Szachiści krok od złota

Szachiści krok od złota

Mogliśmy wygrać olimpiadę w Batumi

Szli przez turniej jak burza. Grali w składzie podstawowym: Jan Krzysztof Duda, Radosław Wojtaszek, Kacper Piorun i Kamil Dragun. Najbardziej sensacyjna była wygrana polskiej reprezentacji z Amerykanami 2,5 do 1,5. Uznano to za historyczny sukces, bo reprezentacja USA była faworytem olimpiady szachowej w Batumi. Wcześniej Polacy pokonali innych faworytów – Rosjan, a także Ukraińców i Francuzów. Z Azerbejdżanem i Armenią zremisowali. Nie udało się tylko z Chińczykami, którzy zawsze wystawiają bardzo mocny zespół. To też światowa potęga. Nasza reprezentacyjna czwórka zmierzyła się z czterema arcymistrzami z Państwa Środka, z których każdy zajmował w rankingu Międzynarodowej Federacji Szachowej (FIDE) wyższe miejsce. Chińczycy mają aż sześciu przedstawicieli w pierwszej czterdziestce światowej.

Olimpiada szachowa w kategorii open ma swoje ścisłe reguły. Liczy się punktacja uzyskiwana przez czteroosobowy zespół, ale każdy szachista gra indywidualnie. Na każdą partię ma półtorej godziny i dodatkowo otrzymuje jeszcze po 30 sekund za każdy ruch. Tutaj punktuje się nie szybkość, refleks, ale myślenie.

Drużyna zasiada do czterech szachownic (w pogotowiu jest gracz rezerwowy), do pierwszej – najlepszy, do drugiej bardzo dobry, a do czwartej najsłabszy, choć wszyscy u nas są arcymistrzami szachowymi. Na pierwszej szachownicy grał Jan Krzysztof Duda, niezwykle utalentowany i najmłodszy z całej ekipy. 20-latek, arcymistrz z Wieliczki (pisaliśmy już o jego wcześniejszych sukcesach, odniesionych w wieku 17 lat – PRZEGLĄD nr 34/2015).

Popisowe było jego starcie z Fabianem Caruaną z USA, topowym zawodnikiem na świecie. Polak potrzebował aż 118 ruchów, aby wygrać. Mecz w tej turze wygrał także Kacper Piorun, a Radosław Wojtaszek i Jacek Tomczak zremisowali swoje spotkania.
Trochę trudniej było w starciu z Chinami. Dudzie przypadł pojedynek z byłym mistrzem Azji Dingiem Lirenem, który zajmuje czwarte miejsce w światowym rankingu i od ponad 80 partii nikt go nie pokonał. Polak jednak bardzo odważnie zaatakował. Miał szansę na remis, ale popełnił błąd, który przeciwnik skrzętnie wykorzystał. Oczywiście nie to przesądziło o wynikach olimpiady.

Obiecującą pozycję przy czwartej szachownicy uzyskał Kamil Dragun, który przystąpił do ataku na tzw. skrzydle królewskim. Jego przeciwnik, także były mistrz Azji Li Chao, świetnie się jednak bronił i wykorzystał błąd Polaka w 22. posunięciu. To dało Chińczykom prowadzenie w meczu. Ostatni swoją partię zakończył Radosław Wojtaszek, który grając białymi z Yu Yangyiem, próbował wywierać silną presję na rywalu. Chińczyk błędu nie popełnił i partia zakończyła się remisem.

Pojedynki były szalenie emocjonujące. Obecny na rozgrywkach nowy prezes Polskiego Związku Szachowego Radosław Jedynak był ogromnie spięty, natomiast trener i selekcjoner reprezentacji Bartosz Soćko zachowywał kamienną twarz. Może nawet chciałby pomóc naszym zawodnikom, coś podpowiedzieć, ale regulamin to absolutnie wyklucza. Na turniejach bardzo sprawnie działała też komisja antydopingowa, choć trudno powiedzieć, jakie środki pomogłyby w osiągnięciu szachowego sukcesu. Chyba nie kawa?

Jeszcze przed ostatnią rundą rozgrywek (Polsce przypadło starcie z reprezentacją Indii) mieliśmy trzecią punktację turnieju, po USA i Chinach, a w olimpiadzie występowało aż 186 drużyn narodowych i łącznie ponad 1660 zawodników.

Z Indiami polska drużyna zremisowała, choć na pierwszej szachownicy wystąpił były mistrz świata Viswanathan Anand. – Gdyby udało się wygrać ostatnią rundę – sądzi prezes Jedynak, notabene pierwszy arcymistrz, który objął tę funkcję – bylibyśmy mistrzami olimpijskimi, a tak punkty zdobyte przez inne drużyny sprawiły, że ostatecznie znaleźliśmy się na czwartej pozycji, za USA, Rosją i Chinami. Cały czas losowaliśmy najsilniejszych, a innym przypadały słabsze drużyny. Warto zwrócić uwagę na to, że Polacy zagrali ze wszystkimi zespołami z pierwszej ósemki listy startowej! Jest to ewenement w historii olimpiady. I dlatego byłem ogromnie dumny, codziennie przyjmowałem gratulacje, a w Polsce, dzięki transmisjom internetowym, kibicowało biało-czerwonym mnóstwo ludzi, nawet tacy, którzy sami nigdy w szachy nie grali i nie znają układu figur na szachownicy. Bardzo przydały się też publikowane na bieżąco w internecie komentarze ekspertów szachowych.

Polskie szachy były potęgą przed wojną. W 1930 r. na olimpiadzie w Hamburgu zdobyliśmy złoto, także później pojawiały się medale. Nawet w 1939 r. pokazaliśmy siłę na turnieju w Argentynie. Zakończenie tej olimpiady przypadło na pierwsze dni września, kiedy u nas już toczyła się wojna. Potem intelektualnie osłabliśmy. Od 79 lat Polska nie miała medali na szachowej olimpiadzie, na odbywających się raz na dwa lata najbardziej prestiżowych turniejach.

Teraz przypadł nam w rozgrywkach indywidualnych jeden medal brązowy (za wynik osiągnięty na III szachownicy) dla Kacpra Pioruna, który jest mistrzem Polski 2017 r. i mistrzem świata w rozwiązywaniu zadań szachowych.

A drużynowo – czwarte miejsce jest najlepszym wynikiem w powojennej historii męskiej reprezentacji. Na poprzedniej olimpiadzie zajęliśmy siódme miejsce.

Warto też wspomnieć o reprezentacji kobiecej. Przed dwoma laty panie przywiozły z olimpiady w Baku srebro. Tym razem, choć liczyły na miejsce w pierwszej dziesiątce, musiały zadowolić się 16. pozycją.

Prezes Jedynak podsumowuje: – Mieliśmy pecha, ale teraz liczymy, że to się zmieni. Przede wszystkim nasza inicjatywa „Edukacja przez Szachy w Szkole” sprawiła, że zajęcia z tej dziedziny prowadzone są od 2017 r. Prowadzi je w klasach I-III 5 tys. specjalnie przeszkolonych nauczycieli. To wielka szansa nie tylko dla PZSzach, ale i dla Polski, bo już w młodym wieku człowiek się uczy, że trzeba planować, przewidywać, liczyć własne siły, a to później się przyda w biznesie, w nauce, nawet w polityce. Teraz drużyna była dobrze przygotowana przez trenera reprezentacji, byłego mistrza Polski Bartosza Soćkę. Widząc, jak zawodnicy świetnie się spisują, przygotowaliśmy nawet wysokie premie finansowe za medale. Jakie? Nie powiem, ale zawodnicy za to czwarte miejsce też coś dostaną. Wróciliśmy do Polski po północy. Na lotnisku witali nas działacze PZSzach, był Adam Dzwonkowski, były prezes.

Za dwa lata może na lotnisku będzie czekać minister albo premier?


Kadra narodowa mężczyzn
1. Radosław Wojtaszek
2. Jan Krzysztof Duda
3. Kacper Piorun
4. Mateusz Bartel
5. Grzegorz Gajewski
6. Kamil Dragun
7. Jacek Tomczak

Kadra narodowa kobiet
1. Monika Soćko
2. Jolanta Zawadzka
3. Karina Szczepkowska
4. Joanna Majdan-Gajewska
5. Klaudia Kulon
6. Anna Warakomska


Pięciolatek przy szachownicy
Jan Krzysztof Duda urodził się 26 kwietnia 1998 r. i już jako pięciolatek rozpoczął edukację szachową. W wieku siedmiu lat zdobył Puchar Polski w kategorii do ośmiu lat i tytuł międzynarodowego mistrza Niemiec w tej samej kategorii. Rok później został mistrzem Polski juniorów (do lat 10) i zadebiutował na światowej liście rankingowej FIDE.

W roku 2008 został mistrzem świata do lat 10, rok później wicemistrzem świata do lat 12, a w kolejnym roku brązowym medalistą mistrzostw świata do lat 12. W wieku 13 lat został mistrzem Polski do lat 18 w szachach klasycznych oraz błyskawicznych. Zdobył także tytuł wicemistrza Europy do lat 14. Mając 14 lat, zadebiutował w finale mistrzostw Polski seniorów i w tym samym roku zdobył tytuł mistrza międzynarodowego, a także tytuł mistrza Europy do lat 14 oraz zajął czwarte miejsce w mistrzostwach świata do lat 18, przegrywając w ostatniej rundzie ze starszym kolegą z reprezentacji Polski, innym „cudownym dzieckiem”, arcymistrzem Dariuszem Świerczem. W tym samym roku zwyciężył w międzynarodowym turnieju szachowym w Ołomuńcu.

1 lipca 2017 r. jako pierwszy polski junior przekroczył barierę 2700 punktów. W maju br. został mistrzem Polski seniorów.


Fot. pzszach.org.pl

Wydanie: 2018, 42/2018

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy