Święta na tacy

Święta na tacy

Głównym beneficjentem świąt kościelnych i państwowych w Polsce jest Kościół katolicki, który od 2007 r. pozbywał się największego wroga w tych dniach – galerii handlowych

Po uchwaleniu przez Sejm Święta Trzech Króli jako dnia wolnego w Polsce obowiązuje 11 świąt oznaczonych w kalendarzu czerwoną kartką – osiem kościelnych i trzy państwowe.
Episkopat w oświadczeniu nie krył radości z decyzji Sejmu, podkreślając, że „ustawa Gomułki wymazała dzień wolny od pracy w Trzech Króli”. Rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch dodał od siebie: „Niemal dokładnie po 50 latach Sejm wymazał tę część myślenia towarzysza Wiesława”. Także polityczni rzecznicy dnia wolnego 6 stycznia domagali się likwidacji spuścizny Władysława Gomułki. Dokonując tego,

przywrócili Bolesława Bieruta.

Akty prawne z 1960 r. znoszące jako dni wolne Święto Trzech Króli i Święto Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny (15 sierpnia) nowelizowały podpisaną przez Bolesława Bieruta ustawę z 18 stycznia 1951 r. o dniach wolnych od pracy. Ta Bierutowska ustawa jest wciąż obowiązującym aktem prawnym, zarazem głównym aktem prawnym dotyczącym świąt.
Sejm przywrócił zatem uchylony w 1960 r. art. 1. punkt b ustawy Bieruta. To na jej podstawie, a nie przedwojennego prawa, ci, którzy pracują, pozostaną 6 stycznia 2011 r. i w latach następnych w domu. Episkopat ani jego rzecznik nie odnieśli się do usunięcia przez rządzącą koalicję z Kodeksu pracy zapisu gwarantującego pracownikowi wolny dzień za święto przypadające w sobotę. Z drugiej strony Episkopat latami zabiegał o wprowadzenie – poprzez zmianę w Kodeksie pracy – zakazu pracy (wprowadzono go w 2007 r.) w placówkach handlowych w święta. Wówczas Kościół był zainteresowany ograniczeniem działalności konkurencji, obecnie nie miał własnego interesu w sprzeciwianiu się odebraniu prawa do dni wolnych w zamian za „świąteczne soboty”. Pracownicy przecież nie spędzali ich w kościołach. 6 stycznia będzie nie tylko dniem wolnym, ale także dniem objętym zakazem handlu. Im więcej takich dni, tym większa szansa odwiedzenia przez wiernych kościoła i oddania części dochodów na tacę. Majątek Kościoła jest coraz większy, koszt jego utrzymania wzrasta.
Mimo to

wiernych w kościołach wciąż ubywa.

Prowadzone od 1980 r. każdej jesieni we wszystkich kościołach liczenie uczestników niedzielnych nabożeństw wskazuje, że jest ich znacznie mniej. W latach 1980-1990 odsetek wiernych biorących udział w niedzielnej mszy wynosił ok. 50%, obecnie ledwie przekracza 40%. Skoro spadku nie powstrzymał pontyfikat Jana Pawła II, należy się liczyć z tym, że ten proces będzie narastał. A tym samym utrzymanie Kościoła może spaść na barki coraz mniejszej liczby wiernych. Może, na razie bowiem o kościelny budżet troszczy się państwo oraz samorządy, czyli wszyscy podatnicy bez względu na stosunek do wiary. Choć państwo od 20 lat przekazuje (zwraca) Kościołowi majątek, to wciąż funkcjonuje stworzony za Bieruta Fundusz Kościelny, który miał być częściową rekompensatą za upaństwowione kościelne mienie (w tym roku wynosi on ponad 86 mln zł, którymi opłaca się składki ubezpieczeniowe i zdrowotne duchownych). Z podatków dotowane są kościelne uczelnie, kościelne muzea, redakcje katolickie w publicznych mediach, utrzymywana jest armia katechetów, kapelanów i duszpasterzy… Samorządy chętnie łożą nawet na oświetlenie fasad kościołów. 6 stycznia – dzień wolny, w którym będzie obowiązywać zakaz handlu – to dla Kościoła kolejne miliony złotych zebranych „co łaska”.
Kościół zarabia nie tylko na świętach kościelnych, ale i dniach wolnych od pracy związanych ze świętami państwowymi: 1 Maja, 3 Maja i 11 Listopada. Pomagają mu w tym władze państwowe. Najbardziej 1 maja, nie obchodząc od wielu lat Święta Pracy. Ten dzień jest obchodzony głównie w kościołach, także przez „Solidarność” i polityków prawicy, jako Święto Józefa Robotnika.
Państwo wspiera Kościół i jego święta, nie troszcząc się o autorytet świąt państwowych, które samo ustanawia. Przecierałem oczy ze zdumienia, czytając kilka tygodni temu na pierwszych stronach gazet informację, że historyczni liderzy „Solidarności”, w tym marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, domagają się, by obchody rocznicy Sierpnia 1980 r. organizowały władze państwowe. To świadczy o ogromnej nieznajomości prawa osób tworzących prawo. 31 Sierpnia nie jest bowiem jedynie rocznicą podpisania porozumień gdańskich i powstania „Solidarności”, lecz od pięciu lat także świętem państwowym. 27 lipca 2005 r. Sejm przyjął ustawę, w której zapisał m.in.: „W celu upamiętnienia 25. rocznicy historycznego zrywu Polaków do wolności uchwala się, co następuje: Art. 1. Dzień 31 sierpnia ustanawia się Dniem Solidarności i Wolności. Art. 2. Dzień Solidarności i Wolności jest świętem państwowym”.

Nie byłoby skandalu

i kolejnego wielkiego zamieszania związanego z obchodami 31 Sierpnia, gdyby Kancelaria Prezydenta RP potraktowała ten dzień zgodnie z jego statusem prawnym. Ustawa o godle, barwach i hymnie wskazuje, że prezydent ustala zasady obchodów świąt państwowych – i to Bronisław Komorowski powinien być organizatorem i gospodarzem głównych uroczystości. A nie związek zawodowy „Solidarność” ani wydające miliony złotych gdańskie Centrum Solidarności.
Jedynie w 2005 r. Dzień Solidarności i Wolności był obchodzony jako święto państwowe. W jednym miejscu spotkali się m.in. Lech Wałęsa, urzędujący prezydent Aleksander Kwaśniewski, Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki. Lech Kaczyński nie obchodził tego święta, wychodząc zapewne z założenia, że byłoby to podkreślenie roli Lecha Wałęsy. Tymczasem sam jako prezydent dążył do pomniejszenia jego zasług, m.in. przyznając Annie Walentynowicz i Andrzejowi Gwiaździe Order Orła Białego (obydwoje znaleźli się w pierwszej trójce nim odznaczonych).
Lech Kaczyński, który nie widział w 31 Sierpnia święta państwowego, skierował do Sejmu projekt ustawy o ustanowieniu nowego święta państwowego – Narodowego Dnia Pamięci Powstania Warszawskiego. 9 października 2009 r. Sejm przyjął ustawę, w której zapisano m.in.: „Art. 1. Dzień 1 sierpnia ustanawia się Narodowym Dniem Pamięci Powstania Warszawskiego. Art. 2. Narodowy Dzień Pamięci Powstania Warszawskiego jest świętem państwowym”.
Choć w tym roku 1 Sierpnia po raz pierwszy był świętem państwowym,

nikt o tym nie przypominał

– obchody organizowano z okazji kolejnej rocznicy wybuchu powstania. Bo to jest „święto Lecha Kaczyńskiego”, tak jak Dzień Solidarności i Wolności pozostaje „świętem Kwaśniewskiego i Michnika”.
Zamiast troszczyć się o kościelne święta, państwo powinno zadbać o autorytet własnych świąt. Przygotowując książkę o świętach państwowych, bezskutecznie usiłowałem uzyskać informacje na ich temat w Kancelarii Prezydenta RP. Miało to miejsce jeszcze w okresie urzędowania Lecha Kaczyńskiego, jednak przypuszczam, że prezydenccy urzędnicy nadal nie wiedzą, jakie święta państwowe obowiązują w Polsce. Może podpisując ustawę o dniu wolnym z okazji kościelnego święta, Bronisław Komorowski zatroszczy się także o autorytet państwa i legislacyjne uporządkowanie kwestii związanych ze świętami państwowymi. Powinien mu w tym pomóc Mirosław Sekuła, bo w 2005 r. kierowana przez niego Najwyższa Izba Kontroli zwróciła uwagę na liczne niedociągnięcia prawno-interpretacyjne związane ze świętami państwowymi i skierowała pod adresem władz państwowych szereg zaleceń – do tej pory nieuwzględnionych.

Wydanie: 2010, 40/2010

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy