Twierdza Podlasie

Twierdza Podlasie

Podlasianie sami się mierzą z faktem, że na ich terenie krzyżują się szlaki migracyjne i turystyczne

Jest puszcza, a w niej wysoki płot. Są cudzoziemcy, aktywiści, mundurowi. Teraz dołączą do nich turyści. 30 czerwca przestanie obowiązywać czasowy zakaz przebywania na terenie 183 miejscowości przy granicy z Białorusią w województwach podlaskim i lubelskim. Zastąpi go zakaz przebywania w pasie szerokim na 200 m i długim na ponad 200 km wzdłuż granicy polsko-białoruskiej. Na wniosek komendanta Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej taki zakaz na okres od 1 lipca do 15 września wprowadził wojewoda podlaski. Powód – utrzymująca się presja migracyjna oraz kontynuacja prac przy budowie zapory.

Rząd unika tematu twierdzy Podlasie. Podlasianie muszą sami się mierzyć z faktem, że na ich terenie krzyżują się teraz szlaki migracyjne i turystyczne.

Rządowe last minute

– Oczywiście cieszymy się z otwarcia regionu. Mamy dość życia przez 10 miesięcy w izolacji, na poligonie, i bardzo chcemy, aby turyści do nas wrócili – mówi Lucyna Żłobin, przewodniczka, właścicielka biura turystycznego Czajka, aktywistka. – Jednak śmiem wątpić, czy to nastąpi w tym sezonie. Informacja o otwarciu pojawiła się w czerwcu. Nie wpłynęła do mnie dotychczas ani jedna rezerwacja usługi na okres letni 2022 r. W latach poprzedzających pandemię i okres naszego zamknięcia kalendarz na sezon wakacyjny miałam pełen już w maju.

Podobnego zdania jest Grażyna Artemiuk, właścicielka Babushka Bistro w Hajnówce i Białowieży oraz pensjonatu. – Dwa tygodnie temu wystawiłam pokoje na wynajem – mówi. – I nie mam praktycznie rezerwacji. Jest też problem z pozyskiwaniem pracowników, potrzebuję ich ok. 20. Jeśli nawet kogoś znajdę, trzeba taką osobę wyszkolić i zakwaterować. Czasu jest mało, poza tym czy warto startować? Czy ludzie przyjadą? Nie otworzę restauracji 1 lipca.

Artemiuk skarży się na bierność władz wszystkich szczebli. – Rząd bawi się z nami w kotka i myszkę, do tej pory nie rozwiązał problemu rekompensat dla dużych przedsiębiorców – mówi. – Koronawirus nie dobił nas tak, jak zakaz przebywania i stan wyjątkowy. Poza tym Białowieża nie jest przygotowana do otwarcia. Rozważamy jako przedsiębiorcy promocję we własnym zakresie, zorganizowanie imprezy w pierwszy weekend lipca. Nikt poza nami o tym nie myśli. Podobno są na to środki u marszałka województwa, ale do dziś nie mam informacji, do kogo dzwonić w tej sprawie. Większość białowieżan żyje z turystyki, jesteśmy znani w świecie bardziej niż Zakopane. W zeszłym roku w pięciu pokojach miałam przez dwa letnie miesiące trzy wolne dobonoce. Teraz wszystkie są wolne. Mam pojedyncze rezerwacje przez całe wakacje.

Albert Litwinowicz, wójt gminy Białowieża, komentuje: – Gmina ma ok. 10 mln zł budżetu i musiała ograniczyć swoje wydatki, najpierw przez ograniczenia związane z pandemią COVID-19, a później w związku ze stanem wyjątkowym i zakazem wjazdu. Rozumiemy wszystkie działania związane z kryzysem na granicy polsko-białoruskiej, ale to również my jako samorząd, podobnie jak branża turystyczna, oczekujemy obecnie odpowiedniej pomocy ze szczebla rządowego czy też samorządu województwa.

Na zamknięciu regionu ucierpieli również przedsiębiorcy z dalszych części Podlasia. Eugeniusz Ławreniuk jest właścicielem Biura Podróży Junior w Białymstoku. Od wprowadzenia stanu wyjątkowego 2 września 2021 r. musiał odwołać wiele imprez grupowych, firmowych i szkolnych, jak również tradycyjnego sylwestra w plenerze „Pod puszczańskimi gwiazdami”. Niewiele pomogła modyfikacja ofert – spadki przyjazdów w rejon Puszczy Białowieskiej wyniosły praktycznie 100%. Biuro otrzymało wsparcie finansowe od wojewody. Zdaniem Ławreniuka obecny rok nie będzie dużo lepszy. – Pomimo bardzo dobrej decyzji rządu nie da się uratować obecnego sezonu – ocenia. – Informacja została podana zbyt późno, większość rodaków dawno wybrała na wypoczynek inne regiony kraju. Przyjadą głównie turyści weekendowi, ale będzie ich o wiele mniej niż w latach poprzednich. Grup zorganizowanych, które zostawiają u nas zupełnie inne pieniądze niż klient indywidualny, w okresie wakacyjnym też nie będzie. Tradycyjne miesiące turystyki konferencyjnej, integracyjnej, przyrodniczej i szkolnej to kwiecień, maj, czerwiec. Poza tym grupy zorganizowane planują imprezy z dużym wyprzedzeniem, więc pierwszych z nich możemy spodziewać się jesienią. Sezon wiosenno-letni, zdecydowanie najlepszy, został już stracony. A turyści zagraniczni, tak licznie kiedyś odwiedzający Puszczę Białowieską, nie przyjadą w tym roku w ogóle. Oni planują nawet z rocznym wyprzedzeniem, tak że pierwszych z nich możemy spodziewać się w przyszłym roku.

Jak odtworzyć magię

Katarzyna Turosieńska, prezes Oddziału Podlaskiego Polskiej Izby Turystyki, podkreśla pilną potrzebę szeroko zakrojonej kampanii promocyjno-informacyjnej. – Nie wystarczy ogłosić, że od 1 lipca można przyjechać do Białowieży – tłumaczy. – Turyści zagraniczni nie odbierają przecież masowo polskich mediów, należy więc dotrzeć do nich innymi sposobami. Takie działania muszą być prowadzone przez ministerstwo i rządowe instytucje, które mają na to odpowiednie fundusze.

– Dużo obiektów nie przetrwało niestety okresu zamknięcia i zostały wystawione na sprzedaż – dodaje Turosieńska. – Ci, którym się udało, walczą z czasem i ze wszystkich sił starają się przygotować do otwarcia. Nie jest to jednak kiosk Ruchu, który jednego dnia można zamknąć, a drugiego otworzyć. To duże obiekty, zatrudniające kilkadziesiąt osób. Przygotowanie takiego miejsca wymaga czasu i odpowiedniej kadry, a ta w dużej mierze wyjechała z Białowieży szukać pracy gdzie indziej.

Niełatwo będzie odbudować wizerunek Podlasia, które dotychczas kojarzone było ze spokojem, bezpieczeństwem, bliskością natury. – Dużym zniszczeniom uległa infrastruktura poszczególnych miejscowości – podkreśla Katarzyna Turosieńska. – Drogi zostały rozjeżdżone przez ciężki sprzęt wojskowy, co sprawia, że turystyka rowerowa będzie w wielu miejscach bardzo utrudniona. Frustracja i niepewność o przyszłość okolicznych mieszkańców sięga zenitu i przytłacza. Trudno się słucha ich opowieści, przepełnionych żalem i zdenerwowaniem. Powrót do normalności wymaga czasu i ogromnych nakładów. Mam jednak nadzieję, że będzie możliwy.

Zdaniem Turosieńskiej przyjazd do przygranicznych miejscowości może się kojarzyć turystom z ryzykiem zamiast świętego spokoju. Dla aktywistów, którzy ostatnie miesiące spędzili w lesie, jest to oczywiste. – Myślę, że to, co się wydarzyło i nadal dzieje, odcisnęło piętno na Podlasiu, wiele osób nie będzie chciało tam pojechać – twierdzi Monika Matus z Grupy Granica. – Rząd wycofuje się cichaczem z tej sytuacji. Może gdyby zorganizował 1 lipca konferencję prasową i zaprosił podczas niej Polaków na Podlasie, to ktoś by przyjechał. Poza tym skąd ludzie mają wiedzieć, jak się zachować przy spotkaniu z uchodźcą? Będą woleli tego uniknąć.

Kamil Syller, prawnik, aktywista, właściciel agroturystyki w Werstoku, zapowiada, że działająca na Podlasiu sieć aktywistów planuje wyręczyć rząd w działaniach edukacyjnych. – Będziemy prowadzić własną akcję informacyjną – mówi. – Chcemy docierać do przyjeżdżających i informować, co mają robić. Bo nie powinno być tak jak z pożarem w lesie: zobaczyłeś uchodźcę – dzwoń! Alarmuj! Będziemy uświadamiać, jak uniknąć uczestniczenia w bezprawiu, jakim są następujące w takich sytuacjach pushbacki, czyli wypchnięcia na granicę.

Syller zauważa, że nie widać oznak stopniowego redukowania widoczności (nie obecności) wojska. – Pojazdy Humvee jeżdżą, jak jeździły, bazy są przy głównych drogach – punktuje. – Przyjezdni zobaczą pokaz siły militarnej. Utrudni to zarówno pracę ludziom, którzy żyją z turystyki, jak i odpoczynek gościom.

– Dotychczas z wojskiem współpracowało nam się bardzo dobrze, ale jesteśmy świadomi, że jego obecność może być uciążliwa zarówno dla mieszkańców, jak i turystów – twierdzi wójt Białowieży. – Myślę, że obecność służb mundurowych z dnia na dzień będzie się zmniejszać, jednak pytania, kiedy całkowicie znikną z Białowieży, należy kierować do resortu obrony.

Prawo puszczy

Czego jeszcze zaniechał rząd w ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy? – Nie przestał łamać prawa, wbrew wyrokom, w których sądy stwierdziły jasno, że decyzje Straży Granicznej są nielegalne – uważa Syller. Polskie władze utrudniają pomoc uchodźcom, odmawiają im możliwości złożenia wniosku o ochronę międzynarodową, stosują wywózki. Jest to naruszanie polskiego i unijnego prawa, co potwierdził ostatnio Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, uchylając postanowienie Straży Granicznej o nakazie opuszczenia terytorium Polski przez Jemeńczyka i Irakijczyka, których zatrzymano jesienią na pograniczu polsko-białoruskim. WSA wskazał na nieprawidłowości w postępowaniu Straży Granicznej, której funkcjonariusze nie sprawdzili, czy cudzoziemcy chcieli ubiegać się o ochronę międzynarodową na terenie naszego kraju. Sąd zwrócił też uwagę na fakt, że na Białorusi cudzoziemcom grozi pozbawienie wolności przez pograniczników, którzy przetrzymują ich bezprawnie w pasie przygranicznym. Polska zobowiązana jest do przestrzegania zasady non-refoulement wobec wszystkich cudzoziemców, również tych, którzy przekroczyli granicę nielegalnie. Nie wolno zawracać ich na teren państwa, w którym istnieje zagrożenie życia, wolności oraz gdzie mogą stać się ofiarami tortur lub nieludzkiego traktowania. Zasada non-refoulement stoi ponad innymi normami prawa międzynarodowego, prawa UE oraz prawa krajowego dotyczącego cudzoziemców.

O prawa cudzoziemców upomina się w sądach m.in. Stowarzyszenie Interwencji Prawnej. Prawnicy SIP wywalczyli wcześniej dla trzech obywateli Afganistanu wyrok Sądu Rejonowego w Hajnówce uznający wywiezienie ich przez funkcjonariuszy SG za nielegalne. Prokuratura nie wszczyna postępowań przeciwko strażnikom, nie dopatrując się w ich działaniach znamion czynu niezgodnego z prawem. – Chcielibyśmy, aby wyroki te przełożyły się na zmianę praktyki, ale dopóki brakuje woli politycznej i mamy upolitycznioną prokuraturę, funkcjonariusze pozostają bezkarni – mówi mecenas Małgorzata Jaźwińska z SIP. – Na pewno nie będziemy ustawać w naszych działaniach prawnych, a brak przełożenia zapadających wyroków na decyzje władz sprawia, że zastanawiamy się nad kolejnymi krokami prawnymi czy to związanymi z odpowiedzialnością odszkodowawczą Polski za łamanie prawa międzynarodowego, czy skargami do trybunałów międzynarodowych. Być może sądy zasądzą wobec naszych klientów stosowne zadośćuczynienia.

Wyłapywanie cudzoziemców i bezprawne wypychanie ich do Białorusi przez funkcjonariuszy demokratycznego państwa z jednej strony, z drugiej pomoc humanitarna udzielana tym samym ludziom przez aktywistów – działania tych ostatnich doceniła amerykańska organizacja Human Rights First, przyznając Grupie Granica Nagrodę Praw Człowieka im. Williama D. Zabala. – To niczego nie zmienia w naszej pracy, nie czujemy się dzięki nagrodzie pewniejsi ani bezpieczniejsi – komentuje Monika Matus. – Ale mamy nadzieję, że informacja o niej dotrze do polskiego rządu. Międzynarodowe uznanie dla naszej pracy, którą władza penalizuje i utrudnia, jest kolejnym argumentem za tym, że nadszedł czas zmian w polityce migracyjnej.

Dla Grupy Granica otwarcie zony 1 lipca zmieni niewiele. Będzie można podjechać bliżej osób potrzebujących pomocy. – Nie zmienia się sytuacja podstawowa, czyli umożliwienie wszystkim osobom, które przekroczyły granicę, ubiegania się o ochronę międzynarodową lub azyl – podsumowuje Matus. – Szlak migracyjny nie zniknie, nie pomoże tu ani zapora, ani elektronika, ani stan wyjątkowy, ani jego brak.

Grupa Granica notuje ostatnio ok. 150 interwencji tygodniowo. Ludzie idą przemoczeni, przemarznięci. Odzież podsycha na nich w ciągu dnia, bo słońce wschodzi wcześniej, ale w nocy jest zaledwie kilka stopni powyżej zera. Mogą dłużej przetrwać w lesie. – Nie mamy wyboru, będziemy pomagać w ukryciu ze względu na sytuację tych osób, chociaż pomaganie było i jest legalne – kończy Matus.

Z saperką na mur

W długi weekend 17-19 czerwca 2022 r. funkcjonariusze Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej odnotowali 47 prób nielegalnego przekroczenia polsko-białoruskiej granicy. Od początku roku było 5780 prób, najwięcej w marcu – 1766. – Do chwili obecnej ustawiono przęsła zapory na długości ponad 140 km z planowanych 186 km – mówi mjr Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka Podlaskiego Oddziału SG. – Do końca czerwca stanie zapora fizyczna. Potem wykonawca ma 90 dni na instalację tzw. zapory elektronicznej – systemu czujników i kamer – oraz jej kalibrację. Sygnał powędruje do centrum nadzoru w Białymstoku, skąd informacje mają być przekazywane do placówek SG.

Płot jest regularnie cięty i podkopywany. – Kiedy zapora zostanie obłożona urządzeniami elektronicznymi, zmieni się sytuacja uchodźców – mówi Monika Matus. – Będą wtedy przechodzić na najbardziej niebezpiecznych odcinkach, płacąc za to zdrowiem. Będą częściej wypychani i bici.

Metalowe elementy przepiłowano szlifierką kątową, podkopu dokonano za pomocą saperki. Na 5,5-metrową zaporę można się wspiąć po drabinie linowej albo metalowej. Kamil Syller podaje przykład z Arizony, gdzie padają całe przęsła płotu. – U nas wystarczy podjechać ciągnikiem pod płot, podczepić linę – i może runąć nawet kilkadziesiąt metrów – mówi.

Mur w Arizonie zbudowano według opinii amerykańskich organizacji pozarządowych w pośpiechu, z pominięciem regulacji środowiskowych. Runął w zeszłym roku podczas sezonu monsunowych deszczy i powodzi. Jedna mila płotu kosztowała 27 mln dol. „The Guardian” pisze, że tamtejszy płot można pokonać przy pomocy drabiny za 5 dol. oraz że ze względu na warunki klimatyczne śluzy powinny pozostawać otwarte przez wiele miesięcy, umożliwiając tym samym ruch migracyjny.

W styczniu 2022 r., kiedy rozpoczęły się prace przy polskiej zaporze granicznej, wiceszef MSWiA Maciej Wąsik zapowiedział budowę przejść dla dużych zwierząt, które będą otwierane przez SG w porozumieniu z leśnikami w razie potrzeby i w miarę możliwości. Wczesną wiosną wypowiedziała się na temat budowy zapory Rada Klimatyczna Uniwersytetu Jagiellońskiego. „Żyjemy w czasach masowego wymierania gatunków, które jest skutkiem kryzysu klimatyczno-ekologicznego, a nasze możliwości adaptacji w skali świata i lokalnie zależą od utrzymania jak największej bioróżnorodności”, pisali naukowcy z UJ. Tłumaczyli, że nasilone migracje ludności będą jednym ze skutków kryzysu klimatyczno-ekologicznego na Ziemi. Ludzie będą uciekać przed wysokimi temperaturami, suszami i wojnami, jakie wywołują te zjawiska. „Dlatego też musimy ze szczególną uwagą planować i wykonywać inwestycje mogące prowadzić do przyśpieszenia utraty bioróżnorodności i zmian klimatycznych. Taką inwestycją jest budowana właśnie zapora na granicy polsko-białoruskiej, która powstaje na jednych z najcenniejszych terenów przyrodniczych Polski”, podkreślali naukowcy.

Płot przecinający Puszczę Białowieską przerywa korytarz ekologiczny dużych ssaków, m.in. wilka, rysia, żubra, łosia. Najbardziej zagrożonym gatunkiem w tej grupie jest ryś. Wrota dla zwierząt musiałyby pozostawać otwarte przez cały czas, żeby zapewnić ich swobodne przemieszczanie się w poszukiwaniu partnerów, pożywienia itd. Naukowcy zwrócili też uwagę na szkodliwe dla dzikiej przyrody intensywne prace budowlane.

Według relacji strażników cudzoziemcy przedostają się obecnie na Białoruś z Rosji. Są to obywatele Jemenu, Syrii, Iraku, Iranu, Indii, Konga, Palestyny, Senegalu, Bangladeszu, Ghany, Gwinei, Erytrei, Wybrzeża Kości Słoniowej, Sierra Leone, Gambii, Kuby, Algierii, Rwandy, Afganistanu, Egiptu, Turcji, Kamerunu, Mauretanii. Ostatnio trafił na pogranicze pierwszy obywatel Chin.

– Uchodźcy są bardzo widoczni w Hajnówce, chodzą wzdłuż torów, siedzą na przystankach. Turyści na pewno będą mieli z nimi kontakt – mówi Kamil Syller.

To podlaskie, mniej oficjalne oblicze multi-kulti, którego nie da się już wymazać z mapy Polski.

Fot. Twitter/Straż Graniczna

Wydanie: 2022, 27/2022

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy