Uczniowie wciąż lubią seks

Uczniowie wciąż lubią seks

Kampania na rzecz wstrzemięźliwości w amerykańskich szkołach zakończyła się kosztownym fiaskiem

Tak, brałam udział w lekcjach wstrzemięźliwości seksualnej. Hasło: „Prawdziwa miłość może czekać” bardzo mi się podobało. Nosiłam nawet majteczki z napisem: „Nie wchodzić na cudzy teren” – opowiada niespełna 16-letnia Jennifer z Little Rock w stanie Arkansas.
Ale wszystkie upomnienia czy wskazówki moralne ze strony nauczycieli i duchownych okazały się daremne. – Pewnego dnia po kinie pojechałam z moim chłopakiem Davidem na parking, na którym zazwyczaj spotykają się zakochani. Byliśmy tak napaleni, że nie mogliśmy się powstrzymać – Jennifer nadal uczestniczy w obowiązkowych zajęciach szkolnych na temat zbawiennych skutków abstynencji płciowej. Ale nie nosi już stosownych majteczek i spotyka się z Bobem, swoim nowym boyfriendem, w celu – jak to w uczony sposób wyjaśnia – „poznania własnej seksualności”.
Jennifer nie jest jedyna. Przeprowadzone ostatnio na zlecenie rządu USA badania wykazały, że kosztowna kampania, prowadzona przez administrację Busha na rzecz wstrzemięźliwości seksualnej, nie przyniosła żadnych efektów. Życie erotyczne młodzieży, która bierze udział w programie krzewienia abstynencji, oraz uczniów, którzy tego rodzaju nauk moralnych nie pobierają, wygląda dokładnie takie samo.
Od 1998 r. rząd USA wydał na propagowanie wstrzemięźliwości seksualnej wśród młodzieży

ponad miliard dolarów.

Plakaty, reklamy telewizyjne, lekcje w szkołach – to wszystko miało nakłonić uczniów do rezygnacji z rozkoszy zmysłowych. Program ten rozpoczęła na małą skalę administracja Clintona, wtedy jednak w większości szkół uczono młodzież także o środkach antykoncepcyjnych i bezpiecznym seksie. George W. Bush jako „odrodzony chrześcijanin” najpierw promował abstynencję seksualną w Teksasie, gdzie był gubernatorem. Władze stanu przeznaczały na ten program 10 mln dol. rocznie. Rezultaty okazały się mizerne. Teksas znalazł się na piątym miejscu na liście stanów z najwyższym udziałem zachodzących w ciążę nieletnich dziewcząt. Bush zapewniał jednak, że odniesiono sukces: „Abstynencja seksualna nie dostała dotychczas swojej szansy, jednak jest skuteczna, kiedy tylko się ją wypróbuje”. Jako prezydent George W. Bush postanowił zadbać o moralność młodzieży na obszarze całego kraju. Na program krzewienia wstrzemięźliwości seksualnej w szkołach przeznaczano coraz większe kwoty – w ubiegłym roku 176 mln dol. Fundusze na propagowanie środków antykoncepcyjnych zostały drastycznie ograniczone. Gorliwi twórcy konserwatywnej rewolucji uznali, że powstrzymanie się od seksu będzie najlepszym sposobem uniknięcia niechcianych ciąż wśród uczennic oraz chorób przenoszonych drogą płciową. Programem objęto nawet osoby dorosłe w wieku od 20 do 29 lat, z których, jak wiadomo, 90% jest aktywnych seksualnie. Z góry wiadomo było, iż moralizatorskie pouczenia w tej grupie wiekowej są głosem wołającego na puszczy. Ponad milion dolarów wsparcia z państwowej kasy dostała

Organizacja Srebrnego Pierścienia

(Silver Ring Thing).
Młodzi ludzie przyłączający się do Silver Ring uczestniczą m.in. w trzygodzinnym programie, podczas którego zaświadczają, że przyjęcie Jezusa Chrystusa zmieniło na lepsze ich życie, czytają Biblię i składają przyrzeczenie czystości seksualnej aż do zawarcia małżeństwa. Ci, którzy ślubowali, otrzymują srebrny pierścień z cytatem z listu św. Pawła do Tesaloniczan (IV 4): „Aby każdy z was umiał utrzymać swoje ciało w czystości i w poszanowaniu”. Pierścień ten dziewica oddaje narzeczonemu lub narzeczonej w dniu ślubu. Przyrzeczenia składa młodzież płci obojga, w tym także młodzi ludzie mający już za sobą doświadczenia seksualne, którzy pragną zacząć życie od nowa jako „dziewice” i narodzeni na nowo chrześcijanie. Wysłannicy Silver Ring Thing dotarli także do Wielkiej Brytanii, gdzie udział nieletnich matek jest najwyższy w Europie, wskórali jednak niewiele.
W końcu administracja Busha musiała zaprzestać finansowania Srebrnego Pierścienia, po wniesieniu przez Amerykańską Unię Wolności Obywatelskich skargi do sądu. Mimo tego drobnego niepowodzenia program pod hasłem „True Love Can Wait” realizowano pełną parą.
W placówkach oświatowych powiał pruderyjny wiatr. W szkole w Cross River trzy uczennice ośmieliły się podczas przedstawienia wypowiedzieć słowo wagina. Nie mogły go uniknąć, ponieważ wystawiały fragment słynnych „Monologów waginy” Eve Ensler.
W kwietniu br. okazało się, że wszelkie wysiłki i koszty poniesione na program abstynencji seksualnej były daremne. Renomowany instytut Mathematica Policy Research z Princeton przeprowadził na zlecenie Departamentu Zdrowia i Zasobów Ludzkich USA ankiety wśród 2 tys. 16-latków ze stanów Floryda, Wisconsin, Missisipi i Wirginia. Pierwsza grupa uczniów poddawana była w szkołach „wychowaniu do wstrzemięźliwości”, druga uczestniczyła w konwencjonalnych lekcjach wychowania seksualnego, uwzględniających środki antykoncepcyjne i bezpieczny seks. Badacze nie wykryli żadnych różnic w zachowaniu młodzieży z obu grup. Okazało się, że zarówno „wstrzemięźliwi”, jak i zwyczajni tracą niewinność bardzo wcześnie – przeciętnie mając lat 14,9. 23% w obu grupach uprawiało w ubiegłym roku seks, 17% przyznało, że rzadko używa prezerwatyw, 4% nie stosuje ich w ogóle.
Kierujący badaniami Christopher Trenholm podkreślił, że zachowania seksualne amerykańskiej młodzieży uświadamianej w tak odmienny sposób są identyczne. Należy więc zastanowić się, czy nie przeznaczyć pieniędzy podatników na inne cele. Zdaniem Trenholma, z wyników badań wypływa jeden pozytywny wniosek – w grupie „wstrzemięźliwych” nie nastąpił wzrost zakażeń chorobami wenerycznymi. Uprzednio obawiano się, że młodzież, której nie uczono w szkole o bezpiecznym seksie, będzie bardzo podatna na infekcje przenoszone drogą płciową.
Liczni amerykańscy seksuolodzy i liberalni działacze społeczni podkreślają, że studium Mathematica Policy Research jeszcze raz potwierdziło to, o czym od dawna wiedziano. – Program abstynencji ma cele ideologiczne i tylko pozoruje program zapobiegania ciążom wśród młodych dziewcząt. Ta administracja pozwoliła, aby

ideologia triumfowała nad nauką

przy każdej nadarzającej się okoliczności – twierdzi Martha Kempner, wiceprzewodnicząca Rady ds. Informacji i Oświaty Seksualnej USA. Przypomina też, że obecny rząd Stanów Zjednoczonych propagował wstrzemięźliwość seksualną także jako najlepszy sposób walki z AIDS w Afryce, a o finansowaniu rozdawnictwa prezerwatyw nie chciał słyszeć.
Urzędnicy administracji Busha, tacy jak Harry Wilson z Biura ds. Młodzieży i Rodziny, odpowiadają, że program krzewienia abstynencji jeszcze w pełni nie zadziałał, ponieważ realizowany był tylko w szkołach podstawowych, a nie w liceach (high schools). Można jednak stwierdzić pewną poprawę sytuacji. Udział nastolatek, które zostały matkami, spadł z 62,1 na tysiąc kobiet w wieku od 15 do 19 lat w 1991 r. do 41,1 w 2004 r. Eksperci instytutu Mathematica odpowiadają, że nie ma powodów do radości. Co roku w USA 19 mln ludzi zaraża się chorobami wenerycznymi, połowa z nich to osoby do 19. roku życia. Każdego roku w Stanach Zjednoczonych przeprowadzanych jest 250 tys. aborcji. To więcej (na tysiąc mieszkańców) niż w Kanadzie, Francji, Szwecji czy Holandii – krajach, w których edukacja seksualna polega na czymś więcej, niż na wpajaniu młodzieży hasła: „Po prostu powiedz nie”.
Jennifer z Little Rock skomentowała wyniki badań z filozoficznym spokojem: – Słuchałam wykładów na temat wstrzemięźliwości seksualnej już jako 11-latka. Były szlachetne i słuszne. Zazwyczaj jednak natura okazuje się silniejsza.

 

Wydanie: 19/2007, 2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy