Ukryta amnestia Busha

Ukryta amnestia Busha

Czy proponowana przez Biały Dom reforma ułatwi Polakom podejmowanie pracy w USA?

Prezydent George W. Bush przedstawił 7 stycznia w Białym Domu projekt reformy prawa o imigrantach, najbardziej rozległej od ponad 20 lat. Ludzie, którzy nielegalnie zatrudnili się w Stanach Zjednoczonych, będą mogli się ujawnić i otrzymać trzyletnie prawo do pracy.
Okres ten będzie można przedłużać nawet kilkakrotnie, aczkolwiek, jak podkreślił amerykański przywódca, proponowana procedura nie oznacza drogi do amerykańskiego obywatelstwa. Bush oczekuje, że imigranci w końcu wrócą do krajów pochodzenia.
Jeśli koncepcje prezydenta zostaną przyjęte przez Kongres, przyniesie to poprawę sytuacji cudzoziemców pracujących w USA na czarno. Jest ich, według różnych szacunków, 8-10 mln, z czego aż 60% stanowią Meksykanie, zaś około 100 tys. Polacy. Komentatorzy są jednak sceptyczni. Plan Busha jest bardzo ogólny. Wielu uznało go tylko za

propagandowe posunięcie,

obliczone na zdobycie poparcia Latynosów w wyborach prezydenckich, które odbędą się w listopadzie br. Meksykanie i inni przybysze z krajów Ameryki Łacińskiej stanowią 13% społeczeństwa Stanów Zjednoczonych, 7% elektoratu i są najszybciej rosnącą grupą etniczną w USA. W wyborach 2000 r. George W. Bush otrzymał tylko 35% latynoskich głosów. Jeśli chce w listopadzie zwyciężyć, powinien poprawić ten wynik. Gospodarz Białego Domu nie przypadkiem z właściwą sobie retoryką oświadczył, że Meksykanie przynieśli do Ameryki „wartości wiary w Boga, miłości rodzinnej, ciężkiej pracy i samodzielności, które uczyniły nasz naród wielkim”.
Podczas kampanii wyborczej przed czterema laty Bush obiecywał generalne rozwiązanie problemu imigrantów. W lutym 2001 r. omawiał tę sprawę podczas spotkania z prezydentem Meksyku, Vincente Foxem. Meksykański lider postulował ogłoszenie przez władze USA powszechnej „amnestii” dla nielegalnych. Zamachy z 11 września sprawiły jednak, że Bush musiał poświęcić całą swą energię wojnie z terroryzmem. W roku wyborczym doszedł natomiast do wniosku, że Stany Zjednoczone potrzebują nowej ustawy o imigrantach, która, jak to określił, „będzie skuteczna i z której będziemy dumni”. Dużą rolę odgrywają względy bezpieczeństwa narodowego.

Administracja Busha liczy,

że dzięki reformie władze będą wiedzieć lepiej, kto przebywa na terytorium USA.
Zgodnie z planami Busha, zatrudnieni na czarno mogliby pracować legalnie, pod warunkiem że nie odbierają miejsc pracy Amerykanom. Innymi słowy, potrzebni są robotnicy rolni, pokojówki, sprzątacze i wykonujący podobne nisko płatne zajęcia, nienęcące obywateli USA.
System działałby w sposób następujący – zatrudniona w sieci hotelowej Polka zwraca się wraz ze swym pracodawcą do urzędu imigracyjnego. Urząd pobiera niewielką opłatę i wydaje trzyletnią wizę pracowniczą. Polka może teraz bez przeszkód podróżować do ojczyzny i sprowadzić krewnych, którzy pozostaną na jej utrzymaniu. Ma prawo do najniższych płac gwarantowanych i ubezpieczenia, a przed wyzyskiem ze strony pracodawcy może się bronić na drodze sądowej. Po trzech latach wraca do Polski i składa wniosek o kolejną wizę na ten sam okres. Kandydaci do pracy mogą zgłaszać się także z krajów ojczystych, pod warunkiem że mają ofertę zatrudnienia w USA. Propozycja Busha być może sprawi, że polityka wizowa Stanów Zjednoczonych wobec

Polski zostanie złagodzona.

Do tej pory amerykańscy urzędnicy argumentowali, że Polacy zbyt często pozostają w Stanach Zjednoczonych, aby pracować bez zezwolenia, dlatego obowiązek wizowy dla obywateli RP musi zostać utrzymany.
Bush nie planuje pełnej „amnestii” dla nielegalnych, toteż Vincente Fox, którego amerykański prezydent poinformował wcześniej przez telefon o swoich planach, sceptycznie określił proponowaną reformę jako „bardzo interesującą”. Ale przywódca Stanów Zjednoczonych musiał się liczyć z opinią wielu polityków ze swej Partii Republikańskiej, przeciwnych „amnestii”. Oznacza ona, ich zdaniem, nagrodzenie imigrantów, którzy złamali amerykańskie prawo. Media w USA twierdzą więc, że Bush planuje coś w rodzaju amnestii ukrytej. Ale i tak wielu konserwatystów nie szczędzi szefowi państwa słów krytyki. Republikański członek Izby Reprezentantów, Tom Tancredo, przewiduje, że „niebezpieczne i niewykonalne” propozycje Busha zostaną odrzucone przez Kongres: „Ani Meksykanie, ani ktokolwiek inny nie podejmie papierkowego mozołu szukania legalnej pracy, dopóki granica jest dziurawa, a zatrudniający mogą bezkarnie łamać obowiązujące prawo”. Czy zresztą pracodawcy zechcą płacić wyższe podatki za swój zalegalizowany personel? Czy imigranci zgodzą się na płacenie składek ubezpieczeniowych? Raczej wybiorą pozostanie w szarej strefie. Republikański kongresman Virgil Goode z Wirginii głosi, że nielegalnym nie należy przyznawać trzyletniego prawa pobytu. Niech wracają do domu i wraz z innymi ustawią się w kolejce po wizę.
Inny pogląd w tej kwestii ma Loretta Sanchez, zasiadająca w Izbie Reprezentantów z ramienia kalifornijskich Demokratów. Twierdzi ona, że reforma Busha uczyni kraj bezpieczniejszym, zaspokoi jego potrzeby ekonomiczne i połączy rodziny. Ale być może z zapowiedzi daleko idących zmian wyniknie niewiele. Prezydent Bush nie złożył jeszcze oficjalnego projektu nowej ustawy w Kongresie i nie wiadomo, kiedy to uczyni. Wątpliwe, aby ustawodawcy poddali pod głosowanie propozycje Białego Domu jeszcze w tym roku. Jeśli zaś Bush zostanie wybrany na drugą kadencję, jego reformatorski zapał może ostygnąć.

 

Wydanie: 03/2004, 2004

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy