Trzeźwi nad wodą, racjonalni na rynku

Trzeźwi nad wodą, racjonalni na rynku

To lato upłynie pod hasłem „Woda bez promili”. Kolejne kampanie będą skierowane do kobiet w ciąży, młodych matek, kierowców i młodzieży

Żaden polityk nie krzyczał wcześniej: „Żytnia albo śmierć!”, ale decyzja Parlamentu Europejskiego w kwestii definicji wódki to nasza przegrana na arenie międzynarodowej. Choć 70% wódki produkowanej w UE (w Polsce 100%) wytwarza się ze zbóż i ziemniaków, została przyjęta niekorzystna dla nas decyzja, że wódką można nazywać wszystko, co ma odpowiednią zawartość spirytusu. Niektórzy uważają, że twarda postawa Polski w sprawie systemu podziału głosów w UE mogła nam zepsuć pozycję w walce o wódkę.

Przegraną przekuć w sukces

Czy rzeczywiście decyzja europarlamentu oznacza katastrofę dla polskich producentów i eksporterów wódek zbożowych i ziemniaczanych? Przedstawiciele dużych producentów nie wpadają w histerię, zwłaszcza że branża odnotowuje znaczący wzrost eksportu, a otwierają się przed nami ogromne rynki zbytu na Wschodzie, w Chinach, Japonii, a nawet Tajlandii czy Wietnamie.
– Markowe wódki mają wiernych i świadomych klientów, których niełatwo będzie przekonać do wódek np. z kukurydzy. Świadomy klient nie kupuje byle jakiej butelki z napisem „vodka”, ale wyborową, żubrówkę czy żołądkową gorzką – mówi Andrzej Szumowski, wiceprezes Wyborowej i prezes Polish Vodka Association.
Zdaniem naszych lobbystów, polski konsument będzie wiedział, która wódka jest dobra, ale za granicą klienci mogą się pogubić. Wódka staje się coraz modniejsza w USA, Ameryce Południowej, w Azji. Dla niewyrobionego klienta z tych regionów nie będzie miało znaczenia, czy jest to destylat ze zboża, czy z resztek owoców. To ogromny rynek i po wejściu w życie tej definicji pojawi się dużo pieniędzy na promocję i marketing. Mniejszym producentom będzie trudno konkurować z tańszymi produktami z owoców – mówi wiceprezes Wyborowej.

Kąpiel tylko na trzeźwo

Spirytusowi potentaci zamierzają więc intensywniej promować polskie marki „prawdziwej” wódki. – Sama branża sobie nie poradzi – przekonuje Andrzej Szumowski. – Chciałbym, żeby powstał szeroki obóz ludzi oraz instytucji przyjaznych polskiej wódce i chcących ją promować.
Tymczasem wódka ma wyraźny zakaz w reklamie. – Chcemy mieć takie same możliwości promocji jak piwo – mówi Szumowski, który uważa, że przegraną w Parlamencie Europejskim można przekuć w sukces.
Pomysłów na promocję jest sporo. Ktoś rzucił hasło, aby uczynić wódkę oficjalnym napojem Euro 2012, ale mimo wszystko brzmi to egzotycznie.
Lepsza jest idea prowadzenia kampanii społecznych, które zwrócą uwagę na samą markę i przedstawią wódczane lobby w korzystnym, wręcz przyjaznym świetle. Służyć temu ma np. pierwsza z serii akcji społecznych „Woda bez promili”, którą zainicjowało Stowarzyszenie Polish Vodka Association razem z Wodnym Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym, Polskim Związkiem Kajakowym i Polskim Związkiem Wędkarskim. Ta akcja informacyjno-edukacyjna prowadzona w okresie wakacji w całej Polsce ma pokazywać niebezpieczeństwa związane z korzystaniem z kąpielisk po spożyciu alkoholu. Jak powiedział na specjalnej konferencji inicjującej kampanię Jerzy Telak, prezes WOPR, co roku śmierć z powodu utonięcia ponosi w Polsce ok. 550 osób. Ponad połowa ofiar znalazła się w wodzie po spożyciu alkoholu.

Jak Francuzi i Węgrzy

Wydaje się więc, że rozpisana na całe lato kampania „Woda bez promili” może się okazać bardzo pożyteczna nie tylko dla wszystkich urlopowiczów, ale też w konsekwencji dla wizerunku polskiej wódki. Polish Vodka Association planuje jeszcze kolejne kampanie „Bez promili”, tym razem skierowane do kobiet w ciąży i młodych matek, do kierowców i do młodzieży. Wszędzie obecne będzie logo stowarzyszenia PVA, które w przyszłości, jeśli pojawi się też na billboardach promujących polskie markowe alkohole, nie powinno już straszyć piętnem „narodowego zabójcy”, ale stanowić po prostu ikonę gospodarczych osiągnięć Polski. Francuzi nie boją się skojarzenia nazwy cognac z ich krajem, Anglicy czy Irlandczycy nie czują wstydu, gdy przy narodowych barwach ktoś postawi whisky, Węgrzy nie spuszczają oczu, gdy ktoś reklamuje tokaj. Tylko Polacy wciąż mają problemy ze swoją wódczaną tożsamością, choć pierwsze wzmianki o tym napoju pojawiły się już pięć lat przed bitwą pod Grunwaldem, w roku 1405! Parafrazując poetę, Jagiełło gdyby żył, toby pił (z umiarem).

 

Wydanie: 2007, 29/2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy