Prowadzenie bloga przez polityka wędrującego od partii do partii ma tę zaletę, że pozwala takiego miglanca namierzyć i napisać, co się o nim myśli. A nawet domagać się zwrotu zainwestowanej kasy. W takim położeniu znalazł się ostatnio K.M. Ujazdowski, którego wytropił Zbigniew Bereżański, szczerze rozczarowany postawą eksministra. A jeszcze bardziej rozczarowany stratą 5 tys. zł, które 27 września ub.r. przelał na fundusz wyborczy PiS ze wskazaniem na Ujazdowskiego jako lidera listy partyjnej na Dolnym Śląsku. Bereżański zapłacił, bo myślał, że wspiera partię i lojalnego wobec niej człowieka. Sromotnie się pomylił w ocenie Ujazdowskiego i żąda, by ten teraz oddał kasę. Grozi sądem, bo – jak pisze – „pan i panu podobni to zmora prawicy. Zniszczą, zanim coś wybudują”. Szykuje się precedensowa sprawa. Coś nam się przy tym widzi, że takich wpłacających było dużo więcej.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy