Telefon cię odprowadzi

Telefon cię odprowadzi

Dwie młode Niemki uruchomiły nocny telefon dla osób samotnie wracających do domu

Zamiast się bać, lepiej pogadać i mieć poczucie, że ktoś wie, co się z tobą dzieje w drodze, uważa 31-letnia Frances Berger z Berlina, informatyczka i fotografka. Takie rozmowy, zwłaszcza w nocy, to dla niej zwykła rzecz, zawsze tak robiła, kiedy samotnie wracała do domu. Dawało jej to poczucie bezpieczeństwa. Wiele lat rozmawiała z mamą, potem dzwoniła do przyjaciół, bez względu na porę. – Nie chodzi o to, by ktoś wiele mówił. Najważniejsze, by nie czuć się samotnie w drodze, wiedzieć, że ktoś jest przy telefonie – mówi Frances. Dodaje, że ma przyjaciółki, które stały się ofiarami napadów, sama dzwoni, idąc nawet z parkingu do domu. Mieszka z partnerem i synkiem w Treptow. Druga założycielka nocnego telefonu to 29-letnia Anabell Schuchhardt, historyczka i literaturoznawczyni z wykształcenia, a w praktyce – doradczyni przedsiębiorców. Mieszka w Heidenheim.
To właśnie Frances i Anabell zorganizowały w Berlinie gorącą linię „Telefon w drodze do domu”, wzorem Szwecji, gdzie takie hotline dla bezpieczeństwa kobiet prowadzone są przez policję, a obsługiwane przez wolontariuszy. Pomysł dojrzewał od 2011 r., jednak choć wydaje się banalnie prosty, wymagał przygotowań. – Należało ustalić, jak to powinno funkcjonować, na co trzeba zwrócić uwagę. Trzeba też było zdobyć pieniądze na sprzęt i oprogramowanie, znaleźć wolontariuszy. Poza tym musiałyśmy stworzyć ramy prawne tej działalności – wylicza Frances. Pomysłodawczynie serwisu uznały, że zanim uruchomią gorącą linię, muszą się zabezpieczyć zapisami prawnymi na wypadek sytuacji, gdyby komuś z telefonujących coś się przydarzyło w drodze. Bo serwis jest prowadzony społecznie i nie zarabia na siebie.

Rozmowa odstraszacz

W grudniu ub.r. telefon przeszedł fazę testową w Berlinie, a przed sylwestrem numer został udostępniony kobietom w całych Niemczech. Twórczynie serwisu zadbały o intensywną akcję informacyjną w internecie, mediach oraz w dyskotekach, klubach, na dworcach, przystankach itd. Na razie przyjmują telefony od piątku do niedzieli, od godz. 22 do 2 w nocy, a na ekranach laptopów odnajdują miejsce, w którym znajduje się rozmówczyni. Frances i Anabell korzystają bowiem ze specjalnego oprogramowania, które pozwala śledzić na mapie jej drogę. To bardzo ważne, bo jeśli coś nagle się przydarzy dzwoniącej, jeśli znajdzie się w niebezpieczeństwie, Frances Berger i Anabell Schuchhardt mogą natychmiast powiadomić policję, podając dokładne miejsce ewentualnego zdarzenia. Do dziś szczęśliwie nie doszło do takiej sytuacji. Być może właśnie fakt, że kobieta rozmawia głośno, że „nie jest sama”, odstrasza potencjalnych napastników. Mogą poczuć się niepewnie. I o to również chodzi.
– Z początku co noc odbierałyśmy od dwóch-trzech do dziesięciu telefonów, teraz nawet do 20. Nie ma jakiegoś szczególnego miejsca, z którego kobiety dzwonią najczęściej. Wielkość miejscowości nie ma żadnego znaczenia – mówią twórczynie serwisu www.heimwegtelefon.de.

Od kwadransa do godziny

Najczęściej zgłaszają się kobiety wracające samotnie z imprez, dyskotek czy restauracji. – Ale dzwonią do nas również mężczyźni. Chcą sprawdzić, czy ten telefon to rzeczywiście poważny pomysł – przyznaje Anabell. Podkreśla, że telefon nie jest przeznaczony wyłącznie dla kobiet – każdy, kto wraca samotnie nocą do domu, może do nich zadzwonić i pogadać dla lepszego samopoczucia.
Frances tłumaczy, że podczas takiej rozmowy mówi się o wszystkim, to ma być odprężająca pogaduszka. O drobiazgach, jak minął wieczór, co smakowało na kolacji, a co nie. Każda taka rozmowa odprowadzająca do domu trwa przeważnie około kwadransa – dopóki kobieta lub mężczyzna nie znajdzie się bezpiecznie w swoim domu. Frances Berger wspomina jednak pewną rozmowę, która trwała prawie godzinę. – To była długa droga do domu… Kobiety dzwonią przeważnie po północy. Telefon z całych Niemiec do Berlina kosztuje tyle, ile połączenie lokalne, dzwonią z Hamburga, Mannheim, Zagłębia Ruhry. – Miałyśmy też dziewczynę z wioski wysoko w górach, w Szwabii, „odprowadzałyśmy” ją z dyskoteki do domu – dodaje Frances.

Dwie to za mało

Założycielki gorącej linii nie są w stanie na dłuższą metę same obsługiwać nocami telefonu, godzić tego z pracą i rodziną. Wspierają je przyjaciele, bliscy, na razie dzielą się dyżurami z pięcioma pomocnicami. Ale już znalazło się co najmniej stu wolontariuszy z całych Niemiec, którzy chcą wziąć udział w projekcie. W Berlinie i Hamburgu odbyły się pierwsze spotkania. – Chcemy być dostępne w każdym momencie dyżuru, by każdy, kto potrzebuje odrobiny poczucia bezpieczeństwa, mógł się do nas dodzwonić. Chcemy też, by połączenie nic nie kosztowało rozmówców, planujemy uruchomienie darmowego numeru, ale to również wymaga pieniędzy – wyliczają Frances i Anabell. Dlatego zamierzają uruchomić crowdfunding (społeczne finansowanie – przyp. red.) na ten cel. Poza tym chciałyby rozszerzyć projekt przynajmniej na Austrię i Szwajcarię. Ciekawe, kto w Polsce podejmie się podobnej inicjatywy? Know-how dostępny u sąsiadek zza Odry.

Wydanie: 20/2014, 2014

Kategorie: Świat
Tagi: Beata Dżon

Komentarze

  1. lotto
    lotto 11 sierpnia, 2014, 12:38

    Niezwykle odlotowy post, ciekawe wpisy polecam wszystkim
    lekturę

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy