Trzeba patrzeć sobie na ręce

Trzeba patrzeć sobie na ręce

Nawet najlepsza ustawa nie wyeliminuje wszystkich nieprawidłowości przy przetargach

– Wielu przedsiębiorców negatywnie ocenia funkcjonowanie rynku zamówień publicznych, padają zarzuty korupcji i braku obiektywizmu.
– Średnio na każdy przetarg wpływa ponad pięć ofert, a wygrać może tylko jedna. Zatem przy 40 tys. przetargów rocznie mamy potencjalną 160-tysięczną armię niezadowolonych… Statystyki mówią, że liczba odwołań kierowanych do prezesa UZP lekko rośnie, ale wciąż jest ich niewiele. Np. w minionym roku na ponad 40 tys.  przetargów wpłynęło ok. 1850 odwołań.
– Rzecz w tym, że wielu niezadowolonych uczestników rezygnuje z wnoszenia odwołań, uważając, że to niewiele da.
– Wiem o tym i dlatego statystyka wcale mnie nie uspokaja. Wielu z nich nie wierzy, iż odwołanie może się skończyć dla nich korzystnie, lecz jeszcze bardziej obawiają się, iż zamawiający dotknięty takim postępowaniem wpisze ich na swoją czarną listę. Ale żeby z podobnymi praktykami walczyć i przełamywać obawy uczestników przed złożeniem odwołania, z początkiem 2002 r. wprowadzony został przepis zezwalający organizacjom pracodawców i przedsiębiorców na samodzielne wnoszenie środków odwoławczych. Warunkiem uzyskania takiego uprawnienia jest wpis na listę prowadzoną przez prezesa UZP (co oczywiście nie wiąże się z żadnymi opłatami).
– I jakie jest zainteresowanie?
– Ku memu zdziwieniu, do dziś na tę listę wpisało się tylko 61 izb i organizacji, a korzystanie z prawa wnoszenia odwołań jest incydentalne. Rozumiem obawy przedsiębiorców przed zgłaszaniem skarg, ale dlaczego w ich imieniu nie występują stosowne organizacje samorządu gospodarczego? Przedsiębiorcom trzeba powiedzieć – panowie, nauczcie się przepisów o zamówieniach publicznych. I nie bójcie się korzystać ze swoich praw. Odwołujcie się, protestujcie, pytajcie zamawiającego o wszystko, co budzi wasze wątpliwości – bo macie takie prawo. A jeśli sami się obawiacie, niech w waszym imieniu robią to wasze korporacje i izby gospodarcze. Nie zmienia to faktu, że potrzebne są nowe rozwiązania wpływające na poprawę jakości przetargów.
– Ustawa o zamówieniach publicznych była już nowelizowana 19 razy, za każdym razem właśnie po to, by przetargi były uczciwsze i bardziej obiektywne.
– Nie jestem miłośnikiem kolejnych poprawek. Po tylu nowelizacjach ta ustawa na pewno nie jest przyjaznym aktem prawnym. Przecież na dziewięćdziesiąt kilka artykułów przypada ponad 200 przypisów! Dla tych, którzy muszą ją stosować, to prawdziwe nieszczęście. Powinna powstać zupełnie nowa ustawa o zamówieniach publicznych, całkowicie zgodna ze standardami unijnymi, pracujemy nad jej projektem. Ale nim ją stworzymy, musimy wyeliminować najbardziej palące niedostatki obecnego aktu prawnego. Stąd też, mimo mojego wcześniejszego zastrzeżenia, przygotowana została i wniesiona do parlamentu, mam nadzieję ostatnia już, nowelizacja. Między innymi umocni ona antykorupcyjny charakter ustawy, np. przez rozszerzenie zasady jawności, wyeliminuje zbędną biurokrację, a także uporządkuje sytuację w sektorze użyteczności publicznej, przede wszystkim w jego części „prywatnej”. Wprowadzi np. zasadę, że podmioty należące do jednej grupy kapitałowej będą mogły między sobą, w ramach tej grupy, zawierać kontrakty bez stosowania ustawy o zamówieniach publicznych. Chcemy także uporządkować sytuację w energetyce, między innymi tak aby zakłady wytwarzające energię elektryczną mogły kupować paliwa oraz energię do jej produkcji bez stosowania ustawy o zamówieniach publicznych.
– Z jednej strony, szefowie wielu instytucji skarżą się, że przy zakupie każdego drobiazgu muszą stosować procedury przetargowe. Z drugiej, ogromne ilości węgla, gazu czy ropy miałyby być nabywane bez przetargu. To nielogiczne.
– Takie rozwiązanie jest całkowicie zgodne z prawem unijnym. Zakłady produkujące energię są na ogół zlokalizowane blisko źródeł surowcowych, jak np. Bełchatów. Stwarzanie sytuacji, w której przetarg ma organizować elektrownia od początku funkcjonująca na bazie jednego i tego samego źródła surowca, jest fikcją, bo i tak przecież wiadomo, kto wygra.
– Kryteria, jakie musi spełnić zamawiany wyrób, są niekiedy tak określone, iż od razu wskazują na konkretnego producenta. Jak zapobiegać takim sytuacjom?
– Przepisy o zamówieniach publicznych wyraźnie mówią, iż opis przedmiotu zamówienia i warunki udziału w postępowaniu przetargowym w żaden sposób nie mogą ograniczać konkurencji i wskazywać na konkretny wyrób bądź wykonawcę usługi. Zdarza się, iż jednostki zamawiające łamią te przepisy. Jest to jednak podstawa do skutecznego oprotestowania przetargu. Jeżeli uczestnicy postępowania uważają, iż opis przedmiotu zamówienia zbyt jednoznacznie wskazuje określony produkt, powinni protestować, a w przypadku nieuwzględnienia protestu odwoływać się do rozstrzygnięcia zespołu arbitrów. Kryteria oceny ofert generalnie powinny być tak określane, aby to, w jakim stopniu zostały spełnione, można było wyrazić liczbowo, w sposób wymierny, bez uznaniowości. Takim niewymiernym kryterium jest np. „doświadczenie”. Owszem, to cenna zaleta wykonawcy, tyle że trudno wyliczyć, kto jest bardziej doświadczony i co z tego wynika. Na szczęście nowelizacja z 2001 r. wprowadziła zakaz stosowania kryteriów podmiotowych przy ocenie ofert, a więc także tegoż „doświadczenia”.
– Innym zarzutem stawianym przez uczestników przetargów jest brak jawności, to zaś rodzi obawy „mataczenia”.
– Dziś jawne jest już niemal wszystko. Przy zamówieniach powyżej 30 tys. euro obowiązkowa jest publikacja ogłoszenia o przetargu w „Biuletynie Zamówień Publicznych” oraz na stronie internetowej, każdy może przyjść na sesję otwarcia ofert i otrzymać komplet informacji o firmach biorących udział w przetargu, o cenach, terminach płatności i warunkach gwarancji, słowem o tym, co jest istotne dla postępowania przetargowego. To ważne nie tylko dla firm starających się o zamówienia, które mogą dowiedzieć się wszystkiego o swych konkurentach, ale i dla zwykłego obywatela, zainteresowanego np. czy samorząd jego gminy prawidłowo wydatkuje publiczne pieniądze. Do wglądu są też cała dokumentacja przetargowa, no i oczywiście wynik – informacja, którą ofertę wybrano, oraz umowa zawarta z wykonawcą. Najbliższa nowelizacja rozciągnie zaś ten ciąg jawności na wszystkie zamówienia, w których trzeba stosować przepisy o zamówieniach publicznych (czyli od 3 tys. euro). Niczego więc już nie będzie można ukryć przed opinią publiczną.
– Wprowadzamy coraz doskonalsze przepisy mające gwarantować jawność, obiektywizm i uczciwość – a z drugiej strony, panuje przeświadczenie, iż każdy przetarg można „ustawić”.
– Instytucje zamawiające dopuszczają się rozmaitych manipulacji. Nieprawidłowo określają przedmiot zamówienia, warunki udziału w przetargu i kryteria oceny ofert, szukają różnych sposobów wykluczenia niewygodnego uczestnika. Nie chcę udzielać porad, jak można to robić, ale takie praktyki są stosowane i trudno je zwalczyć. Podpisałem porozumienie z NIK i Krajową Radą Regionalnych Izb Obrachunkowych. W celu skuteczniejszego zwalczania korupcji wymieniamy informacje i konsultujemy swe poczynania. Zamawiający i oferenci powinni wzajemnie patrzeć sobie na ręce. Innym lekarstwem na „ustawianie” przetargów jest dalsza decentralizacja systemu zamówień publicznych: konsekwentne realizowanie zasady, iż o sposobie wydatkowania pieniędzy na zamówienia decydują bezpośrednio ci, którzy mają prawo dysponowania środkami publicznymi – czyli władze instytucji zamawiającej. A zatem większa samodzielność decyzyjna zamawiającego, oczywiście nieoznaczająca samowoli, przy równoczesnym wzroście odpowiedzialności za konsekwencje tych decyzji. Muszą temu towarzyszyć skuteczne systemy kontroli oraz prawnej ochrony interesów stron uczestniczących w procesie udzielania zamówień. Taki właśnie model postępowania przetargowego ma stworzyć przyszła ustawa.
– Jaką odpowiedzialność za prawidłowy przebieg przetargu dzisiaj ponosi zamawiający?
– Ustawa o finansach publicznych mówi, że każde naruszenie ustawy o zamówieniach publicznych – np. podpisanie umowy przed ostatecznym rozstrzygnięciem postępowania odwoławczego – stanowi podstawę do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Ta odpowiedzialność jest jednak niewspółmiernie mała w stosunku do zagrożeń dla systemu finansów publicznych, jakie mogą być skutkiem błędnych decyzji przetargowych. Kierownikowi jednostki ogłaszającej przetarg grozi np. czasowy zakaz zajmowania niektórych stanowisk i stosunkowo niewielka (najwyżej parę tysięcy złotych) kara pieniężna.
– A jakie konsekwencje grożą członkom komisji przetargowej?
– Żadne. Może być dziesięć komisji przetargowych, ale pełną odpowiedzialność za prawidłowość przetargu ponosi kierownik jednostki. Uważam więc, że odpowiedzialność należy rozciągnąć również na członków komisji, zaś sankcje powinny być znacznie wyższe niż teraz.
Dziś, jeżeli uczestnik przetargu uważa, że jego interes został naruszony, może złożyć protest, najpierw do zamawiającego, potem wnieść odwołanie do prezesa UZP (tu sprawę rozpatruje zespół trzech arbitrów), na koniec przysługuje mu skarga do Sądu Okręgowego w Warszawie. Wszystkie te uprawnienia istnieją jednak tylko wtedy, gdy wartość przetargu przekracza 30 tys. euro.
– W związku z tym szefowie instytucji zamawiających często dzielą przedmiot zamówienia na mniejsze części, po to by uczestnicy przetargu nie mogli się odwoływać i byli całkowicie zdani na przychylność komisji. (…)
– Taki podział zamówienia na części w celu ominięcia przepisów ustawy, w tym także wyeliminowania procedury odwoławczej, jest jednym z najczęstszych i najpoważniejszych naruszeń przepisów o zamówieniach publicznych. W nowej ustawie odwołanie przysługiwać będzie w każdym przypadku, niezależnie od wartości przetargu, zaś przy największych zamówieniach protest może trafiać od razu do prezesa UZP, z wyłączeniem zamawiającego. Przy takich zamówieniach rozważamy też wprowadzenie obowiązkowego audytu dokonywanego przed podpisaniem umowy z wybranym oferentem. Negatywny wynik audytu uniemożliwi jej podpisanie. Ale generalnie mam świadomość, że przepis to jedno, zaś praktyka to drugie, i obawiam się, że nawet najlepsza ustawa nie wyeliminuje wszystkich nieprawidłowości.

 

Wydanie: 20/2003, 2003

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy