Urok i mit Berlusconiego

Urok i mit Berlusconiego

Magnat medialny i polityk kupił wszystko, co było do kupienia w mediach, i narzucił Włochom swój wizerunek

To swoiste połączenie Dody Elektrody z George’em Bushem. Showman, bogacz, a zarazem wyrazisty, konsekwentny polityk prawicy, który zyskuje w oczach wyborców na tle nieco rozmydlonych sylwetek centrolewicowych liderów dzisiejszej Partii Demokratycznej. Polityków, którzy na czele z byłym przewodniczącym Komisji Europejskiej wygrali w 2006 r. wybory przewagą zaledwie kilku tysięcy głosów, ale nie zdołali utrzymać władzy. Ich wewnętrznie skłócona koalicja wciąż kluczyła i nie była w stanie płynąć żadnym zdecydowanym kursem. Tymczasem dla milionów włoskich wyborców Silvio Berlusconi, który po raz trzeci w ciągu ostatnich 14 lat po wygranych kwietniowych wyborach utworzył we Włoszech prawicowy rząd koalicyjny, zwany elegancko przez media „centro-prawicowym”, jest autentycznym uosobieniem amerykańskiego mitu. Człowieka, który co prawda nie od pucybuta, ale od domokrążcy, sprzedawcy odkurzaczy doszedł do nieopisanego bogactwa i do władzy. Właśnie w tej kolejności.
Bush i Putin chętnie się z nim fotografują, a prezydent USA klepie go po ramieniu. Służba prasowa Białego Domu w broszurce przygotowanej dla dziennikarzy towarzyszących prezydentowi w ostatniej podróży po Europie umieściła tekścik o sojuszniku napisany z dużą dezynwolturą. Jest w nim o tym, że Berlusconi „lubi bratać się z ważnymi gośćmi”, a „jako były piosenkarz na statkach wycieczkowych czasem zabawia głowy państw, grając na fortepianie”.

Prawdziwie amerykańska kariera

W oficjalnej biografii Berlusconiego nie ma fałszywej pruderii. Nie pominięto niczego, co składa się na mit jego „amerykańskiej kariery”. Ze sprzedawcy domowego sprzętu elektrycznego staje się wkrótce założycielem spółki, jak byśmy dziś nazwali, deweloperskiej, a następnie „grupy inwestującej anonimowe kapitały”, w czym pomaga mu kredyt z Banku Rasini, w którym pracuje ojciec Silvia. I o którym ludzie niechętni Berlusconiemu juniorowi mówili, że zajmował się praniem brudnych pieniędzy. Jednak w żadnym z ponad 10 procesów, jakie prokuratury włoska i hiszpańska wytoczyły Berlusconiemu, nie ma zarzutu prania brudnych pieniędzy. Toczyły się przeciwko niemu sprawy o przekupywanie sędziów, adwokatów i policji skarbowej, o oszustwa podatkowe, o nielegalny wywóz pieniędzy. Skazywano dyrektorów jego przedsiębiorstw, jego prawnika i najbliższych współpracowników, ale jego procesy prawie zawsze kończyły się umorzeniem z powodu przedawnienia przestępstwa. Skazano nawet jego adwokata i późniejszego ministra obrony w jego pierwszym rządzie, ale nigdy jego samego.
Już jako absolwent prawa ze specjalizacją prawo reklamowe tworzy w 1964 r. przedsiębiorstwo, które buduje osiedle dla 4 tys. mieszkańców. Odtąd interesy Kawalera, jak nazywa go prasa od chwili, gdy został kawalerem Orderu Pracy, zaczynają nabierać coraz większego rozmachu. Jednak prawdziwym przeznaczeniem przedsiębiorczego mediolańczyka okazały się media. Dzięki pieniądzom, za pomocą których finansował kampanie wyborcze włoskich socjalistów, uzyskał z pomocą premiera Bettina Craxiego zmiany w ustawodawstwie, które pozwoliły mu na złamanie ustawowego monopolu telewizji publicznej RAI. Dziś jego koncern Fininvest jest właścicielem wszystkich trzech sieci prywatnej telewizji w Italii i dziesiątków mniejszych, regionalnych stacji. Zbiera 90% dochodów z reklam. Jego wydawnictwo Mondadori kontroluje większość prasy, m.in. kształtujące w znacznej mierze opinię publiczną tabloidy i część poważnych dzienników i periodyków. Nawet skądinąd solidna i obiektywna oficjalna włoska agencja prasowa, gdy przygotowuje przegląd prasy, stara się nie urazić zbytnio premiera.

Nawet w zupie

Wkrótce po ostatnim zwycięstwie wyborczym premier Berlusconi, dziś jeden z trzech najbogatszych Włochów, wyznał w wywiadzie dla największego włoskiego dziennika „Corriere della Sera”, który także kupił przed paru laty dla swego imperium medialnego: „Marzę o tym, aby cieszyć się swymi domami i jachtami, tymczasem nie mam ani jednej wolnej chwili, a w wielu moich rezydencjach byłem tylko raz w życiu”.
Chwali się nimi przy każdej okazji, jest to bowiem integralna część mitu Berlusconiego, który zafascynował Włochów.
Siła i urok Kawalera polegają jednak przede wszystkim na wszechobecności jego wizerunku. Gdy już kupił wszystkie media, jakie były do kupienia, przestał podlegać prawu, któremu podlega każdy polityk. Inni premierzy są nieustannie obecni w naszych domach, dopóki mają władzę. Byłych premierów z czasem jest coraz mniej na ekranach telewizorów. A Berlusconi czy u władzy, czy w opozycji, jest na wizji nieustannie. Jak powiadają Hiszpanie o niektórych nachalnie obecnych postaciach, „znajdujemy ich nawet w zupie w porze obiadowej!”.
Po powrocie do Pałacu Chigi, rzymskiej siedziby szefa rządu, Berlusconi podjął ze zdwojoną energią swą rozgrywkę z włoskim wymiarem sprawiedliwości. W jednym z publicznych wystąpień, podnosząc w górę ręce skrzyżowane w przegubach, wołał: „Oni właśnie tak chcieliby mnie wyprowadzić: w kajdankach”. Oni to oczywiście prokuratorzy i sędziowie. Do standardowych już określeń, jakich używa wobec tych pracowników aparatu ścigania i wymiaru sprawiedliwości, takich jak „czerwone togi” czy „wściekła ultralewica”, dodał nowe – „rakowa narośl na demokracji”.
Taką naroślą, jak dał do zrozumienia szef rządu, jest pani sędzia Nicoletta Gandus z Mediolanu, prowadząca sprawę przeciwko Berlusconiemu, oskarżonemu o nakłonienie swego brytyjskiego adwokata do złożenia w sądzie fałszywego świadectwa. Mecenas David Mills miał zeznać, że koncern Berlusconiego, Fininvest, nie lokował w zagranicznych rajach fiskalnych nieopodatkowanych funduszy. Mills miał otrzymać za to 580 tys. euro. W przygotowaniu jest kolejny proces o korupcję przeciwko premierowi. Berlusconi wystąpił o zmianę sędziego prowadzącego sprawę, zarzucając pani Gandus, że żywi wobec niego „uprzedzenia polityczne”.

Prywatna wojna premiera

Jeśli to się powiedzie, wyborcom nie pozostanie nic innego, niż uwierzyć zapewnieniu szefa rządu, który deklarował na konferencji prasowej: „Jestem niewinny, mogę przysiąc na moje dzieci”.
Premier, korzystając z wygodnej większości, którą ma obecnie w parlamencie, wniósł ustawę, która stawia jego oraz przewodniczących obu izb parlamentu i prezydenta na czas ich pięcioletniego urzędowania ponad obowiązującym we Włoszech prawem. Postanowił jednak zabezpieczyć się podwójnie przed wszelką odpowiedzialnością karną na czas swego urzędowania w Pałacu Chigi. Przeforsował bezprecedensową, przynajmniej w cywilizowanym świecie, ustawę, która zawiesza na rok wszystkie procesy o przestępstwa popełnione przed 30 czerwca 2002 r., w których wina zagrożona jest karą do 10 lat więzienia. Oficjalnie premier umotywował swą inicjatywę ustawodawczą, twierdząc, że chodziło mu o „odciążenie” sądów, aby mogły się zająć energiczniej „poważniejszymi sprawami”, m.in. walką z mafią i terroryzmem.
Ustawa przewiduje zamrożenie m.in. rozpraw w sprawach o porwania, wymuszenia (haracze), czerpanie zysków z prostytucji, fałszowanie dokumentów, korupcję, pornografię dziecięcą, stosowanie przemocy w rodzinie, nielegalne posiadanie broni i handel bronią oraz doprowadzenie do śmierci z powodu błędu lekarza.
Rzymski dziennik „La Repubblica” zwraca uwagę na niebywałe wprost paradoksy wynikające z ustawy. Szybciej np. rozpocznie się proces nastolatka, który ukradł telefon komórkowy, grożąc temperówką, bo za to grozi do 20 lat więzienia, niż proces lekarza, którego zaniedbanie skończyło się śmiercią pacjenta, ponieważ za to jest przewidziana kara tylko do pięciu lat pozbawienia wolności.

Berluskonizacja prawa

Najwyższa Rada Sądownictwa uznała ustawę, nazywaną przez opozycję „kołem ratunkowym dla Berlusconiego”, za sprzeczną z konstytucją. Za „faktyczną amnestię” dla 100 tys. oskarżonych. Większości procesów sądy, które w wielu wypadkach będą musiały zaczynać je od nowa, po prostu nie zdążą zakończyć, zanim przestępstwa ulegną przedawnieniu. To dalsza „berluskonizacja” prawa, jak piszą dzienniki pozycyjne. To ustawa tego samego rodzaju – podkreśla rzymska „La Repubblica” – co przeforsowana przez Kawalera za czasów jego poprzedniego rządu ustawa znosząca kary sądowe za oszustwa podatkowe, które przestały w jej świetle być przestępstwem z kodeksu karnego, a stały się zwykłym „wykroczeniem administracyjnym”.
Włoski magnat medialny tak uzasadniał na konferencji prasowej te wszystkie inicjatywy ustawodawcze: „Wydałem już 174 mln euro na adwokatów i kaucje sądowe we wszystkich tych procesach, jakie się przeciwko mnie toczyły (od 1994 r.). Do 2006 r. było w nie zaangażowanych 789 sędziów śledczych i prokuratorów”. Kiedy indziej zaś skarżył się słuchaczom swoich stacji telewizyjnych: „Nie mogę przecież poświęcać wszystkich sobót na przygotowywanie się do przesłuchań i rozpraw sądowych… I chodzi o to, aby nie można było użyć wymiaru sprawiedliwości przeciwko ludziom stojącym na najwyższych szczeblach władzy państwowej”.

Pierwsze gwizdy

Gdy jednak parę dni temu na spotkaniu z publicznością, którą dotąd uznawał za swoją, użył porównania włoskich „upolitycznionych sędziów” do narośli rakowej, która chce „zniszczyć tkankę demokracji”, po raz pierwszy stało się coś nieoczekiwanego. Zgromadzeni w dużej sali członkowie Confesercenti, Konfederacji Kupców i Rzemieślników, zaczęli gwizdać.
„Przeszedłem prawdziwą drogę krzyżową, jestem oburzony”, protestował szef rządu. Ale słuchacze już do końca spotkania manifestowali gwizdami protest przeciwko „swoistej koncepcji prawa”, jaką ma premier. Włoscy kupcy i rzemieślnicy, którzy jako jedni z pierwszych odczuli skutki nadchodzącego kryzysu gospodarczego, obawiają się, że zawieszenie 100 tys. procesów, tj. połowy wszystkich spraw toczących się przed sądami, oznacza m.in. bezkarność dla mafiosów wymuszających na nich haracze. W wielu włoskich miastach, zwłaszcza na południu, płaci je niemal 100% spośród nich.
Najbardziej wpływowy włoski tygodnik katolicki, ukazujący się w nakładzie ponad pół miliona egzemplarzy „Famiglia Cristiana”, który dotąd zachowywał neutralność wobec prawicowego rządu, napisał w komentarzu redakcyjnym w numerze z 23 czerwca o „obsesji” premiera na punkcie sędziów i adwokatów: „Pierwszych uważa za swych wrogów, drugich wybiera do parlamentu”. Np. dotychczasowy osobisty sekretarz Berlusconiego, mecenas Angelino Alfano, został ministrem sprawiedliwości.
Zdaniem tygodnika, forsując przepis odraczający o rok sprawy karne, „premier zniweczył kapitał zaufania, jakim obdarzyli go w kwietniu tego roku wyborcy (…), stawiając swoje osobiste obsesje ponad interesami kraju”. W przekonaniu redakcji tygodnika, który często wyraża opinię Episkopatu, przekreślił też swój wizerunek męża stanu oraz szansę wyboru na prezydenta republiki, co jest jego marzeniem.

Obsesja

Na salonach Unii Europejskiej Kawaler zawsze był uważany za nieco żenującego gościa i nie szczędzono mu uszczypliwych uwag. Kiedy jako 70-latek przechwalał się publicznie swoim „młodzieńczym libido” lub gdy kazał sobie zrobić przeszczep włosów i podejmował w chusteczce na głowie pewnego zagranicznego męża stanu składającego mu wizytę, Europa się śmiała. Jednak kiedy porównał niemieckiego polityka, lidera europejskich socjalistów, Martina Schultza, do kapo z obozu koncentracyjnego, europejskim politykom wydało się to mniej śmieszne. Rozległy się głosy oburzenia. Jednak Berlusconi nie jest premierem, który pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Gdy ponownie objął rządy, postanowił wziąć odwet na Europie. UE to drugie źródło kompleksów wielkiego menedżera, który bardzo nie lubi, gdy mu się ktoś wtrąca do interesów, do jego własnej „firmy”, jak chciałby traktować całe Włochy.
Występując na ostatnim szczycie UE w Brukseli, dał wyraz swemu niezadowoleniu z dezaprobaty władz unijnych wobec różnych aspektów jego polityki wewnętrznej. Jest rzeczą powszechnie znaną – nie mogło być inaczej – że Brukselę, jak i większość europejskiej opinii publicznej, coraz bardziej niepokoi nie tylko „berluskonizacja” prawa we Włoszech, lecz także ksenofobiczne ustawy rządowe i inicjatywy podejmowane przez władze lokalne. Na ich podstawie imigrant, którego dochody i status majątkowy zostaną uznane za zbyt niskie, może być w każdej chwili wydalony z wielu miast na północy kraju. Wbrew protestom UNESCO i wielu innych organizacji pozarządowych rząd poddaje wszystkie dzieci Romów na terenie Włoch, nawet te, które mają włoskie obywatelstwo, procedurze, której w cywilizowanych krajach europejskich podlegają tylko przestępcy, „potencjalni przestępcy”, w każdym razie nigdy nieletni. Od wszystkich romskich dzieci pobiera się na posterunkach policji odciski palców.
Złe wrażenie po zawieszeniu połowy procesów sądowych i próbach ręcznego sterowania wymiarem sprawiedliwości zatrzeć ma ogłoszona w tych dniach rządowa decyzja wysłania na ulice miast kilku tysięcy żołnierzy. Mają wspomóc policję w zapewnieniu bezpieczeństwa obywatelom.
Kiedy po krytycznych, choć bardzo umiarkowanych reakcjach Brukseli na jednostronną aktywność legislacyjną rządu Berlusconiego doszła jeszcze zapowiedź, że władze unijne mogą uznać za nielegalne dofinansowanie plajtującej Alitalii ze skarbu państwa, Berlusconi uznał, że tego już za wiele. Przemawiając w Brukseli, podkreślił wprawdzie, że opowiada się za traktatem lizbońskim, ale ostro przyłożył unijnym politykom. Obecni europejscy politycy – powiedział – nie mają już takich „osobowości” jak Tony Blair, Jose Maria Aznar, Jacques Chirac i Gerhard Schröder. Unia Europejska „nie jest już światowym protagonistą” i powinna przestać działać za pomocą „restrykcji i narzucania zobowiązań”, a w każdym razie „nie powinna stwarzać problemów rządom narodowym”.
Te deklaracje, podobnie jak wojna prowadzona z włoską Temidą i porównania do „rakowej narośli”, nie podobały się nawet głównemu sojusznikowi partii Berlusconiego, Umberto Bossiemu. Lider Ligi Północnej uchodzi za ksenofoba i przeciwnika dzielenia się podatkami płaconymi na bogatej północy Włoch z biednym południem. Berlusconi ze swoją partią Lud Wolności jest zakładnikiem Ligi Północnej, bo zależy od jej poparcia w parlamencie. Pragmatyczny Bossi upomniał sojusznika, mówiąc: „No, Berlusconi nieco przesadził, atakując sędziów i Unię (…). Powinien mniej mówić, ale on się boi wylądować w celi”.

 

Wydanie: 2008, 28/2008

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy