Uniopolokatolo

Z gadziej perspektywy

Co powie papież tym razem? – spekulowano na medialnej, politycznej giełdzie. Energicznie, żywiołowo, bo na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych w tym czasie panował zastój, kicha zupełna. Sugerowano, że tym razem papież powie coś o wilczym kapitalizmie, który tak niedawno odczuli pogryzieni przez niewidzialny wolny rynek robotnicy ze Szczecina. A może o efekcie cieplarnianym, o wyniszczaniu lasów na drugiej półkuli, skąd niedawno papież wrócił i biblijnych potopach na naszej? A może o globalizacji, która coraz bardziej dopada szaraka Polaka marzącego jedynie o wsi spokojnej, o swej „chacie z kraja”?
A może o „jednoczącej się Europie i Unii Europejskiej”, co zaproponował premier Miller w porannej audycji radiowej i co w lud poszło.
Co powiedział papież, będzie komentowane w przyszłym tygodniu, po pierwszej fali „njusowych cytatów”. Ciekawe, czy znów okaże się, że Polacy-katolicy chętnie słuchają papieża, ale rzadko jego słowa słyszą i analizują.
Niezależnie, co papież powie, warto, aby polski Kościół katolicki wyraził w tej kwestii swoje stanowisko. Do tej pory mamy generalnie poparcie Episkopatu dla naszej obecności w Unii Europejskiej, no i stałe kontestowanie Unii przez kościelne „doły”, zwłaszcza kler związany z potężnym imperium medialnym ojca Rydzyka.
Poparcie Episkopatu z miesiąca na miesiąc jest coraz rzadsze i słabiej brzmiące. Przeciwnicy Unii w koloratkach są za to coraz bardziej głośni. Taki stan wynika zapewne z inicjatyw, w jakie polski Kościół katolicki zaangażował się, wróżących rychłą klapą.
Gromko odtrąbiony bój o Invocatio Dei w przyszłej Konstytucji UE okazuje się wirtualny. Nie ma pewności, że taka Konstytucja powstanie, a jeśli już uda się ją utrzeć, to na pewno bez religijnych, dzielących unijne społeczności, elementów. Entuzjazm Episkopatu schłodziły ostatnie rezolucje Parlamentu Europejskiego dotyczące aborcji. Takiej Unii zdecydowanie nie – mruczy Kościół.
No właśnie jakiej Unii, jakiej Polski w tej Unii i jakiego Kościoła w Unii?
Wszelkie popularne, nośne medialnie dyskusje o Unii skupiają się na razie wokół problemów drugorzędnych. Czy i ile pieniążków dostaną chłopi polscy w zamian za unijny mariaż? Za ile warto się sprzedać? Czy w Unii będziemy mogli kisić ogórki małosolne i pędzić śliwowicę? No i czy będziemy mogli spędzać niechciane, zapłodnione zygoty?
Polski Kościół katolicki uważa się za gwaranta patriotyzmu i tożsamości narodowej. Można te gwarancje kwestionować, ironizować. Ale do tej pory ów gwarant nie wypowiedział się poważnie, obszernie, jak widzi gwarancje dla owej „tożsamości”. Jakiej „tożsamości”? Przecież „tożsamość”, „patriotyzm”, „suwerenność”, a zwłaszcza „katolicyzm” powinny dziś być zdefiniowane na nowo. Przecież po zassaniu nas, młody Polak-katolik może podjąć pracę na portugalskim, katolickim uniwersytecie, tam pojąć po katolicku za małżonkę Włoszkę, z którą będzie porozumiewał się po francusku. Dzieci ich będą chodziły do dobrej, angielskiej szkoły.
Co wtedy z naszym katolicyzmem?
Premier Miller, wódz socjaldemokratów w RP zachęcał papieża do słów o „jednoczącej się Europie i UE”. Tak samo papież mógłby zachęcić premiera Millera. SLD gromko wyraża poparcie dla akcesji, ale poza mobilizującymi do długiego marszu hasłami, poważniejszej, powszechnej dyskusji o tym, jak będziemy wyglądali za lat pięć, dziesięć, piętnaście w UE, nie ma. Jakie wartości, niekatolickie, nasza socjaldemokratyczna SLD pragnęłaby tam zaszczepić? Czy będziemy tam pielęgnować kulturalną tożsamość, wzorując się np. na francuskim „wyjątku kulturalnym”? Czy może ocalimy tożsamość, zaszczepiając tam pogardę dla obcych, nasz „antysemityzm bez Żydów”? Czy będziemy tam bronić interesów biedniejszej części Europy, tej bez „klasy średniej”, czy jedynie małpować starszych, bogatszych, socjaldemokratycznych braci?
Warto, abyśmy pogadali sobie o tym i przegadali co nieco, jeszcze przed referendum.

 

Wydanie: 2002, 33/2002

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy