Tytan myśli

Tytan myśli

Komentarz Stanisława Lema, otwierający numer tygodnika, to marzenie szefów najbardziej prestiżowych pism. I gdy w lutym 2002 r. pojawił się w tym miejscu pierwszy tekst Lema, byliśmy dumni, że startujący dopiero „Przegląd” ma w stopce takiego Autora. Trudno było uwierzyć, że ten klasyk za życia, najpopularniejszy na świecie polski pisarz, człowiek mający swoje miejsce w encyklopediach, wybrał właśnie nasz tygodnik jako jedno z niewielu miejsc do rozmowy z czytelnikami.
Okazją do pierwszego spotkania było wręczenie Mu w Jego domu w Krakowie naszej redakcyjnej nagrody, Busoli 2001. Pojechaliśmy tam z wielką tremą. Niespokojni, jak wypadnie spotkanie z człowiekiem, który był dla nas bardziej legendą niż kimś z krwi i kości. Spodziewaliśmy się kogoś, kto patrzy na świat z wysoka i z dużym dystansem do spraw bieżących. Nic bardziej mylnego. Gospodarz rozbroił nas ogromnym poczuciem humoru i autoironią, gdy częstując sernikiem, jakżeby inaczej – krakowskim, powiedział: „Jedzcie, nie krępujcie się, to już odżałowane”. A potem pytał i komentował. Zaskoczył znajomością wielu szczegółowych spraw dotyczących mediów, polityki, a nawet sportu. Nie sądziłem, że ktoś taki jak On mógł być tak blisko najzwyklejszej prozy życia.
Cztery lata mieliście Państwo okazję czytać tu komentarze Stanisława Lema. Pisał o sprawach bardzo aktualnych, dotyczących naszego krajowego grajdołka, jak choćby to, że „na razie skazani jesteśmy na taką elitę polityczną, która wywołuje u przyzwoitego człowieka rumieniec wstydu”, i o Bushu, którego nie był admiratorem. Ale też o sprawach znacznie ważniejszych. O naturze człowieka i o bezinteresownym złu, jakie nasz gatunek wyrządza. O wykorzystywaniu nowych technologii w haniebny sposób. O postępującej demoralizacji, jaką niesie współczesna cywilizacja. Był sceptyczny wobec możliwości głębszego poznania natury człowieka i wobec wszechmocy nauki i technologii.
W Jego ocenach przybywało pesymizmu. Mówił ważne rzeczy. Był jednym z nielicznych, którzy mówili Polakom prawdę. Często przykrą i bolesną, bo bardzo krytycznie oceniał polskie sprawy. Irytowały Go głupota i zło. Nie cierpiał lekceważenia rozumu, narodowej mitologii, ksenofobii, naskórkowego katolicyzmu i nacjonalizmu.
Bezpardonowo oceniał polską prawicę, w ostatnim opublikowanym komentarzu pisał: „Najkrócej ująć da się polską politykę w dwóch słowach: robią wszystko, czego robić nie trzeba, natomiast zadania palące pozostają nietknięte”.
W swoich książkach i publikacjach mylił się bardzo rzadko. Te słowa brzmią więc jak memento dla Polski. Dla nas.
Odszedł jeden z tytanów myśli. Dołączył do panteonu największych Polaków.

Wydanie: 14/2006, 2006

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy