Tajne konta Jörga Haidera

Tajne konta Jörga Haidera

Czy austriacki populista ukrył w bankach w Liechtensteinie 45 mln euro?

W krajach niemieckojęzycznych to prawdziwa sensacja. Według relacji prasowych, prawicowy populista i przywódca Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) Jörg Haider zgromadził na tajnych kontach w Liechtensteinie 45 mln euro. Podobno pozostało już tylko 5 mln. Nie wiadomo, skąd pochodziły te pieniądze i na co zostały wydane. Media nad Dunajem snują przypuszczenia, że sponsorami mogli być libijski przywódca Muammar Kadafi, jego syn Saif oraz rodzina irackiego dyktatora Saddama Husajna.
Haider nie żyje od prawie dwóch lat. W październiku 2008 r. pod wpływem alkoholu z wielką szybkością prowadził samochód, który roztrzaskał się na betonowym słupie. Ale mit sprawnego demagoga żyje w alpejskiej republice. Haider wciąż wzbudza emocje. Zwolennicy nazywają go słońcem Karyntii. Przeciwnicy – alpejskim ajatollahem.
Haider jako landeshauptmann (dosłownie kapitan krajowy, czyli premier) Karyntii głosił cnoty pracowitości, rzetelności, uczciwości. Dlatego rewelacje o domniemanych finansowych machinacjach zagroziły jego legendzie. Przynajmniej tak może się wydawać. Komentatorzy zwracają jednak uwagę, że prawa dotyczące subwencji dla partii politycznych są w Austrii bardzo łagodne. Jeśli szef wolnościowców

stworzył sekretny system finansów,

nie był bynajmniej wyjątkiem. 1 sierpnia demaskatorski artykuł opublikował poważny wiedeński tygodnik „Profil”. Prokuratury Liechtensteinu, Austrii oraz niemiecki Federalny Urząd Kryminalny (BKA) prowadziły dochodzenia w sprawie poważnych nadużyć. Pierwsze śledztwo dotyczy kupna mającego siedzibę w Karyntii banku Hypo Group Alpe Adria (HGAA) przez niemiecki Bayern LG. HGAA hojnie finansował rozmaite inicjatywy Haidera i popadł w finansowe kłopoty z powodu ryzykownych spekulacji nieruchomościami w Chorwacji. Podobno dyrektorzy HGAA kupowali te obiekty tanio i sprzedawali własnemu bankowi po znacznie wyższej cenie. Różnicę zagarniali do własnej kieszeni. W tym procederze uczestniczył jakoby były wiceminister obrony Chorwacji Vladimir Zagorec, obecnie lokator więzienia w Zagrzebiu. Czy także Haider maczał palce w aferze, ma wyjaśnić dochodzenie.
Szacuje się, że bank Bayern LG kupił w 2007 r. HGAA znacznie powyżej wartości tej instytucji finansowej. Transakcja ta kosztowała niemieckiego podatnika 3,7 mln euro za dużo. Prokuratura w Monachium wszczęła postępowanie.
Drugie dochodzenie dotyczy prywatyzacji 60 tys. mieszkań z austriackiego towarzystwa budowlanego Buwog. Przy tej okazji przekazano rzekomo liczne prowizje czy też łapówki. Prokuratorzy postanowili sprawdzić, czy pieniądze te nie trafiły na konta banków w Wielkim Księstwie Liechtensteinu.
Jak twierdzi „Profil”, podczas dochodzenia natrafiono w miastach Vaduz i Schaan na 46 fikcyjnych przedsiębiorstw mających tylko adresy. 12 spośród nich należy do Jörga Haidera. Na kontach tych firm wciąż znajduje się 5 mln euro, jednak wcześniej zdeponowano w nich aż 45 mln. Sponsorem kapitana krajowego Karyntii był jakoby pułkownik Kadafi.
Syn libijskiego przywódcy, Saif, był dobrym przyjacielem Haidera, czuł się w Austrii jak w domu, przywódca wolnościowców zapraszał go do swej loży w operze. W ogrodzie zoologicznym w Schönbrunnie libijski królewicz trzymał białe tygrysy. Haider dwukrotnie gościł w namiocie pułkownika Kadafiego, i to w czasach, gdy libijski lider był wyklęty przez Zachód z powodu domniemanych związków z terroryzmem. Populista zapewniał w parlamencie Karyntii, że poleciał do Libii na własny koszt w celu promowania kontaktów gospodarczych. Dochodzenie w sprawie banku Hypo wykazało, że podróż alpejskiego ajatollaha opłacił rząd w Trypolisie. Pewien dawny zaufany współpracownik Haidera opowiedział na łamach magazynu „Profil”, że

Kadafi systematycznie dawał

partii przyjaciela pieniądze na kampanie wyborcze. Było to od 150 tys. do 200 tys. dol. w gotówce, banknoty zostały podobno „umieszczone w plastikowych zgrzewkach”. Pieniądze tę dzielono następnie na kwoty po mniej więcej 7 tys. dol. „Trzeba było jeździć po całej Austrii i w oddziałach banków wymieniać te dolary na euro. Już same koszty wymiany były szaleństwem”, relacjonował pragnący zachować anonimowość informator. Prokurator Dietmar Baur z Liechtensteinu zdementował jednak wiadomość o znalezieniu należących do Haidera kont bankowych. Niemiecki Federalny Urząd Kryminalny także nie potwierdził swego uczestnictwa w dochodzeniu.
Spadkobiercy polityczni premiera Karyntii uznali rewelacje o tajnych kontach za najgłośniej kwaczącą kaczkę w medialnej historii Austrii, jak również za wynik spisku uknutego przez socjalistów, konserwatystów oraz ośrodki polityczne za granicą w celu skalania pamięci wielkiego Jörga. Gottfried Kranz kierujący prokuraturą w Klagenfurcie poinformował jednak, że są zeznania świadka. Potwierdzają one jakoby, że „pewne zagraniczne państwo wpłaciło na konto dr. Jörga Haidera w Liechtensteinie 45 mln euro”. Osoby dobrze znające populistę z Karyntii pamiętają, że chełpił się on „groszami odłożonymi na czarną godzinę”. Przypomniano, że kiedy Haider w 2000 r. przestał być przewodniczącym FPÖ, partia natychmiast popadła w długi. Oficjalne dochody tego ugrupowania wynosiły tylko 6,83 mln euro rocznie. Przypuszczalnie bez pieniędzy z czarnych kont Haidera FPÖ mogła przetrwać tylko dzięki zaciąganiu kredytów.
Charyzmatyczny populista lubił jeździć luksusowymi samochodami, ubierał się w najdroższe garnitury, wyruszał w egzotyczne podróże. Pensja polityka w żadnym razie nie wystarczała na takie ekstrawagancje.
4 sierpnia magazyn „News” poinformował, że pierwsze sekretne konto założył dla Haidera w Vaduz jego ówczesny sekretarz Gerald Mikscha już w 1996 r. Wpłata wyniosła wtedy pół miliona szylingów. Hasło do konta brzmiało

po prostu Jörg.

Sensacyjne informacje podał wiedeński magazyn „Falter”. W lutym br. policja przeprowadziła rewizję w willi dawnego współpracownika Haidera i byłego sekretarza generalnego FPÖ, Waltera Meischbergera. Jest on podejrzany o udział w aferze mieszkaniowej Buwog i musi zapłacić pół miliona euro podatków za prowizje, które otrzymał w tej sprawie. Inspektorzy skonfiskowali m.in. notatnik Meischbergera, w którym ten polityk i lobbysta opisywał elektryzujące tajemnice. Prokuratura odmawia ujawnienia treści notatek, jednak „Falter” częściowo je opublikował. Haider rzeczywiście otrzymał od Kadafiego 45 mln euro. Pieniądze te zostały przeznaczone m.in. na zatuszowanie wypadku, w którym rzekomo zginęła młoda dziewczyna, przyjaciółka Saifa Kadafiego. Redaktorzy „Faltera” znaleźli w archiwach informacje, że w lipcu 2007 r. 22-letnia Ukrainka Nadia B., rzekomo powodowana zazdrością, usiłowała wdrapać się na drzewo przed willą w Döbling, w której mieszkał libijski królewicz. Gałąź jednak się złamała i dziewczyna spadła, doznając poważnych obrażeń. Według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Wiedniu Ukrainka nie była kochanką Kadafiego juniora, lecz jego ochroniarzy i upojona alkoholem spadła z balkonu. W każdym razie po tym incydencie Saif natychmiast odleciał z Austrii.
Według notatek Meischbergera, Haider miał też doskonałe relacje z reżimem Saddama Husajna. Wysłannicy Haidera przywieźli jakoby z Iraku 10 lub 15 mln euro. Potem w walizce przetransportowano ze Szwajcarii do Monachium jeszcze 5 mln euro, które zainwestowano. Pieniądze te pochodziły jakoby z konta

synów irackiego dyktatora,

którzy zginęli w walce z Amerykanami. Wiadomo, że alpejski ajatollah dwukrotnie odwiedzał Bagdad, ponoć z powodów humanitarnych, i ostro krytykował politykę Stanów Zjednoczonych wobec Iraku oraz sankcje gospodarcze nałożone na ten kraj. Niektórzy przypuszczają, że wysocy dygnitarze saddamowskiej partii Baas wykorzystali kontakty z Haiderem i jego ludźmi, aby ukryć za granicą swoje bogactwa. Wiadomo, że wielu byłych funkcjonariuszy partii Baas osiedliło się w Karyntii i są tam bardzo zamożnymi ludźmi.
Ile jest prawdy w notatkach Meischbergera, nie wiadomo. On sam zapewnia, że zapisywał tylko pogłoski i plotki.
Nie jest również pewne, co się stało z domniemanymi milionami Haidera. Według jednej z wersji, większość tych pieniędzy została stracona w wyniku nieudanych spekulacji, które prowadził sekretarz Gerald Mikscha. Niektórzy uważają jednak, że pewne sumy landeshauptmann z Karyntii przeznaczył na przekupywanie dziennikarzy, funkcjonariuszy państwowych i bankierów. Ale 38 mln euro chciwy Gerald Mikscha włożył jakoby do własnej kieszeni. Kiedy Haider zażądał zwrotu, Mikscha odpowiedział szantażem: „Jeśli tak, to powiem wszystkim, skąd pochodzą te pieniądze”.
Gerald Mikscha od lat uchodzi za zaginionego. Podobno uciekł z milionami Haidera do Szwajcarii lub Paragwaju.
Trudno powiedzieć, jakie rezultaty przyniosą dochodzenia prowadzone przez władze Liechtensteinu oraz trzy austriackie prokuratury. Nie wiadomo, ile z przedstawionych powyżej rewelacji się potwierdzi. Ale sprawa zwróciła uwagę społeczeństwa i polityków na niezwykle liberalne prawodawstwo austriackie, dotyczące finansowania partii politycznych. Teoretycznie partie mają obowiązek zgłaszać otrzymane dotacje powyżej kwoty 7260 euro. Jednak tym, którzy tego nie zrobią, nie grożą żadne sankcje czy kary. Wolno przyjmować subwencje od firm czy też z zagranicy. Sponsorzy mają prawo pozostać anonimowi. Nic dziwnego, że różne finansowe machinacje kwitną w alpejskiej republice z powszechnym przyzwoleniem. Taka

swawola budzi grozę

w RFN, gdzie prawo jest znacznie bardziej rygorystyczne. Monachijska „Süddeutsche Zeitung” napisała, że jeśli bycie Niemcem oznacza postępowanie według jasno określony zasad, to bycie Austriakiem polega na twórczym obchodzeniu tych zasad. Sytuacja w naddunajskiej republice powoduje też coraz większą irytację władz Unii Europejskiej. Rządząca w Wiedniu koalicja konserwatystów i socjaldemokratów zamierza więc wprowadzić ostrzejsze prawo, dotyczące finansowania partii politycznych, które wejdzie w życie w 2011 r. Nawet jeśli informacje o czarnych kontach Jörga Haidera potwierdzą się, jego mit zapewne nie dozna uszczerbku. Wielu rodaków uzna go za obrotnego machera, który potrafił zadbać o swoje.

Wydanie: 2010, 32/2010

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy