Tag "Piotr Kuncewicz"

Powrót na stronę główną
Felietony

Chińskie dziwo

Czego trzeba do wszechstronnej satysfakcji erotycznej? Nie jest tego mało. Przede wszystkim dzwoneczek birmański, który należy włożyć głęboko do pochwy. Ekscytująca maść, którą smaruje się pępek. Srebrny usztywniacz dla mężczyzny, obrączka siarczana z piórkami, pas biodrowy z ziołami i kapturek nażołędny, a także magiczny afrodyzjak wydłużający męskość do dwóch stóp, świadoma rzeczy partnerka, sześć żon i 20 nałożnic. Dopiero wtedy można poważnie myśleć o seksie. Tak przynajmniej dowodzi chińska powieść z XVI

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Pretekst Dänikena

Kiedyś, tak ze 100 lat temu albo niewiele później, zaproszono do Warszawy Ericha von Dänikena i posadzono go (chyba w redakcji „Kultury”) twarzą w twarz z wybitnymi polskimi uczonymi. O tym, co się potem stało, długo plotkowano w Warszawie. Gość został wyśmiany, zlekceważony i obrzucony błotem. Nie byłem uczestnikiem tego spotkania, na szczęście, i nie chcę ani nie muszę pamiętać nazwisk przedstawicieli kultury polskiej, którzy taką gościnnością błysnęli. Zresztą to wszystko było śmieszne, podobnie jak śmieszne jest wytaczanie do dzisiaj armat

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Zagadki przełomu

Pisałem zeszłym razem o zastanawiającym rozdźwięku między długością naszej historii a mizerotą naszej wiedzy, szczególnie medycznej. Jak to się u licha stało, że człowiek dopiero od niedawna poklasyfikował rośliny i pierwiastki, zyskał jakie takie rozeznanie w anatomii, a bardziej intymnymi funkcjami fizjologicznymi zajął się dopiero teraz? Czy naprawdę przespał snem niemowlęcia całą swoją historię, łącznie z Sumerem, Chinami, Indiami, Egiptem i Grecją? Na to wygląda. W dziedzinie odkryć spekulatywnych dokonał bardzo wiele, więc na pewno nie był przygłupem.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Coś się stało

Trudno dokładnie powiedzieć, ile już lat istniejemy jako gatunek istot rozumnych. Na pewno idzie to w dziesiątki tysięcy lat, może i w setki, odkąd człowiek nie bardzo się zmienił. Ale gdyby liczyć rozumność od momentu użycia narzędzi bądź też wyprostowanej, dwunożnej postawy, okres ten musi się rozciągnąć na miliony lat. To są już odległości poważne. Można w nieskończoność rozważać, skąd żeśmy się wzięli, jak przeżyliśmy i co się nam w tym czasie wydarzyło. I tak będą to tylko domysły. Jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Sagana Księga Genezis

Wieczory z Patarafką Zupełnie niepostrzeżenie jakoś minęła w Polsce książka Carla Sagana „Cienie zapomnianych przodków”, która biorąc tytuł od sławnego filmu Paradżanowa, sama stała się wielkim bestsellerem światowym. Sagan napisał ją ze swoją drugą żoną, Anną Druyan. Podkreślam, że z drugą, bo aby nieco poplotkować, o pierwszej już kiedyś pisałem. Była nią uczona neodarwnistka, Lynn Margulis, ta, która ewolucję widziała nie jako proces podziału, ale łączenia się komórek. „Cienie” są bodaj najsłynniejszą książką Sagana,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Raj poprawiony?

Wieczory z Patarafką Taki właśnie tytuł, tylko bez znaku zapytania, nosi książka amerykańskiego uczonego, Lee Silvera, reprogentyka z Prniceton. A co to w ogóle jest reprogenetyka? To nowa nauka łącząca biologię rozrodu i genetykę, czyli po prostu teoretyczne uogólnienie inżynierii genetycznej. Treść książki jest mniej więcej taka, że każdy ksiądz, pop, mułła, rabin czy pastor zawyłby ze zgrozy. Wprawdzie autor dość oględnie polemizuje z przeciwnikami aborcji, klonowania i w ogóle inżynierii genetycznej, ale w końcu stwierdza, że posługiwanie się argumentami

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Kochamy polskie seriale?

Wieczory z Patarafką Ależ oczywiście. Mam sąsiadkę, która po powrocie z pracy (a pracuje w telewizji) resztę dania spędza na oglądaniu seriali właśnie. Jeśli się zdarzy jakaś kolizja – konkurencyjny serial nagrywa i ogląda potem. Chyba niekoniecznie są to akurat polskie arcydzieła, sąsiadka z równym zapałem ogląda amerykańskie, brazylijskie, argentyńskie i licho wie jeszcze jakie dokonania. Jestem jej doskonałym przeciwieństwem, bo nie oglądam nigdy i żadnych. Ale ja przez całe lata obywałem się całkiem bez telewizji, nawet wtedy, gdy gęsto w niej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Gęsi i Święty Graal

Wieczory z Patarafką To już chyba piąty tydzień, odkąd częstuję Czytelników swoimi refleksjami o Hiszpanii. Cóż, rzeczywiście żenująco mało wiemy o tym kraju, a przynajmniej ja, któremu się zdawało, że wie tak dużo. Cierpliwości, jeszcze tylko napiszę o zamkach, hiszpańskiej kuchni, ogrodach, nowoczesnej architekturze, Cyganach, królach, wieżach i mostach i już będę się zbliżał do końca. Więc ile to ja katedr w Hiszpanii niesiony jak wicher autokarem Triady widziałem? Dawno to było, więc dokładnie nie pamiętam. Chyba w Segowii, Cuence,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Zwierz Alpuhary

Wieczory z Patarafką Mało jest takich polskich turystów, którzy wspinając się ku wieżom, płacom i ogrodom Alhambry (wymawia się „Alambra”), nie zacytowaliby bodaj tylko „zwierza Alpuhary”. Ten niebywały, chyba najpiękniejszy na świecie mauretański zespół pałacowy musi taki odruch w każdym Polaku, który słyszał o „Konradzie Wallenrodzie”, wywołać. Jest to, niestety, grzmiące głupstwo. Grenada to jedno z najpiękniejszych miast Hiszpanii (nazwa pochodzi od owocu), ale zarazem też nazwa ostatniego królestwa Maurów i jednocześnie prowincji na południu, wchodzącego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Miasta na skałach

Wieczory z Patarafką To wygląda mniej więcej tak: jedzie się przez bezludzie, przez skaliste zwaliska, przez góry i zupełnie niespodziewanie zza kolejnego zakrętu wyłania się bajkowe miasto na górze, otoczone przepaściami, ogrodami, lasami palm i cyprysów, warowne, strzelające wieżami kościołów i alkazarów (czyli warownych zamków), wyłożone błękitnymi kafelkami, idealnie odnowione i idealnie czyste. Autokar tam nie wjedzie, uliczki są w typie warszawskich kamiennych schodków. To Segowia, Avila, Cuenca, Toledo, Ronda. I inne, mijane przejazdem. Piekielny

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.