Szantaż lekowego giganta?

Szantaż lekowego giganta?

GlaxoSmithKline redukuje etaty i wstrzymuje inwestycje. Zwiastun kłopotów finansowych czy element przetargowy w sporze z rządem?

Poznańska fabryka leków, należąca do czołowego w skali świata koncernu farmaceutycznego GlaxoSmithKline, przez ostatnie lata uchodziła za jednego z większych i lepszych pracodawców w regionie. Obecnie zakład zatrudnia ok. 700 osób. O zarobkach i warunkach pracy w koncernie jeszcze do niedawna krążyły legendy. Na terenie fabryki działają przychodnia zdrowia, gabinet stomatologiczny i zakładowa stołówka. Po pracy można korzystać z siłowni, solarium i sauny. Działają nawet kluby sportowe. Słowem, wszystko to, czego pracownikowi potrzeba. Nic dziwnego, że kiedy lokalne media podały informację o planowanych przez koncern nowych inwestycjach wartych 70 mln zł, wielu bezrobotnych w Wielkopolsce zaczęło zacierać ręce. W końcu dla stu osób pojawiała się realna szansa na otrzymanie wprost wymarzonej posady przy produkcji nowego leku. Niestety, nic z tego. Nie będzie ani inwestycji, ani dodatkowych etatów. Wręcz przeciwnie – firma zaczyna zwalniać. Wokół samego koncernu zrobiło się głośno. Pojawiają się zarzuty szantażu, nieuczciwości, a nawet bankructwa.

Zwolnienia – tak

– Decyzja o zwolnieniach grupowych w Glaxo jest już nieodwołalna. 8 października podpisane zostało w tej sprawie porozumienie między zarządem a związkami zawodowymi – wyjaśnia Włodzimierz Sopel, przewodniczący Komisji Zakładowej „Solidarności” w GlaxoSmithKline. Jak mówi, redukcja będzie dotyczyć 65 etatów. Początkowo była szansa, aby tę liczbę zmniejszyć. – Gdyby znalazło się 40 osób, które dobrowolnie przeszłyby na połowę etatu, wówczas firma zwolniłaby tylko 45 pracowników – tłumaczy przewodniczący. Koncern liczył na to, że taką decyzję podejmą pracownicy, którzy kwalifikują się do świadczeń przedemerytalnych lub pełnych emerytur. Trudno było jednak uwierzyć, że znajdą się chętni. – Przy dzisiejszym bezrobociu nie można oczekiwać od ludzi, aby dla dobra ogółu wyzbywali się części swoich zarobków – zauważa proszący o zachowanie anonimowości pracownik poznańskiej fabryki GSK. Termin dobrowolnych redukcji minął 25 października. – Zgłosiło się 36 osób, które na własne życzenie odeszły z pracy, oraz dziewięć osób, które zdecydowały się przejść na pół etatu. Niestety, to ciągle za mało, więc konieczna będzie odgórna weryfikacja – zdradza szef zakładowej „Solidarności”. Do 26 listopada będzie trwała ocena poszczególnych pracowników. Dotyczy to całej fabryki, nie tylko samej produkcji. – Z dniem 1 stycznia 2005 r. z firmy musi jeszcze dodatkowo odejść ok. 19 osób – wylicza Sopel.
Odprawy dla zwalnianych pracowników – w zależności od stażu pracy – wyniosą średnio od trzech do 15 miesięcznych pensji. Według wyliczeń szefa „Solidarności”, pracownik z 30-letnim stażem pracy może liczyć nawet na równowartość 20 miesięcznych wynagrodzeń, podczas gdy średnia pensja produkcyjna w fabryce Glaxo to ok. 3,5 tys. zł brutto. – Niezależnie od odpraw każdy zwalniany pracownik otrzyma pomoc doradczą w zakresie poszukiwania pracy oraz dofinansowanie szkolenia podnoszącego kwalifikacje w wysokości 2 tys. zł – zapewnia Izabela Wachowiak, dyrektor poznańskiej fabryki GlaxoSmithKline, informując jednocześnie, że na razie kolejnych zwolnień nie przewiduje.

Bankructwo – nie

W kontekście grupowych zwolnień w wielkopolskich mediach pojawiła się także informacja o możliwości rychłego bankructwa poznańskiego GlaxoSmithKline. O ile zwolnienia zarząd potwierdza, to pogłoskom na temat upadku fabryki zaprzecza, pozostawiając jednak furtkę do dalszych spekulacji. – Firmie nie grozi bankructwo, mimo iż takie opinie można było przeczytać w prasie – zapewnia dyr. Izabela Wachowiak. Zastrzega jednak, że warunki działania firm farmaceutycznych są obecnie w Polsce bardzo nieprzewidywalne. – Niepewność prawna sprawia, iż wiele firm z naszego sektora może w najbliższej przyszłości znaleźć się w bardzo trudnej sytuacji – przyznaje dyr. Wachowiak.
Sytuację starają się uspokajać związkowcy. – Redukcja zatrudnienia nie musi od razu oznaczać bankructwa – mówi Włodzimierz Sopel. – Na rynku jest coraz większa konkurencja, co zmusza nas do zmniejszania kosztów, a niestety najłatwiej je obniżyć poprzez redukcję zatrudnienia. Poza tym nie jesteśmy jedynymi w branży, którzy zwalniają. Z tego, co wiem, etaty redukują także w Grodzisku, Kutnie czy Starogardzie Gdańskim – wylicza przewodniczący.

Nagła zmiana strategii

Dla wielu nie do końca jednak zrozumiała jest nagła zmiana strategii firmy oraz pogłoski o rzekomym bankructwie. – Jeszcze niedawno mieli rozbudowywać fabrykę, inwestować kolejne pieniądze i zatrudniać nowych ludzi. Dlaczego nagle zwalniają? – zastanawia się jeden z zatrudnionych w fabryce. Sądząc po kolejkach w aptekach i cenach leków, które w Polsce są droższe niż w wielu innych krajach Unii Europejskiej, sytuacja faktycznie może budzić wątpliwości wśród zagrożonych zwolnieniami. Odium odpowiedzialności za nagłą zmianę planów firmy najczęściej zrzucają oni na karb wojny rabatowo-marżowej, którą koncerny farmaceutyczne toczą obecnie z rządem. Od samego początku trwania konfliktu pracownicy Glaxo – co oczywiste – opowiadają się po stronie swojego pracodawcy. Jednak w kontekście ostatnich zwolnień i zaniechania inwestycji coraz częściej daje się słyszeć opinie, iż planowana reorganizacja może być elementem przemyślanej strategii firmy w walce z rządem. Sami pracownicy unikają odpowiedzi na pytanie, czy czują się kartą przetargową w sporze. Przyznają jednak, że to dość często powtarzana teoria. – Słyszałem o tym, ale trudno mi uwierzyć w to, że ktoś mógłby grać w tak perfidny sposób – zdradza niechętnie nasz rozmówca. Słowo szantaż jest również nieoficjalnie często powtarzane przez stronę rządową.
Zarząd firmy niezmiennie utrzymuje, że zwalnia, ponieważ zmuszony jest szukać oszczędności. Szef „Solidarności” nie ukrywa jednak, że przysłowiowe zaciskanie pasa ma związek ze słynnym sporem rabatowo-marżowym. Przyznaje także, iż wśród załogi krążą opinie o szantażu. Sam jednak taką możliwość stanowczo odrzuca. – Pośrednią przyczyną zwolnień jest pogarszająca się sytuacja rynkowa producentów sektora farmaceutycznego w Polsce, spowodowana niesprzyjającą polityką lekową oraz niepewnością otoczenia prawnego – brzmi oficjalne stanowisko Zarządu GSK w tej sprawie. Dyr. Izabela Wachowiak tłumaczy, że ze względu na niepewny i niekorzystny klimat biznesowy w Polsce część planowanych inwestycji – między innymi warta 70 mln zł produkcja nowego leku – została wstrzymana. – Nasze wcześniejsze plany muszą zostać dostosowane do obecnych warunków, a to oznacza zwolnienia osób, dla których nie będzie pracy. Gdybyśmy mogli rozwijać działalność produkcyjną, moglibyśmy utrzymać bieżący poziom zatrudnienia, a nawet rozważać jego wzrost – wyjaśnia dyr. Wachowiak. Podkreśla także, że jej firma musi konkurować nie tylko na rynku lokalnym, lecz także wewnątrz koncernu z innymi oddziałami GSK. – Znacznie trudniej jest nam zdobywać kolejne inwestycje, ponieważ inne kraje oferują lepsze warunki – tłumaczy.

Walka trwa

Spór pomiędzy rządami a koncernami farmaceutycznymi trwa od trzech lat. Urzędnicy zarzucają koncernom – w tym także GlaxoSmithKline – nieuczciwe uzyskanie od kas chorych kwot z tytułu refundacji kosztów leków oraz zawyżanie ich cen w czasie importu. Importerzy leków niezmiennie twierdzą, że wszystko było zgodne z prawem.
Zdaniem rządu, mechanizm manipulacji cenowych bazował na tym, iż firmy sprowadzające do Polski leki deklarowały na granicach ceny bez uwzględnienia otrzymanych rabatów, na czym nieźle zarabiały. Tym bardziej że z uzyskaniem dużych upustów nie było problemu, ponieważ importerami były zwykle działające w Polsce tzw. firmy córki zachodnich koncernów. Według rządu, takie praktyki znacznie zwiększały dochody firm farmaceutycznych, ale rujnowały skarb państwa. Zdaniem urzędników, ucierpieli na tym również obywatele, którzy z jednej strony – jako pacjenci – zmuszeni byli kupować droższe medykamenty w aptekach, a z drugiej strony – jako podatnicy – więcej łożyli na system refundacji leków. Dlatego fiskus zdecydował się skontrolować firmy farmaceutyczne i srodze ukarać – jego zdaniem – nieuczciwych importerów. W Glaxo taka kontrola skarbowa jeszcze się nie zakończyła. Rząd zapowiada jednak, że sankcje za ewentualne nieprawidłowości będą sięgać nawet 150% wartości zawyżonej ceny. Szacuje się, że z tego tytułu państwo zyska od 3 do nawet 8 mld zł.
Według firm farmaceutycznych, roszczenia rządu są bezzasadne. Ich zdaniem, rabaty były całkowicie legalne, ponieważ rozporządzenie z 2000 r. wykreślające zapis o ich stosowaniu zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Jak mówią, ceny leków były wynegocjowane i podpisane przez Ministerstwo Zdrowia, a to, że importerzy otrzymywali upusty, jest już tylko kwestią wewnętrznych rozliczeń firm. W obronie koncernów stanęły państwa UE, Komisja Europejska i USA.
Rząd przepisy interpretuje jednak inaczej i nie ustaje w wysiłku, aby udowodnić importerom leków nieuczciwość, a tym samym odzyskać od koncernów utracone pieniądze lub chociaż – w ramach zadośćuczynienia – nakłonić je do umorzenia długów, które mają wobec nich polskie szpitale.


Koncern GlaxoSmithKline Pharmaceuticals powstał w wyniku połączenia dwóch korporacji – Glaxo Wellcome i SmithKline Beecham. Obecnie jest jednym z największych na świecie producentów leków i produktów ochrony zdrowia. Prowadzi również szeroko zakrojone badania naukowe nad nowymi medykamentami oraz liczne akcje edukacyjne i szkoleniowe dla lekarzy i pacjentów. Koncern GSK posiada 108 fabryk w 41 krajach. Dostarcza ponad 1,2 tys. rodzajów leków na 191 rynkach świata. W sumie zatrudnia ok. 100 tys. osób. W 1998 r. firma włączyła się w proces prywatyzacji polskich przedsiębiorstw. Za 220 mln dol. wykupiła 80% akcji Poznańskich Zakładów Farmaceutycznych Polfa. Do tej pory zainwestowała w Polsce blisko 400 mln dol., przede wszystkim w modernizację i rozwój infrastruktury poznańskich zakładów, które obecnie uchodzą za jedne z najnowocześniejszych w Polsce i całej Europie Środkowo-Wschodniej. W ubiegłorocznym rankingu na najbardziej innowacyjną firmę w Polsce koncern Glaxo zajął trzecie miejsce, wyprzedziły go jedynie Prokom i PZL Rzeszów.

Wydanie: 2004, 46/2004

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy