Tacierzyństwo

Tacierzyństwo

Współczesny ojciec potrafi zrezygnować z kariery zawodowej, by zająć miejsce dotychczas zarezerwowane dla kobiety

Co to jest: w jego towarzystwie dziecko się nie nudzi, mogłoby z nim przebywać przez cały dzień; wpatruje się weń z podziwem i zaciekawieniem, naśladuje to, co on pokaże? Możliwe odpowiedzi:
a) telewizor
b) komputer
c) tata
Jeśli wybraliście odpowiedź c, to idziecie z duchem czasu. Współczesny ojciec coraz częściej nie ogranicza się do zapewniania rodzinie bytu – potrafi zrezygnować z kariery zawodowej, by zająć miejsce dotychczas zarezerwowane dla kobiety. „Chodzi w ciąży” wraz ze swą partnerką. Towarzyszy jej przy porodzie. Przewija. Karmi. – Moja córcia śmieje się więcej do mnie niż do matki – mówi z dumą Artur Wezenfeld, tata ośmiomiesięcznej Ani. – Wiadomo, mama jest ważniejsza. Ale to ja ją wożę do żłobka, karmię ze słoiczków, chodzę na spacerki.
Artur należy do nowej, szybko rosnącej grupy mężczyzn. Mężczyzn, którzy odkrywają uroki macierzyństwa, a właściwie TACIERZYŃSTWA.

Jak być ojcem
Nie jest sztuką ojcem zostać. Ojcem BYĆ – temu trudno sprostać – mówi niemieckie przysłowie. W miarę upływu czasu coraz prawdziwsze, bo bycie dzisiaj tatą dla wielu jest równie olbrzymim wyzwaniem jak bycie mamą. Może nawet większym, bo sami muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, co to znaczy być ojcem.
– Zakres obowiązków ojcowskich stale się poszerza i dawno już wyszedł poza dotychczasowe ojcowskie rytuały. Mężczyźni muszą się uczyć od początku, szczególnie tego, co to znaczy być ojcem niemowlaka: przewijać, kąpać, karmić itp. – twierdzi Wojciech Eichelberger, psychoterapeuta, autor m.in. książki „Zdradzony przez ojca”. Jego zdaniem, ma to związek z emancypacją kobiet oraz dążeniem do sprawiedliwszego podziału obowiązków domowych i wychowawczych. Eichelberger uważa, że dzisiaj trudniej być ojcem niż kiedyś: – Na szczęście współcześni mężczyźni bardziej się przejmują rolą ojca niż ich przodkowie. Upowszechnia się świadomość wagi ojcostwa. Mimo dodatkowych obciążeń mężczyźni odkrywają, że zaangażowane ojcostwo daje wiele satysfakcji.
– Współczesne ojcostwo może być w pewnym sensie bardziej autentyczne od ojcostwa w przeszłości. Nowa sytuacja odebrała wprawdzie mężczyźnie przywileje wobec kobiety i odsłoniła wiele jego słabości, ale zmobilizowała go do poszukiwania głębszych źródeł jego męskiej i ojcowskiej tożsamości – uważa o. Józef Augustyn, autor pracy „Ojcostwo. Aspekty pedagogiczne i duchowe”. – A ponieważ ojcostwo nie jest już dzisiaj wspomagane tak mocno jak w przeszłości przez struktury społeczne i religijne, wymaga większego osobistego zaangażowania mężczyzny i jego wewnętrznej pracy.
– Co właściwie znaczy być dzisiaj ojcem? W kinach pełno filmów z supermanami w roli głównej, w gazetach promuje się „gwiazdy” w stylu przystojnych twardzieli – narzekał Jacek Pulikowski, autor książki „Warto być ojcem. Najważniejsza kariera mężczyzny”. A jednak i w mediach coraz częściej pojawiają się przykładni, czyli zaangażowani w swoją rolę tatusiowie. Już od „Sprawy Kramerów” i błyskotliwej kreacji Dustina Hoffmana, ojca walczącego o dziecko, dla mężczyzny rodzina staje się tak samo ważna jak dla kobiety. Bill Cosby wykreował postać mądrego taty, który sprytnie, ale z miłością radzi sobie z wybiegami swoich dzieci. W chętnie czytanej książce Tony’ego Parsonsa „Mężczyzna i chłopiec” 30-letni ojciec samotnie wychowuje pięcioletniego syna i uważa to za swoje najważniejsze życiowe zadanie. W filmie „Był sobie chłopiec” główny bohater, grany przez Hugh Granta, odnajduje sens życia, gdy spotyka chłopca, któremu w pewien sposób zastępuje ojca. W serialu „Na Wspólnej” samotny ojciec Roman boryka się z problemami wychowania nastoletnich dzieci. Modę na rodzinność i bycie ojcem widać w życiu gwiazd: „Dzieci tak wiele dla mnie znaczą, że gotów jestem dojeżdżać z każdego miejsca na świecie, byle spędzić w domu godzinę czy dwie”, pisze w swojej biografii David Beckham.
Johnny Depp w jednym z wywiadów oświadcza: – Dzień narodzin córki dał mi życie. Wszystko, co zrobiłem przedtem, było tylko złudzeniem, bezsensowną egzystencją. Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wielką miłość wniosą w jego życie dzieci.
Nie trzeba być gwiazdą, by tak uważać. – Ojcostwo zmienia podejście do tego, co istotne. A jednocześnie wolny czas z dnia na dzień przestaje istnieć na dobrych kilka, kilkanaście miesięcy. Przychodzisz do domu, myśląc, że czeka cię spokojny wieczór. I przez trzy godziny nie masz nawet czasu usiąść, bo Bartoszka trzeba przebrać, nakarmić, napoić, przewinąć, wykąpać, zadbać, by się nie nudził, poczytać bajeczkę, a kiedy wreszcie zaśnie, ty padasz. Kiedy możesz zrobić coś dla siebie, masz wyrzuty sumienia, że nie jesteś z synkiem – mówi Bogdan Kiełbasiński, ojciec Bartosza. – Później nagle przychodzi ta chwila, że dziecko stanie pierwszy raz, zrobi pierwszy niby-kroczek, uśmiechnie się do mnie – i cały ten trud i zmęczenie się nie liczą.

Dojrzeć do ojcostwa

Niektórzy twierdzą, że dopiero kiedy mamy własne dzieci, sami przestajemy nimi być. Tak jakby ojcostwo zmieniało chłopca w mężczyznę. Inni podkreślają, że trzeba najpierw stać się mężczyzną, aby zostać ojcem.
– Nie zdawałem sobie sprawy, jaka to wielka odpowiedzialność, póki nie ujrzałem mojego syna – mówi Bogdan. – Gdybym miał 22 lata, czułbym się pokrzywdzony przez los, a dziś to najwspanialszy prezent od życia.
Zdaniem położnej Renaty Gilewskiej ze słynnej Szkoły Rodzenia i Oddziału Specjalistycznego w Pile, szczególnie dojrzali ojcowie mocno przeżywają narodziny dzieci: – Panowie po czterdziestce wyznają mi: „Nawet gdybym miał całą dobę iść do tego szpitala, by przeżyć to jeszcze raz, zrobiłbym to”. I dodaje konfidencjonalnie: – Tak zwani mężczyźni władzy, ci najwięksi twardziele, płaczą jak dzieci.
– Do ojcostwa się dojrzewa, 20-letni mężczyzna ma jeszcze siano w głowie – potakuje Artur. – Mam 35 lat, bardzo chciałem zostać tatą. Ze znajomych, którzy wcześnie zafundowali sobie dzieci, większość jest już po rozwodach.
Według Wojciecha Eichelbergera, do ojcostwa się dorasta niekoniecznie wiekiem. Przede wszystkim dojrzałością, dlatego lepiej nie śpieszyć się z zostaniem ojcem. – Późniejsi ojcowie na ogół lepiej sobie radzą. Wymuszone ojcostwo rzadko mobilizuje mężczyznę w pozytywny sposób. Nie dość, że nie dojrzewa, to jeszcze się cofa – przestrzega psychoterapeuta. – Choć zostanie ojcem sprzyja dojrzewaniu, szczególnie gdy jest świadome i dobrowolne.

Przeżywanie ciąży

Wiadomość o dziecku to dla mężczyzny często większy wstrząs niż dla kobiety. Mężczyźni boją się nowej roli, odpowiedzialności za powiększającą się rodzinę, zwłaszcza finansowej, a z drugiej strony tego, że stracą swoje miejsce. Martwią się o zdrowie partnerki i przejmują się jej złym samopoczuciem, a przede wszystkim przeraża ich to, że ich życie zupełnie się zmieni po przyjściu na świat dziecka.
Panowie nie spędzają całych dni w pracy na internetowych i rzeczywistych pogawędkach o ciąży i dzieciach. Nie czytają setek podręczników o wychowaniu i kolkach, za to wnikliwie analizują zalety i ceny wózeczków. Wielu mężczyzn jest jednak bardzo dumnych i podekscytowanych w czasie pierwszego badania. Zazwyczaj wzrusza ich nie druga kreseczka na teście ciążowym, lecz bicie serca na badaniu USG. – Kiedy usłyszałem bicie serca mojego dziecka… Takie serduszko bije dużo szybciej – opowiada przejęty Artur. Jego słowa potwierdza jedna z internetowych mam: „Po USG mój mąż oszalał na punkcie dziecka. Po raz drugi oszalał, kiedy poczuł przez brzuch kopnięcie. Teraz jest bardziej w ciąży niż ja – wszystkiego pilnuje, spisuje pytania do lekarza, mierzy mi ciśnienie”.
Problemem współczesnych zaangażowanych ojców jest fakt, że nie bardzo wiedzą, jak się zabrać do bycia ojcem. Kiedy już na coś wpadną, z dumą rzucają się w wir działania. Łukasz Wąsowski, ojciec dwuletniej Zosi, wymalował swojej córce cały pokój w chmurki. To samo, wraz ze swoim bratem, ojcem chrzestnym Bartosza, zrobił Bogdan.
Poczuwszy się w ciąży, ojcowie z zacięciem motoryzacyjnym czerpią dużą przyjemność z kupowania wózka. Do przyjemności należy również publiczne obwieszczanie przez przyszłego ojca, że spodziewa się dziecka, pokazywanie pierwszego zdjęcia USG. Kiedy ojcowie „złapią bakcyla”, angażują się w takim samym stopniu jak matki. Nierzadko wywołując wówczas… ich oburzenie. „Wczoraj zapytałam, jak nazwiemy nasze dziecko. A on na to, że jego koleżanka powiedziała, że kobiety nie mają prawa wybierać imienia dla dziecka, tylko jest to obowiązek ojca. Krew mnie zalała”, opowiada na forum internetowym Aga. A Bogdan, który uwielbia spacery z synem, wspomina: – Pierwszy spacer to była walka o wózek. Chwila nieuwagi i na prowadzeniu następowała zmiana.

Mężczyzna rodzi

„Podczas pierwszego porodu rodziłam razem z mężem. Jednak mój mąż ma wciąż przed oczami silne wrażenia z pierwszego porodu i nie chce słyszeć o kolejnym wspólnym rodzeniu. Mam nadzieję, że do grudnia mu przejdzie”, zwierza się jedna z matek w Internecie. Renata Gilewska przyznaje, że to, co zdobywa się z trudem, ceni się wyżej, dlatego ojciec, który pomaga przy porodzie, za poniesiony trud bardziej kocha swoje dziecko. – Jednak decyzja o wspólnym porodzie także musi być wspólna. Każda kobieta ma swój „taniec porodu”, a nie każdy partner potrafi jej w tym towarzyszyć – przestrzega położna. – Uczestnictwo w porodzie rodzinnym to harówka. Szczególnie ojców, którzy z marszu, bez przygotowania uczestniczą w porodzie rodzinnym, bardzo często ta sytuacja przerasta.
Wielu mężczyzn nie jest pewnych, czy chcieliby być obecni przy porodzie. Nie wiedzą, jak zareagują, kiedy przyjdzie pora. Syn Bogdana Kiełbasińskiego zaplątał się w pępowinie. Poród rodzinny się nie odbył, bo trzeba było robić cesarskie cięcie. Bogdan odczuł ulgę: – Chciałem być przy porodzie, ale bałem się, że zemdleję.
Jednak popularność porodów rodzinnych rośnie. – Ojcowie uczestniczący w porodach, przecinający pępowinę mówią o swojej więzi z dzieckiem jak o więzi biologicznej. Wspólne głębokie przeżycie, jakim jest poród, wzmacnia związek rodzica z dzieckiem i nie jest to już tylko przeżycie zarezerwowane dla matki – podkreśla Beata Łaciak z Katedry Socjologii Obyczajów i Prawa Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW. A Artur wspomina: – Kiedy przecinałem pępowinę, to był szok, jakiego nigdy w życiu nie przeżyłem. Choć patrzyłem, jak moja żona się męczy, to jak zobaczyłem tego małego umazanego szkraba… – urywa. – Wcześniej bałem się, że do pół roku nie dotknę dziecka, żeby mu krzywdy nie zrobić. Razem z położną obmywałem noworodka, patrzyłem, jak ją ubierają i kładą na sali poporodowej. Od tej chwili stałem się z nią związany.
W 2003 r. na Oddziale Położnictwa i Patologii Ciąży Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. dr. Emila Warmińskiego w Bydgoszczy, gdzie pracuje Renata Gilewska, w ponad połowie porodów uczestniczyli ojcowie. Zdaniem położnej, przyczyna nie leży w modzie, lecz w tym, że w naszych M3 jesteśmy ze sobą bardzo blisko, obie płcie mają przed sobą mniej tajemnic. Gilewska nierzadko słyszy od kobiet: „Bez niego bym nie urodziła”. – Przyjechało do nas małżeństwo. Mąż pobiegł się przebrać, a ja patrzę – pół główki już widać! „Rodzimy!” – krzyczę, a kobieta do mnie: „Bez męża nie rodzę” – opowiada Gilewska. – Dopiero gdy przyszedł, przytulili się, dodali sobie otuchy i urodzili. Cały personel płakał ze wzruszenia.

Instynkt ojcowski

– Kiedy po raz pierwszy spojrzałem na swojego syna, poczułem… – rozkłada ręce Bogdan.
– Kto tego nie przeżył, ten nie wie. Gapiłem się przez szybę na Bartosza i myślałem: co tu zrobić, żeby nie szlochać? Nakręcił film, żeby się schować za kamerą, a teraz śmieją się z żoną z bełkotu, powtarzania ciągle: „Wspaniały jesteś, wspaniały jesteś”.
– Nie wiem, czy to się nazywa instynkt ojcowski, ale zmieniło mi się spojrzenie na świat. Pewne kiedyś ważne sprawy stały się zupełnie nieistotne, a najważniejszy jest dzieciak – mówi Artur, który może o Ani opowiadać bez końca. Kiedy spotkają się z dzieciatymi znajomymi, temat jest niewyczerpany. Tylko w czysto męskim towarzystwie nie rozmawiają o dzieciach: – Bez przesady, nie jesteśmy dziewczynami – mówi urażony, ale jak rasowa matka dodaje, przewijając córkę: – Kupa własnego dziecka nie śmierdzi. W szkole rodzenia było 40 osób. Kiedy pokazywali, jak przewijać, nawet do patrzenia się nie dopchałem – macha ręką. Dzisiaj tylko on kąpie i przewija Anię.
– Może za 100 lat będziemy mówić o instynkcie ojcowskim tak jak dziś mówimy o macierzyństwie, bo na naszych oczach rola ojców i ich odczucia przechodzą transformację – mówi Beata Łaciak, która uważa, że instynkt rodzicielski w bardzo dużym stopniu zależy nie od biologii, ale od tego, w jakiej kulturze rodzic się wychował. – Obecnie kształtuje się społecznie coraz silniejsze przyzwolenie na to, by ojcostwo wyglądało tak jak macierzyństwo.

Oko w oko z własnym dzieckiem

– Kiedy przyjechaliśmy do domu, ogarnęło mnie przerażenie: jak to, teraz sami będziemy musieli sobie z nim radzić?! Po trzech dniach wydawało mi się, że zawsze umiałem go brać na ręce, kąpać. Z czasem zaczynasz się szybko orientować, dlaczego dziecko płacze – mówi Bogdan.
Jak wygląda noc ojca? – Ze snu wyrywa mnie płacz Bartosza. Wlokę się do kuchni przygotować mleko. Kiedy wracam, oboje śpią. Wpycham flachę pod poduszkę, łudząc się, że nie wystygnie. Kiedy – zdawałoby się, po chwili – ze snu wyrywa mnie syrena Bartosza, butelka jest zimna i idę ją podgrzać, ale gdy wracam, dziecko śpi. Mniej więcej za czwartym razem wyrabiam się na czas. Potem nagle, nieprzytomny z niewyspania, patrzę, a mój syn leży sobie z flachą jak na łące, noga na nogę, popija i śmieje się do mnie. I tak nad ranem cały ciężar ojcostwa odlatuje.
Artur od początku nie bał się nowej roli. Odbiera Anię ze żłobka koło południa i jedzie na spacer: – Taki dzieciak co najmniej półtorej godziny powinien przebywać na świeżym powietrzu – mówi fachowo. Czasem z żoną idą na drugi spacer i Ania jest na powietrzu nawet trzy godziny. To ojciec w ich związku jest od karmienia, obowiązków. Mama po pracy ma czas głównie na zabawę z Anią.
Łukasz zajmuje się Zosią po powrocie z pracy. Jednak przyznaje: – Bywa marudna i nie zawsze wiem, jak jej zorganizować czas.
Najchętniej bawią się w skakanie z szafy. Tata stawia córkę na szafie i łapie. Taki test zaufania. Zdawany na piątkę pewnie dlatego, że kiedy Zosia była maleńka, to Łukasz odpowiadał za kąpanie. Gdy córka miała siedem miesięcy, uczył ją powtarzania prostych melodii, aby wyćwiczyć jej słuch: – Razem sobie śpiewamy. Kiedyś kupię jej pianino. Mam nadzieję, że odziedziczy talenty muzyczne po mnie – mówi Łukasz, który w dzieciństwie śpiewał w Fasolkach, a dziś puszcza córce swoje piosenki. – No i oczywiście miłość do futbolu – wzdycha. Zosia miała być synem, który zostanie znakomitym piłkarzem. – Urodziła się córka, więc będę ją zachęcał do tenisa.
Bogdan bawi się ze swoim siedmiomiesięcznym synkiem piłką albo turla go po kocyku.
– Takie ćwiczenia bardzo wspomagają rozwój dziecka – mówi ze znawstwem.

Tata to nie mama

Jest taka piosenka, w której dzieci śpiewają: „Sanki są w zimie, a rower jest w lato – mama to nie jest to samo co tato”. Tak samo uważają tatusiowie. Artur Wezenfeld jest wprawdzie tatusiem siedzącym z dzieckiem w domu niczym matka na urlopie wychowawczym, ale nie do końca z wyboru. Nie może znaleźć pracy. – Sytuacja jest taka, a nie inna. Ale ja się jej nie boję – mówi. Żeby dorobić, koduje ankiety w OBOP-ie, bo to, jak mówi, idealna praca dla matki z dzieckiem.
– Gdybym musiał, siedziałbym z dzieckiem na urlopie wychowawczym. Ale kiepsko bym to widział – przyznaje niechętnie Łukasz. – Czasami się gubię, będąc z dzieckiem. Kobiety mają lepsze wyczucie.
Bogdan potwierdza: – Tata nie jest dla dziecka tak ważny jak matka.
Jeśli równocześnie wracają do domu, dla Bartosza ojciec jest tylko dodatkiem, tym od noszenia pampersów i butelek z mlekiem. – Mama jest od usypiania i karmienia, to ją głaszcze po twarzy, gdy zasypia – mówi z zazdrością. I dodaje konfidencjonalnie: – Kiedyś miałem nawet taki sen… Śniło mi się, że mam piersi i mogę karmić Bartosza jak moja żona.
Wojciech Eichelberger podkreśla, że mimo podobnych obowiązków tata nadal służy dzieciom do czegoś innego niż mama: – Daje wzorce do naśladowania synom, dla córek zaś jest pierwowzorem mężczyzny.
Przed 30 laty Adrienne Rich w „Zrodzonych z kobiety” zauważyła, że dziecko wychowywane przez samą matkę nie tylko nie ma męskiego wzorca, ale w matce spotyka pierwszą osobę, która ogranicza jego wolność. Jeśli to syn, rośnie w nim bunt wobec kobiet. Jako mężczyzna nie będzie umiał być odpowiedzialnym mężem i ojcem.
To, że kobiety wybierają partnerów na podstawie ich fizycznego podobieństwa do ojców, potwierdził zespół Tamasa Bereczkeiego z Uniwersytetu w Peczu. Długotrwała więź emocjonalna z dzieciństwa ma wpływ na preferencje przy wyborze partnera. Jak uważają węgierscy naukowcy, u kobiet – i prawdopodobnie również u mężczyzn – następuje rodzaj seksualnego imprintingu, czyli tworzenia modelu partnera, którego w życiu dorosłym będziemy poszukiwać. Nie stwierdzono natomiast, aby na wybór wpływał wygląd fizyczny matki.
Z kolei chłopcy mający dobre relacje z ojcem w dorosłym życiu lepiej identyfikują się z własną płcią, są lepszymi i bardziej odpowiedzialnymi pracownikami. Natomiast dziewczęta umieją radzić sobie w kontaktach z mężczyznami. Prof. I. Kristol z American Enterprise Institute dowodzi ponadto, że obecność ojca w rodzinie zmniejsza o połowę groźbę wejścia syna na drogę przestępczą, córkę zaś chroni przed przedwczesnym macierzyństwem.
Zdaniem Eichelbergera, w domowych realiach tradycyjne różnice ról ojca i matki się zacierają:- Kiedyś mama była od kochania, a tata od wymagań. Dziś często to właśnie matka stawia surowsze wymagania niż ojciec.
Coraz częściej ojciec zastępuje mamę także w typowo babskich sprawach. – W naszym układzie to mama jest od wieczornej zabawy, a ja bardziej od obowiązków i codzienności: kąpieli, karmienia, przebierania – kiwa głową Artur. – Na spacery chodzimy razem, ale ja przebywam z córką więcej.
Bogdan z żoną stanowią wprawdzie związek partnerski, ale on uważa, że ojciec powinien zaszczepiać „pierwiastki męskie”: spryt, bycie twardzielem, umiejętność radzenia sobie w życiu. Chce, by Bartosz był „prawdziwym mężczyzną” – w przyszłości zasadził drzewo, zbudował dom, spłodził potomka. By był opiekuńczy, odpowiedzialny i szarmancki: – Dobra, niech ciągnie dziewczyny w przedszkolu za warkocze, ale niech wie, że nie wolno ich skrzywdzić.
Czy aby być dobrym ojcem, trzeba poświęcać dziecku sporo czasu? – Tak, w dodatku nie byle jakiego – odpowiada Wojciech Eichelberger. Najcenniejszy jest ten czas, nawet krótki, w którym rzeczywiście oddajemy się dzieciom, a nie godziny, podczas których myślami przebywamy gdzie indziej. – Lepiej zatem poświęcać dzieciom mniej czasu, ale rzeczywiście w pełni. Jednak 5-10 minut nawet maksymalnej uwagi nie zaspokoi dziecięcych potrzeb. Uważałbym na poradniki typu „Jak być dobrym ojcem 10 minut dziennie albo w weekend”. Wychowywanie dziecka to dużo trudniejsza sprawa niż gotowanie zupy czy jeżdżenie na nartach.
– Intensywność życia zawodowego ojców sprawia, iż poświęcanie czasu dziecku jest dziś jednym z najtrudniejszych tematów ojcostwa – przyznaje o. Józef Augustyn. – Rozmawiałem kiedyś z siedmioletnim chłopcem, którego ojciec całe dnie przebywał w pracy. Gdy zapytałem go, co chciałby otrzymać od taty na urodziny, odpowiedział szczerze: „Bardzo dużo czasu”.

Inspiracja niekoniecznie dziedziczna

– Zawsze chciałem mieć syna – mówi z przekonaniem Bogdan. Jego ojciec bardzo wpłynął na to, jacy są on sam i jego brat, i na to, jak wyobraża sobie syna w przyszłości: – Tata poświęcał nam bardzo dużo czasu. Mama zajmowała się prozą życia, a on spełniał nasze dziecięce marzenia – budował szałasy, domki na drzewie, strugał dzidy. Stworzył nam bajeczny świat Indian i przygód jak z westernu, a ja już zaczynam go kopiować dla Bartosza.
Jednak nie trzeba mieć supertaty, by samemu nim zostać: – Mojego ojca bardzo rzadko widywałem. Był oficerem, ciągle na poligonie. Moje pierwsze wspomnienia dotyczą podstawówki, kiedy pomagał mi przy lekcjach – mówi Artur. – Zresztą mam wrażenie, że kiedyś to był jakiś wstyd, żeby mężczyzna wychowywał dziecko.
Wojciech Eichelberger potwierdza: – Można być dobrym tatą, nie mając przykładu z własnego domu. Wielu dobrych ojców szuka wzorców w opozycji do własnych doświadczeń z dzieciństwa. Byle jednak nie popadać w przesadę, bo skrajne przeciwieństwa upodabniają się do siebie.
Także Łukasz Wąsowski, tata dwuletniej Zosi, na ojcu się nie wzorował. Stracił go, gdy miał trzy lata.
– Zosia była dokładnie zaplanowana i trafiona za pierwszym razem. Już w liceum myśleliśmy o dziecku. Nie przygotowywałem się specjalnie, nie czytałem fachowych podręczników – mówi z dumą. – Poszedłem na żywioł. I tak „w praniu” wychodzi, czy się jest dobrym tatą – tłumaczy.
Takie nastawienie krytykuje Bogdan Kiełbasiński. Pojawienie się Bartosza na świecie było dla niego tak wielkim przeżyciem, że postanowił poradzić innym, jak przygotować się do tego. Zaczął pisać „100 porad dla przyszłych ojców”.
Wojciech Eichelberger przypomina tym, którzy nie mieli w dzieciństwie pozytywnych doświadczeń z własnym tatą, że dużą wiedzę dają dobre książki opisujące relacje między ojcem a synem: – Niech czerpią wzorce także od innych ludzi, a nawet z filmów. No i zawsze się przyda skorzystać z treningów umiejętności psychologicznych.
Podobnie jak w przypadku macierzyństwa następne pokolenia ojców zależą od wychowania mężczyzn przez tych, którzy w tej chwili borykają się z trudami ojcostwa.

100 praktycznych rad, jak być dobrym ojcem
(według Bogdana Kiełbasińskiego)

1. Najważniejsze, co musisz wiedzieć – twoje życie diametralnie się zmieni. Zapomnij o wolnym czasie i dotychczasowych przyjemnościach.
2. Twoje życie będzie płynąć z rytmem przebiegu ciąży i opieki nad dzieckiem. Dopiero teraz się przekonasz, jak było beztroskie.
3. Zapomnij o planowaniu swojego czasu. Będziesz musiał się nauczyć korzystać z chwil, które ofiarowuje ci dziecko, próbując kolejny raz wrócić do przerwanej lektury książki.
4. Warto chociaż raz w tygodniu wyrwać się na siłownię, pływanie czy tenisa – pozwoli to utrzymać kondycję fizyczną i hart ducha.
5. Najlepiej przeprowadzić badanie USG. Dzięki temu zobaczysz pęcherzyk ciążowy, czyli zarodek twojego dziecka. Gratulacje.
6. Czytaj jak najwięcej o przebiegu ciąży.
7. Twoja partnerka będzie odczuwać potrzebę większej troski i opieki. Uprzedzaj jej prośby, a wszystko będzie w porządku.
8. Poszukaj godnych polecenia placówek służby zdrowia. Dobrym źródłem informacji będą rankingi prowadzone przez czasopisma oraz rekomendacje rodziny i przyjaciół.
9. Koniecznie zapytaj o szkołę rodzenia. Jeżeli zdecydujesz się na wybrany szpital, jest szansa na niższą opłatę.
10. Wybierz ze swoją partnerką lekarza, który będzie prowadził ciążę. Skorzystaj z poleceń zaufanych osób. Jeżeli nie jesteście zadowoleni z pierwszej wizyty, umówcie się z innym lekarzem.
11. Przygotuj się na pierwszą wizytę. Ułóż sobie pytania, które chciałbyś zadać. I oczywiście wejdźcie do gabinetu razem. Postaraj się być na każdej wizycie u lekarza, będziesz miał szansę zobaczyć na monitorze, jak rośnie twoje dziecko.
12. Kup teczkę, w której będziesz gromadził wszelkie dokumenty z przebiegu ciąży.
13. Musisz się przygotować na przyszłe wydatki. Wybierz się do sklepu z akcesoriami dla dzieci. Dobrze przemyśl, które będą potrzebne w pierwszej kolejności.
Niestety, na tym chwilowo skończyło się 100 porad, ponieważ Bartosz Kiełbasiński nie pozwala ojcu ukończyć dzieła.

O konieczności posiadania taty

63% – młodzieży popełniającej samobójstwa wychowało się bez kontaktu z ojcem
90% – bezdomnych i uciekających z domu dzieci pochodzi z rodzin bez ojca
80% – młodych mężczyzn popełniających gwałty nie miało kontaktu z ojcem
85% – dzieci, które sprawiają problemy wychowawcze, wychowało się bez ojca
71% – młodzieży, która porzuca szkołę, pochodzi z rodzin bez ojca
75% – młodzieży ulegającej zatruciu środkami chemicznymi wychowało się bez ojca
85% – młodzieży trafiającej do więzień wychowało się bez ojca

Źródła: U.S.D.H.H.S Bureau of the Census, Criminal Justice & Behavior Vol 14, p. 403-26, 1978, Center of Disease Control, Rainbow for all God’s Children, Fulton Co. Georgia Jail po-pulation, Texas Dept. Of Corrections 1992.

 

Wydanie: 09/2005, 2005

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy