Szumy i fakty

Szumy i fakty

Polska w rosyjskich mediach zajmuje bardzo mało miejsca

Prof. Eugeniusz Duraczyński, historyk, stały przedstawiciel Polskiej Akademii Nauk przy Rosyjskiej Akademii Nauk

– Czy dostrzega pan wzrost liczby niekorzystnych informacji i komentarzy o Polsce w rosyjskich mediach?
– Nie zdobyłbym się na dokonywanie jakiejś generalnej oceny. Np. prywatna gazeta „Echo Moskwy”, czytana przez rosyjską inteligencję, nierzadko drukuje różne wypowiedzi dotyczące naszej historii i kultury, zawiadamia o rocznicach urodzin czy zgonu wybitnych twórców, polskich pisarzy, artystów. Ale są i inne opinie, które znajduję np. na portalu internetowym Strana.ru. Był tam 17 stycznia 2005 r. artykuł Natalii Jelisiejewej lansujący tezę, że Armia Krajowa spowodowała opóźnienie zakończenia wojny i zwycięstwa nad faszyzmem, gdyż formacje NKWD, zamiast pójść na front, musiały się zająć zaprowadzaniem spokoju na tyłach Armii Czerwonej. Było to nie tylko paskudnie antypolskie, ale przede wszystkim nieprawdziwe, bo formacje NKWD, w tym osławiona „Śmierć szpiegom” należąca do kontrwywiadu wojskowego, realizowały na rozkaz władz moskiewskich świadomą politykę rozbijania państwa podziemnego, wyłapywano żołnierzy AK, uczestników konspiracji.
– Czy można zatem mówić o niechęci rosyjskich mediów do Polski?
– Nie, bo jednocześnie na innych portalach internetowych znajdujemy całkiem odmienne treści. Np. Borys Sokołow, znawca twórczości Bułhakowa, napisał piękny artykuł pt. „Popioły powstania warszawskiego pukają do naszych serc”, w którym ubolewa, że Armia Czerwona na rozkaz Stalina czekała na drugim brzegu Wisły na zdławienie powstania, choć mogła miasto okrążyć albo uderzyć czołowo i pomóc Polakom w walce.
– Pojawiają się głosy dotyczące oceny Jałty?
– Trochę szumu narobiło oświadczenie rosyjskiego MSZ. Trzeba jednak przyznać, że stwierdzenie, iż Polska miała być silna, wielka i niepodległa potwierdzone zostało w Jałcie nie tylko przez Stalina, lecz także Churchilla i Roosevelta. Takie oświadczenie zostało zresztą wcześniej ogłoszone w Karcie Atlantyckiej. Była to piękna idea, której nikt nie chciał respektować, pojawiała się w przemówieniach Stalina w czasie wojny i w takiej formie trafiła do oświadczenia MSZ. Ciekawa była riposta „Izwiestii”, która jest pismem poważnym, ani pro-, ani antykremlowskim, zachowującym standardy dobrego dziennikarstwa, mającym 250 tys. nakładu. 16 lutego ukazał się tekst „Rosyjski mit” Maksima Jusina polemizujący z oświadczeniem MSZ. Krótko po tym, 21 lutego, „Izwiestia” zamieściły obszerny wywiad z dyrektorem Instytutu Historii Powszechnej Rosyjskiej Akademii Nauk, Aleksandrem Czubarjanem, dotyczący paktu Ribbentrop-Mołotow. Wywiad prowadzony jest w spokojnym tonie i apeluje, by politycy przestali być więźniami historii. Jeśli rozmawia się o przeszłości, niech to przebiega spokojnie, na podstawie źródeł.
– Wspomniane teksty odnoszą się do bolesnych kart odległej już historii. A co ze współczesnym życiem Polski?
– Polska w rosyjskich mediach zajmuje bardzo mało miejsca. W telewizji dominują konflikty wstrząsające naszym światem, terroryzm, katastrofy. Całkiem niedawno oglądałem jednak na kanale NTV materiał o Polsce, gdzie wspomniano o „aferze teczkowej”. Do tej pory nic podobnego tu się nie zdarzało. Nie informowano o komisjach śledczych, o aferze Rywina, bo nie były to wydarzenia przyciągające uwagę rosyjskich dziennikarzy. Tym razem pojawiła się jednak sucha informacja w związku z wypowiedzią Lecha Wałęsy, który podważał wiarygodność materiałów przygotowywanych przez służby przeciwko działaczom opozycji.
O wiele lepiej jest w sferze kultury. Wydaje się, że mamy teraz dobry okres dla polskiej kultury. Pojawiają się przekłady polskiej prozy. Rekordy bije Joanna Chmielewska, ale są także Lem, Stasiuk, Huelle, Sosnowski. Widziałem pięknie wydany 600-stronicowy tom zawierający współczesne polskie dramaty – Gombrowicza, Witkacego, Tuwima, Różewicza, Mrożka i Głowackiego. Na telewizyjnym kanale Kultura oglądałem wywiad z polskim ambasadorem w Moskwie, Stefanem Mellerem. Można tam obejrzeć polskie filmy. Dodam, że na kanale Kultura pojawiają się m.in. audycje wielkiego przyjaciela Polski, Światosława Bełzy, który omawia m.in. prezentacje polskiej kultury w Rosji, np. „Biesów” w reżyserii Andrzeja Wajdy rok temu w Teatrze Sowremiennik. Niedawno zresztą ukazał się w „Izwiestiach” obszerny, zaczynający się na pierwszej stronie wywiad z Andrzejem Wajdą pt. „Wielki Wajda mówi”.
– Czy dzięki naszej kulturze może się poprawić wizerunek Polski w rosyjskich mediach?
– Z pewnością, ale wiele zależy od postawy i zaangażowania czynników polskich. Niedawno Instytut Polski w Moskwie stracił siedzibę i musiał się przenieść do pomieszczeń ambasady, jego biblioteka zaś spoczywa w kartonach. Myślę, że zapotrzebowanie na polską kulturę byłoby w dużych ośrodkach w głębi Rosji, poza Moskwą i Petersburgiem. Spore nadzieje wiążę ze wspólnymi pracami polskich i rosyjskich historyków, czego efektem będzie niebawem oddana do druku książka pt. „Polska-ZSRR. 1945-1989. Główne problemy polityczne. Dziedzictwo przeszłości”. Dobrze, że niedawno ukazała się w przekładzie z języka polskiego „Historia Polski” Kieniewicza i Holzera. To są pozycje, które może zainteresują młodą rosyjską inteligencję, ludzi otwartych i wykształconych. W starszych pokoleniach czasami niestety odżywa i jest podsycana nostalgia za wielkim, budzącym strach i respekt mocarstwem ZSRR.

 

Wydanie: 09/2005, 2005

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy