Uciekaj albo walcz

Uciekaj albo walcz

Każdy z nas odczuwa lęk, ale u niektórych przybiera on formę ostrożności, a u innych – obsesji i paniki

W pierwszej redakcyjnej pracy poznałam wielu doświadczonych dziennikarzy, którzy budzili respekt. Tyle że mnie paraliżował stres. Usztywniał i zalewał całe ciało potem. Zawiązywał na gardle pętlę, aż nie mogłam wydusić słowa. Przyśpieszał bicie serca, tak że czułam, że zamieniam się w bolid Formuły 1. Wywoływały go zazwyczaj redakcyjne spotkania, podczas których dziennikarze opowiadali, nad czym będą pracować. Na parę minut uwaga kilkunastu osób skupiona była wyłącznie na mnie. W drodze do redakcji przygotowywałam sobie odpowiedzi na ewentualne pytania, ale stres był sprytniejszy i codziennie znajdował sobie lukę w systemie moich starań. Potem była już tylko kaskada myśli. Zaraz odkryją, że do tej pracy w ogóle się nie nadaję. Że jestem głupia i niekompetentna. Że pochodzę ze wsi, a na studiach, zamiast zgłębiać „Filozoficzny dyskurs nowoczesności” Habermasa, piłam piwo z kolegami w parku. Wciąż bałam się negatywnej oceny współpracowników.

Po jakimś czasie przeszłam na pracę zdalną. Ale zaczęłam tracić kontrolę nad ciałem także podczas spotkań ze znajomymi. A gdy wracałam do domu, gnębiły mnie myśli, że mogłam powiedzieć coś inaczej, lepiej. Kiedy coraz częściej miałam poczucie, że wariuję, poszłam na terapię. I dowiedziałam się, że te obsesyjne myśli to ruminacje, a to, co przeżywam, nazywa się lękiem.

– Lęk jest stanem emocjonalnym związanym z napięciem, niepokojem. W odróżnieniu od strachu, który jest reakcją na konkretne zagrożenie, lęk pojawia się w odpowiedzi na potencjalne niebezpieczeństwo. To stan gotowości, że jakieś zagrożenie może wystąpić – wyjaśnia dr hab. Małgorzata Gambin z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Setki tysięcy lat temu właśnie nastawienie na wychwytywanie zagrożeń pomagało naszym przodkom przetrwać. Wytłumaczył to w książce „Szczęśliwy mózg” neuropsycholog dr Rick Hanson. Według badacza nasi przodkowie mogli popełnić dwa rodzaje błędów. Myśleć, że w krzakach czai się drapieżnik, podczas gdy w rzeczywistości go tam nie było, albo przypuszczać, że w krzakach nic się nie kryje, gdy było tam zwierzę. Ewolucja ukształtowała nas tak, żebyśmy tysiąc razy popełniali błąd pierwszego rodzaju, po to by uniknąć popełnienia tego drugiego.

Mimo że dziś nie musimy walczyć o przetrwanie, nasze umysły dalej wyłapują wszelkie niebezpieczeństwa, wysyłając sygnał do ciała, które reaguje napięciem, przyśpieszonym oddechem, podwyższonym tętnem, bólem brzucha czy głowy. Organizm zostaje postawiony przed dylematem: uciekaj albo walcz.

Każdy odczuwa lęk i nie ma w tym nic złego. Różnica polega na tym, że u niektórych przybiera on formę ostrożności czy łagodnej czujności, a u innych – obsesji i paniki. Kiedy zaczynamy postrzegać rzeczywistość przez pryzmat lęku i utrudnia on nam funkcjonowanie, mówimy o zaburzeniach lękowych, a te krystalizują się na różnych płaszczyznach: lęku społecznego (boimy się negatywnej oceny innych), separacyjnego (dotyczy obawy przed rozstaniem z najbliższymi), uogólnionego (przesadne zamartwianie się), ataków paniki (nagłe, obezwładniające napięcie organizmu) i fobii specyficznych (nieuzasadniony lęk przed konkretnym czynnikiem lub sytuacją, np. klaustrofobia).

Przyczyny zaburzeń lękowych bywają złożone. – Istotną rolę odgrywają czynniki genetyczne, które warunkują pewną skłonność do reagowania lękiem. Już u niemowląt obserwujemy indywidualne różnice co do wycofywania się w reakcji na nowe bodźce. Niektóre osoby znajdują się w grupie zwiększonego ryzyka rozwoju takich zaburzeń – tłumaczy Małgorzata Gambin.

Jednym z elementów, które chronią przed nadmiernym przeżywaniem lęku, są oparte na ufności więzi z bliskimi, zarówno w dzieciństwie, jak i w późniejszym życiu. Ogromne znaczenie mają również praktyki wychowawcze rodziców. – Problematyczne jest zarówno nadmierne wystawianie dziecka na sytuacje lękowe, jak i przesadne chronienie. Ważne, by zachęcać dziecko do nowych wyzwań, ale z wyczuciem, na co jest gotowe. Duże znaczenie ma też doświadczenie różnych trudnych wydarzeń. Część osób doświadczających lęku społecznego w przeszłości doznała w bliskich relacjach krytyki lub odrzucenia – mówi psychoterapeutka.

Ponieważ nasz mózg zaprogramowany jest tak, żeby bodziec lękowy zapamiętać i unikać jego źródła, co ewolucyjnie pozwoliło naszemu gatunkowi przetrwać, z zaburzeniami lękowymi powiązana jest właśnie tendencja do wymigiwania się od sytuacji, które mogą taki lęk wywołać. A kiedy nie mierzymy się z tym, czego się boimy, lęk rośnie, w związku z tym wpadamy w błędne koło unikania i nasilania się objawów lękowych.

Z dużych europejskich i amerykańskich badań populacyjnych wynika, że jedna trzecia dorosłych w ciągu życia doświadczyła któregoś z zaburzeń lękowych. Badanie naukowców z USA, z Renee Goodwin na czele, pokazuje, że poziom lęku uczestników badania wzrósł z 5,1% w 2008 r. do 6,7% 11 lat później. Problem ten dotyczy szczególnie młodych ludzi (18-25 lat), u których poziom lęku zwiększył się w tym czasie z 8% do 15%.

– Przyczyną takiego wzrostu może być splot różnych okoliczności. Wśród nich znajdziemy: obawy o przyszłość, związane z finansami czy zdobyciem lub utratą pracy, szybkie tempo życia, presję na sukces i karierę czy kult indywidualizmu – wylicza dr Gambin. – Problemem jest też nadmierne korzystanie z mediów społecznościowych, które umożliwiają łatwy dostęp do wielu negatywnych wiadomości, co może nasilać lęk.

W nakręcaniu spirali lęku udział ma kryzys spowodowany pandemią. Amerykańskie i brytyjskie badania pokazują, że poziom zarówno lęku, jak i depresji wzrósł, szczególnie w początkowej fazie pandemii.

Wpływ epidemii na nasilenie lęku i depresji zbadał zespół z Uniwersytetu Warszawskiego, Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej, KUL oraz Instytutu Studiów Społecznych im. Profesora Roberta Zajonca UW, pod okiem Małgorzaty Gambin. Badanie w formie ankiet prowadzono od maja 2020 r. do kwietnia 2021 r. Wyniki opublikowano w raporcie „Uwarunkowania objawów depresji i lęku uogólnionego u dorosłych Polaków w trakcie epidemii Covid-19”.

– W trakcie pandemii 60% osób przeżywało nasilony lęk, chociaż nie był on bardzo zintensyfikowany, większość osób dość dobrze adaptowała się do sytuacji. Bardziej niepokojące jest to, że ponad 20% osób przeżywało chronicznie podwyższone objawy, co wskazuje na konieczność prowadzenia dokładniejszych badań – tłumaczy liderka projektu.

Na początku epidemii najwyższy poziom lęku i depresji dotyczył osób w grupie 18-24 lata. Według naukowców powodem są ograniczenia różnych potrzeb rozwojowych, takich jak potrzeba podróży czy poznawania świata, a także kontakty z rówieśnikami oraz budowanie autonomii od rodziców. Wiele osób musiało wrócić do domów rodzinnych albo – jeśli mieszkały z rodzicami – spędzać więcej czasu z domownikami.

– W późniejszej fali pandemii lęk był najbardziej widoczny u osób w wieku 35-44 lata, a powodem nasilenia było bycie rodzicem, co – przypuszczalnie – wiązało się z łączeniem opieki nad dziećmi z pracą zawodową w formie zdalnej, wspieraniem dzieci w nowej formie nauki, brakiem oddzielenia pracy od życia rodzinnego i niepokojami wywołanymi sytuacją finansową. Najniższy poziom lęku zaobserwowano u osób starszych, które mają większe doświadczenie w radzeniu sobie z kryzysami i więcej dystansu do trudnych sytuacji – objaśnia naukowczyni.

Antidotum na walkę z lękiem wcale nie jest odcięcie się od źródła problemu. Jak się okazuje, najskuteczniejsze są akceptacja i oswojenie. I tylko całkowite wykorzystanie tego narzędzia doprowadzi do obalenia wroga.

– Pierwszym krokiem do tego, żeby lepiej sobie radzić z lękiem, jest świadomość, że każdy w mniejszym lub większym stopniu czasem go odczuwa. Niemniej jednak warto, aby osoby z tendencją do częstego odczuwania lęku dbały o systematyczne wentylowanie napięć – zaleca psycholożka Sylwia Pawlak. Według specjalistki jedną ze sprawdzonych metod takiego „przewietrzania” umysłu jest rozmowa o emocjach: – To bardzo ważne, aby mówić bliskim, co czujemy. Zarówno o przyjemnych uczuciach, takich jak radość, satysfakcja, miłość, jak i o tych mniej wygodnych – o złości, smutku, niepewności, lęku. Warto rozmawiać lub zadbać o inny sposób ekspresji emocji, ponieważ ich tłumienie często skutkuje pojawieniem się nadmiernego lęku i napięcia.

Psycholożka zwraca również uwagę na aktywność fizyczną, bo – jak wiadomo – ruch to zdrowie, także psychiczne: – Naprawdę istotne jest, żeby czasem wyjść z własnej głowy i ruszyć mięśniami. Ruch, który wybierzemy, powinien być dla nas jak najprzyjemniejszy. To może być spacer, rower, basen czy taniec. Jednak aby miał działanie terapeutyczne, nie może być dla nas udręką.

Natomiast najprostszym sposobem na rozładowanie napięcia, który możemy zastosować, gdziekolwiek się znajdujemy, jest oddech. – Ćwiczenia oddechowe możemy wykonywać regularnie lub doraźnie, gdy czujemy, że ogarnia nas lęk. Wystarczy wziąć parę naprawdę głębokich oddechów, z długim wdechem i wydechem. Zadbajmy też, żeby w ciągu tygodnia znaleźć chociaż chwilę na świadomą relaksację. Poza tym na wszelkie trudne stany wewnętrzne zalecam sobie i innym spacer po lesie – podsumowuje Sylwia Pawlak.

Fot. Shutterstock

Wydanie: 07/2022, 2022

Kategorie: Psychologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy