Uszanować Miłosza jako Miłosza

Uszanować Miłosza jako Miłosza

Jakie żałosne to wypychanie Miłosza różnymi treściami, to dążenie do podziału na czarne i białe, tak bardzo mu obce

Jak może państwo pamiętają, Czesław Miłosz i Wisława Szymborska, gdy toczyły się spory wokół krakowskiego przemarszu gejów i lesbijek, wypowiedzieli się za ich prawem do demonstrowania swojej obecności w społeczeństwie.
– Miłosz – powiedział mi pewien znajomy, raczej z tych oświeconych katolików – przed wojną był lewakiem, po wojnie najpierw współpracował z systemem, potem nie, całe życie miał wątpliwości na temat wiary, a przed śmiercią zapragnął widzieć jej kwestię bardziej pewnie. Ton znajomego brzmiał oceniająco, jakby sam urodził się w pancernej zbroi jedynie słusznych mniemań. To, co się działo wokół pogrzebu Miłosza, oburzało go, ale i sam Miłosz budził pewien jego resentyment. – Miłosza nie sposób nazwać lewakiem – powiedziałam – miał co najwyżej lewicowe tendencje. To znaczna różnica.
W warunkach faszyzującego się kraju, wobec nazizmu za zachodnią granicą oznaczało to, że reaguje przyzwoicie. A co do tego, że pod koniec życia chciał mieć nadzieję? Cóż, nie jest to niezwykłe, całe życie był jakoś wierzący i jak wielu wierzących, ale refleksyjnych ludzi miał wątpliwości, czuł, że albo treści religijne nie zaspokajają jego wyobraźni, albo jego wyobraźnia zbyt mocno się o nie potyka. Nic w tym niezwykłego ni nawet nowego. Podobnie odczuwał Kochanowski, że przywołam innego poetę, inną epokę. Gdyby Miłosz wszystko wiedział od zawsze i pewnie, nie byłby ani wielkim poetą, ani interesującym umysłem. Czy państwo zauważyli, że gdy rozmawiają człowiek ograniczony i inteligentny, to ten inteligentny musi ograniczyć swój język, bo ograniczony swojego nie rozbuduje? Ograniczeni ograniczają nie tylko siebie, a gdy pozwolić, dyktują warunki.
Jakże wielu ludzi może teraz się czuć lepszymi od Miłosza! Nie błądzili, ich życie nie ma tej meandrycznej linii, nie korygowali swoich poglądów (o ile je mieli), wobec zjawisk takich jak polski Ciemnogród, ciemne momenty polskiej historii czy homoseksualizm utrzymywali bezpieczny dystans. Dogmaty religii mieli zazwyczaj gdzieś lub przyjmowali je bezrefleksyjnie. Ale przy nich nie majstrowali. Kto nie szuka, nie błądzi.

Lewacka królowa i biskup

Swego czasu brytyjska królowa Elżbieta II odczytała deklarację programową rządu Jej Królewskiej Mości, na czele którego stanął wtedy Tony Blair, wraz z zapewnieniem, iż rząd Jej Królewskiej Mości nadal będzie czynił wysiłki w kierunku dalszej emancypacji mniejszości seksualnych. W nowym, bardzo ciekawym piśmie gejowskim „Interhom” czytam, że burmistrz Jerozolimy, ortodoksyjny Żyd, wybrany głosami ortodoksów (przypomnę, że ortodoksyjny judaizm ma bardzo negatywny stosunek do homoseksualizmu, który przejęło chrześcijaństwo) zezwolił na paradę gejów i lesbijek w tym mieście, mimo że sam za nimi nie przepada i że naraził się na niezadowolenie swoich stronników i wyborców. Obok znajduję notkę o tym, że 24-letni zdeklarowany gej, przywódca szwedzkiego Młodzieżowego Związku Chrześcijańskiej Demokracji, zaproponował chadekom zmiany w kodeksie małżeńskim, tak by wspierał zawieranie małżeństw jednopłciowych. Chadekom, podkreślam, nie socjaldemokratom, bo ci od dawna mają to w programie. Poniżej notka o tym, że abp Desmond Tutu na synodzie Kościoła anglikańskiego powiedział: „Dyskryminacja naszych braci i sióstr, którzy są lesbijkami i gejami, z powodu ich orientacji seksualnej jest dla mnie czymś nie do zaakceptowania i wielką niesprawiedliwością. To jest dzisiejszy apartheid”.
Królowa, ortodoks, chadek, biskup. Chyba nie lewacy. Może tylko w polskim rozumieniu. Miłosz rozumiał znaczenie demokracji. Zapewne też rozumiał znaczenie międzyludzkiej solidarności, niezależnie od tego, jakich dyskryminowanych czy krzywdzonych grup dotyczy.
A więc co do solidarności – przeglądając dalej pismo „Interhom” (i podzielając gorzki i gniewny ton świetnych tekstów Bartosza Żurawieckiego), znajduję sporo na temat tego, jak zareagowano za granicą na zakaz organizacji0 Parady Równości wydany przez Lecha Kaczyńskiego. W Berlinie duża demonstracja. W Paryżu polska ambasada obrzucona jajkami z farbą wodną w kolorach tęczy i transparent „Pologne sexiste et homophobe” – „Polska seksistowska i homofobiczna”. Żeby tylko.

Klasa średnia z rozbudzoną erotyką

A jaki jest kontekst śmierci Miłosza? No cóż, niewesoły. Jest nim klerykalizacja życia, niebezpieczne odradzanie się polskiego nacjonalizmu i ksenofobii, jakby w odpowiedzi na realne otwieranie się Polski i na coraz częstsze kontakty ze światem zewnętrznym. Panuje też – już od dawna – takie przesunięcie kategorii i pojęć politycznych na prawo, że tylko w tym specyficznie polskim poplątaniu można było nazwać Miłosza lewakiem. Zachodnie normy demokratyczne to w Polsce rzeczy śmieszne, naiwne, a jednocześnie wszyscy biadają na polskie niedemokratyczne normy. Ale związek widzą rzadko. Pod koniec sierpnia Sejm postanowił zaoszczędzić na kobietach i nie przegłosował dopłat do środków antykoncepcyjnych. Postanowił też pójść na rękę zakonnikom, zakonnicom, misjonarzom, klerykom i księżom i nadal opłacać z państwowej kasy ich opiekę medyczną. Niektórzy posłowie SLD i UP głosowali tak samo jak prawica. Mamy narodowo-katolicką prawicę i narodowo-katolicką lewicę. Radni niektórych miast już wprowadzają zakaz handlu w niedzielę, by Kościół był z nich kontent, ale nie przejmują się wcale tym, czy będą z nich zadowoleni handlowcy, klienci oraz pracownicy marketów i sklepów, którzy zostaną zwolnieni.
Jakiś czas temu prymas Glemp wobec groźby wciągnięcia środków antykoncepcyjnych na listę leków refundowanych apelował do wiernych w Częstochowie, mówiąc, iż to ci zamożniejsi są bardziej skłonni do uprawiania seksu („u nich jest najbardziej rozbudzony erotyzm”), a zatem ci biedniejsi będą płacić za przyjemności bogatych. Nie zaskakuje mnie głęboka nieznajomość sprawy i ujmowanie erotyzmu z obrzydzeniem, bo nie spodziewam się niczego innego. Jasne jest, że to ci biedniejsi potrzebują dopłat. Lecz cóż, nie chodzi o prawdę. Chodzi o władzę i o potencjalnych wyznawców.
Jak to jest, że Polacy, tak DZIŚ wrażliwi na opresyjność, arogancję, autorytarność, przywileje, antydemokratyczność władzy w PRL-u, są tak tolerancyjni wobec tych samych zjawisk, gdy w grę wchodzi Kościół? Cóż, premier Miller, gdy zakuty w gips pojechał do Brukseli umierać za Niceę, rzekł: „Polacy to wielki i dumny naród”. Po redakcji przystosowującej to zdanie do rzeczywistości powinno ono brzmieć: średni naród wielkich konformistów, neurotycznie dumnych nie wiadomo z czego.

Miłosz opisany na działkach

14 sierpnia, w ciepłą sobotę, w którą umarł Miłosz, siedziałam na pewnej działce, w pobliżu lasu. Domy stoją tam blisko siebie, więc nie mogłam nie słyszeć rozmowy sąsiadów, dwóch starszych panów, którzy w towarzystwie rodziny weekendowali się pod parasolem, popijając chłodne napoje. – Miłosz – rzekł siwy mężczyzna – tylko opluwał nas, Polaków, całe życie. – No bo to Żyd przecież – powiedział młodszy. – Dostał Nobla, no, mają swoje dotarcia… – Wiadomo – zgodził się starszy. – Ale nie przyznawał się do żydostwa, tylko mówił, że jest Litwinem. Wolał być choćby Litwinem niż Polakiem. – A kiedy miała się odbyć parada tych tam… gejów – młodszy ku mojemu zaskoczeniu użył słowa „gejów”, a nie „pedałów” czy „homoseksualistów”, być może „gej” też funkcjonuje jako obelga – to napisał list z poparciem dla nich. I Szymborska tak samo, ale ona to jest TO SAMO co Miłosz.
Zrozumiałam, że Żydówka, ba, judeokomuna, jak powiada ks. Jankowski, która żydokanałami załatwiła sobie żydo-Nobla. – Jakie szczęście, że Kaczyński wziął to towarzystwo za mordę! – rzekł straszy pan, zaś rodzina piła napoje i nie komentowała. W końcu mówiło się rzeczy oczywiste.

Pożegnanie poety, który dostał zaświadczenie

Dotarło do mnie w porywie oczywistości, że „Żyd” w polskim dyskursie antysemickim jest słowem o funkcji szlabanu granicznego – idzie w górę lub w dół, zależnie od tego, kogo się chce z narodu wykluczyć, a kogo wpuścić. A zawsze chce się wykluczyć tych, którzy myślą inaczej niż ów pogranicznik – nie tylko czytelnik „Naszego Dziennika” czy słuchacz Radia Maryja, ale także, jak w tym przypadku, wyborca Kaczyńskich. Dla nich „Polak” z definicji jest skrzywdzony i nie odnosi sukcesu. Zabrali mu i ograbili go, pomawiają i krytykują. Czasem poczuje się lepiej – ale krótko, bo dawne rany i przyszłe groźby to wieczne, słodkie stygmaty polskości. I nawet jeśli nieźle mu się powodzi, to wie, że gdyby nie „Żydzi”, powodziłoby mu się sto razy lepiej.
Przed pogrzebem Miłosza tamte opinie o nim, te z działki, nie występowały już w randze anegdoty, lecz – nieco inaczej ujęte – stanowiły polityczny wyraz stanowiska LPR-u i Młodzieży Wszechpolskiej. W wykładni tej opcji politycznej, a może nie tylko tej, nie wiem, Miłosz to odstępca, który zaparł się polskości, heretyk czy też bezbożnik, komunistyczny kolaborant, postmodernistyczno-nihilistyczny stronnik zboczeńców. Dla innych nie tak jednoznacznie negatywny, ale też niejednoznaczny, a niejednoznaczność jest podejrzana. Potem przyszło potwierdzenie prawomyślnego katolicyzmu Miłosza od papieskiego autorytetu, przyjęte przez wielu z ulgą (jak niegdyś, w czasie wyborów prezydenckich, gdy Tadeusz Mazowiecki przyjął od biskupa norymberski certyfikat aryjskości i katolickości na pokolenia wstecz). Z tym papierem, w innej opcji Miłosz to niemal katolicki poeta i wielki Polak. Miewał wątpliwości, ale zawsze szedł w dobrym kierunku. Jest zaświadczenie, że ogólnie wszystko z nim było OK.
Jakie żałosne to wypychanie Miłosza różnymi treściami, to dążenie do podziału na czarne i białe, tak bardzo mu obce. I tak nikt nie będzie poetą wszystkich Polaków. Poezja jest substancją zbyt indywidualną, zbyt osobistą, by mogło tak być, chodzi tylko o zostawienie własnej przestrzeni dla skończonego już życia tego niepospolitego człowieka. O nieodrzucanie go i niezawłaszczanie go, o uszanowanie Miłosza jako Miłosza. Czyli o szacunek właśnie. Jak widać, to zbyt wielkie wymaganie.
Jak rzekł sam poeta: „Nieżywemu niedźwiedziowi co do tego / jak fotografować będą wypchanego”.

Autorka jest filozofką, poetką i pisarką (pisze pod pseudonimem Bożena Keff), wykłada na tzw. Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim (Badania nad Społeczną i Kulturową Tożsamością Płci)

Wydanie: 2004, 37/2004

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy