Pamiętacie jeszcze rezolutną panią, która uratowała Polskę przed nawałą islamską? Tak, to ona. Miriam Shaded. Ma 29 lat. Przedstawia się jako przedsiębiorca. I bardzo chciała trafić do Sejmu. Na szczęście wyborcy mieli inne zdanie. Piszemy na szczęście, bo za Miriam S. ciągnie się niezbyt miły zapach. Studiowała teologię ewangelicką. Ale nie za wiele z niej pojęła. Wręcz odwrotnie. Tocząc prywatną wojnę z islamem, mówi o nim takim językiem, jak kibole o wrogiej drużynie. Fundacja Estera, którą prowadziła, ściągnęła do Polski 167 syryjskich chrześcijan. Ale oni prawie natychmiast porzucili Miriam Shaded i powędrowali na zachód. Mieli swoje powody. A w internecie zaczęły hulać pod adresem Miriam bardzo nieprzyjemne zarzuty. Chodzi oczywiście o kasę, o rozliczenia z uchodźcami i o brak kontroli nad tym, kto i ile pieniędzy przekazuje fundacji. We wrześniu porzucili panią Miriam nawet jej współpracownicy, którzy założyli własną fundację. Nazwali ją Ziemia Obiecana. Mocno na wyrost. Bo za dużo roboty z uchodźcami nie będą mieli. Z dość oczywistego powodu. Trudno wybierać się do kraju, w którym pani Miriam przy aprobacie mediów głosi, że muzułmanin równa się kryminalista i gwałciciel. A my tak sobie myślimy, że może na koniec roku Miriam Shaded rozliczyłaby się z obietnic? Tak uczciwie, po chrześcijańsku. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint