Szkoła przetrwania

Szkoła przetrwania

Uczniowie nie tylko piją i biją, ale także nie znają tabliczki mnożenia

Polska szkoła to przemoc, alkoholizm i narkomania – alarmuje NIK, który z własnej inicjatywy zbadał stan patologii w szkołach. Z 44 szkół aż 36 miało poważne problemy. Nauczyciele skontrolowanych szkół, tych które wypadły najgorzej, odpowiadają, że ich największym problemem jest bieda uczniów i coraz gorsze przygotowanie do nauki w szkole ponadpodstawowej. Niektórzy pierwszoklasiści nie potrafią pisać, liczyć i to jest dramat, a nie wymienione przez NIK patologie.

Fala i narkotyki

Dwie oceny – kontrolerów i nauczycieli, ale wniosek nasuwa się jeden. Temat “wychowanie” zagubił się wśród kolorowych okładek nowych podręczników. Reforma oświaty w ogóle nie zajmuje się tym, czy uczeń pije, albo dlaczego musi przeczołgać pierwszoklasistów.
Przykłady: Zespół Szkół Technicznych w Malborku, gdzie uczy się 1450 chłopców, w raporcie NIK wypada ponuro. 55% uczniów twierdzi, że w szkole jest “fala”, 35% wie u kogo, na terenie placówki, można kupić narkotyki, jedna czwarta była szantażowana przez starszych kolegów. Poza szkołą były przypadki kradzieży, włamań, narkomanii, paserstwa.
Zastępca dyrektora szkoły (chce pozostać anonimowy) tłumaczy, że do szkoły chodzi “normalna młodzież”. Chłopcy zachowywaliby się inaczej, gdyby nauka była koedukacyjna, a tak to plują, wypisują, śmiecą. – Nie da się wyeliminować “fali” – tłumaczy wicedyrektor – ale nie jest ona brutalna. Nikt nikogo nie moczy po toaletach, zdarza się nakaz zmierzenia parapetu zapałką, ale trudno to nazwać patologią.
Informację o szerzących się narkotykach kierownictwo szkoły również uważa za przesadzoną. – Uczniowie chcą imponować, przyznając się do narkotyków – tłumaczono mi w szkole. – To są bezrobotne rodziny, z byłych pegeerów. Kto tam ma pieniądze na haszysz? – pytają nauczyciele, a dyrektor szkoły nawet wystąpił w lokalnej telewizji, żeby zapewnić, że u niego nie jest źle.
Andrzej Samson, psycholog, twierdzi, że teoria szpanowania narkotykami ma tylko uspokoić pedagogów. – W dobrze przeprowadzonej ankiecie zawsze wyjdzie, kto kłamie – tłumaczy.
– Poza tym, wiem to z własnego doświadczenia, właśnie w anonimowych ankietach uczniowie są szczerzy.
Zespół Szkół Mechanicznych w Krakowie. Raport NIK informuje, że 23 uczniów dopuściło się agresywnych zachowań – “pobicie z użyciem noża, brutalne kradzieże, wrzucenie kolegi do kosza, używanie groźnych wskaźników laserowych”. 20 uczniów ma kuratora sądowego. Jednak dyrektorka Maria Sowa (32 lata pracy) uważa, że największym problemem jest to, że uczniowie nie potrafią pisać i liczyć. Patologiczne są jednostki, a niepiśmienny tłum. – Ja żadnej selekcji nie mogę przeprowadzić – tłumaczy dyrektorka – w tym roku musiałam otworzyć 16 pierwszych klas i przyjąć wszystkich.
Problem narkomanii Maria Sowa również uważa za wydumany z powodu biedy uczniów. Poza tym szkoła ma ochroniarzy, a dzielnicowym jest były uczeń, który donosi, co jego młodsi koledzy robią na mieście.

Biedni piętnastoletni

I LO w Gryfinie. Tam nie przeprowadzano ankiet nawet na własny użytek, bo podobno nauczyciele “nie mają przygotowania do badań socjologicznych”. I tutaj największego lęku nie budzi narkomania czy “fala”. – Pracuję w szkole 35 lat i nie pamiętam tak marnego poziomu młodzieży jak dzisiaj – komentuje wicedyrektorka Krystyna Piechowicz. – Udało nam się skompletować dwie dobre klasy, reszta jest słaba. Ale ja nie mogę przebierać. Najlepsi uczniowie i tak uciekli do Szczecina.
W zeszłym roku z liceum w Gryfinie usunięto jednego ucznia. Dlaczego? Bo sam przestał chodzić. Z innymi tylko rozmawiano, żeby się poprawili.
W liceum w Kędzierzynie-Koźlu (nikt z dyrekcji nie chce rozmawiać z dziennikarzem) ankieta wykazała, że pije “tylko” 3% uczniów, dla 35% o wiele atrakcyjniejsze są narkotyki.
Bieda nie pojawia się w raporcie NIK, za to tylko o niej chcą mówić nauczyciele. Rodziców nie stać na kształcenie dziecka nawet w zawodówce, a pomoc państwa jest coraz mniejsza. W Malborku, we wspomnianym Zespole Szkół Technicznych, stypendia dostało 34 uczniów, choć powinno co najmniej 240. Poza tym były to jednorazowe zasiłki po 70 zł, co też nie otwiera perspektyw naukowych. W Kędzierzyniu-Koźlu pomoc finansową (około 100 złotych) dostanie 39 osób z 56 żyjących poniżej minimum socjalnego.
W krakowskim Zespole Szkół Mechanicznych nauczyciele oceniają, że uczniowie są coraz bardziej zaniedbani, pochodzą z bezradnych domów.

Pogadanka o ćpaniu

Szkoły rozpaczliwie, często przedziwnymi metodami, próbują bronić się przed zagrożeniami. Kupują testy “antynarkotyczne” albo żądają, żeby rodzice sprawdzali stan swoich dzieci. Powszechni są ochroniarze, identyfikatory, zdarza się zakup alkomatu, który jest podobno świetnym straszakiem. Jednak najbardziej zdumiewające jest to, że – jak wynika z raportu NIK – szkoły z przejęciem realizują zadania profilaktyczne, tyle że są to pomysły sprzed parudziesięciu lat.
– Ochroniarze, pogadanki – oburzają się psychologowie z warszawskiej poradni rodzinnej. – Od nich szkoła nie będzie lepsza. A testy, alkomaty? Rodzice i nauczyciele nie radzą sobie, więc chwytają się takich badań.
Inne chwyty to stare, wysłużone nasiadówki. W liceum w Gryfinie rodzice pierwszoklasistów wysłuchali pogadanki o patologiach, w Wałbrzychu rodziców zaproszono na prelekcję “Najpierw dziecko”. Tak było w 91% zbadanych przez NIK szkół. Podobnie popularne było szkolenie nauczycieli, niestety, ograniczone do ślimaczących się rad pedagogicznych, urozmaiconych wystąpieniami policjantów, tych samych, którzy później odmawiali interwencji w szkole, twierdząc, że “nie mają sił”. Za to w wielu szkołach nie zatrudniano pedagoga, choć i tego wymaga reforma. Brak pieniędzy.
NIK obarcza winą MEN, twierdząc, że w zreformowanej szkole zapomniano o godzinie wychowawczej. Jednym z założeń reformy było opracowanie standardów, czyli, mówiąc prościej, obowiązującego minimum, które szkoła powinna wpoić uczniowi, żeby nie ćpał. Minister edukacji odpowiada, że choć programu profilaktycznego nie ma, to chyba nauczyciele powinni wiedzieć, co mówić uczniom.
Jak na razie jest właśnie tak – żadnych konstruktywnych wniosków z raportu, tylko przerzucanie odpowiedzialności.
W Malborku nauczyciele bagatelizują ankiety, uważając, że były przeprowadzane tylko do użytku wewnętrznego i nie powinny znaleźć się w poważnym raporcie NIK. W Krakowie pedagodzy podkreślają, że kontrolerzy NIK nie zostawili żadnych wniosków, a więc wszystko jest w porządku. Poza tym ich zawodówkę porównywano z liceum. A to są dwa światy. – Nie mam pretensji do kontrolerów – podkreśla dyrektorka Maria Sowa – ale do kogoś, kto opracowywał raport i rozdmuchał problem.
– To smutne, że nauczyciele idą w zaparte i nie widzą problemu – komentuje Andrzej Samson. – Raport trafia w sedno i precyzyjnie opisuje to, co dzieje się w szkołach.

Wydanie: 03/2001, 2001

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy