A Układu ani śladu

Blog Waldemara Kuczyńskiego
www.kuczyn.com
„Jestem lumpen-liberałem aspirującym do łże-elit, tkwiącym w układzie i uprawiającym quasi-terror. Mój dziadek zakładał KPP i służył w Wehrmachcie, a prababcia była funkcjonariuszką carskiej Ochrany”.
(z internetu)

Pomiędzy tym, co mówią politycy prywatnie o sobie, o przeciwnikach i o kolegach, a tym, co słyszymy, jest prawie taka różnica jak między rzeczywistym głosem gościa a tym, który zmiksowano dla ukrycia rozmówcy. Istnienie dwu prawd, swobodnej prywatnej i kontrolowanej publicznej, które często się rozchodzą, jest zjawiskiem uniwersalnym, dotyczy nie tylko polityki. Czasami prawda swobodna wypływa na publiczne forum, jak w przypadku taśm Renaty Beger, a teraz nagrania wynurzeń Oleksego. Z tej uniwersalności wynika od razu wniosek, by z dużym przymrużeniem oka patrzeć na polityków, szczególnie niechętnych czy wrogich SLD, jak łamią ręce nad demoralizacją i dwulicowością całej lewicy, na przykładzie słów i treści, które niczym dorodnego pawia wypuścił polityk SLD. Sam znam polityka lamentującego przed kamerami, jak to jest porażony dnem SLD-owskim, który w rozmowach prywatnych dzielił polskie społeczeństwo na brudnych i leniwych chłopów, pazernych na niezarobioną forsę robotników i na kołtunów, a publicznie rozpływał się nad mądrością Polaków. Jak by go ktoś nagrał przy takich dywagacjach, to miałby się z pyszna. Więc radzę zachować wobec tych rwących szaty nieufność, bo każdy z nich ma na swoim koncie wiele podobnych rozmów, choć może nie tak wściekłych. Ja też mam kilka. To jest jeden wymiar tej sprawy, najmniej ważny dlatego, że właśnie uniwersalny.
Drugi wymiar ważniejszy, to jednak – niezwykłe w słowach i treściach wypowiedzi Oleksego – nasilenie nienawiści do wszystkich niemal czołowych działaczy partii, której był ważnym liderem. To – jak znam wnętrze świata politycznego – przekroczyło normy i otarło się o patologię. Było też dla mnie zaskoczeniem, dosyć przykrym, bo Oleksy jawił mi się jako polityk o dobrych nerwach, niezacietrzewiony, racjonalnie myślący, raczej pogodny i życzliwy ludziom. Zobaczyłem w taśmach wściekłość, ciężko zranionego ambicjonera, narcyza cierpiącego na odrzucenie. Nie twierdzę, że on taki jest zawsze, ale taki jest w tych taśmach. I teraz pytanie, czy owa supernienawiść do partyjnych kolegów z tego, co On szczebla, to wyłącznie nastrój Oleksego? Czy może to wyraz ogólnego klimatu i uczuć panujących między SLD-owską czołówką, tego samego przynajmniej, co Oleksy pokolenia. Oczywiste jest, że przeciwnicy SLD przekonują, iż Oleksy i jego retoryka to wiarygodni reprezentanci i świadkowie żmijowiska panującego w czołówce najważniejszej ciągle partii lewicy. I być może tak jest. Gdyby tak było, to marna przyszłość takiej partii, jeśliby w niej te żmijowe ogniska nadal tolerowano.
Wreszcie jest wymiar trzeci, który może się okazać najważniejszym, a mianowicie różne sugestie robione przez Oleksego o korupcyjnym posmaku. Jest oczywiste, że te sugestie muszą być zweryfikowane przez prokuraturę, a autor i inni przesłuchani pod przysięgą. Nie wątpię, że Ziobro o to zadba, pewno z gorliwością więcej niż niezwykłą i tu akurat może być ona pożyteczna. Inna rzecz, że nawet jeśli niczego się nie wykryje, to warto będzie utrzymywać wokół SLD klimat podejrzeń, a jego działaczy trzymać w niepewności, czy aby pewnego ranka nie załomocą w ich drzwi młotami chłopcy z CBA. Oleksy dostarczył amunicji przeciwnikom lewicy na niejedną kampanię wyborczą i niejedno śledztwo. Czy z tego coś będzie? Może tak, a może nie, a może niewiele. Bo właściwie prokuratura miała już kupę czasu, żeby posprawdzać. I co? Nic? Supersensacją pierwszego dnia po ujawnieniu taśm był, wedle Oleksego, ogromny majątek Aleksandra Kwaśniewskiego, z którego nie mógłby się on wyliczyć uczciwie. Były prezydent zakwestionował, chyba dosyć wiarygodnie, wiadomości podane przez swego politycznego kolegę. I sensacja ucichła. Bez względu na to, jaka jest prawda, jaka się ona okaże, na razie w tym, co Oleksy powiedział, nie ma ani jednego faktu, który by wyglądał wystarczająco wiarygodnie, by uzasadnić fanfary, które już brzmią tu i ówdzie na prawicy, w tym w prorządowych mediach o przełomie w odnalezieniu wreszcie owej GTW czy „Grupy Krakowskiego Przedmieścia”, czy słynnego Układu. Wkład Oleksego w jego poszukiwania oznacza na razie tylko dodanie do dotychczasowych niby-faktów dodatkowych niby-faktów. Dlatego mój licznik pościgu za Układem pozostaje niezmieniony.
Nadal nie widzę niczego, co mogłoby wskazywać wiarygodnie na istnienie zorganizowanej, scentralizowanej struktury politycznej i przestępczej, która dotarła wszędzie i która manipulowała w sposób zorganizowany polskim życiem politycznym i gospodarczym. Tak widział i widzi Układ Kaczyński i tego tylko widzenia dotyczy mój licznik. Obraz, który wyłania się z różnych faktów, pokazuje raczej dosyć normalny, choć nie zawsze apetyczny, moralny i zgodny z prawem obraz kraju w toku burzliwej przemiany. Obfitują takie czasy w wiele okazji, które starają się wykorzystywać ludzie energiczni i bez skrupułów, tworząc grupy interesów bardzo często ponad podziałami politycznymi, równie często zajadle wobec siebie wrogie w ramach tego samego obozu. Zza taśm Oleksego nie widać jakiegoś jednolitego Układu, widać raczej wojny koterii. I nie łudźmy się – koterie, wcale nie zawsze złe, to nie tylko cecha SLD, lewicy czy w ogóle polityków. Koterie można by znaleźć nawet w Kościele. To natura życia. W tym kłębowisku jest i państwo, raz wykorzystywane niegodziwie, ale równocześnie starające się okiełznać żywioły i często przy okazji rodzące nowe. Jest wielowymiarowe życie kraju na ogromnym, wspaniałym zakręcie, Układu zaś – ani śladu.

 

Wydanie: 14/2007, 2007

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy