Ubezpieczenie jak muzyka

Ubezpieczenie jak muzyka

Działalność w Polsce rozpoczyna Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie “Vienna Life” S.A., córka austriackiej firmy ubezpieczeniowej “Wiener Städtische”

Rozmowa z Kurtem Ebnerem, prezesem Zarządu Towarzystwa Ubezpieczeń na Życie “Vienna Life” S.A.

– Na polski rynek wchodzicie bardzo późno. Czy znajdzie się jeszcze dla was miejsce?
– Nie wchodzimy do Polski dopiero dziś. Już od dwóch lat “Wiener Städtische” posiada 71% akcji w Bankowym Towarzystwie Ubezpieczeń i Reasekuracji “Heros”, które prowadzi ubezpieczenia majątkowe. Teraz pojawiamy się samodzielnie – w sektorze ubezpieczeń na życie – jako polska firma-córka austriackiego koncernu “Wiener Städtische”. Jej firmy-córki ubezpieczają już obywateli krajów bliskich Austrii: Czech, Słowacji, Węgier, Niemiec, Włoch, Chorwacji, Lichtensteinu i teraz Polski.

– Wasze propozycje ubezpieczeń brzmią tak muzycznie…
– Żeby łatwiej było klientom kojarzyć naszą firmę ze słynącym z muzyki Wiedniem, oferowane w Polsce rodzaje ubezpieczeń dostały nazwy o rodowodzie z muzyki klasycznej: Sonatina, Preludium, Nokturn, Suita Wiedeńska… Ale przede wszystkim mają kojarzyć się z bardzo dobrze opracowanymi i bardzo rzetelnie prowadzonymi rodzajami ubezpieczeń.

– Wchodzicie na rynek już opanowany. W jaki sposób chcecie dotrzeć do szerokiej rzeszy klientów, bo tylko w taki sposób można myśleć o sukcesie?
– Chodzi nam, oczywiście, o to, żeby nasza nazwa “Vienna Life” stała się w Polsce symbolem markowym, synonimem dobrych i rzetelnych usług. Chcemy z naszej nazwy stworzyć pojęcie dobrze w Polsce znane. Oczywiście, będzie działać akcja reklamowa. A żeby dotrzeć do potencjalnego klienta, będziemy tworzyć sieć agentów, którzy będą dostępni, nieodlegli od wszelkich skupisk ludzkich. Pomoże nam w tym – jestem przekonany – muzyka, która pomaga w tworzeniu nazewnictwa naszych produktów, ma być naszą linią reklamową, ma dobrze kojarzyć się naszym klientom i naszym potencjalnym klientom.

– Współpracujecie z dobrze osadzonym na polskim rynku Towarzystwem “Heros”. Czy chcecie związać się również z ich siecią agentów?
– Oczywiście, chcemy korzystać z sieci agentów działających dla “Herosa”. To jest bardzo ważny element początku naszej działalności i doceniamy, oczywiście, że w ten sposób możemy wejść na polski rynek. Ale będziemy również tworzyć własną sieć agentów – ludzi, którzy będą działali wyłącznie na naszą korzyść.

– Czy w Polsce można liczyć na duży sukces? Ze statystyki wynika, że nasz obywatel wydaje dziś na ubezpieczenie około 20 razy mniej niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Jeżeli weźmiemy pod uwagę zarobki Polaka – proporcje się zwiększają. Czy wobec niższego standardu życia Polaków istnieje szansa na to, żebyśmy dogonili kraje Europy Zachodniej w wysokości składki ubezpieczeniowej?
– Uważamy, że Polska to kraj dynamicznie rozwijający się gospodarczo, a wobec akcesji Polski do Unii Europejskiej rozwój będzie jeszcze szybszy. Wraz z bogaceniem się społeczeństwa rośnie również zainteresowanie obywateli ubezpieczeniami na życie. Taka jest prawidłowość światowa. Potwierdza się zresztą i w Polsce. W ubiegłym roku statystyczny obywatel przeznaczył na ubezpieczenie 180 zł, nieomal dwukrotnie więcej niż rok wcześniej. A w pierwszym półroczu tego roku wydatki na ubezpieczenie wzrosły o 23% w porównaniu z rokiem 1999.

– Panowie założyli, że w ciągu trzech lat chcą już mieć zyski ze swojej działalności. Czy to jest – według was – rzeczywiście realne, czy należy traktować tę wypowiedź: “dobrze byłoby, gdyby…”?
– Rzeczywiście pragniemy za trzy lata osiągać zyski. Taki mamy plan i jesteśmy przekonani, że tak będzie. Nie jest to tylko nadzieja, a realne możliwości. Oczywiście – dla osiągnięcia tego celu należy postępować racjonalnie. Nie przewidujemy np. tworzenia – z fałszywej dumy – rozbuchanych struktur organizacyjnych. Nasze własne struktury organizacyjne będą szczupłe, bo nie wszystkie zadania trzeba załatwiać własnymi siłami. Wiele spraw będziemy zlecać na zewnątrz. Przyświeca nam filozofia, że nieposiadanie na własność, ale właściwe korzystanie z już istniejących struktur obcych jest istotą efektywnej działalności. I dlatego usługi będziemy kupować tu, w Polsce.

– Na polskim rynku działa już kilkanaście potężnych firm ubezpieczeniowych, z PZU na czele. Czy wejście z kapitałem 20 mln zł nie jest zbyt skromne, żeby stworzyć organizm prawdziwie konkurencyjny?
– Zdecydowanie – nie! Z takim kapitałem znakomicie prosperuje większość towarzystw prowadzących ubezpieczenia na życie. Ponadto uważamy, że udział PZU w rynku będzie się zmniejszał na korzyść konkurencji. A jeśli idzie o kapitał, to uważamy, że nie należy go mierzyć według konkurencji, tylko wyników własnej działalności. Jeżeli działalność będzie się rozwijała, oczywiście, kapitał będziemy zwiększali. Moglibyśmy wejść ze znacznie większym kapitałem, ale nie jest to – na początku – konieczne.

– Czy to z dwuletniej bez mała współpracy z “Herosem” wyciągnęliście wnioski, że warto jeszcze bardziej zaangażować się w działalność na terenie Polski?
– Absolutnie tak. Pochodzimy z kraju, który ma 8 mln mieszkańców i w którym działa 50 firm ubezpieczeniowych, oferujących różne rodzaje ubezpieczenia na życie. Nie mam więc wątpliwości, że możliwości w Polsce długo jeszcze nie będą wyczerpane.

– Macie już doświadczenia z kilku krajów Europy Wschodniej. Jak na tym tle wygląda Polska?
– Polska jest – wśród tych krajów – rynkiem zdecydowanie najsilniejszym. Ma wielkie możliwości wzrostu gospodarczego. Nie sądzę, żeby jakiś inny kraj Europy Środkowo-Wschodniej dorównywał Polsce pod tym względem. Niedawno ukazał się raport Unii Europejskiej dotyczący tempa wzrostu gospodarczego krajów pozaunijnych. Na czele znalazły się Słowenia i Polska. Także pod względem ilości mieszkańców, a więc potencjalnych klientów, Polska jest atrakcyjnym rynkiem.

– Studiował pan zastosowanie matematyki w ubezpieczeniach. Czy takie przygotowanie teoretyczne stworzyło panu większe szanse na znalezienie się wśród koryfeuszy ubezpieczeniowych?
– Pracuję w ubezpieczeniach już ponad 25 lat. I to ćwierćwiecze pracy w branży upewniło mnie, że dobrze wybrałem studia. Teraz już teoria i praktyka stopiły się u mnie w jedną całość i nie wyobrażam sobie, żeby w tej branży można było swobodnie poruszać się bez gruntownej wiedzy z zakresu matematyki ubezpieczeniowej. Bez niej niemożliwa byłaby kalkulacja opłacalności produktów, kalkulacja dystrybucji. To są podstawy naszej pracy. Bez tego niemożliwy byłby sukces, a w ubezpieczeniach sukces musi być nieodzownym skutkiem naszej pracy, bo bez niego – nie ma pracy.

Wydanie: 2000, 38/2000

Kategorie: Kraj
Tagi: Maciej Wołk

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy