Syzyf naszych czasów

Syzyf naszych czasów

Moje spotkania z Aleksandrem Małachowskim

26 stycznia 2005 r. minął rok od śmierci Aleksandra Małachowskiego – wicemarszałka Sejmu, honorowego przewodniczącego Unii Pracy, znanego dziennikarza i wspaniałego człowieka.
Był posłem na Sejm czterech kadencji, ale prawdziwie realizował się w służbie dla ludzi. Przez wiele lat pełnił funkcję prezesa Polskiego Czerwonego Krzyża, osobiście uczestnicząc w wielu akcjach.
Wrażliwy na potrzeby drugiego człowieka niósł pomoc oczekującym. Pamiętamy Go z programów „Telewizja nocą” i „Rozmowy o Rzeczyniepospolitej”. Bogactwa Jego przeżyć, również dramatycznych, starczyłoby na kilka życiorysów, a mimo to był człowiekiem otwartym i pogodnym, spolegliwym i służebnym, co wyraził w swojej książce „Żyłem szczęśliwie”. A miał za sobą łagry syberyjskie, śmierć najbliższych osób, lata więzienia i prześladowań. Ciekawy świata dotarł na motocyklu do Grobu Pańskiego w Jerozolimie i innych ciekawych zakątków.
Jego związki z Częstochową były bliskie, ponieważ odwiedzał tu teściową – znaną lekarkę, Wandę Maciukiewicz. Przed dziesięciu laty był współorganizatorem częstochowskiej konferencji „Kondycja polskiej szkoły”. Sprawy edukacji były dla Niego priorytetem i pewnie dlatego niektórym młodym finansował studia.
Był człowiekiem odpornym na niewygody i wrażliwym na krzywdy innych. Sporo czasu spędzaliśmy przy jednym stole w Klubie Parlamentarnym – ja, pisząc wystąpienia sejmowe, a On, wystukując na starej maszynie cotygodniowe felietony.
Opiekuńczy i pracowity sadził drzewa i kwiaty wokół domu, pielęgnował pamiątki rodzinne.
Ten wielki patriota odważnie głosił ideę sprawiedliwości i tolerancji, skupiając wokół siebie ludzi o poglądach lewicowych. Działał w pierwszym nurcie „Solidarności” i często płynąc pod prąd stereotypów, narażał się na krytyczne ataki. Ten mądry polityk wytykał głupotę i fałsz, bezkompromisowo broniąc pomówionych i niesłusznie oskarżanych. W interesie narodu i państwa chciał stworzyć klasę polityczną ponad podziałami historycznymi, stąd pomysł na nowoczesną partię socjaldemokratyczną – Unię Pracy.
Wspierał kruchą demokrację, która miała służyć ludziom. Siłą pióra potrząsał sumieniem narodu i przywoływał do rozumnego działania. Grzmiał, gdy skłócona scena polityczna zabiegała o interesy partyjne, a nie o dobro obywateli. Na sali sejmowej przesiadywał od rana do nocy i odważnie reagował na każdą niegodziwość. Po ojcowsku beształ nas, gdy trzeba było, ale też niejednemu podał rękę w potrzebie. Był źródłem mądrości i kierunkowskazem do dalszych działań. W liście otwartym „Drzewo oliwne” wzywał do porozumienia i współpracy wszystkie ugrupowania lewicowe. Doprowadził też do Okrągłego Stołu Lewicy Polskiej. Uważał, że przyszłość Polski można budować tylko na zgodzie, a nie na nienawiści.
Inaugurując pierwsze posiedzenie Sejmu obecnej kadencji, skierował do posłów składających przysięgę pytania:
– Czy Polska jest krajem, dla którego warto poświęcić życie?
– Czy Polska niepodległa jest Ojczyzną powszechnej zgody i sprawiedliwości społecznej?
– Czy mamy się przyznać, że współcześni Polacy żyją z niespotykaną w dziejach wzajemną nienawiścią, walką wszystkich ze wszystkimi i o wszystko?
Przywoływał rządzących do uczciwego i rozumnego rządzenia, powtarzając: „Pamiętajcie, że Rzeczpospolita potrzebuje tego, co ludzi pięknie łączy, a nie tego, co ich tak brzydko dzieli”.
Prezydent RP odznaczył Go Orderem Polonia Restituta.
Jego ciało spoczywa w grobowcu rodzinnym w Laskach koło Warszawy.
Nie zmarnujmy dorobku marszałka Aleksandra Małachowskiego – Syzyfa naszych czasów – po którym pustkę trudno zapełnić.

Danuta Polak, posłanka na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej

 

Wydanie: 06/2005, 2005

Kategorie: Sylwetki
Tagi: Danuta Polak

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy