Nazwany na cześć radzieckiego kapitana żeglugi, wiceministra floty czasów gorbaczowowskich, okręt oficjalnie zwodowany został 15 czerwca, a już nazajutrz wyruszył w swój dziewiczy rejs. Najpierw „Władimir Tichonow” przez kilka tygodni ma popracować testowo na Oceanie Spokojnym, nie oddalając się zanadto od macierzystej stoczni, by następnie udać się do regionu przeznaczenia, czyli na Bałtyk.
Uroczystość przekazania armatorowi tankowca obyła się bez specjalnej pompy towarzyszącej częstokroć takim okazjom. Lakoniczna, wręcz zdawkowa informacja w głównym wydaniu rosyjskich wiadomości, kilka krótkich artykułów prasowych, przytaczających na ogół jedne i te same dane techniczne – to niemal wszystko, co można było na ten temat znaleźć. Większość najważniejszych kart z dossier „Władimira Tichonowa” nie została odkryta. Rodzimą przystanią ma się stać bałtycki Primorsk i to zdaje się jedyną pewną wiadomością. Nie do końca wskazano, dokąd ma być transportowana ropa naftowa z tutejszego terminalu. Właściciel Sovkomflotu nie udzielił na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Przytoczona na łamach „Finansowych Izwiestii” sugestia zawiera niejasny termin Europa Północna. Co jednak kryje się za nim, nie bardzo wiadomo. Precyzyjniej tego nie określono, choć przynajmniej pierwsze partie ładunku dostarczanego przez „Władimira Tichonowa” muszą być już zakontraktowane. Najprawdopodobniej również cały szereg następnych. Czy potencjalnym odbiorcą okażą się koncerny naftowe z państw skandynawskich – Szwecji bądź Finlandii – czy też ktoś inny, wyjaśni dopiero pierwszy roboczy rejs bałtycki tankowca.
To, dokąd on popłynie, nie pozostaje jednak zupełnie bez znaczenia, przynajmniej dla problemu zaopatrzenia Polski w surowce energetyczne.
Niestety dla nas, w rozmiarach nie należy bynajmniej doszukiwać się jakichś symptomów rosyjskiej megalomanii. Dają one bardziej wyraz pewnej konsekwencji czy wręcz determinacji w realizowaniu przyjętej strategii gospodarczej, bo choć „Władimir Tichonow” o wyporności 162 tys. DWT należy do dużych jednostek, daleko mu do prawdziwych gigantów. Za znakomity przykład posłużyć może tu choćby sławny „Knock Nevis”. Dawniej – do momentu, gdy na dno cieśniny Ormuz posłała go rakieta wystrzelona z samolotu armii Saddama – pod nazwą „Seawise Giant” największy na świecie tankowiec. Dziś jedynie liczący 460 m długości magazyn u wybrzeży Kataru, składujący przeszło 4 mln baryłek ropy.
Takie kolosy nigdy jednak nie wpływały z pełnym ładunkiem na Morze Bałtyckie ani też nie wypływały załadowane z niego. Przeszkodę nie do przebycia dla obciążonych zbiornikowców stanowiły Cieśniny Duńskie. Górny limit transportowanej ropy pozwalający na swobodne przejście tędy, w zależności oczywiście od konstrukcji statku, standardowo nie przekracza 400 tys. baryłek. Ładowność ta stanowiła dotąd zresztą najwyższą półkę dla tankowców, których rejon pracy zamykał się w akwenie bałtyckim. Rosjanie dysponowali tu już co prawda kilkoma znacznie pokaźniejszymi jednostkami, lecz i one ustępowały pod tym względem o połowę „Tichonowowi”.
Rozpoczęcie przez niego pracy na Morzu Bałtyckim wprowadzi poważne, jeśli nie rewolucyjne zmiany w strukturze regionalnego handlu surowcem. Dzięki stosunkowo niewielkiemu – przy swych gabarytach – 15-metrowemu zanurzeniu maksymalnemu będzie mógł zawijać do większości usytuowanych tu portów wyposażonych w terminale naftowe. Ilość zabieranej przezeń ropy wystarczy, aby zaspokoić potrzeby np. Finlandii przez pięć dni. Zważywszy na niewielką odległość Helsinek od macierzystego portu „Władimira Tichonowa” w Primorsku, możliwą do pokonania przezeń w kilka godzin, oraz dużą przepustowość terminali po obu stronach, minimalizującą czas załadunku i rozładunku, teoretycznie byłby on zdolny samodzielnie zapewnić dostawy surowca dla fińskiej gospodarki. Nawet uwzględniając czas przestoju wymagany na czyszczenie zbiorników. Są to oczywiście czysto hipotetyczne wyliczenia. Przynajmniej na razie.
„Władimir Tichonow” to bowiem dopiero zwiastun tego, co nastąpi w najbliższej przyszłości. Rzecz dotyczy rozbudowy na niebywałą skalę rosyjskiej flotylli tankowcowej. Tylko w myśl zawartego 17 maja w Sankt Petersburgu porozumienia między Sovkomflotem a stocznią Admirałtiejskije Wierfi do 2008 r. ruszyć ma budowa trzech siedemdziesięciotysięczników i dwóch pięćdziesięciotysięczników o klasie lodowej 1A Super. Z przeznaczeniem, co prawda, do pracy w regionach arktycznych, spełniających jednak zarazem wszelkie normy wymagane dla Bałtyku. Sovkomflot zamówił zresztą nowe jednostki nie tylko we wspomnianej stoczni. W sumie oczekuje na 14 nowych tankowców. Kontrakty na ich budowę zostały już podpisane, a dalsze są negocjowane. Statki te będą mniejsze od „Władimira Tichonowa”, część będzie zapewne odpowiednikami wyprodukowanych przez koreańską stocznię (tym razem koncernu
Hyundai) nabytków Sovkomflotu z ostatnich miesięcy ubiegłego roku – stutysięczników klasy Aframax „Wiktor Konecki” i „Jurij Sienkiewicz”.
Większość z nich nigdy też nie wpłynie na Bałtyk. Te jednak, które znajdą się na jego wodach, wydatnie umocnią i tak już bardzo silną pozycję rosyjskiego Sovkomflotu. Ma on 51 nowoczesnych tankowców o przeciętnym wieku pięć lat i łącznej ładowności na dzień dzisiejszy przekraczającej 4 mln ton (co odpowiadałoby około 25 mln baryłek ropy). Choć jest on największym rosyjskim przewoźnikiem specjalizującym się w transporcie morskim surowców energetycznych, nie jest wcale jedynym. I nie wolno nam o tym zapominać.
Dla Polski rozbudowa rosyjskiej floty zbiornikowców na Bałtyku stanowi na razie jedyną i niepowtarzalną szansę na tak upragnioną dywersyfikację dróg zaopatrzenia w tańszy surowiec. Może też być postrzegana jako bodziec stymulujący rozwój naszego Naftoportu jako ważnego ośrodka transferowego. Nie jesteśmy zresztą jedynymi beneficjentami tego procesu. Gdyby nieszczęśliwe zrządzenie losu w przyszłości spowodowało utrudnienia transferu naftowego za pośrednictwem rurociągu Przyjaźń do końcowych, znajdujących się już za Odrą terminali przy niemieckich rafineriach Schwedt i Spergau, gdzie tylko w 2005 r. trafiło tą drogą 24 mln ton ropy, dostawcy nie będą mieli większych problemów z uzupełnieniem naszym sąsiadom braków.
Płynące stąd przesłanie dla Polski nie wymaga komentarzy, a liczba wyciąganych przez nas wniosków jest wprost proporcjonalna do liczby i tonażu zamawianych tankowców oraz nowych porozumień polsko-rosyjskich na dostawy surowca.

Wydanie: 2006, 31/2006

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy