Terror w Kosowie

Terror w Kosowie

Czarne chmury nad administrowaną przez ONZ bałkańską prowincją

W Kosowie znów wybuchają bomby i leje się krew. Ekstremiści albańscy i serbscy dokonują brutalnych zamachów. ONZ administruje tą bałkańską prowincją już cztery lata, ale rozwiązania politycznego dla Kosowa nie widać.
11-letni Pantelija Dakić i 20-letni Ivan Jovović kąpali się z grupą przyjaciół w rzece Bistricy w zamieszkanej głównie przez Serbów miejscowości Gorazdevac w Kosowie. Nagle około godziny 13.15 z nadbrzeżnych zarośli padły strzały z broni automatycznej. Wokół bawiących się w wodzie młodych ludzi

woda zagotowała się od kul.

Pantelija i Ivan zginęli na miejscu. Nauczycielka i czworo dzieci zostało rannych. Za pomoc w ujęciu sprawców międzynarodowe władze Kosowa wyznaczyły 50 tys. euro nagrody – kwotę jak na miejscowe stosunki zawrotną. Nie zgłosił się nikt – w zamkniętym społeczeństwie albańskich Kosowian współpracujący z policją świadkowie zazwyczaj wkrótce umierają.
Ten barbarzyński mord wstrząsnął społecznością międzynarodową i jeszcze raz pokazał, jak napięta jest sytuacja w tej pozostającej od czterech lat pod administracją Narodów Zjednoczonych bałkańskiej prowincji. Rząd serbski zarzucił ONZ i Sojuszowi Północnoatlantyckiemu bierność wobec niebezpieczeństwa ze strony nacjonalistów albańskich. Przemawiając 19 sierpnia na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ wicepremier Serbii, Nebojsa Cović, stwierdził, że zamach na kąpiącą się młodzież świadczy, iż albańscy radykałowie pragną doprowadzić do końca czystki etniczne w prowincji. Ramush Tahiri, albański politolog z Prisztiny, doszedł do wniosku, że ostatnie zamachy w Kosowie „są dobrze zorganizowane i wynika z nich jednoznaczne przesłanie – w Kosowie dla Serbów nie ma przyszłości. Nie ma szans na powrót serbskich uchodźców”. Zdaniem politologa, sprawcami tych ataków mogą być albańscy szowiniści dążący do powstania „etnicznie jednorodnego Kosowa” lub ekstremiści serbscy, którzy obawiają się, że pokojowe współżycie między przedstawicielami obu narodowości może być pierwszym krokiem do niepodległości prowincji. Wśród albańskiej ludności Kosowa powszechny jest, absurdalny zresztą, pogląd, że ataki przeciwko Serbom są dziełem służb specjalnych Belgradu. Serbski analityk wojskowy, Zoran Dragisić, wyraził natomiast opinię, że albańscy ekstremiści są niezadowoleni ze wzmocnienia pozycji Serbii na arenie międzynarodowej i obawiają się, że poprzez negocjacje nie osiągną niepodległości Kosowa. Dlatego knują zamachy, być może także w innych regionach Bałkanów.
Po okresie względnego spokoju w Kosowie znów dochodzi do aktów terroru. W czerwcu nieznani sprawcy zgładzili trzech Serbów – ofiary były już w podeszłym wieku. 11 sierpnia został śmiertelnie postrzelony 44-letni Dragan Tonić łowiący ryby koło swego domu pod miastem Skulevo.
19 sierpnia aresztowano 21-letniego Serba i oskarżono go o zabicie oficera sił pokojowych ONZ, pochodzącego z Indii Satisha Menona. 31 sierpnia we wsi Crnica nieznani sprawcy obrzucili granatami serbskie gospodarstwo. 35-letni Milomir Savić został śmiertelnie ranny, trzech innych mężczyzn odniosło obrażenia. W Mitrovicy, w praktyce podzielonej wzdłuż linii etnicznej, ekstremiści serbscy obrzucili granatami domy Albańczyków. Niektórzy komentatorzy przewidują, że to tylko wstęp do kolejnej erupcji przemocy.
Kosowo to licząca około 1,9 mln mieszkańców prowincja, z punktu widzenia prawa międzynarodowego należąca do Serbii. 90% ludności tego regionu stanowią Albańczycy. W 1999 r. reżim Slobodana Miloszevicia wszczął brutalne represje przeciw albańskim rebeliantom w Kosowie, przy okazji prześladując także ludność cywilną. Szacuje się, że w wyniku prowadzonych wówczas przez Belgrad czystek etnicznych straciło życie 10 tys. osób. W odpowiedzi NATO rozpoczęło wojnę lotniczą przeciwko Serbii, która trwała 78 dni. Miloszević w końcu musiał wycofać swe wojska. W czerwcu 1999 r. administrację nad Kosowem przejęła ONZ (administracja Narodów Zjednoczonych nosi nazwę UNMIK). Prowincja stała się protektoratem Narodów Zjednoczonych. Międzynarodowe siły KFOR, liczące obecnie około 25 tys. żołnierzy, miały gwarantować wewnętrzną stabilizację. Rezolucja nr 1244 ONZ stwierdziła, że status Kosowa powinien zostać uregulowany w duchu „wielokulturowym”. Obecnie pracownicy UNMIK przyznają, że marzenia o wielokulturowości Kosowa stały się iluzją.

Ponad dwie trzecie ludności serbskiej uciekło z prowincji.

Pozostało niespełna 100 tys. Serbów. Ci, którzy wytrwali w niewielkich enklawach w środkowym Kosowie, żyją w strachu. Tam, gdzie Serbowie mają przewagę, jak w północnej części Mitrovicy, z zapałem prześladują Albańczyków. Według danych ONZ, od czerwca 1999 r. zginęło w Kosowie od bomb i kul 275 Serbów. Belgrad mówi o tysiącu serbskich ofiar. Artemije, prawosławny biskup Prizren, żali się, że po czterech latach obecności w regionie KFOR i UNMIK nie są w stanie zagwarantować ludności serbskiej bezpieczeństwa nawet w wojskowych strefach ochronnych, nie wspominając o pozostałych częściach prowincji.
Być może, to niepewny przyszły status Kosowa sprawił, że doszło do serii ostatnich zamachów. Belgrad oświadczył, że kraina ta, aczkolwiek pozostaje pod międzynarodową administracją, wciąż stanowi część Serbii. Odpowiednią uchwałę w tej sprawie przyjął 27 sierpnia serbski parlament, wzywając też do powrotu ok. 200 tys. serbskich uchodźców do Kosowa. Serbski minister sprawiedliwości, Vladen Bati, zapowiedział, że Kosowo otrzyma taką samą autonomię, jaką cieszy się (zamieszkana przez mniejszość węgierską) Wojwodina. Będzie to odpowiedź na daremne nadzieje tych, którzy marzą o niepodległym Kosowie, oświadczył Bati. Za głównego marzyciela uznał szefa resortu obrony sąsiedniej Albanii, Pandelego Majkę. Minister Majko, oburzony „stwarzającą fakty dokonane” zapowiedzianą serbską preambułą, odwołał spotkanie z ministrem obrony rządu w Belgradzie. Z kolei politycy serbscy oskarżyli Majkę, że dąży do przyłączenia Kosowa do Albanii, a nawet do stworzenia Wielkiej Albanii „obejmującej część Macedonii i Czarnogóry”.
Przedstawiciele UNMIK usiłują

ostudzić rozpalone głowy,

przypominając, że ostateczny status Kosowa ustali Rada Bezpieczeństwa ONZ, a nie Serbia czy Albańczycy. Tylko że nie wiadomo, jak ów status ma wyglądać. Żaden rząd w Belgradzie nie zgodzi się na secesję Kosowa, będącego kolebką państwowości serbskiej. Albańczycy z Kosowa, nawet ci nastawieni pacyfistycznie, skupieni wokół Ibrahima Rugovy, o powrocie pod władzę serbskich „ciemiężycieli” nie chcą słyszeć i dążą do niepodległości. Belgrad musiałby odzyskiwać władzę nad Kosowem w potokach krwi, na co z pewnością nie pozwoli NATO, nie pozwolą Stany Zjednoczone. Inne rozwiązania, jak podział prowincji czy kondominium Serbii i Albanii, nie są w ogóle brane pod uwagę, przynajmniej oficjalnie.
Problem Kosowa pozostaje przy tym tylko częścią problemu albańskiego na Bałkanach. Albańczycy mają swe państwo, oprócz Kosowa mieszkają jednak również w Macedonii (gdzie stanowią jedną piątą społeczeństwa), w Czarnogórze (tworzącej z Serbią luźną federację), w południowej Serbii (Presevo, Bujanovac i Medvedja) i w północnej Grecji. Organizacja ekstremistów albańskich AKSh (Albańska Armia Narodowa) wezwała do walki „o zjednoczenie wszystkich Albańczyków w jednym państwie”) i wiosną br. przeprowadziła kilka zamachów. Na razie wpływy AKSh są niewielkie, jednak rozpalający się znów spór o Kosowo może doprowadzić do wzrostu napięcia na całych Bałkanach. „Wojny i konflikty w tym regionie zaczynają się zawsze, gdy Serbowie zmieniają konstytucję”, ostrzega przewodniczący Demokratycznej Partii Albańczyków w Macedonii, Arben Xhaferi.
Być może, udałoby się znaleźć kompleksowe rozwiązanie w ramach Unii Europejskiej. Ale dużo czasu minie, zanim Serbia i Czarnogóra dojrzeją do członkostwa we Wspólnocie, o ubogiej i zacofanej Albanii nie wspominając. Kosowo prawdopodobnie pozostanie więc protektoratem ONZ jeszcze przez wiele lat. Kiedy nie ma szans na rozwiązanie polityczne, zwaśnione strony zaczynają przemocą forsować swoje racje. Nad niewielką bałkańską prowincją zbierają się czarne chmury.

 

Wydanie: 2003, 37/2003

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy