Trzecia liga kandydatów

Trzecia liga kandydatów

W nadchodzących wyborach prezydenckich Bronisław Komorowski jest zdecydowanym faworytem. Problem tylko w tym, czy uda mu się zwyciężyć już w pierwszej turze, czy konieczna będzie jeszcze druga. Przy tak niemrawej jak dotąd kampanii obecnego prezydenta druga tura jest, zdaje się, bardziej prawdopodobna. Nie wiem, czy ta niemrawa kampania to wina bezpośredniego otoczenia Bronisława Komorowskiego, czy też Platformy, która w poparcie dla urzędującego prezydenta angażuje się, powiedzmy delikatnie, średnio. Fakt jest jednak faktem i nic nie zapowiada, aby sytuacja miała się zmienić. Szkoda. Po wyborach parlamentarnych, które (Boże, uchowaj!) wygrać może PiS, prezydent Komorowski stanowiłby jedyną przeciwwagę dla rządzących szaleńców i jego silny mandat, oparty na zwycięstwie w pierwszej turze, bardzo by się przydał. Druga tura z udziałem kandydata PiS niepotrzebnie tylko nobilituje tego ostatniego, a pośrednio jego środowisko polityczne. Ale trudno.

W takich wyborach, gdy urzędujący prezydent jest faworytem, żaden lider ważniejszej partii nie ma ochoty stanąć do konkurencji i przegrać. Nie chcą zatem kandydować Kaczyński, Miller czy Piechociński. Nie chcą i szukają sobie dublerów. To szukanie odbyło się wedle oczywistych, rzucających się w oczy reguł. Liderzy bojący się osobistej klęski w wyborach szukali na dublera bynajmniej nie osoby z drugiego szeregu swojej partii czy szerszych, koalicyjnych środowisk. Kandydatami do przegrania wyborów prezydenckich nie zostali więc np. Gowin, Kalinowski czy Kalisz. Każdy z nich wprawdzie przegrałby z Komorowskim, ale uzyskując w miarę przyzwoity wynik, czyli lepszy lub co najmniej zbliżony do sondażowych wyników swojej partii, umocniłby własną pozycję i zagroził pozycji lidera. Jako kandydaci pojawili się Duda, Jarubas czy Ogórek. Nawet najlepszy wynik każdego z nich (Duda ma realne szanse na drugą turę, jeśli taka będzie, a pewnie będzie) nie wzmocni jego pozycji na tyle, by lider mógł być zagrożony. Każdy z nich po wyborach wróci na swoje miejsce, czyli w partyjny niebyt. No, może na tyle się wypromują, że – o ile komuś dotąd się nie udawało – w najbliższych wyborach do Sejmu uda się zdobyć mandat poselski. Jeden z 460.

Tak to partyjni liderzy wykazali się troską. Nie o Polskę, ale o swoją pozycję partyjną po wyborach.

Mamy więc trzecioligową rezerwę, a w kampanii trzecioligowy dyskurs o Polsce. Gdy się słucha tego, co mówią kandydaci (albo mówili, zanim jak najsłuszniej zamilkli wzorem dr Ogórek), nasuwa się nieodparty wniosek, że żaden z nich nie przeczytał konstytucji, a przynajmniej tych jej artykułów, które mówią o kompetencjach i prerogatywach prezydenta. Obiecują więc rzeczy, na które – nawet gdyby jakimś cudem zostali wybrani – i tak nie będą mieć żadnego wpływu. Są to sprawy, których załatwienie leży w gestii rządu albo większości sejmowej, a nawet sojuszniczych mocarstw.
Duda spisuje z narodem jakieś pacta conventa i publicznie, wśród baloników i fajerwerków, przed kamerami je podpisuje. Powołuje się przy okazji na to, że jest prawnikiem, i te jego pacta conventa mają według niego moc wiążącą. Otóż z prawnego punktu widzenia, wbrew temu, co sądzi, a może tylko mówi, dr Duda, nie mają żadnego. Nie miałyby, nawet gdyby dr Duda został prezydentem. Po co mieszać prawo i jego autorytet do festynowej polityki i propagandy?

Jarubas w imię udrożnienia kanału sprzedaży do Rosji jabłek i świńskich tusz gotów jest zmienić politykę Unii Europejskiej i prezydenta Obamy przy okazji. Rzeczywiście, gdy do tych tusz i półtusz dopisać tusze i półtusze dzików, które otrzymujemy w akcie dzikobójstwa realizowanego w odwecie za to, że dziki poniszczyły podlaskim rolnikom zasiewy i słusznie należy je ukarać śmiercią, rodzi się problem, co z tym ścierwem zrobić, jeśli nie da się go wyeksportować. To zaprząta głowy ludowców.

Dr Ogórek deklaruje gotowość zadzwonienia do Putina. Dobrze, tylko co chciałaby mu powiedzieć? Może opowiedzieć o templariuszach w Polsce, bo na tym podobno naprawdę się zna? Tylko nie wiem, czy Putina ten temat aktualnie najbardziej ciekawi.

Ta trzecioligowa dysputa o Polsce i świecie toczy się na poziomie rezerw kadrowych największych partii opozycyjnych (PiS, SLD) i koalicyjnego PSL. A przecież to nie koniec pocztu kandydatów do najwyższego urzędu w państwie. Są jeszcze kandydaci (kandydatki) rozproszonej lewicy, która nie dogadała się z SLD, jest jakiś osiłek narodowiec fotografujący się z portretem marszałka Piłsudskiego, którego chyba uważa za czołowego narodowca, jakiś niespełniony artysta i jeszcze ktoś tam…

Kampania wyborcza to okazja do poważnej debaty o sprawach najważniejszych dla Polski i Polaków. Tymczasem pewne jest jedno – w tej kampanii ta szansa nie zostanie wykorzystana. Co więcej, niechęć do polityki i polityków jeszcze wzrośnie. Niska frekwencja w najbliższych wyborach parlamentarnych pokaże, jak bardzo.

Wydanie: 11/2015, 2015

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki

Komentarze

  1. afstander
    afstander 27 marca, 2015, 23:06

    Szanowny panie profesorze.
    Felieton swietny, diagnoza bardzo dokladna, tylko co z tego gdy brak odpowiedniej terapii. Niestety Polska zachowuje sie jak nalogowy alkoholik, ktory nie tylko odmawia leczenia ale stanowczo zaprzecza, ze jest alkoholikiem. Nie ma innej rady, tylko pozostawic go sobie samemu. Albo zgnije w rynsztoku albo odbije sie od dna. Polska i Polacy nie wyciagaja wnioskow z historii. Zapomnieli o rozbiorach, wojnach, utracie suwerennosci. Najlepszym dowodem jest chocby kierunek polskiej polityki zagranicznej i jej konsekwencje. Odpowiedzialni gracze europejscy ignoruja udzial Polski w rozwiazaniu konfliktu miedzy Rosja i Ukraina. Polscy rolnicy i producenci traca kontrakty i miliony. Polscy dyplomaci sa przyjmowani na „audiencjach korytarzowych”. Nikt nie respektuje polskich opinii. Amerykanie traktuja polskie terytorium jak poligon na pustyni w Nevadzie. Niech zatem wygra PIS. Zejdzmy do poziomu rynsztoka. Horrendalnego kryzysu, dlugow, kompromitujaco niskiego poziomu edukacji, szkolnictwa wyzszegi i nauki, Niechaj dominuje jedynie sluszny swiatopoglad, wszechobecna katechizacja, religia i jedyne sluszne wyznanie. Wyjdzmy z Unii Europejskiej, jak glosi PIS. Moze wtedy, z poziomu rynsztoka Polacy pojda po rozum do glowy, obudza sie z jakiegos dziwnego letargu i zaczna brac sprawy w swoje rece. Rozpoczna nowa ere obywatelskiej aktywnosci. Raz na zawsze pogonia z najwazniejszych urzedow hipokrytow i faryzeuszy. Moze wtedy zdadza sobie sprawe z tego co utracili. Trzeba tylko wziac pod uwage, ze proces odbudowy zajmie kilka pokolen i kilka dekad. Polak potrafi!. Widac tak nam pisane, ze zaesze bedziemy gonic lepszych, nigdy w czolowce.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. mihap
    mihap 28 marca, 2015, 18:26

    A nie przeszkadzają autorowi braki w ogładzie i w ortografii u pana prezydenta ? Czy to jest jego wymarzony przywódca ? Można by dyskutować o takim kandydacie gdyby nie permanentne kompromitacje, przejęzyczenia, nieokrzesanie, nie wspominając o poważniejszych mankamentach. Jeśli będzie mówił częściej z głowy to jeszcze będzie sporo śmiechu ! Nie można się dziwić, że to dla niego złoty okres (budżet kancelarii 170 mln). Widać, że i autor tekstu też ma swój złoty okres.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. mihap
    mihap 28 marca, 2015, 18:40

    Tekst jest kiepski i tendencyjny. Twoja diagnoza jest słuszna, zapomniałeś tylko podać przyczyny. Może by to tak skojarzyć z władzą, z platformą kandydata, jego kumplami Palikotami, mediami, wymiarem sprawiedliwości. Już tak nie straszcie tym PISem, bo zjechaliśmy już rzeczywiście do poziomu trzeciego świata, a wy ciągle straszycie partią, która rządziła bez większości parlamentarnej przez niecałe 2 lata wieki temu (PIS stworzył KNF, chociaż platforma i BK głosowali przeciw). Jest coś jeszcze do sprzedania ? Orzeł już nie może ? Czy BK wyprowadzi nas BK z NATO ? Można jeszcze coś ukraść ? Mamy przecież tylko bilion długu publicznego.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy