Tak kończy Przyłębski

Tak kończy Przyłębski

Trwa serial, a nawet już telenowela z powrotem ambasadora Andrzeja Przyłębskiego z Berlina. Zapowiadany był ten powrót w ubiegłym roku, po pięciu latach. W trakcie przyjęcia z okazji Święta Niepodległości 11 listopada ambasador zapowiedział, że zjedzie za kilka miesięcy, czyli na początku 2022 r. Podczas spotkania 31 stycznia 2022 r. pożegnał się z podwładnymi. O tym spotkaniu poinformowała rządowa PAP, która również zamieściła pożegnalny wywiad z ambasadorem. Czyli koniec?

Może tak, może nie. Ani PAP, ani Kancelaria Prezydenta nie podały bowiem informacji o odwołaniu ambasadora. Takiego oficjalnego komunikatu nie ma. MSZ nie przekazało także wiadomości o rozwiązaniu z nim stosunku pracy, co następuje po odwołaniu przez ministra spraw zagranicznych ambasadora niebędącego pracownikiem służby zagranicznej. Mamy zatem ambasadora na najważniejszej sąsiedzkiej placówce czy nie?

Coś jest w tej sprawie niezałatwione. Otóż na stronach MSZ RFN widnieje nazwisko Pawła Sergiusza Gronowa jako kierującego ambasadą RP w Niemczech. Natomiast na stronie internetowej naszej ambasady w Niemczech nie kieruje nią nikt. Nie wiemy, czy Paweł Sergiusz Gronow zastępuje pana Przyłębskiego, bo ten pojechał na święta do Warszawy i wróci, czy też będzie kierował ambasadą jako chargé d’affaires do przyjazdu następnego ambasadora.

Może kierować długo, bo – jak się dowiadujemy – poszukiwania (od listopada!) nowego ambasadora w Niemczech wciąż są bezowocne (chyba że w ostatnich dniach coś się zmieniło). A to nie jest mądre. W czasie wojny w Ukrainie i przy pełnej wahań polityce Niemiec w tej sprawie powinniśmy mieć w Berlinie ambasadora, i to z najwyższej półki. Dyplomaty, który potrafiłby docierać z naszym przesłaniem do gospodarzy. Zarówno tych z kręgów polityki i wielkiego biznesu, jak i zwykłych zjadaczy chleba. Potrzebny jest ktoś wiarygodny i przekonujący.

Oczywiście wszyscy wiemy, że tak zawieszona poprzeczka eliminuje Andrzeja Przyłębskiego. Tym ważniejsze jest, by jak najszybciej posprzątał po sobie w Berlinie. Tymczasem, jak mówią nam wiewiórki, Przyłębski nie złożył wizyt pożegnalnych ani, co powinno być jego ostatnią czynnością jako ambasadora, wniosku w Auswärtiges Amt o agrément dla swojego następcy. I, jak możemy przypuszczać, nie złoży.

O co chodzi? Korytarz w MSZ komentuje tę sprawę przypuszczeniami, że może chodzić o to, by pan Przyłębski nadal brał dodatek zagraniczny (ok. 6 tys. euro). Inna wersja mówi, że poszukiwanie jego następcy (następczyni) i złożenie wniosku o agrément skutecznie blokuje żona, właścicielka trybunału swojego imienia, urzędująca po drugiej stronie alei Szucha. I stawia prosty warunek – zgodzi się na oficjalne odwołanie męża i na to, by przestał pobierać każdego miesiąca wspomniane 6 tys. euro, gdy mężowi zostanie zaproponowana godna jego osoby synekura. A tu, proszę, wszystkie posady zajęte…

Hej, panowie Morawiecki i Rau, nie znajdziecie niczego dla takiego asa?

Wydanie: 17/2022, 2022

Kategorie: Kronika Dobrej Zmiany

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy