Targi o adopcję

Targi o adopcję

Organizacje katolickie widzą w adopcji ze wskazaniem handel ludźmi. Ale to okazja, by niechciane dzieci miały rodzinę od pierwszych dni życia

Sejm zajął się nowelizacją kodeksu karnego, umożliwiającą zalegalizowanie adopcji ze wskazaniem, uwzględniając wsparcie finansowe rodziców zrzekających się praw rodzicielskich. Ta forma adopcji w praktyce funkcjonuje od dawna i daje niechcianym dzieciom szansę na to, że od pierwszych dni życia będą miały rodzinę i nie będą się tułały po sierocińcach. Zaprotestowały organizacje katolickie.

Zaszczuta

– Znalazłam anons Marysi na forum o dzieciach i adopcji. Napisała, że ma 16 lat, jest w siódmym miesiącu ciąży, że nie ma warunków, by wychować dziecko, że chciałaby oddać je do adopcji – mówi Katarzyna K. z Poznania.
Katarzyna i Robert napisali do niej mejla. Wysłali swoje zdjęcia, opowiedzieli o sobie. I czekali na kontakt. Wszystko poszło bardzo sprawnie. Marysia urodziła zdrowego chłopca. Dziś mały ma prawie trzy lata. Ma normalny dom z mamą Katarzyną i tatą Robertem.
– W ośrodku adopcyjnym zarejestrowałam się zaraz po tym, jak lekarz stwierdził kategorycznie, że nie będę miała własnych dzieci – opowiada Katarzyna. – Miałam 36 lat. Mąż 38. Po procedurze sprawdzania naszej moralności i psychiki, która trwała rok, okazało się, że mamy niewielkie szanse, bo mąż w dzieciństwie chorował na gościec przewlekle postępujący. Ale mieliśmy czekać. Powiedziano nam, że około dwóch lat. Po trzech wciąż byliśmy w kolejce. W tym czasie mąż skończył 40 lat i szanse na adopcję spadły do zera.
– Napisałam na forum, że nie wiem, co robić – mówi drżącym głosem Karolina. Boi się, że jestem z jakiejś organizacji katolickiej. – Głupio tylko zrobiłam, że podałam swój numer telefonu.
Karolina jest samotną matką. Ma rozbrykaną dwójkę. Bliźniaki. Zaszła w kolejną ciążę, niedługo potem straciła pracę, kochaś okazał się mieć żonę i dzieci, więc zniknął. Rodzina się wypięła. Wtedy napisała, że chciałaby oddać dziecko, ale nie chce, by tułało się po domach dziecka. Szuka odpowiedzialnych rodziców. Znalazła na portalu. Już jest po adopcji. Córka Karoliny zaraz po porodzie trafiła do nowych rodziców. Karolina za to musiała opuścić swoje miasteczko, bo podała na forum kontakt do siebie. Koleżanka należąca do parafialnej Rodziny Rodzin powiedziała księdzu. Ten wywalił pełne potępienia kazanie na niedzielnej mszy. Musiała uciekać.

Długie lata czekania

– W ośrodkach adopcyjnych są bardzo długie kolejki – mówi Agnieszka T. ze Stowarzyszenia Nasz Bocian.
Ona czekała dwa lata. Dziś jest szczęśliwą mamą. Ale są ośrodki, w których czeka się nawet przeszło cztery lata. W tym czasie można przekroczyć ustawowy wiek albo przebyć jakąś chorobę. I z adopcji nici.
– Najgorszy jest ten czas oczekiwania. Można zwariować – dodaje Agnieszka T.
Równie dramatyczne są losy dzieci oczekujących na adopcję. Gdy dziecko trafia do ośrodka opiekuńczego prosto ze szpitala, musi najpierw czekać, aż ktoś się nim zainteresuje. Jeśli los ześle kandydata na rodzica, należy się liczyć z nawet kilkuletnim procesem adopcyjnym, wydłużanym nie tylko przez szkolenia i badania kwalifikacyjne, ale też procedury doboru dziecka do adoptujących.
Jeśli jednak się zdarzy, że matka po urodzeniu dziecka spojrzy mu w oczy i nie może się zdecydować, czy kiedyś nie zechce go do siebie zabrać, wówczas taki malec nie ma żadnych szans na adopcję. Bo mamusia nie zrzekła się praw rodzicielskich.
Marta i Rafał po pięciu latach oczekiwania w ośrodku adopcyjnym zdecydowali się na adopcję ze wskazaniem.
– W ośrodku mówili nam, że ta forma adopcji to przestępstwo i nielegalny handel żywym towarem. Dziś jesteśmy szczęśliwymi rodzicami.
Tymczasem procedura adopcji ze wskazaniem jest znana sądom rodzinnym od lat. Biologiczni rodzice w sądzie przekazują swoją władzę rodzicielską nad nowo narodzonym dzieckiem parze, którą wskazują sądowi. O tym, czy ci nowi rodzice są zdolni do sprawowania roli rodzicielskiej, decyduje sąd.
– Pośrednictwo ośrodka adopcyjnego nie jest obowiązkowe, aczkolwiek trudno je ominąć. Nawet jeśli wniosek wpłynie wprost do sądu, to sąd zleci opinię psychologiczną, wywiad i będzie gromadził takie dokumenty jak przy adopcji za pośrednictwem ośrodka – mówi Marta E., matka adopcyjna.
Tyle że procedura będzie trwać parę miesięcy, a nie kilka lat. Często zdarzają się takie adopcje w ramach rodziny. O ile sytuacja jest klarowna, gdy następuje adopcja wewnątrzrodzinna (np. państwu X rodzi się piąte dziecko i nie są w stanie go wychować, ale może to zrobić bezdzietna kuzynka), o tyle jeśli są to obce sobie rodziny, trzeba być przygotowanym na dużo szczegółowych pytań i badań nowych rodziców.

Za opiekę

– Adopcja ze wskazaniem to najstarsza forma adopcji – mówi dyrektor Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Warszawie, Monika Jagodzińska. – Niemniej jej pierwotny zamysł był inny. Chodziło o umożliwienie zaopiekowania się niechcianym dzieckiem najbliższej rodzinie.
Od lat jednak matki przenoszą prawa rodzicielskie na zupełnie obce osoby. Teoretycznie dotychczas było to niezgodne z założeniami adopcji, ale luka w prawie pozwalała na takie zabiegi. Podstawowy przepis, który był obchodzony, to art. 117 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, przyznający sądowi opiekuńczemu wyłączne prawo do rozstrzygania o adopcji. Nie ma tam ani słowa o ośrodkach adopcyjnych ani jakichkolwiek transakcjach finansowych. Czasami
adopcyjni rodzice ponoszą w pełni uzasadnione wydatki, takie jak pokrycie kosztów porodu i połogu matce adoptowanego dziecka czy opłacenie osób, które pomagały przy formalnościach związanych z procedurą adopcyjną, jako dowód wdzięczności. Przepisy k.r.o o takich sytuacjach milczą. By uregulować ten problem, tak aby zrzekający się praw, jak i przysposabiający dziecko nie popełniali przestępstwa, postanowiono zmienić kodeks karny. W projekcie nowelizacji kodeksu szczegółowo określono, co to jest handel ludźmi. Definicja nie uwzględnia już tzw. adopcji komercyjnej. Czyli sytuacji, kiedy procedurze adopcji ze wskazaniem towarzyszy opłata dla rodziców biologicznych.

Droga na skróty

Organizacje katolickie natychmiast zaprotestowały przeciw zmianom w kodeksie, stwierdzając dobitnie, że to handel dziećmi. Tym bardziej że przecież tyle dzieci czeka w domach dziecka. Tymczasem to rodzice adopcyjni oczekują na dzieci mimo 25 tys. wychowanków przebywających w placówkach opiekuńczych. Sądy latami nie pozbawiają władzy rodzicielskiej nawet tych rodziców, których czwarte czy piąte dziecko trafia do sierocińca, często bite i głodzone. Gdy naćpana matka stwierdzi przed sądem, że podejmie leczenie, sąd daje jej kolejną szansę. A dzieci czekają. Teoretycznie rodzice, których dzieci trafiają do domów dziecka, powinni płacić za ich utrzymanie. Jednak lista powodów zwalniających ich z tych opłat jest dłuższa niż wykaz praw dziecka.
– Problem w tym, że w związku z ogromnym odsetkiem niepłodnych par zaczęło brakować dzieci do adopcji. Rynek podaży i popytu. U nas obecnie 60 par czeka na dziecko, a 100 kolejnych jest w trakcie szkoleń i procedury adopcyjnej – mówi dyrektorka OAO. – Przepisy są dobre, ale opieszałość sądów powoduje, że oczekiwanie rodzin i dzieci tak bardzo się przedłuża.
Okazuje się, że wbrew górnolotnym zapewnieniom sędziów, że najważniejsze jest dobro dziecka, porzucony malec może czekać nawet trzy lata na decyzję sądową o oddaniu go do adopcji.
Okazuje się, że często rodziny naruszają prawo, byleby tylko skrócić okres oczekiwania na dziecko. Próbują oddać dziecko poza sądem z pominięciem art. 117 k.r.o – np. kobieta starająca się o dziecko udaje, że jest w ciąży, niby rodzi w domu, a następnie rejestruje dziecko jako swoje. Albo mężczyzna za zgodą matki uznaje nie swoje dziecko, kobieta zrzeka się dziecka, a uznający dziecko mężczyzna jako jedyna osoba, której przysługuje władza rodzicielska, zabiera je do swojej rodziny. Nikt wówczas nie jest w stanie sprawdzić prawdziwych intencji rodziców ani czy dziecku będzie w rodzinie dobrze. Czy więc
adopcja ze wskazaniem nie jest w tej sytuacji lepszym rozwiązaniem? Nawet gdyby nowi rodzice mieli zapłacić tym biologicznym?

To handel ludźmi

„Matki biologiczne same będą wyszukiwały rodziców adopcyjnych i bez pośredników będą sprzedawały swoje dzieci, tym którzy zapłacą najwięcej, nie martwiąc się o odpowiedzialność karną. Może dojść do sytuacji, że uzyskanie dziecka w drodze jego zakupu stanie się sytuacją normalną, gdyż tylko taka forma uzyskania dziecka do adopcji, okaże się możliwa.
„Kto uprawia handel ludźmi nawet za ich zgodą, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3″ (art. 253 § 1 kodeksu karnego). Oznacza to, że handel dziećmi w celach adopcyjnych jest handlem ludźmi. Przepis nie wymaga bowiem określenia, w jakim celu dokonuje się obrotu ludzką istotą, mimo że w orzecznictwie sądowym pojawiały się interpretacje, że handel dziećmi w celach adopcyjnych nie jest przestępstwem z uwagi na to, że służy zapewnieniu dziecku lepszego życia. Z projektowanej natomiast zmiany przepisów wynika wprost, że w przypadku handlu dziećmi w celach adopcyjnych za wynagrodzeniem nie mamy do czynienia z przestępstwem handlu ludźmi. To nadużycie!”, krzyczą organizacje katolickie w liście do przedstawicieli Sejmu, do rzeczników praw dziecka i obywatelskich. „Zwraca uwagę fakt, iż handel dziećmi w celach adopcyjnych dotyczy noworodków i niemowląt, które nie mają jeszcze swojej historii, z uwagi na wykształcającą się dopiero zdolność zapamiętywania. Taki mały człowiek nie będzie pamiętał faktu jego sprzedaży i zakupu, dopóki, ktoś tknięty wyrzutami sumienia, o tym mu nie powie. Jakie wtedy będą skutki dla tego dziecka?”.
– Kontaktowałam się z wieloma kobietami, które chciały oddać dziecko do adopcji ze wskazaniem – mówi Martyna K. Czeka na adopcję. – I żadna z nich nie chciała pieniędzy. Prosiły o opiekę medyczną w okresie ciąży i pomoc psychologiczną na okres po porodzie i podczas sprawy sądowej. To zrozumiałe. Nigdy nie spotkałam się z prośbą o pieniądze za oddanie dziecka.
To samo mówi Maria (boi się podać nazwisko), założycielka forum internetowego AdopcjaZeWskazaniem.pl. Sama przez wiele lat starała się o adopcję.
– Prawie nigdy matki zrzekające się praw do dziecka nie myślą o żadnych pieniądzach. Często nie chcą przyjąć nawet leków czy witamin potrzebnych w okresie ciąży.

Ty bandyto…

– Rozumiem, że kandydaci na rodziców powinni być sprawdzani – wspomina młoda mama adoptowanego Piotrusia. – Muszą być rozpoznane ich prawdziwe intencje. Trzeba stwierdzić, czy są w stanie zapewnić dziecku byt – psychicznie i materialnie. Nie spodziewałam się głaskania po głowie. Jednak gdybym sama przez to nie przeszła, gdyby opowiadał mi o tym ktoś inny, nie uwierzyłabym. Nie wszyscy wytrzymują taką grę w dokuczanie. Zostają najbardziej zdeterminowani… albo gruboskórni. Nie wiem, czy to dobrze. A czas ucieka…
– Dłuższy pobyt w domu dziecka sprawia, że podopieczni stają się mało uspołecznieni, nastawieni konsumpcyjnie i niesamodzielni. Wielu wychowanków domu dziecka w dorosłym życiu nie radzi sobie z trudnościami, ma problemy z nawiązywaniem dojrzałych relacji emocjonalnych i społecznych, brak zaś pozytywnych wzorców ojca i matki utrudnia im odgrywanie tych ról w dorosłym życiu – podkreślała psycholog Sylwia Kaczan.
– Staliśmy na korytarzu i czekaliśmy na dziecko – opowiada mama dwuletniego Piotrka. – Ukazała się pani ciągnąca za rękę zaspanego, nastroszonego ludzika. Nie było patetycznie. Było strasznie. Patrzyliśmy na siebie nieufnie. Miałam nadzieję, że to zły sen, chciałam stamtąd natychmiast uciekać. W czasie obiadu pomagałam Piotrusiowi jeść. Innym dzieciom trudno było znieść, że zajmowałam się tylko nim. Wreszcie jeden z chłopców z całej siły rąbnął mnie w oko. Opiekunka wrzeszcząc, zaciągnęła go za karę do innego pomieszczenia: – Ty bandyto! Skończysz w więzieniu jak twój tata!

__________________________________

Art. 253 k.k. mówi o handlu ludźmi i § 2 tego przepisu karze powtarzające się działanie, polegające na organizowaniu nielegalnej adopcji w zamian za korzyść materialną. Dotyczy on zatem tylko osób pośredniczących w przedsięwzięciu.
Z przepisu wynika, że sprawca musi działać w sposób zorganizowany, powtarzający się i zajmować się m.in: wyszukiwaniem potencjalnych rodziców, pozyskiwaniem opinii, załatwianiem niezbędnych formalności, znalezieniem odpowiedniego dziecka, dostarczeniem dziecka itp.
Jednorazowy incydent nie będzie wypełniał znamion tego przestępstwa.
Ważnym znamieniem jest też działanie w celu osiągnięcia korzyści majątkowej; działanie z przyczyn altruistycznych, ale wbrew przepisom, czy w zamian za korzyść osobistą również nie stanowi przestępstwa.

Art. 253 § 2 k.k. często sądy interpretują jako chroniący przede wszystkim interes dziecka. Uważa się za przestępstwo tylko handel człowiekiem w celach sprzecznych i szkodliwych, np. prostytucji, co oznacza, że handel dziećmi w celach adopcyjnych nie jest przestępstwem, gdyż dla dziecka przysposobienie za pieniądze nie jest szkodliwe.

Wydanie: 18/2010, 2010

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy