Ujawnione stenogramy pogrążają Ziobrę

Ujawnione stenogramy pogrążają Ziobrę

Za co miał stanąć przed Trybunałem? Stenogramy prac Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej kompromitują Zbigniewa Ziobrę i jego metody

To było jedno z ostatnich głosowań w Sejmie poprzedniej kadencji. 25 września Sejm głosował nad wnios­kiem Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej o postawieniu Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu. Większość kwalifikowana wynosiła 276 posłów. Za było 271. Zabrakło pięciu głosów. Ziobrę uratowała frekwencja. Nieobecnych było dziewięciu posłów PO, m.in. Ewa Kopacz i Radosław Sikorski, i ośmiu PSL, m.in. Waldemar Pawlak i Janusz Piechociński.
W sytuacji, gdy Sejm nie podjął uchwały o postawieniu Ziobry przed TS, marszałek Sejmu ogłosiła umorzenie postępowania w tej sprawie.
Ziobro triumfował. – Koalicja rządząca okazała się nieudacznikami. Nie potrafi zrealizować tego, co tak hucznie zapowiadała przez osiem lat – wołał do mediów.
Niewiele się mylił. Jego działania badały dwie sejmowe komisje śledcze – ds. śmierci Barbary Blidy i ds. nacisków rozpatrująca kwestie związane z aferą gruntową i próbą wmontowania Andrzeja Leppera w skandal korupcyjny. Potem, gdy w roku 2012 złożono wniosek o postawienie Ziobry przed Trybunałem Stanu, prace toczyły się w Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej.
Ostatecznie komisja uznała za zasadne sześć z ośmiu stawianych Ziobrze zarzutów. Zarzucano mu naruszenie konstytucji, ustawy o Radzie Ministrów oraz ustawy o działach administracji rządowej. W uzasadnieniach wniosków jest też mowa o działaniach nakierowanych na „walkę z układem”, przekroczeniu uprawnień i nacisku na prokuratorów.
Prace komisji toczyły się za zamkniętymi drzwiami, przesłuchania świadków były utajnione. I wydawało się, że takimi pozostaną. Tymczasem na ostatnim jej posiedzeniu, 8 października, przewodniczący Robert Kropiwnicki (PO) zadecydował o ich odtajnieniu. Możemy więc dziś zajrzeć do stenogramów i dowiedzieć się, co o działaniach Zbigniewa Ziobry mówili świadkowie i jak wyglądało życie w IV RP. Oto fragmenty niektórych zeznań.

26 września 2013 r.
Wojciech Czuchnowski: zamach na Ziobrę
Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Wojciech Czuchnowski: Latem 2006 r. do Biura Przestępczości Zorganizowanej w Prokuraturze Krajowej zgłosili się dwaj dziennikarze – Witold Gadowski i Przemysław Wojciechowski. Stwierdzili oni, że szykowane są działania wymierzone w Zbigniewa Ziobrę. Celem tych działań ma być skompromitowanie pana Ziobry w mediach oraz (…) przygotowywany jest zamach fizyczny na ministra. Opisane działania miał realizować mężczyzna, który się nazywa Rafał Rutkowski. Był to prywatny detektyw pochodzący chyba z Wybrzeża. (…) Miał on rzekomo oferować tym dziennikarzom jakieś materiały, które były kompromitujące dla Zbigniewa Ziobry, a także brać udział w sprowadzeniu z Rosji człowieka, który jakoby miał wykonać fizycznie wyrok na ministrze. Nie wiem, w jaki sposób te rewelacje były udokumentowane. Faktem jest, że (…) 19 kwietnia 2007 r. informator policyjny (…) przekazał Centralnemu Biuru Śledczemu (…), iż Rafał Rutkowski ma za kilka dni spotkać się z mężczyzną, który posługuje się moim numerem telefonu. W trakcie spotkania detektyw ma przekazać ważne informacje z prowadzonego śledztwa, a osoba będąca użytkownikiem mojego numeru telefonu da mu pieniądze na załatwienie czegoś u policjantów. (…) Numer telefonu, którym miała posługiwać się owa nieznana osoba, należał do mnie. (…) W czasach, których dotyczy wiadomość przekazana przez informatora, pan Rutkowski był dla mnie osobą całkowicie nieznaną. W związku z opisaną sytuacją doszło do pierwszego przypadku monitorowania mojego numeru telefonu. Drugi przypadek inwigilacji, tym razem już w formie klasycznego podsłuchu prowadzonego od 24 kwietnia do 10 maja, był związany również z informacjami przekazanymi przez tajnego informatora policji. (…) Po uzys­kaniu informacji od informatora uzyskano zgodę na założenie podsłuchu na mój telefon. Był to podsłuch na osobę nieznaną, tzw. NN. (…) Wiązało się to z prowadzoną operacją o kryptonimie „Cele”, która miała zneutralizować działania wymierzone w Zbigniewa Ziobrę.
Przewodniczący pos. Andrzej Halicki (PO): (…) chciałbym poruszyć kwestię łączenia pana osoby i jej inwigilacji ze śmiercią byłej posłanki pani Barbary Blidy.
Wojciech Czuchnowski: Sprawą Barbary Blidy zacząłem zajmować się w dniu jej śmierci, 25 kwietnia 2007 r. Nie wiem, na ile był to zbieg okoliczności, a na ile celowe działanie, ale właśnie w dniach, w których rozgrywały się owe dramatyczne wydarzenia i w redakcji „Gazety Wyborczej” podejmowano kluczowe decyzje w sprawie zajęcia określonego stanowiska i przyjęcia sposobu opisywania tej sprawy, mój telefon znajdował się na podsłuchu. W tamtych dniach rozmawiałem przez telefon zarówno z redaktorami naczelnymi „Gazety Wyborczej”, jak i innymi pracującymi tam dziennikarzami.
Pos. Robert Kropiwnicki (PO): (…) Czy Zbigniew Ziobro wiedział o tym, kto był podsłuchiwany (…)?
Wojciech Czuchnowski: W aktach znajdują się zeznania Jarosława Marca, Konrada Kornatowskiego i Janusza Kaczmarka, którzy zgodnie twierdzą, że gdy policja zorientowała się, iż jest podsłuchiwany dziennikarz „Gazety Wyborczej”, został o tym fakcie powiadomiony Zbigniew Ziobro. Stwierdzono także, że podsłuch powinien zostać natychmiast zakończony. (…) Panowie, których nazwiska wymieniłem, twierdzą, że (…) Zbigniew Ziobro dopytywał się, czy nie dałoby się tego podsłuchu przedłużyć.
Pos. Robert Kropiwnicki (PO): W rezultacie podsłuch został przedłużony, czy nie podjęto takiej decyzji?
Wojciech Czuchnowski: (…) Podsłuch miał trwać 17 dni. W środku tego okresu miała mieć miejsce wspomniana rozmowa ze Zbigniewem Ziobrą, po niej podsłuch kontynuowano, ale nie został on przedłużony ponad pierwotnie wyznaczony czas. Nie wystąpiono do sądu o zgodę na kolejny podsłuch. (…) Do końca obowiązywania zgody telefon był podsłuchiwany, mimo że wiedziano, do kogo on należy. (…)

9 stycznia 2014 r.
Konrad Kornatowski: tajemnice specgrupy
Przewodniczący pos. Andrzej Halicki (PO): (…) Odwołam się do słów świadka wypowiedzianych w roku 2009 przed komisją śledczą, tzw. naciskową. Pojawił się tam m.in. aspekt działania specgrupy prokuratorów. Istnienie tej grupy jest sprawą oczywistą, choćby z tego względu, że niektórzy z jej członków zostali wręcz oddelegowani do Ministerstwa Sprawiedliwości i działali tam pod bezpośrednim nadzorem Zbigniewa Ziobry. (…) Zeznając przed komisją naciskową, powiedział świadek m.in.: „Takiego nagromadzenia, według mojego przekonania, przestępstw, deliktów cywilnych, dyscyplinarnych, prawnych nie widziałem przez całe swoje życie prokuratorskie, a zawód ten wykonywałem przez blisko 23 lata”. Dalej świadek mówi, że działania te bez wątpienia będą służyły temu, aby mieć wpływ i móc sterować postępowaniami. Chodziło o bardzo konkretne postępowania, które (…) były prowadzone w ramach tejże specgrupy pod nadzorem, a wręcz pod dyktando ówczesnego ministra sprawiedliwości. Jeżeli tak było, to bez wątpienia doszło do przekroczenia uprawnień i naruszenia obowiązujących przepisów prawa.
Świadek Konrad Kornatowski: W moim najgłębszym przekonaniu tak właśnie wówczas się stało. (…) Powołano grupę prokuratorów, bez względu na to, jak byśmy ją nazwali – specgrupą czy grupą do zadań nadzwyczajnych – której jedynym celem było łamanie prawa. Aby nie być gołosłownym, posłużę się przykładem, moim własnym. (…) Skoro rzekomo nakłaniałem pana Netzla do składania fałszywych zeznań, ponieważ wiedziałem, że zostanie on przesłuchany konkretnego dnia do konkretnej sprawy i na konkretne okoliczności, a musiałem to wiedzieć, bo tylko wtedy mogłem go nakłaniać, to niby skąd, jako komendant główny policji, a więc osoba spoza prokuratury, posiadłem wiedzę, o jaką sprawę i jakie okoliczności chodzi? Żeby ten zarzut miał sens, wcześniej musiałbym wiedzieć, o co chodzi. Inaczej wszystko jest pozbawione jakiejkolwiek logiki. W związku z tym stawiam pytanie: czy w stosunku do kogokolwiek było prowadzone postępowanie pod zarzutem, że zdradził tajemnicę służbową i złamał ustawę o tajemnicy, informując mnie (…), że w tym dniu, w takiej sprawie i na takie okoliczności zostanie przesłuchany taki a taki obywatel? Odpowiedź jest negatywna, a to oznacza, że (…) ja tego przestępstwa popełnić nie mogłem. Mimo to taki zarzut został mi przedstawiony.
(…) Pamiętajmy, że sprawa afery gruntowej była najtajniejszym z możliwych śledztw. Wiedziało o niej zaledwie kilka osób. Tak ten system wtedy funkcjonował. Po to została powołana specgrupa i dlatego sterowało się nią ręcznie. Kuriozalne jest to, że kierował jej pracami prokurator, pan Engelking, który w tej samej sprawie był przesłuchany w charakterze świadka, podobnie zresztą jak minister Ziobro. Po tym wszystkim ci dwaj panowie, jakby nigdy nic, sprawowali nadzór nad toczącym się postępowaniem. (…)

9 stycznia 2014 r.
Konrad Kornatowski: można podsłuchać każdego
Przewodniczący pos. Andrzej Halicki (PO): Wiadomo, że stosowano wobec pana techniki operacyjne, mam na myśli inwigilację i podsłuchy.
Konrad Kornatowski: (…) techniki operacyjne stosowano także wobec mojej żony i wobec mojej nieletniej córki. (…) Niemal trzy czwarte spośród kilkudziesięciu tomów akt stanowią bilingi wszystkich osób, m.in. moich przyjaciół, do których wykonywałem połączenia telefoniczne. (…)
Pos. Andrzej Halicki (PO): Znamy doskonale ten problem, proszę świadka, gdyż przy okazji ujawniania niektórych nazwisk w komisji śledczej okazało się, że inwigilowano także grupę dziennikarzy i dość liczną grupę polityków. Na tego typu działanie jest jednak potrzebna zgoda sądu okręgowego. Prowadzenie tego rodzaju czynności operacyjnych wymaga odpowiedniego uzasadnienia i wydania decyzji w określonym trybie.
Konrad Kornatowski: (…) Wszelkie procedury związane z czynnościami operacyjnymi jakiejkolwiek służby lub agencji są tak skonstruowane, że gdybym się uparł, to jestem w stanie objąć takimi czynnościami najświętszą osobę w tym kraju, z papieżem włącznie. Procedury znajdują się poza jakąkolwiek sądową kontrolą. Nieprawdą jest, że ktokolwiek to kontroluje. Jak to wygląda w rzeczywistości? Sporządza się wniosek, w którym pisze się, że w trakcie jakiejś operacji (…) ustalono, że Jan Kowalski utrzymuje z kimś kontakty, coś komuś sprzedaje, mówiąc krótko, robi cokolwiek. Przygotowuje się notatkę i idzie się z tym do prokuratora okręgowego. (…) Prokurator – i to chcę podkreślić – nie jest stroną tego postępowania, a jedynie sprawdza, czy czyn przypisany jakiejś osobie mieści się w czynach, w stosunku do których ustawa przewiduje stosowanie wobec sprawców technik operacyjnych. Jeśli stwierdzi, że jest to np. czyn z art. 148 par. 1 Kodeksu karnego, czyli zbrodnia zabójstwa, wówczas przystawia swoją pieczątkę i zezwala na stosowanie podsłuchu telefonicznego. Następnie z decyzją prokuratora należy udać się do sądu, w którym nie odbywa się jednak postępowanie kontradyktoryjne. W pomieszczeniu znajduje się tylko sędzia i funkcjonariusz policji. I co się dzieje? Wysoki sąd patrzy na wniosek, widzi, że ma on akceptację prokuratora, a więc przystawia swoją pieczęć i sprawa zostaje załatwiona. Na tym koniec. Nikt tego nie kontroluje.

9 stycznia 2014 r.
Konrad Kornatowski: czy ważne są dowody?
Przewodniczący pos. Andrzej Halicki (PO): Czy mógłby pan potwierdzić lub zaprzeczyć, że (…) na polecenie osób, które kierowały konkretnymi sprawami, takimi jak teraz omawiana, mogło dojść do naruszenia zasad pracy prokuratorskiej? W tym przypadku byłoby to wynoszenie informacji o prowadzonym postępowaniu poza ramy tej instytucji.
Konrad Kornatowski: Według mnie, w tej konkretnej sprawie doszło do naruszenia prawa. Pamiętam sytuację, (…) jak Ziobro telefonował do Janeczka, ówczesnego szefa Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. Cała rozmowa trwała chyba godzinę i była toczona przy mnie. Telefon był ustawiony na tryb głośnomówiący, a panowie wzajemnie się przekonywali do dwóch sprzecznych tez. Ziobro twierdził, że trzeba zamykać postępowanie i stawiać zarzuty, natomiast Janeczek twierdził, że prokurator referent stoi na stanowisku, że nie ma żadnych dowodów. Opisana sytuacja, z różnych względów, wydała mi się wtedy patologiczna. Bez względu jednak na moją ocenę opisane zdarzenie nie mieściło się w obowiązującym porządku prawnym. Dziś podtrzymuję tę opinię.

6 lutego 2014 r.
Janusz Kaczmarek: policji do Blidy nie dopuszczono
Pos. Artur Dunin (PO): Czy jak już została podjęta decyzja o zatrzymaniu pani Blidy, to został pan poinformowany o tym fakcie?
Świadek Janusz Kaczmarek: Nie, panie pośle. Powiedziałbym, że sytuacja była nieco kuriozalna. Po pierwsze, policja się tą sprawą nie zajmowała, ponieważ była ona prowadzona przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Po drugie, dopiero gdy doszło do tego nieszczęśliwego zdarzenia, zakończonego śmiercią pani Barbary Blidy, skontaktował się ze mną pan Zbigniew Ziobro i wówczas dowiedziałem się od niego o tym incydencie. Tego dnia, kiedy zginęła pani Blida, dowiedziałem się, że w ogóle były plany związane z jej zatrzymaniem. Po tym fakcie skontaktowałem się telefonicznie z komendantem głównym policji, który ode mnie dowiedział się, że takie zdarzenie miało miejsce. Policja nie została poinformowana wcześniej o zdarzeniu, mimo że powinna taką informację otrzymać. Doszło do jeszcze bardziej nieoczekiwanej sytuacji, a mianowicie przez kilkadziesiąt minut, chyba nawet trwało to około godziny, funkcjonariusze policji nie zostali wpuszczeni do domu państwa Blidów, mimo że patrol zjawił się na miejscu od razu po uzyskaniu informacji o śmierci pani Blidy i od tego momentu cała sprawa powinna znajdować się w gestii policji. Żeby była całkowita jasność – samo zatrzymanie mogło być realizowane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, natomiast wszystko, co się wydarzyło później, tzn. śmierć pani Barbary Blidy i zbadanie jej okoliczności, to były już właściwości policji.

6 lutego 2014 r.
Janusz Kaczmarek: jak zostałem przestępcą
Pos. Brygida Kolenda-Łabuś (PO): Pozwolę sobie wrócić do wątku czynności operacyjnych, które były wykonywane na wniosek ABW. W związku z tym wnioskiem minister Ziobro wyraził zgodę na zastosowanie czynności operacyjnych wobec pana Leppera i 14 innych osób. Czy potrafi pan ocenić, czy uzasadnienie wniosku, a więc czyny zarzucane tym osobom, mieściły się w katalogu spraw, które art. 17 ustawy o ABW enumeratywnie precyzuje?
Świadek Janusz Kaczmarek: Z tego, co pamiętam, te czyny nie mieściły się w katalogu zawartym w art. 17. Moim zdaniem, bardziej jaskrawym przypadkiem niewłaściwego działania jest inna sytuacja, którą poznałem dzięki wglądowi do akt. Ze zdumieniem przeczytałem bowiem, że wniosek dotyczący mojej osoby poszedł jako tzw. wniosek na osobę nieznaną, NN. Miała to być osoba związana z przemytem narkotyków, współpracą z zorganizowaną grupą przestępczą związaną z porwaniami i zabójstwami. Po takim uzasadnieniu każdy sąd wydałby zgodę na zastosowanie podsłuchu. (…) Taki, a nie inny kształt wniosku był efektem całkowicie zamierzonym. Pan Bogdan Święczkowski, przesłuchany m.in. na tę okoliczność w prokuraturze, zeznał, że zrobiono to z premedytacją.
(…) Chcę w tym momencie zauważyć, że nie była to jednak tylko kwestia podsłuchów i operacji specjalnej prowadzonej wobec Janusza Kaczmarka. Takie działania prowadzono również wobec mojej małżonki, mojej teściowej, mojego ojca i mojego 13-letniego wówczas syna. W tamtym czasie badano moje pochodzenie, sprawdzano, co robili moi rodzice, dziadkowie, a nawet pradziadkowie. (…) Minister Ziobro powiedział wówczas publicznie, że zostanie zbadana każda sprawa, jaką prowadził, nadzorował lub wypowiadał się kiedykolwiek pan Kaczmarek. Jak widać, nie prowadzono wcale postępowania dotyczącego ewentualnego przecieku, ale przedmiotem postępowania był Janusz Kaczmarek.

 

Wydanie: 2015, 48/2015

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Rafal
    Rafal 19 sierpnia, 2016, 06:28

    W sumie racja, ale to nic nowego nie wnosi przeciez bylo do przewidzenia.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy