Ucieczka z kina Iluzjon

Z gadziej perspektywy

Kończył się ten wiek u nas jak we wczesnych nowelach Mrożka. Pomimo mrozów siarczystych, donosiła prasa lokalna, działacze dawnej PRL-owskiej opozycji spotkali się, aby przedyskutować. Przeszłość wywołaną pytaniem „Po co nam to było?” oraz przyszłość, która rysowała się jako niewiadoma. Z prozaicznych powodów finansowych miejscem mityngu było kino Iluzjon.
Podobne dyskusje – obchody 20. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, 21. powstania NSZZ „Solidarność”, 31. buntu robotników Wybrzeża, 45. buntu robotników w Poznaniu, no i 33. marcowego buntu studentów – zamykały się w tym roku tylko w okolicach kina Iluzjon. Społeczeństwo już przestały obchodzić.
Wybory parlamentarne skasowały, wyresetowały – jakby rzekli młodsi – partie polityczne odwołujące się do etosu solidarnościowego. Partie czerpiące swą siłę z krytyki PRL i napędzane antykomunizmem. I zdecydowanie antykomunistyczną AWS, i miękką w antykomuszowaniu Unię Wolności, ale etosem się legitymującą. Nie premiowano jednak partii, które budowały swój wizerunek na antysolidaruchostwie. Zwycięska koalicja SLD-UP błędy minionej PZPR stale wytykała, za zło wszelkie w PRL przepraszała, od wszystkiego czarnego w czerwonym odcinała się.
Były, rzecz jasna, wyborcze resentymenty. Unia Pracy wystawiła w wyborach do Senatu Adama Gierka, który na Śląsku wynik miał znakomity. Tu i ówdzie pojawiły się inicjatywy uczczenia Edwarda Gierka pomnikami i skwerami. Ale i to już emocji politycznych ani namiętności nie wzbudziło.
Wybory parlamentarne to sukces gwałtownie uciekającej od przeszłości Platformy Obywatelskiej i afirmującej przeszłość – ale już tylko jako „utopię czasu” – Samoobrony. Ci pierwsi odcinali się od etosu solidarnościowego, bo chcieli wejść do parlamentu. Drudzy wizją utraconego, szczęśliwego socjalizmu gierkowskiego lat 1970-1975 kontestowali stan obecny. Po wyborach zmieniły się podziały na politycznej – zwłaszcza parlamentarnej – scenie. Nie ma już biegunów: obóz solidarnościowy i postkomuszy. Nie ma już mowy o dekomunizacji. Nie ma już złośliwości wobec zdradzających ideały Sierpnia ’80.
Polska i parlament dzielą się teraz na formacje: liberalną obyczajowo, socjaldemokratycznoliberalną gospodarczo, prounioeuropejską, czyli „Jasnogród” oraz tradycyjną, katolicką, narodowosocjalistyczną, zwaną „Ciemnogrodem”. Podziały nie przebiegają też wedle linii koalicja rządząca-opozycja. Bo Platforma Obywatelska jest, przynajmniej w deklaracjach, niezwykle prounioeuropejska i powinna wspierać zdeterminowane proeuropejsko SLD. Zaś Samoobrona, partia antyestablishmentowa, ale tak naprawdę niereprezentująca interesów biedoty wsi i miasteczek, lecz przetrąconego przez zagraniczną konkurencję polskiego drobnomieszczaństwa, często wspiera koalicję, kiedy reprezentuje ona interesy rodzimych producentów.
W naszym kraju miniona ekipa rządząca pieściła ludzi zajmujących się „pamięcią narodową”. Bo taka „pamięć” miała być rewanżem i bronią w walce politycznej z rosnącą w siłę lewicą postkomunistyczną. Wybory parlamentarne pokazały, że społeczeństwo woli zajmować się przyszłością – coraz bardziej surową. Nowa ekipa rządząca i wszystkie poważne formacje polityczne w nowym wieku powinny powołać swe Instytuty Pamięci Narodowej. W budżecie państwowym i w budżetach instytucji politycznych więcej sił i środków powinno być przeznaczonych na przyszłość społeczeństwa niż na egzegezę ubeckich teczek. Bo seans w kinie Iluzjon skończył się. A recept na przyszłość wiele nie ma.

 

Wydanie: 2001, 52/2001

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy