Teczka Pineiro

– Z informacji, które są zawarte w dokumentach, wynika, że Pineiro i Kaczyński musieli spotykać się wielokrotnie

Rozmowa z Witoldem Krasuckim, autorem filmu „Dramat w trzech aktach” 

– Pański film „Dramat w trzech aktach”, dotyczący przekazywania na początku lat 90. pieniędzy FOZZ na Porozumienie Centrum, wywołał burzę. I politycy, i dziennikarze zażądali od was dodatkowych materiałów, które uwiarygodniłyby sensacyjne zeznania Janusza Pineiro i Jerzego Klemby. Te materiały mieliście udostępnić podczas wtorkowej konferencji prasowej. Została odwołana. Dlaczego?
– Konferencja nie odbyła się, gdyż nasi prawnicy oprotestowali pomysł, by te materiały ujawnić. To są dokumenty tajne, tajne spec. znaczenia. Mogliśmy jedynie powiedzieć, o jakie dokumenty chodzi, gdzie są, wymienić ich numery.
– Jakie to dokumenty? Zastępca Prokuratora Generalnego, Janusz Kaczmarek, powiedział, że nie mają one żadnej wartości. Pytany o notatkę zatytułowaną „Sprawa inwestycji dokonywanych przez Biuro II Zarządu Wojska Polskiego”, czyli przez wywiad wojskowy, odpowiedział w rozmowie w Radiu Zet: „Ta notatka nie zawiera żadnych treści, z których można by było wyczytać, że jakakolwiek partia była finansowana z pieniędzy FOZZ”.
– Z mojego punktu widzenia pan prokurator mija się z prawdą. Bo co jest w takim razie napisane w tej supertajnej notatce? Między innymi, że był taki dzień, w którym doszło do spotkania głównego oskarżonego w aferze FOZZ, Grzegorza Żemka, z Januszem Pineiro, Jerzym Klembą, Adamem Glapińskim i Jarosławem Kaczyńskim.
– Ta notatka wyciekła do dziennikarzy. Jest opisem zeznań Grzegorza Żemka dotyczącym operacji finansowych wywiadu wojskowego, a w części przekazywania pieniędzy na PC: „Pieniądze zostały włożone do teczki przez pana Klembę – i pojechaliśmy dalej. (…) Z p. Glapińskim rozmawialiśmy wszyscy – z p. J. Kaczyńskim, mając wszędzie tę samą teczkę, rozmawiał p. Pineiro – w drugiej części sam na sam. (…) Chciałbym dodać, że w czasie rozmowy u Pineiro rozmawialiśmy w zasadzie cały czas o finansowaniu PC, o tym, że Cliff musi wpłacić konkretne (nie wymienione jednak z cyfry) kwoty na finansowanie kampanii wyborczej PC, że ma to zrobić bezpośrednio po rozmowie. (…) A. Glapiński, odprowadzając nas do windy, przez dobre kilka minut „udzielał instrukcji”, czynił to zawsze przy każdej wizycie. Zachęcał do mobilizacji środków, dając Cliffowi pełne pełnomocnictwa do kanalizowania finansowania właśnie tędy – i prosił, żebym we wszystkim zaufał Klembie i Pineiro” – to fragmenty tej notatki. Prawdziwe?
– Najpierw odpowiem, jak notatka powstała. Otóż w kwietniu 1992 roku Grzegorz Żemek był tymczasowo aresztowany w sprawie FOZZ. I wtedy, nie uzgadniając tego z prowadzącym postępowanie prokuratorem, złożył własnoręczne oświadczenie, które przekazał funkcjonariuszowi UOP. Ten fakt został opisany przez ówczesnego prokuratora wojewódzkiego, dzisiejszego sędziego Trybunału Konstytucyjnego, Stefana Jaworskiego. To on jest autorem notatki zawierającej oświadczenie Żemka. Czyli jedna sprawa to notatka urzędowa sporządzona przez pana Jaworskiego, druga – oświadczenie podpisane przez Żemka. Oświadczenie podpisane przez Żemka jest w aktach sprawy FOZZ-u. Natomiast z rozmów, które przeprowadziłem z prokuratorem Tomaszem Kubickim w Lublinie, wynika, że ta notatka powinna się znajdować w najtajniejszych aktach prokuratury.

Są ślady spotkań
– Czy jest pan przekonany, że owa notatka istnieje w rzeczywistości? Że nie jest kopią, nie jest przerobiona, że Żemek potwierdzi autentyczność zawartego w niej oświadczenia?
– Zrobiłem wszystko, żeby dowiedzieć się, jak jest naprawdę. Przeprowadziłem rozmowy z ludźmi urzędowymi, a także cywilami, którzy również o tej notatce wiedzieli. Oni ponad wszelką wątpliwość potwierdzili, że notatka istnieje, jej treść jest właśnie taka i zawiera własnoręczne oświadczenie Żemka. Potwierdziłem to w rozmowie z prokuratorem Tomaszem Kubickim, mam to nagrane, jestem w stanie pokazać ten materiał.
– Z notatki wynika, że Pineiro był w gabinecie u Jarosława Kaczyńskiego. Czy Żemek i Klemba mogą potwierdzić, że rzeczywiście tak było?
– Oni to potwierdzają.
– Czy są jakieś inne informacje, które mogą świadczyć, że Pineiro spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim więcej niż jeden raz? To istotne, bowiem Kaczyński stanowczo twierdzi, że widział Pineiro tylko raz. Tymczasem, gdyby okazało się, że widywali się wielokrotnie, Pineiro zyskałby na wiarygodności, a Kaczyński by ją stracił…
– Z informacji, które są zawarte w dokumentach, wynika, że musieli spotykać się wielokrotnie. Dowodem jest Pineiro, który o tym opowiada, a także Klemba, który to potwierdza. Pisze o tym Żemek. Dowodem są również ludzie, z którymi rozmawiałem, którzy byli bliskimi współpracownikami w firmie Cliff. Nie mogę teraz ujawnić ich nazwisk, bo prosili mnie o zachowanie anonimowości. Ale to są bardzo konkretne osoby. Śladem są też faksy, które spływały do Pineiro od Jaya Newmana, przedstawiciela FOZZ na Stany Zjednoczone, aby załączniki z faksów przekazywał Jarosławowi Kaczyńskiemu i Adamowi Glapińskiemu.

Dlaczego Pineiro
zaczął mówić?
– Zapytał pan Janusza Pineiro o motywy jego działania? Dlaczego mówi teraz co innego niż w roku 1993? Dlaczego nagle zapałał chęcią zeznawania?
– Pineiro jest w Polsce od roku 1999 i od tego czasu próbował zainteresować swoją historią wielu dziennikarzy.
– I dotarł do pana?
– W redakcji zainteresowaliśmy się jego historią. To my go znaleźliśmy, a nie on nas.
– Ale dlaczego zaczął mówić?
– Może szukał zemsty? „Sześć lat spędziłem w Wenezueli jak w więzieniu – mówił mi. – Oni mnie zdradzili. Miałem tam zniknąć i umrzeć”. To jest jakaś motywacja. Oczywiście, najpoważniejszym zarzutem wobec mnie jest ten, że zaufałem oszustowi. Ale przed sądem nie ma to większego znaczenia. Jest człowiek, który „kładzie głowę” i swoje nazwisko przed kamerę i mówi, zdając sobie ze wszystkiego sprawę i licząc się z konsekwencjami.
– Pan też położył głowę.
– Jeżeli taki facet mówi takie rzeczy, to pierwszą rzeczą, która mi przyświecała i była motorem mego działania, była próba obalenia jego rewelacji. Chciałem dowieść, że ten człowiek nie ma racji, że kłamie. Więc zacząłem jego opowieści weryfikować. Jeżeli mówił o tym, że miał firmę, byłem w tej firmie, pytałem ludzi. Każde miejsce wskazane przez niego obwąchałem, sprawdziłem. Spotykałem się z jego byłymi pracownikami. Od początku próbowałem zapytać Adama Glapińskiego, czy to wszystko, co opowiada Pineiro, jest możliwe. W końcu powiedziałem: „A nawet jeżeli tak było, jak mówi Pineiro, to czy to było naganne?”. Bo przekazywanie pieniędzy na partię młodą, ubogą nie musi być przecież naganne. Nie chciałem tego oceniać, ale dlaczego Adam Glapiński nie chciał w ogóle wypowiadać się na ten temat? Powiedzieć: nie brałem lub brałem, ale co w tym złego. Tymczasem Glapiński potraktował mnie jak reżimowego dziennikarza nasłanego przez zespół Lesiaka, dyspozycyjnego komunistę i jeszcze nie wiadomo kogo. Tak samo, jak się dowiaduję, potraktował innych dziennikarzy, którzy zwracali się do niego w tej sprawie. Po rozmowie telefonicznej z Glapińskim zatelefonowałem z prośbą o wywiad do Jarosława Kaczyńskiego. Chwilę później otrzymałem z Ministerstwa Sprawiedliwości telefon, w którym zaniepokojona asystentka pana ministra Lecha Kaczyńskiego zapytała mnie: „Co pan robi, panie Witku? Przecież współpracowaliśmy ze sobą?”. Wtedy powiedziałem, że proszę o spotkanie z panem ministrem, żeby mógł odpowiedzieć przed kamerą na kilka postawionych pytań. Gdy wcześniej zwracałem się do niego z prośbą o komentarz w sprawie ułaskawień w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, do spotkania doszło niemal natychmiast. Teraz przez trzy tygodnie były przepychanki, telefony, przekładanie spotkań. Pan minister przekazał dziennikarzowi naszej redakcji, że jeżeli ten Krasucki-idiota to zrobi, to żeby miał się zapożyczyć, puści mnie z torbami. W końcu doszło do mojego spotkania z panem ministrem. Spotkanie miało częściowo obraźliwy dla mnie charakter. Trwało ponad godzinę. W tej rozmowie pan minister krzyczał i straszył.
– Bo być może tak było, że Kaczyńscy nie mieli pojęcia o kulisach operacji finansowych, które robili Glapiński i Zalewski, ludzie odpowiedzialni za kasę dla PC…
– Być może. Ale zadaję pytanie: czy będąc zwierzchnikami Glapińskiego i Zalewskiego, nie ponosili jakiejś odpowiedzialności? Czy Adam Glapiński to była postać tuzinkowa? Był ministrem, wiceszefem Porozumienia Centrum, zastępcą Kaczyńskiego. Oni wszyscy to czterej najważniejsi ludzie w PC, ścisłe kierownictwo. Więc co: najważniejsze sprawy, czyli finansowanie partii, załatwiali w tajemnicy jeden przed drugim?

Prokuratura
nie dopuszcza do Żemka
– Z tego wszystkiego wynika, że najwięcej światła na sprawę pieniędzy FOZZ przekazywanych Porozumieniu Centrum mógłby rzucić Grzegorz Żemek. A czy on chce mówić?
– Tak. Rozmawiałem z jego obrońcą, przekazałem pytanie. Następnego dnia otrzymałem odpowiedź, że Żemek chce przyjąć mnie na rozmowę w swojej celi, z kamerą, będzie odpowiadać na pytania, chce również, by w tej rozmowie uczestniczył jego obrońca. Ma coś do powiedzenia. Zwróciliśmy się więc do prokuratury z prośbą, aby umożliwiła nam dostęp do Żemka. Prokuratura tymczasem odpisała nam: nie. Pineiro też jest niemożliwy do uchwycenia. Dziennikarze nie mają do niego dostępu.
– Prokuratura ukryła ich przed wami?
– Nie tylko ich i nie tylko ona. Jeden z moich kolegów poszedł do sądu, by pobuszować w aktach FOZZ, by sprawdzić, czy Pineiro mógł mieć chociaż trochę racji. Dostał zgodę przewodniczącego wydziału i już po tej zgodzie poszedł z nadzieją, że uda mu się skserować trochę tych akt. Ale to się zmieniło. Zgoda przestała obowiązywać.
– Zamieszany w sprawę FOZZ płk Klamecki jeszcze niedawno był zastępcą szefa kontrwywiadu WSI.
– Sprawa jest o tyle brudna, że, jak się wydaje, zamieszane są w nią wojskowe służby specjalne, które obracały pieniędzmi pochodzącymi z FOZZ, oraz prawdopodobnie z własnego funduszu operacyjnego. Te pieniądze służyły prywatnym przedsięwzięciom oficerów wywiadu: były lokowane na kontach prywatnych firm, służyły do zdobywania sympatii polityków. Powstało wówczas wiele fortun.
– Żemek celował nawet w stanowisko wiceprezesa NBP.
– Potwierdza to w swoich zeznaniach były prezes NBP Grzegorz Wójtowicz. Mówi, że Adam Glapiński namawiał go, żeby dał Żemkowi stanowisko wiceprezesa. I Żemek, i działający z nim ludzie, mieli nadzieję, że sprawa FOZZ nie wyjdzie na jaw. Że dzięki protekcji, niebezinteresownej, polityków będą mogli przejąć nad pieniędzmi FOZZ pełną kontrolę. Utworzyć bank – miał się nazywać Cliff Royal Bank – i rozdawać karty.

Wydanie: 2001, 28/2001

Kategorie: Wydarzenia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy