Czy sytuacja na rynku pracy rozwydrzyła pracodawców?

Czy sytuacja na rynku pracy rozwydrzyła pracodawców?

Prof. Mieczysław Kabaj,
ekonomista, polityka społeczna
Zarówno pracownicy, jak i pracodawcy są w złej sytuacji. Jeśli zmniejsza się popyt, trzeba ograniczać produkcję, a więc i zatrudnienie. Zwolnienia pracowników są jednak wielkim przeżyciem dla pracodawców, nie można powiedzieć, by wykorzystywali oni tu swoją przewagę. Wielu obniża nawet swoje własne wynagrodzenie, choć to oczywiście nie wystarcza, bo głównym czynnikiem wzrostu jest popyt. Drugim czynnikiem wzrostu i ekspansji jest dostęp do kapitału, szalenie w Polsce utrudniony. Wzrost liczby miejsc pracy jest zgodny z interesami pracodawców i pracowników. Nie ma tu generalnej sprzeczności interesów ani walki przeciwieństw. Interesy są wspólne, bo ani pracodawca, ani pracownik nie mogą uzyskać przyrostów, jeśli nie działają wspólnie.

Wit Majewski,
działacz związkowy (OPZZ), b. członek Rady Ochrony Pracy
Problem w skali masowej nie istnieje, zresztą pracodawca pracodawcy nierówny. Nowa sytuacja na rynku pracy doprowadziła jednak do tego, że pracodawcy poczuli się bardziej pewni swego. Są teraz lepiej zorganizowani lobbystycznie, bardziej naciskają na władze, żądają rzeczy, których w innych warunkach by nie żądali, zresztą nic z tego by nie uzyskiwali. Chodzi tu np. o tworzenie systemu pracy, nowelizację kodeksu pracy w kierunku niekorzystnym dla pracowników, a nawet rozmijającym się w niektórych punktach z Europejską Kartą Socjalną. Trudniejsze warunki panujące na rynku sprawiają, że pracodawcy przerzucają część kosztów na pracowników, bo z pewnością wykazują silniejszą pozycję w stosunku do związków zawodowych.

Janusz Śniadek,
szef Zarządu Regionu Gdańskiego „Solidarność”
Szczytem bezczelności są niegodziwe i obraźliwe uwagi o pasożytach, jakie wygłaszał w telewizji prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich. Na pewno nie chciałbym jednak tego uogólniać na innych pracodawców. Wysokie bezrobocie sprzyja wykorzystywaniu sytuacji na pograniczu prawa albo poza prawem, ale większość pracodawców to normalni, wrażliwi społecznie ludzie, którzy mają poprawne stosunki ze związkowcami itd. Także przedstawiciele obcego kapitału oczekują normalnych relacji ze związkami, a nie obecnej w pewnych firmach drapieżności wobec związków, aby podlizać się pracodawcom. Sądzę, że przypadki agresywnych i wrogich zachowań wobec pracowników stwarzają wybuchową mieszankę.

Andrzej Samson,
psycholog, psychoterapeuta
Naturalnie. Sytuacja na rynku pracy prowadzi najczęściej do wzrostu arogancji pracodawców, którzy pozwalają sobie na różne posunięcia, na które wcześniej by sobie nie pozwolili. Np. nie wypłacają na czas wynagrodzeń, nie wypełniają warunków umów o pracę, przyjmują do pracy bez umowy itd. Ludzie widząc takie praktyki, nie protestują, bo się boją zwolnień. Takie skargi słyszę bardzo często od swoich klientów, u których opisana sytuacja powoduje wzrost napięcia i lęku przed pracodawcą. Ludzie pracują w warunkach o wiele większego stresu i mają poczucie, że pracodawcy są bezkarni, bo mają pieniądze, dobrych adwokatów i odpowiednie układy. Wiedzą, że z nimi się nie wygra. Pracownicy nie mają poczucia, że coś ich chroni. Oni są zdani na łaskę i niełaskę. Tego typu stresów nie da się usunąć.

Andrzej Malinowski,
prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich
Z niepokojem patrzymy na rynek pracy. Czekamy na ustawy związane z paktem „Przedsiębiorczość” i na kodeks pracy. Od końca lat 80. mamy system gospodarki rynkowej i inwestujemy nasze własne pieniądze. Nie prowadzimy działalności charytatywnej w gospodarce i każdy z nas wie, że jeśli nie zabezpieczy dochodów firmie, nie będzie partnerem dla związków zawodowych. Niestety, mamy jeszcze socjalistyczny kodeks pracy i inne przepisy z tego okresu. Nie widzę powodu, dla którego miałbym np. utrzymywać w firmie funkcjonariuszy związkowych, którzy wtrącają się w moje interesy, albo np. potrącać pracownikom składki związkowe przy wypłatach. Dlaczego ja mam to robić? To jest przejaw nierówności wobec prawa, bo te przepisy nie wytrzymują dziś próby życia, nie pasują do systemu. Z dobrymi pracownikami rozstajemy się bardzo niechętnie. Decyzje o zwolnieniu kogokolwiek dyktują najczęściej przyczyny ekonomiczne i dzieje się to wbrew woli pracodawcy. Chyba że pracownik jest nieodpowiedni, np. odstrasza klientów. Takiego nie można trzymać.

Michał Ogórek,
satyryk
Pewnie tak jest. Zaskoczył mnie np. pomysł, aby nie płacić pracownikom za pierwszy dzień zwolnienia chorobowego. Gdy jest duże bezrobocie, to i tak nikt nie bierze chorobowego ze strachu, by go nie wyrzucili. Chodzą do pracy chorzy, a przynajmniej pójdą w pierwszym dniu choroby, za który mieliby im nie zapłacić. Słyszałem też, że niektórzy pracodawcy tak zaczynają oszczędzać, że nawet sobie już nie płacą, więc dlaczego mieliby płacić pracownikom. Jest powiedzenie, że zanim pracodawca schudnie, to pracownika już nie będzie.

Włodzimierz Czechowicz,
wiceprezes Sądu Rejonowego dla Warszawy-Pragi, nadzorujący pion pracy
Takich wniosków bym nie wyciągał. Oczywiście, trudności na rynku pracy rzutują np. na wzrost liczby spraw oddawanych do sądów pracy, ale wiąże się to generalnie z trudną sytuacją gospodarczą i brakiem możliwości sprawnego funkcjonowania pracodawców. Nie zawsze można mówić o pokrzywdzeniu pracownika przez pracodawcę, bo często pracodawca nie neguje uprawnień pracownika, tylko nie ma z czego wypłacać uposażeń. Zdarzają się też przypadki bardziej naganne, gdy pracodawca nie chce wypłacić należnych pieniędzy, nie stosuje się do przepisów prawa pracy, świadomie tak postępuje, licząc, że pracownik nie będzie korzystał ze swoich uprawnień. Jednak liczba takich przypadków ewidentnej nieuczciwości pracodawców utrzymuje się zasadniczo na tym samym poziomie, nie wzrosła wyraźnie w ostatnim okresie. Osoby, które chcą obejść prawo, działają tak niezależnie od sytuacji na rynku pracy.

Bożena Banachowicz,
przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych
Na rynku pracy jest dziś 16 tys. bezrobotnych pielęgniarek, zaś na stanowiskach pracy pielęgniarek brakuje, co powoduje stan zagrożenia pacjentów. Mimo to pracodawcy na każdą uwagę odpowiadają: „Jak się wam nie podoba, to zwolnimy”. A są to najczęściej dyrektorzy publicznych placówek służby zdrowia, którzy czują się w nich jak na prywatnych folwarkach. Środki finansowe pochodzą od społeczeństwa, ale czynnik społeczny nie ma udziału w podziale pieniędzy. Dyrektorzy robią z tymi środkami, co chcą. Nierzadko żądamy kontroli, bo wiemy, że środki publiczne nie zawsze idą na najistotniejsze potrzeby, ale nikt jeszcze nie odwołał dyrektora za to, że np. zadłużył szpital.

 

Wydanie: 2002, 29/2002

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy